Podsumowanie – czerwiec 2019

Kolejny miesiąc odhaczony. W mojej ocenie dobry. Gdyby nie ostatnie 2 tygodnie, z mniejszą ilością biegania, w końcu pękłoby 200 km biegu. A tak wyszło 180 🙂

WAGA
88km udało się utrzymać. Przez moment na liczniku pokazało się nawet 87 ale to jeszcze pozycja przejściowa. Za wcześnie by świętować.

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Przebiegłem 180 km. Jak zapodałem we wstępie widoki były i na 200, ale „przeszkadzajki” amatorskie (a to sytuacja rodzinna, a to weekend przeznaczony na co inne) zmniejszyły mi osiągi w ostatnich 2 tygodniach. Ogólnie jest ok, bo mimo chwilowych spadków to czasy i dystans pojedynczego treningu jest dobry. Zawsze więcej niż 10 km (a bliżej 12-14 km). Brakuje mi długich wybiegań ale nietypowo uderzyłem w równomierne (a mniejsze) zwiększenie wszystkich treningów. Wydaje mi się, że da to lepszą formę i dyspozycję niż 3 mniejsze treningi i długi long w weekend. Czy miałem rację okaże się za jakieś 1,5 miesiąca 🙂

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Ćwiczeń brak (żal.pl), za to kolejny udany miesiąc pod względem 2 kółek. 408 km przejechałem, co jest mega wynikiem. Liczę, że to zaprocentuje w połączeniu z bieganiem.

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Może być 🙂 Kontuzje dalej mnie omijały co bardzo mnie cieszy.

Czyli…
„Powoli, do przodu, staramy się 🙂 Idzie w miarę w dobrą stronę wszystko, chociaż nie ukrywam trochę za późno się zebrałem. Wszystkich zaległości nie nadrobię”.
Tak napisałem w maju i jest to ciągle aktualne. Boję się, że trochę zbyt zachowawczo dokręcam śrubę, ale jak pisałem parę razy obawa, że coś w organizmie rozwalę jest silniejsza. Lepiej już małymi kroczkami iść do przodu niż po skoku upaść i nie wstać.

Bandana termoaktywna – Hornhill B2

Lato daje się ostatnio mocno we znaki, solidne upały wymagają od wszystkich biegających by postarać się chociaż trochę przed palącym słońcem zabezpieczyć.

Do tej pory w lecie biegałem w czapeczkach sportowych i nie powiem w miarę mi się sprawdzały. Z perspektywy czasu zauważyłem jednak dwa minusy (niezależnie od rodzaju czapki jaką brałem):
– po dłuższym biegu mocno namakał mi daszek czapki i kapała z niego woda (pot). Strasznie mnie to wkurzało, czasem nawet ściągałem czapkę by ją strzepnąć albo wycisnąć (te, w których daszek był miękki). Nie pomagało to na długo, co moment proces trzeba było powtarzać,
– owady – komary, gzy (a sporo ich tu gdzie biegam) miały ułatwione zadanie by atakować szyję, uszy. W mieście tego nie ma, ale Ci co biegają po lesie pewnie wiedzą jaka to męka gdy bzyczą, latają i próbują kąsać.

Powyższe problemy spowodowały, iż mimo zakończenia zimy/wiosny w dalszym ciągu biegałem w chuście (buff-ie niefirmowym), W pewnym momencie wymieniłem go tylko na jaśniejszy, tak by słońce raczej odbijało się od jasnego koloru, niż grzało ciemny kolor. Nie było to może tragiczne ale jednak przy +30 zaczęło mi się wydawać, że jest jednak zbyt gorąco w głowę.

Przeglądałem net, przeglądałem i nic specjalnego nie wynalazłem. Są niby buffy z materiału reklamowanego jako idealny na lato (utrzymujące skórę w suchości i chłodzie). Fajnie, tylko jakoś po 80 zł… Nie będę ukrywał za dużo jak dla mnie.

W pewnym momencie poszukiwań natrafiłem na produkt polskiego producenta – Hornhill. Wydał mi się dość ciekawy pod wszystkimi względami więc poniżej moje wrażenia z zakupu.

Woreczek z zakupioną chustą.

Bandanę otrzymujemy w foliowym woreczku. W środku oprócz właściwej chusty jest papierowa metka no i … to w sumie wszystko 🙂

Bandana występuje w 4 kolorach – czarnym, niebieskim, czerwonym i białym. Wykonana jest w 100% z poliestru, w strukturze siateczki (tzn. że widać w materiale otworki w splocie). Na lato najlepsza wydała mi się biała i taką też zamówiłem.
Po czasie przyuważyłem, iż ten producent ma też w ofercie bardzo podobną bandanę, ale wykonaną z coolmaxu. Jest ona nieznacznie droższa. Coolmaxowa kosztuje około 19 zł, a normalna 17. W teorii powinien to być jeszcze lepszy wybór ale, że są dostępne tylko czarne i czarne z czerwonymi szwami uznałem, iż nie ma to wielkiego sensu. Ewentualna przewaga lepszego materiału straci się w mocniej nagrzewającym się kolorze.

Zamówiona bandana wykonana jest bardzo ładnie. Zszyta z 4 kawałków materiału. Ściegi solidne, wykonanie estetyczne. W środku jest niewielka, biała metka ze składem i nazwą, na zewnątrz zaś kolejna, czarna z logo producenta.

Bandana występuję w uniwersalnym rozmiarze. Na większą głowę da się ją założyć bez problemu i w dalszym ciągu jest luźna. Z drugiej strony wiążąc jej uszy, powodujemy, że nie będzie nam spadać ani przesuwać się. Podoba mi się to, iż wiążę ja i uszy mam pod chustą. Na tym mi zależało, by robactwo mnie nie żarło 🙂

Tak powinno się to nosić 🙂

W czasie używania chusta sprawuje się bardzo dobrze. Pierwsze wrażenie oczywiście, mamy coś na głowie, co trochę temperaturę ciała podnosi. Nie jest to jakoś dokuczliwe, daje się wytrzymać i w największe upały. Wydaje mi się, że w zwykłym buffie było w głowę cieplej. Noszą chustę przy biegu, pocimy się w niej ale pot nie zalewa nam oczu. Zostaje wyprowadzony na zewnątrz i dość szybko wysycha.
Sama chusta na głowie „siedzi” dobrze. Zawiązana w podwójny węzeł nie spada, nie rozwiązuje się. Jest miękka i przyjemna czyli nie uraża nam czaszki.
Dużym plusem dla mnie jest zakrycie uszu i „ogon” opadający na szyję. Nie mam problemów z owadami, ciężko im ugryźć wrażliwe części, a zakryta szyja chroni przed spaleniem słońcem.

Finalnie zaś (bo opis wyszedł długi :)) z zakupu jestem zadowolony i w miarę chętnie w niej biegam czy jeżdżę na rowerze.
Polecam.