Archiwa tagu: bieg

3x Śnieżka 2023

3x Śnieżka – a w zasadzie 2x czyli powrót klimatów ultra

Zbierałem się do tej relacji dłuższy czas i w sumie ciągle mi było nie po drodze. Bieg nijaki (w moim wykonaniu) to i ciężko ładny opis sklecić.
Zwyczajowo też nie załapałem się na żadne zdjęcie mimo, iż fotografów tam było jak mrówek (a czekałem cierpliwie czy uda się znaleźć na foto). Zdegustowany jestem jak koledzy po pasji mnie omijają :/

No cóż, życie…

Przygotowania
Żeby nie męczyć się podróżą przed i po biegu wykupiłem 2 noclegi w Karpaczu. Pensjonat wybrałem trochę stary (widać, iż lata świetności ma za sobą) ale był czysty, niedrogi i co ważne blisko startu. Jeszcze bliżej było z niego do Biedronki więc logistycznie nie było żadnych problemów 🙂

Prognozy pogody zapowiadały się korzystnie dlatego też nie miałem wielkich problemów ze sprzętem. Zabrałem krótkie spodenki z Decathlonu, ich 5 palczaste skarpetki, koszulkę Salomona (tania, podstawowa linia). Na głowę bandana. Na nogi wojskowe, sportowe buciki i dodatkowo piłkarskie getry Jomy. Biegowy plecak z Aldi oprócz softflasków i żeli (musy owocowe) zapełniłem wymaganą kurteczką, telefonem i w sumie tyle. A nie, zabrałem jeszcze rękawiczki biegowe jakby jednak miało być zimno na szczycie 🙂 Nie przydały się na szczęście.

Wstępny ogląd co czeka mnie na trasie miałem, bo biegłem ten sam dystans w 2018r. Od majowego maratonu, przebombiłem jednak przygotowania, dlatego też nie nastawiałem się zbytnio na rekordy a myślałem jak zminimalizować ryzyko porażki (braku sił, nie zdążenia w limicie itp). Strategia była więc prosta. Biec, bardzo spokojnie niemniej minimalizować spacery ile się da. Optymistycznie w sumie 🙂

Zawody
Pobudkę zrobiłem jakieś 2 godziny przed biegiem. Zjadłem lekkie śniadanie, przygotowałem sobie trochę wody i mus, które zaplanowałem spożyć z 30 min przed startem. Żeby nie męczyć się staniem i czekaniem na start, wyszliśmy z hotelu jakoś 08:20. Niecałe 10 min spacerku i można było spokojnie czekać.

Posiedziałem chwilkę na ławeczce, Żona zrobiła zdjęcia. Przyglądałem się trochę tłumowi biegaczy i mam wrażenie, że trochę zmieniła się pula startujących. Sporo osób (nie ujmując nikomu bo sam jestem stary i gruby :)) raczej nie wykazywała przesadnej formy. Ot nastawiała się na górską zabawę. Grupki robiły zdjęcia, relacje itp. itd. Kiedyś chyba więcej było osób, które skupiały się stricte na wyniku. Spoko, co kto lubi 🙂
Lekka rozgrzewka stacjonarna, ustawiłem się w tłumie i już – lecimy.

Start zaskoczył mnie kierunkiem. Nie wiem czemu wydawało mi się, że kiedyś biegło się w drugą stronę. Póżniej na trasie też miałem wrażenie, że pierwsze kółko szło inaczej. Albo zatarły mi się już detale ostatniego biegu albo organizatorzy coś zmienili.

Początek biegu niezbyt sprzyjał bieganiu. Uliczka była wąska, szybko przeszła w jeszcze węższą kostkowaną alejkę i ciężko było biec. A starałem się truchtać. Co mnie dziwiło dużo ludzi już tu od startu szło, wcale nie próbując biec. Mimo konieczności spacerów udało mi się sporo osób ominąć.

Pierwszy dłuższy i zaplanowany spacer zaczął się u mnie już za miastem, na szlaku prowadzącym do Strzechy Akademickiej. Skorzystałem z niego i zrobiłem parę zdjęć. Pózniej też w czasie spacerków lub przerw starałem się zrobić jakieś zdjęcia. Widoki piękne, żal nie mieć pamiątki.

Po chwili zrobiło się wypłaszczenie, to trzeba było biec w okolice punktu żywnościowego (przy Domu Śląskim). Niektórzy robili tu przerwę, ja skoro miałem dalej wodę w softflaskach uznałem, że zdobędę szczyt a uzupełniał zapasy będę na zbiegu. Droga przez łańcuchy (szlak czarny, zakosami) spowolniła mnie znacznie ale oto i jest szczyt. Fotka „spodka” i w dół.

Ciężko się zbiega po tych kamulcach i zadowolony byłem, że była dobra pogoda. Ostatnim razem było wilgotno i wtedy to był hardcore. Teraz buty trzymały dobrze, nie miałem problemów z poślizgami ale i tak nie szalałem.
Przy punkcie żywieniowym cola, woda, arbuzy i dalej w dół. Krótki odcinek był dość przyjemny aż do zakrętu o 90stopni w prawo gdzie dopiero zaczęło się kamieniste piekło 🙂 Coś tam próbowałem biec ale tempo chyba miałem spacerowe. Gdy zaczął się późniejszy odcinek szutrowy to też nie byłem zadowolony. Bałem się szybko puścić w dół by się nie wyrąbać lub zajechać nogi.

Pierwsze kółeczko zrobiłem w jakieś 2:48:15. Szybko uzupełniłem zapasy w Karpaczu i ruszyłem na drugie okrążenie. Co mnie zaskoczyło sporo osób zbiegało do miasta już niestety po limicie. Kurcze, marnie dla nich.

Braki kondycyjne dały już o sobie znać. Tym razem sporo pochodziłem w Karpaczu i ja. Gdy zaczał się szlak przez las (szlak czerwony) uznałem, że szkoda energii na próby biegu i starałem się iść szybkim marszem. Dobrze, że w lesie był cień bo upalna pogoda mogłaby jeszcze szybciej wyciąć resztki sił. Po lesie, esencja zawodów – schodkowo, kamienista trasa w górę.

Oj, delikatnie mówiąc zmęczyłem się. Z raz czy dwa, przysiadłem na 30 sekund na kamulcach. Niby zegarek nie pokazywał jakiegoś zabójczego tętna ale czułem się słabo. Wolałem odpocząć.
Przy punkcie wlałem w siebie colę i ruszyłem na łańcuchy. O ile na pierwszym kółku było dość pusto, teraz sporo turystów. Kolejki na szczyt jeszcze nie było ale… dobrze, że to nie weekend. Po drodze też się posiedziało tu i tam niemniej finalnie się wspiąłem.


Na górze wyczaiłem mojego brata (rodzinnie zdobywali szczyt od czeskiej strony). Miał być, poczekać i zrobić jakieś pamiątkowe zdjęcie. Chwilkę pogadaliśmy i ruszyłem na dół.


Jako, że trasa powrotna jest taka sama jak na pierwszym okrążeniu to nie ma się już co o niej rozwodzić. Powiem tyle, że biegłem wolniej niż za pierwszym razem i dodatkowo chyba źle związany miałem prawy but. Czułem, że obiło mi paznokcie. Dziwne, w lewej nodze nic złego nie nastąpiło.

Na mecie w Karpaczu zameldowałem się po 06:26:12. Zostało mi trochę do limitu, ostatni nie byłem. 5 lat temu jednak przebiegłem w 05:51 widać więc dobitnie, że nie był to wyczyn mistrzowski. W każdym razie jednak nie narzekam. Udałem się przebrać, umyć do pensjonatu a później z rodziną na spacer, obiad w mieście. Wieczorem wróciliśmy jeszcze na dekoracje i losowania. Los jednak do mnie się nie uśmiechnął, nic nie wygrałem.

Podsumowanie
Cóż. Bieg ukończony i jestem zadowolony. Ładne widoki, sportowy wysiłek. Poza obitymi 2 paznokciami nic sobie nie uszkodziłem. Nogi dzień później wprawdzie masakrycznie bolały ale to urok ultra. Przynajmniej wie człowiek po co tam pojechał 🙂

Koniec czerwca

Ostatni tydzień czerwca był dość owocny w numery sportowe.

Tydzień 26
Bieg: 47,43 km
Rower: 148,46 km (58,1 na elektryku)
Spacer: 4,62 km

Sporo nakręciłem na rowerze. Część wprawdzie na elektryku, bo mimo słabej pogody w środę zdecydowałem się na jazdę do pracy, ale większość to jazda normalna, po górkach. Przy okazji wyprawy do roboty udało mi się w końcu wytestować ile wytrzyma bateria mojego pojazdu.
Na pełnym wspomaganiu daje radę jakieś 12km a później trzeba przełączyć na średnie. Też się jedzie ale to już nie ta prędkość 🙂

 Przy tej okazji naszło mnie głębokie przemyślenie, że sens zakupu używanego elektryka za około 2-3k (jak niektórzy sprzedają) i by miał tyle wytrzymać jest dyskusyjny. Dobrze, że mój kosztował sporo mniej 🙂

To co najciekawsze czyli bieganie odbyło się na zasadzie – musi być 4 x w tygodniu i przynajmniej po 10 km. Spełnione w 100%.
Pogoda zresztą, nie nastrajała do szaleństw. Strasznie gorąco u nas było. Pełne słońce, a często jeszcze „parówa” po deszczu.

Katastrofą za to zupełną jest fakt, że wybrałem sobie trasę z solidnym, górskiem zbiegiem w niedzielę. Rajusku ale nogi mam nieprzyzwyczajone do takich doznań 🙂  Będzie fun na naszej górze 🙂

 Ale co tu teraz lamentować, trzeba było wcześniej o tym myśleć.

Przy okazji weekendowego biegania robiłem też ostatnie testy sprzętu, w którym chce polecieć 2xŚnieżkę. Zdecydowałem się nietypowo na wojskowe buciki, które kiedyś opisywałem na swojej stronie. „Normalne” buty trailowe jakie mam są już bowiem stare i nie sądzę, że lepsze.
A w tych całkiem ok. Fajnie amortyzują, bieżnik jakiś tam mają. Te parę gram więcej można odżałować.
Męczy mnie jeszcze koszulka bo niby coś wybralem ale chyba trochę mnie obciera na dole pleców. Nie mogę zgadnąć na 100% czy to ona + pasek od plecaka czy jednak spodenki. Dzisiaj (wtorek) zrobię ostatni trening w ciuchach, w których kiedyś biegałem ultra (inny zestaw) i albo będzie ok albo nie  🙂

IX Bieg Szerszenia – Nocny Bieg Świętojański 2023

Czyli mój stały punkt programu na biegowej liście 🙂

Do tegorocznych zawodów podszedłem na sporym wyluzowaniu. Co, gdzie, kiedy zacząłem oglądać w sobotnie przedpołudnie. No dobra, nie spodziewałem się specjalnych zmian względem poprzednich edycji ale zawsze takie rzeczy powinno się kontrolować sporo wcześniej.

Z informacji wyszło mi, że chyba znów delikatnie zmienili trasę w okolicy zamku Oleśnickiego. Hmmm… a może mi się tylko wydaje? W każdym razie tragedii nie widziałem pozostało odebrać pakiet i się szykować.

Z tym szykowaniem to też wyszło tak sobie. Jak pisałem w podsumowaniu maja i czerwca zbyt solidnego przygotowania treningowego nie było. Było za to dość aktywne spędzanie piątku i soboty. A to podróż kolejowa, a to poranna pobudka by pożegnać dziecię jadące na kolonię 🙂 Do tego dużo łażenia po mieście i spory upał. Po pakiet zrobiłem np. dwa spacery bo na necie pisało od 17:30 a na kartce przy bramie 18:30 🙁 Oj, wtopa.
Finalnie, na obiad wciągnąłem u mamusi jakąś smażoną kiełbaskę co też sprawy nie ułatwiało 🙂

Pod koniec dnia czułem już te wszystkie trudny w kościach. Kręgosłup już sztywniejszy, nogi bolą i średnio się chce biegać. Słabo.

Z dość marnym nastawieniem udałem się z Żoną na miejsce startu. Jedyne co widziałem na plus to fakt, że zrobiło się trochę chłodniej. Ustaliliśmy, że zawody zajmą mi przynajmniej 55 min a pewnie bliżej 60. Pyknęła mi parę fotek (na innych z wydarzenia się w sumie nie znalazłem), zrobiłem solidną rozgrzewkę i pozostało czekać na sygnał.

I tu nastąpił cud. Tak zwany dzień konia 🙂

Po starcie trasa poprowadziła w park, w okolicy zamku. Było lekko z górki i po płaskim więc pierwszy kilometr zrobiłem w 5:08. Szybko coś myślę sobie, pewnie za chwilę mnie zmęczy ale szkoda zwalniać jak wszyscy w koło biegną podobnie. No to ciągnę:
01 – 5:08 min/km
02 – 5:08
03 – 5:17
04 – 5:12
05 – 5:10
06 – 5:10
07 – 5:09
08 – 5:03
09 – 5:00
10 – 5:00

Drugi kilometr utrzymałem, później dalej idzie dobrze. Biegnę, biegnę a kryzysu nie ma. Udawało mi się co trochę wyprzedzać kolejne osoby. Delikatnie wprawdzie bo bałem się zbytnio przyśpieszyć ale utrzymywałem ciągle tempo z okolic 05:00. No szok, sam byłem zaskoczony swoją dobrą dyspozycją.

Na mecie, z zapasem sił (wydaje mi się, że mogłem cos tam jeszcze urwać) zameldowałem się po 51:57 min. Szaleństwo 🙂 Wiem, że dla większości to marny czas ale sam od dawien, dawna tak szybko nie biegłem i jestem bardzo zadowolony.

W zawodach zająłem miejsce 68 z 126. Kategoria M40 – 27. Mieszkańcy Oleśnicy -21

Fajnie. To bardzo miła niespodzianka. Niezbyt rozumiem czemu tak się stało ale oby takich niespodzianek było jeszcze jak najwięcej 🙂

Ciężko…

Coś się zebrać do solidnego biegania. Czy to zniechęcenie po marnym maratonie, czy zmęczenie rygorem treningowym ? A może marne warunki pogodowe (bo albo upały albo deszcze)? Sam w sumie nie wiem.
Tak samo ciężko się zebrać do prób spisania tego co udało się dokonać w poprzednich tygodniach więc jak nie spróbuję teraz to później może już być katastrofa generalna 🙂

Maj zamknąłem całościowo takimi liczbami:
Bieganie: 141,5 km
Rower: 461,97 km
Spacery: 24,87 km

Jak widać był to miesiąc zdecydowanie rowerowy. Po maratonie potrzebowałem trochę regeneracji, nie chciało mi się biegać mimo tego, że mam zaplanowane zawody w czerwcu, lipcu. Wcześniej planowałem zresztą dłuższe jazdy rowerowe (Rowerowe Sowie, Kaszubska marszruta) jakiś sens w tym chyba był.

Ogólnie, za sprawą nacisków szanownej małżonki dość mocno wkręciłem się w rower 🙂 Żeby nasze wyprawy miały dodatkowe emocje dokonaliśmy nawet upgradu sprzętu. Mimo, że teraz na topie elektryki to … kupiliśmy sobie rowery szosowe. No dobra, dla „emerytów” jak my 😉 to szosy na emeryturze czyli po konwersji na fitnesowe dokładniej.
Ja wypatrzyłem pięknego Gianta TCR Compact Expert Series, a jej w sumie jeszcze fajniejszego Koga Miyata Gents Lux.

Giant TCR
Koga Miyata

Cóż, teraz nie pozostaje nic innego niż nawijać kilometry szosy na koła 🙂

Czerwiec jest jeszcze w toku ale patrząc na tygodnie, to działo się tak:

Tydzień 22 (tylko dni czerwca)
Bieg: 16,37 km
Rower: 55,53 km
Spacer: 2,71 km

Tydzień 23
Bieg: 8,37
Rower: 152,64 km
Spacer: 13,1 km

Tydzień 24
Bieg: 32,6 km
Rower: 56,76 km
Spacer: 1.98 km

Tydzień 25
Bieg: 35,31km
Rower: 71,48 km
Spacer: 4,17 km

Rowerowanie utrzymało mi się do końca tygodnia 23, kiedy to uznałem, iż wystarczy obijania, pora przypomnieć sobie jak się biega. W planach był powrót do zwyczajowych czterech treningów na tydzień ale pogoda, jakieś nieplanowane obowiązki spowodowały, iż w każdym tygodniu biegałem tylko po 3 razy.
Wszystko były to spokojne biegi, mające znów wprowadzić mnie w rygor treningowy.
Mimo marnego (w mojej ocenie) kilometrażu wyszły z tego nawet całkiem fajne rzeczy co opiszę w kolejnym poście 🙂

Obijamy się

Biegowo. A przynajmniej ja.
Coś po maratonie ciężko mi było ostro wrócić do biegania i tylko truchtałem. Sporo za to weszło roweru. Był w tym w sumie pewien cel bo na koniec maja wybrałem się na ciekawy rajd rowerowy – Rowerowe Sowie, o którym opowiem w kolejnym wpisie.

Jako, że biegowo nic konkretnego nie trenowałem to podam tylko numerki tygodniowe.

Tydzień 20 / 2023
Bieganie: 34,54 km (3 treningi)
Rower: 85,93 km (2 treningi)
Chodzenie: 6,27 km (1 spacer)

Tydzień 21 / 2023
Bieganie: 22,15 km (2 treningi)
Rower: 148,54 km (2 treningi)
Chodzenie: 6,24 km (1 spacer)

Kolejne 2 tygodnie (bieżący i przyszły) będą jeszcze z przewagą roweru ale później biorę się ostro za treningi biegowe. Ostro, bo na początku lipca zmierzę się z górskim bieganiem na Śnieżkę 🙂 Zapisałem się dość dawno na zawody 2 x Śnieżka (w ramach 3x…)więc cóż… wypada zmieścić się chociaż w limitach 🙂


XIX Toyota Maraton Jelcz-Laskowice 2023

Jestem trochę w kropce. Z jednej strony wypadałoby dokładnie opisać maratońskie wydarzenie, a może kogoś zainspiruje to do zmierzenia się z królewskim dystansem, zachęci może do tego, konkretnego biegu w Jelczu? Z drugiej po przebiegnięciu kilkudziesięciu różnych zawodów bardzo ciężko wykrzesać z siebie coś odkrywczego. Wstało się wcześnie, zabrało co trzeba no i pobiegło 🙂 Nudne to trochę…

No ale ok, spróbuję 🙂 bo nie wypada po tak długich przygotowaniach spłycić wszystkiego do wyniku. Organizatorom należy się też dobre słowo – przygotowania i bieg mi się podobały.

Historia, teraźniejszość
Maraton w Jelczu to bieg organizowany już po raz 19. Przez pandemię były niestety 2 lata przerwy (jak dobrze liczę), ale zapał w organizatorach nie zgasł i jak tylko się dało to wydarzenie potwierdzili. Cieszy mnie to. Nie jest to reguła w dzisiejszych czasach, kiedy to pod pretekstem kosztów, problemów kilka większych imprez całkiem znikło.
Nie ma co ukrywać Jelcz to wydarzenie bardziej lokalne. Biegaczy startuje sporo (bo i połówka jest, 10 km jak i nordic walking czy imprezy dla dzieci) ale sznyt jest „małomiasteczkowy”. Czy to źle? Dla mnie nie. Pasja, zaangażowanie organizatorów, wolontariuszy cenniejsze jest niż wypasione pakiety, peacemakerzy, bieg przez centrum metropolii i inne w sumie zbędne ekstrasy.
Jak myślę po latach startów, lubię zresztą takie biegi. Nie ciągnie mnie np. by pojechać gdzieś i biec turystycznie. Turystycznie to bym wolał sobie pochodzić, porobić zdjęcia itp.
Pochwalę już tu na początku, że bieg zrobiony był dobrze. Trasa wyznaczona bezpiecznie. W porównaniu do 2016r (bo wtedy tu biegłem) wprowadzono lekką modyfikację, która w sumie najbardziej satysfakcjonowała kierowców, zmniejszając korki. O nawadnianie na maratonie dbały 3 punkty oddalone o około 3 km od siebie. Nic na nich nie zabrakło – do końca była woda, izotonik, cola, kubeczki. No i oczywiście jedzenie (banany, czekolada). Wolontariusze radzili sobie całkiem dobrze. Za to wszystko duży plus.

Przezorność podpowiedziała mi, że nie warto będzie jechać po pakiet w dniu zawodów. Lepiej na spokojnie przygotować się w domu i nie stresować odbiorem, kolejkami, korkami itp.
Była taka możliwość, biuro zawodów pracowało dzień wcześniej od 18:00 do 20:00. Kolejek nie było, szybciutko załatwiłem co trzeba no i pozostało już stresować się tylko biegiem 🙂
Gdyby kogoś interesowało to w pakiecie była koszulka i baton energetyczny.

Dyspozycja dalsza i bliższa
Im bliżej do biegu tym bardziej martwiłem się czy doczekam go w dobrym zdrowiu. Jakoś koło poniedziałku 24/04 wymarzłem w robocie, swoje dołożyło chyba pylenie się jakiegoś zielska i późniejsze dni miałem stres czy mnie coś nie rozłoży (a jakiś taki siąpiący nos był, lekko zaswędziało przy oczach). Szczęśliwie do wydarzenia udało się dotrwać bez negatywnych sensacji.
Strategię maratońską obrałem jakoś w ostatnim tygodniu przygotowań, o czym zresztą pisałem. Pogoda, niestety z zaskakującą precyzją, zdążała do przewidywanego słońca i 19 stopni, więc finalnie uznałem, że pobiegnę bliżej 5:40-6:00. Nie da to szans na złamanie 4 ale o ile nic złego się nie wydarzy to może zakręcę się koło swojego rekordu (4:09).

Przed, w trakcie, po
Pobudka o 06:00, na śniadanie zwyczajowa bułka z serem. Czasu było sporo, to spokojnie zebrałem ekwipunek, napełniłem soft flaski. Dzięki dobroci mojej Żony 🙂 ustaliliśmy, że po 2 kółkach poda mi 2 żele i nowy bidon tak bym nie musiał dźwigać wszystkiego od początku.
Do Jelcza zajechaliśmy trochę za wcześnie bo o 08:00. Żeby nie stać jak kołek pod startem posiedzieliśmy w aucie do 08:20 i dopiero wtedy udaliśmy się na miejsce.

Ludzi już trochę się kręciło. Zrobiłem rozgrzewkę i udałem się w okolice bramy startowej. Wychwycili mnie tu filmowcy i miałem swoje 5 min sławy (wywiad). Z tą sławą to mnie trochę poniosło. Nagadałem się a i tak wycięli większość 🙂 No ale jak ktoś ciekawy to może posłuchać co mówiłem o maratonie (pod koniec filmiku) 😉

Maraton w Jelczu-Laskowicach

No to lecimy. Ruszyłem z dalszych szeregów by się nie podpalić tłumowi.

Szlo to w sumie całkiem dobrze. Międzyczasy z pierwszych 3 kółek wyglądały tak:
1 okrążenie – 01:00:57 (miejsce 85)
2 okrążenie – 02:02:15 (miejsce 83)
3 okrążenie – 03:06:05 (miejsce 78)

Biegło mi się całkiem dobrze. Robiło się wprawdzie coraz cieplej, czuć to już było przy trzecim okrążeniu. W czwartym było już niestety upalnie 🙁 Na trasie wiał też spory wiatr ale … Tak naprawdę ciężko mi w sumie powiedzieć co zawiodło. Powiedziałbym, że bardziej głowa niż mięśnie, pogoda.
Maraton dla mnie zaczął i skończył się jakoś koło 33 km. Tętno rosło mi pod ~170, mózg zaczął podpowiadać by kawałek podejść. No i niestety posłuchałem przy punkcie odżywczym. Jak ruszałem do biegu to dawałem radę biec kawałek po ~6:00-06:10 i znów spacer. Niestety, za dużo szedłem, grzebiąc ostatecznie szanse na dobry wynik.

Na mecie pojawiłem się po 04:22:07, zajmując miejsce 83/123.

Cóż. Szkoda trochę, wyszło podobnie jak kilka ostatnich maratonów. Gorzej, że wykonałem tym razem kawał roboty treningowej. Po biegu w miarę łaziłem, nie miałem skurczy ani żadnych dolegliwości. Dzień później wybrałem się nawet na króciutki rower a dawnymi czasy potrafiłem ledwie człapać kilka kolejnych dni.

Zastanawiałem się czego zabrakło tym razem. W 100% nie wiem ale wyszło mi co mogłem zrobić lepiej:
– zabrakło jeszcze z 2-3 miesięcy bym przyzwyczaił się do długich dystansów, robił je lżej niż teraz (większość treningów wymęczone było za mocno),
– za dużo ważyłem. 90 kg nigdy wcześniej nie miałem przy maratonach,
– starszy też już jestem niż te 6-7 lat temu gdy biegałem ostatni raz 42 km.

Po przemyśleniu sprawy wydaje mi się jednak, że nie powinienem oceniać się zbyt surowo. Metę osiągnąłem, zmobilizowałem się do treningów, biegania na czym najbardziej mi zależało. Cele zostały więc spełnione.
Uważam, iż jestem teraz w dobrym punkcie startowym by móc przekuć te przygotowania na owocne rezultaty w kolejnych zawodach 2023-2024.

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 17-2023

Ostatni tydzień przed maratonem już prawie na finiszu. Został mi wprawdzie jeszcze jeden trening biegowy ale, że majowy weekend nie będzie sprzyjał siedzeniu przed komputerem to napiszę podsumowanie już teraz.

25/04/2023
Bieg. Dystans: 14,17km, czas:1:21:13, śr. tempo:5,44 min/km, śr. tętno:155 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +51/-52 m.

Pierwsze dwa kilometry z powodu układu trasy i wiatru biegło mi się ciężko. Marnie widziałem resztę treningu w tych warunkach, ale trochę się rozkręciłem, poprawiły się warunki terenowo – atmosferyczne i jakoś to szło.

26/04/2023
Rower. Dystans: 8.38km, czas:0:25:37, śr.prędkość:19,60 km/h, śr. tętno: 103 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +21/-21 m.

Na majówkę planuję trochę roweru (poza bieganiem) to postanowiłem przetransportować (jadąc na nim) swój jednoślad do rodziców. Tam będzie nasza baza wypadowa na przejażdżki 🙂
Wpadłem na to, że po maratonie może mi się nie chcieć pedałować to bezczelnie zakomunikowałem żonie, iż ja będę podróżował elektrykiem a jej dam mojego górala. Jakoś to przyjęła do wiadomości 🙂
Średni stopień wspomagania więc niewiele się zmęczyłem. Zauważyłem za to niepokojącą rzecz – na tym „biegu” rower prawie od razu rozpędza się pod 19 km i w tej prędkości (19-23) się nim jedzie najlepiej. Yyyy… ale jak zrobić jakbym chciał jechać np. 10-15 km/godz. ??? Chcieliśmy bowiem pojechać nad Milickie Stawy a tam nie będzie zbyt prosto. Nie pasuje tak „grzać” po dziurach 🙂 Chyba pozostaje najmniejsze wspomaganie ale muszę to jeszcze przetestować.

27/04/2023
Bieg. Dystans: 10,12km, czas:0:57:58, śr. tempo:5,44 min/km, śr. tętno:153 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +42/-43 m.

Dumałem co tu wymyślić na ten bieg i finalnie zdecydowałem, że zrobię końcówkę (około 3 km) w mocniejszym tempie. Wyszło tak sobie, trochę mi się nie chciało (niewyspany byłem) więc przyśpieszenie odbyło się z około 5:40 na 5:30 🙂 No ale, przyjmijmy, że było zgodnie z planem 🙂

29/04/2023
Bieg. Dystans: 8-10km, czas: x, śr. tempo: x min/km, śr. tętno: x ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +x / -x m.

Sobotni bieg (w planach). Myślę, że spokojne tempo, z 8-10 km i wystarczy.
UPDATE: dystans: 8,38 km, czas: 0:46:46, tempo: 5:35 min/km, śr. tętno: 156 ud/min

30/04/2023
Rower. Dystans: 10-20 km, czas:x, śr.prędkość: x km/h, śr. tętno: x ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +xm /-x m.

W planach. Jak dopisze pogoda to pewnie troszkę roweru wpadnie w niedzielę. Ale tak delikatnie. I pewnie na elektryku. Żeby się nie zajechać przed samym biegiem 🙂
UPDATE: dystans: 12,33 km, czas: 0:44:53, śr. tętno: 96 ud/min.

STRATEGIA MARATOŃSKA

Zawody już tuż, tuż wypada ułożyć sobie w głowie jak to zrobić najlepiej.

Uczciwie powiem – mam stracha, że zwyczajowo po 20 km wymięknę 🙁 Niby przygotowałem się jak nigdy ale … patrzyłem na historię treningów i bardzo często po longach 2x-30 km pisałem, że szły mi słabo. Wymęczałem je 🙁
Dodatkowo, 9 dyszek wagi i prawie 50 na karku raczej nie pomogą 🙂

Z tego powodu wstępnie, coraz bardziej skłaniam się do biegu zachowawczego w tempie – 5:40-5:55. Te 5:40 to raczej bardzo optymistyczny wariant. Prognozy pogody niestety chyba będą niekorzystne, pokazuje około 18 stopni. Ciągle jest zimno (przymrozki u nas, na dolnym śląsku) a nas sam bieg sieknie gorącem 🙁 Jeżeli faktycznie tyle będzie to pewnie zacznę bliżej 5:55.
Ze wszystkich sił pragnę dociągnąć tempo przynajmniej do 30 km. Jak się uda i będą siły to walka do końca. Jak nie to też ale o to by stracić jak najmniej. Zobaczymy 🙂

Sprzętowo pobiegnę na krótko (spodenki, koszulka). Buty – Adidas Ultraboost DNA Prime (opiszę je po biegu). Zabiorę też plecak biegowy gdzie chcę włożyć softflaski i musy owocowe. Liczę na support żony. Biega się 4 okrążenia więc będzie mi podawać co okrążenie coś nowego. Jak nie to trudno, właduję od razu na siebie wszystko (4 żele + 2 softflaski 230ml). Na punktach organizatora będzie żywienie to pewnie coś dodatkowo w siebie wcisnę.

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 16-2023

Co się nie na trenowałem to już się nie na trenuję 🙂
Przedostatni tydzień przygotowań miał przebiegać już w kierunku zmniejszania obciążeń treningowych. Luzowanie z pewnością przydatne było mi i z powodu zbyt mocnego tygodnia 15.
Szło to chyba w dobrą stronę bo Fenix w kolejnych biegach powoli powrócił do „normalności” i wskazywał dodatnie korzyści treningowe 🙂

Patrząc zaś na detale zrealizowałem takie biegi:

18/04/2023
Bieg. Dystans: 16,16km, czas:1:34:42, śr. tempo:5,52 min/km, śr. tętno:152 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +56/-57 m.

Po nauczce z zeszłego tygodnia zwolniłem, starając się trzymać tempo lekko poniżej 06:00. W sumie wyszło bliżej 5:50 ale mam mieszane uczucia co do tego. Biegło mi się tak sobie, nawet te tempo wydawało mi się ciężkawe do zrealizowania w dystansie maratońskim. Muszę jeszcze dobrze przemyśleć te tematy. Lecąc tak całkiem treningowo (czyli bliżej 06:05-06:10) to szału wynikowego nie będzie. Z drugiej strony są szanse na przebiegnięcie w znośnej formie i stylu.

20/04/2023
Bieg. Dystans: 12,01km, czas:1:05:55, śr. tempo:5,29 min/km, śr. tętno:163 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +42/-43 m.

Trening jakościowy. Plan był (na 10 km) biec odcinki : 1 km wolno-1 km szybko (2 pierwsze rozruchowo). Źle coś wliczyłem bo wyszło 12 km i końcówka dwóch kilometrów ciągiem ale w sumie ok:
01km – 6:22
02km – 5:50
03km – 4:59
04km – 5:42
05km – 5:00
06km – 5:51
07km – 5:04
08km – 5:50
09km – 5:07
10km – 5:45
11km – 5:00
12km – 5:01

Odczuciowo biegło mi się dobrze, nie miałem problemów z utrzymaniem tempa. Pierwszy szybki odcinek wydał mi się trochę za mocny, ale skoro kolejne też wpadły podobnie to znaczy, że było to realne do zrobienia.

22/04/2023
Bieg. Dystans: 12,17km, czas:1:16:48, śr. tempo:6,19 min/km, śr. tętno:157 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +215 / -213 m.

Górski bieg. Zaplanowaliśmy z Żoną nadrabianie zaległości domowych (wymiana opon, prace ogrodnicze itp.) więc słusznie przewidywałem, że lepiej biec na samym początku dnia niż na końcu. Dobrze zrobiłem, po całym dniu robót nie było już ani czasu ani chęci.

23/04/2023
Rower. Dystans: 26.46km, czas:1:58:51, śr.prędkość:13,40 km/h, śr. tętno: x ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +141/-150 m.
Bieg. Dystans: 4,56km, czas:0:27:22, śr. tempo:6,00 min/km, śr. tętno:150 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +76m / -71 m.

Czułem wiele różnych mięśni po pracach domowych 🙂 Z powodu tego (jak i sprawdzenia, że w sumie przebiegłem trochę „za dużo”) zdecydowałem się na rodzinną wycieczkę rowerową. A bieg późniejszy to tak pro forma.

Cały tydzień to przebiegnięte 44,9 km.

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 15-2023

Ciężki tydzień. Co podbuduję się trochę psychicznie, że idzie mi dobrze coś się musi zepsuć 🙂 Chociaż, zastanawiając się realnie może miewam przebłyski formy a później następuje realna dyspozycja? W każdym razie było tak:

10/04/2023
Rower. Dystans: 33.28km, czas:2:19:53, śr.prędkość:14,30 km/h, śr. tętno:75 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +191/-243 m.
Spacer. Dystans: 4.13km, czas:1:06:31, śr. tempo:16.10 min/km. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +50/-64 m.

W ramach poświątecznego rozruchu i w miarę ładnej pogody zdecydowaliśmy się z Żoną na rowery, a później na rodzinny spacer. Co się na narzeka moje dziecię, że musi iść to szok (chociaż to i tak nie ta skala jak rower). Ja w jego wieku chyba chętniej łaziłem z rodzicami. Ale może rozrywek było mniej to i się chciało bardziej 🙂

12/04/2023
Bieg. Dystans: 30,23km, czas:3:03:40, śr. tempo:6,05 min/km, śr. tętno:161 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +107/-111 m.

Long przełożony z wtorku bo dzień wcześniej mocno padało.
Jakiś niefartowny dzień albo jednak przeceniłem swoje możliwości. 30 km poskładało mnie niemożliwie szybko 🙁
Zrobiło się ciepło, prawie 19 stopni w słońcu (pierwszy raz chyba w tym roku). Wiał też spory wiatr. Nie chcę jednak narzekać na warunki atmosferyczne. W maju, w Jelczu całkiem możliwe, że będzie tak samo.
Męczyłem się z tym wiatrem. Do 16 km jeszcze jakoś 5:30 utrzymywałem ale reszta do 20 km już wpadły pod 5:30-5:47 i czułem, że jest źle. Po 20 km wyłączyło mi totalnie prąd. Nie dałem rady biec, praktycznie co kilometr robiłem kawałek spaceru. A jak biegłem to też bliżej 6:30. W nogach coś najbardziej czułem niemoc, tętno aż tak w górę nie poszybowało ale to jakaś taka „maratońska ściana” chyba.

Opierdzielili mnie mądrzejsi za ten bieg (na forum bieganie.pl Jak ktoś nie czytał nigdy, to warto czasem zajrzeć po cenne wskazówki treningowe). Po części się zgadzam z uwagami, po części mam swoje jakieś przemyślenia więc je tu przekleję

To miał być ostatni tak długi bieg przed maratonem. Zrobiony bo:

  • chciałem upewnić się, że daję radę przebiec kolejny raz 30 km. Wtedy do końca maratonu zostaje już tyle, że musi się udać 🙂
    Do dystansów 30 km dochodziłem bardzo spokojnie i wypada (po mojemu), że dopiero teraz byłem gotowy na ich cykliczne bieganie. Nie czuję bym miał wrodzony talent do biegu stąd potrzebuję potwierdzenia w głowie, że jestem gotowy na takie wyzwanie. W przeszłości, przygotowując się do maratonów zawsze zawaliłem długie wybiegania i zawsze się to mściło. Robiłem te 20-25km i był koniec.
  • tempo maratońskie na złamanie 4 godzin (3:59) to 5:39. Ostatnio przebiegłem tak tylko 20 km a pozostaje jeszcze kolejne 20, w których zawsze (kiedyś) szło mi słabo. Stąd chciałem potwierdzić swoją dyspozycję czy faktycznie mam szanse na łamanie 4.00
    Co do tempa – ~5:30 to nie aż tak rozbieżnie od 5:39. Wiadomo, że nie lecę jak szwajcarski zegarek. Trafi się 5:25 jak i 5:35 (zależy od wiatru, nawierzchni itp. itd). Znam siebie jednak na 100% by wiedzieć, że negative splita bym w maratonie nie zrobił. Nie ma bata, stąd wolę mieć zapas na późniejsze tracenie. Na pewno jednak zbyt optymistycznie oceniłem swoje aktualne możliwości. Ok, 20 km zrobiłem po te 5:3x co mnie nakręciło, że 4.00 jest w zasięgu. Ale jak widać kolejnych 20km tak nie ma szans. Za szybko jak na mnie, moją masę (to pewnie też robi swoje – wydatek energetyczny jest inny niż u osób w idealnej wadze).

Bieg w każdym razie mega dał mi w kość, co faktycznie odczuwałem w kolejne dni.

15/04/2023
Rower. Dystans: 15.53km, czas:1:11:25, śr.prędkość:13,00 km/h, śr. tętno:97 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +107/-121 m.
Bieg. Dystans: 12,02km, czas:1:16:50, śr. tempo:6,23 min/km, śr. tętno:154 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +212/-209 m.

Sobotę zacząłem od rodzinnego roweru. Tym razem udało się zmotywować syna na jazdę. Sprawdziłem mu maszynę, dopompowałem koła, przesmarowałem łańcuch no i przede wszystkim podniosłem siodło. Podskoczyło mu się wzrostowo od zeszłego roku (a lat ma 12 i pewnie jeszcze sporo przed nim). Narzekał straszliwie, że dzisiaj krótko bo on nie może od razu dystansów robić ale jak zawróciliśmy w stronę domu wyrwał tak, że ciężko było go dogonić. Ot, młodość 🙂

Co było do przewidzenia bieganie po rowerze + hardcorowa środa zaowocowała ciężkimi nogami na bieganiu. Garmin pokazał mi po ~1km, że forma spadła mi na „-2” czego od dawna nie miałem. Ostatnio z reguły było +2, +3. Spokojnym tempem jednak swoje pagórki obleciałem.

16/04/2023
Rower. Dystans: 24.16km, czas:1:55:43, śr.prędkość:12,50 km/h, śr. tętno:108 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +360/-374 m.
Bieg. Dystans: 10,39km, czas:1:03:48, śr. tempo:6,08 min/km, śr. tętno:157 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +145/-142 m.

Podobny zestaw jak w sobotę. Tym razem rower tylko z małżonką. Zadysponowaliśmy sobie solidną, górką trasę z dużą ilością podjazdów. Żałowałem, że sam ją wymyśliłem, nie było nawet na kogo później ponarzekać 🙂

Bieganie już na dobicie kilometrów, znów spokojnie. Tym razem Garmin przemówił – „0” więc trochę lepiej 🙂
Oba treningi (sobota + niedziela) zrobione w boostowych Adidasach. Powoli się do nich przekonuję, może i maraton się uda oblecieć. Nogi pewnie by były wdzięczne bo jednak amortyzują dużo fajniej niż modele budżetowe.

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 14-2023

Tydzień świąteczny ma swoje prawa 🙂 Przekładając rozkosze stołu nad treningiem zdecydowałem, że pobiegam tylko 3 razy.
Żeby nie stracić za wiele z dystansu (wg mnie to za szybko na zmniejszenie obciążeń biegowych) wymyśliłem autorski plan trzech treningów po około 20 km. Konkretnie to 2x 20km i na koniec 17 km po górach. Wpadłem przy tym na ideę zweryfikowanie swojej formy i dokonania jednego biegu w ciągłym, mocnym tempie. Mocnym oczywiście jak na mnie. Po co? Miało mi to dać pogląd na jaki czas będzie mnie stać na maratonie. Na tą chwilę widzę bowiem, iż przebiec go z pewnością przebiegnę (pomijając jakieś przypadki losowe i niespodziewane) ale w czasie około 4:20. Nie powiem by mnie to zadowalało, wolałbym zobaczyć coś bliżej 4:00 a najlepiej poniżej. Marzenia 🙂 chociaż…
W każdym razie obraz mi się trochę zaciemnił, ciekawy jestem fachowej opinii tych którzy czytają.

Aktywności jakie odbyłem to:

04/04/2023
Bieg. Dystans: 20,15km, czas:1:59:26, śr. tempo:5,56 min/km, śr. tętno:154 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +72/-92 m.

Biegło mi się całkiem, całkiem. Nie planowałem tego ale udało mi się samoistnie przyśpieszyć troszkę poniżej 6 min/km. Sam siebie hamowałem by nie szaleć, nie taki był zamysł tego treningu.

05/04/2023
Rower1. Dystans: 8.88km, czas:0:29:35, śr.prędkość:18,00 min/km, śr. tętno:72 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +7/-28 m.

Rower2. Dystans: 8.88km, czas:0:26:57, śr.prędkość:19,80 min/km, śr. tętno:72 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +21/-7 m.

Skoro kupiłem sobie ostatnio elektryka to wypada nim coś pojeździć. Mała wycieczka do i z powrotem moich rodziców. Do nich jechałem na najmniejszym stopniu wspomagania, z powrotem chcąc zobaczyć czy bateria ma w sobie życie 🙂 wskoczyłem na średnie. Widać różnicę w pedałowaniu no i chociażby po prędkości 🙂
Korzyść z wycieczki w sumie taka, że tyłek przyzwyczaja się do siodełka. Mam w planach majowych dość solidną trasę to trzeba się wprawiać.

06/04/2023
Bieg. Dystans: 20,15km, czas:1:51:47, śr. tempo:5,33 min/km, śr. tętno:168 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +65/-64 m.

Dzień testu. Z kalkulatorów biegowych wychodzi, iż planując czas 04:00 w maratonie trzeba biec około 05:41 min/km. Wystartowałem za szybko, bliżej 05:30 ale, że udało mi się rozkręcić na tym tempie postanowiłem utrzymać je jak najdłużej a w końcówce najwyżej zwalniać (nie mniej niż te ~05:40). Pierwsza dziesiątka weszła równo pod ~5:30 a w drugiej trochę szarpałem ale w sumie z zakresu 5:30-5:40. Do mety dowiozłem średnią 05:33.
Odczuciowo trochę mi to dało w kość ale… kawałek jeszcze bym tak poleciał. Nie mogę jednak wymyślić ile to ten kawałek tak naprawdę by wyniósł – czy z 5 km więcej i umrę czy może padnę bliżej końca i jakoś dowiozę tą 4 z małymi minutami 🙂
No i mam teraz kłopot 🙂 Pojawił się apetyt na 04:00. Optymizm chyba zbyt nieuzasadniony. Kalkulatory z jednej strony wskazują z takiego treningu bliżej 04:08. Z drugiej widziałem jakieś inne, z positive splitem, które wyglądają mi na możliwe do spróbowania.
Kurcze… sam nie wiem. Jedno co mi przychodzi do głowy to pobiec w kolejnym tygodniu 30 km (chciałem) szybszym tempem. Wtedy już chyba będzie można dokładniej zdecydować o realnej strategii na maraton.

08/04/2023
Bieg. Dystans: 17,03km, czas:1:47:06, śr. tempo:6,17 min/km, śr. tętno:150 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +239/-236 m.

Nordic-Walking. Dystans: 6,50km, czas:1:33:40, śr. tempo:14,22 min/km, śr. tętno:130 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +64/-92 m.

Koniec tygodnia to trasa po pagórkach pokonana spokojnym tempem. Planowałem w sumie około 15 km ale, że dawno nie biegłem tą trasą to wyszło mi jednak 17km. Spoko. Większe przewyższenie, dłuższy dystans ale dobrze mi się biegło.

Po odpoczynku poszliśmy jeszcze z Żoną na spacerek, który dał 6,50 km.

Cały tydzień to biegowy dystans – 57,33 km.