6 Bieg Szerszenia – Nocny Bieg Świętojański

Jak co roku, 22/06/2019 wystartowałem w Biegu Szerszenia – Nocnym Biegu Świętojańskim w Oleśnicy.

Bieg zwyczajowo rozgrywał się na dystansie 10 km, przy czym w porównaniu do poprzedniej edycji zmieniono trasę.
To już w sumie taka tradycja, że co roku prowadzi ona inaczej 🙂 Nudzić się nie da w skutek tego, chociaż utrudnia to z pewnością analizę czy tym razem pobiegło się lepiej czy gorzej.

Zawody w tym roku, co było kontynuacją procesu z ubiegłego roku, w całości przeniosły się na oleśnicki zamek. Tu były zlokalizowane biuro zawodów, szatnie, miejsce nocnej zabawy i ceremonii dekoracji zwycięzców.
Wydaje mi się to pozytywną zmianą. Przyjezdni mogą zobaczyć ładniejszy kawałek Oleśnicy (Zamek, Rynek itd).
Sama trasa też budziła moje pozytywne skojarzenia. W większości była płaska i szybka (i ciągle do przodu a nie kręcenie kółek wokół terenów wodonośnych). Szkoda trochę, że było na niej kilka ostrych zakrętów. W moim tempie to nie problem, ale Ci co lecą z dwa razy szybciej pewnie musieli mocno uważać na nogi 🙂

W tegorocznej rywalizacji wzięło udział około 276 osób. Sporo biegaczy ale limit osób dobrany odpowiednio. Poza początkiem wyścigu gdzie momentami było ciasnawo by wyprzedzać później komfort biegu był zadowalający.
Na trasie biegu zlokalizowano punkt nawadniający, który mijało się dwa razy. Dobrze, że był bo zadania biegaczom na pewno nie ułatwiała pogoda 🙂 Mimo wieczorowej pory było mocno ciepło. W sumie gorąca się spodziewałem więc przezornie wziąłem ze sobą bidonik z wodą, z którego korzystałem co 1 kilometr.

Chwila po starcie

Jak to u mnie skomplikowanej strategii na bieg nie miałem. Chciałem pobiec na 100% swoich możliwości 🙂 Właściwą ocenę planowanego tempa utrudniał mi fakt, że mało w tym roku miałem zawodów i nie jestem zbyt obyty z szybkimi biegami. Raczej snuję się mozolnie po piachach, lasach i górkach (bliżej 6:00min’km) – nie byłem pewien więc ile szybciej realnie wytrzymam. Zadowalające (i ambitne) wydało mi się tempo około 5 min’km i tak też uznałem, że spróbuję.
Po starcie znalazłem swój rytm i w miarę trzymałem się tych 5 min/km. Pierwszy kilometr pewnie zrobiłem szybciej, ale niestety jakoś przy 3 kilometrze moje Suunto dostało „spadku formy” i zaczęło pokazywać tempa bliżej 10 min’km. Gdzieś zagubił mi się chyba fragment trasy bo późniejsze kilometry pikało sporo później niż znaczniki organizatora.
Pozostało olać elektronikę i biec swoje. Starałem się trzymać osób biegnących przede mną (które w mojej ocenie leciały dobrze i rokowały nadzieję na zmuszenie mnie do wysiłku). Jeśli ktoś zwalniał to wyprzedzałem i szukałem następnej ofiary 🙂
Strategia ta okazała się być dobrą bo zrobiłem czas: 00:49:17 co pozwoliło zająć miejsce 102 (w kategorii M40-39).
Ładnie. Patrząc w kategorii czasu lepiej niż w 2018 i 2017, chociaż gorzej niż w rekordowym 2016 (47:55). Zadowolony jestem również z dyspozycji na trasie – wytrzymałem całość biegu a nawet zrobiłem negative split, o ile można wierzyć mojemu Ambitowi (patrząc na cyferki w Movescouncie to wyglądają realnie mimo zawiechy sprzętu na trasie, może coś sobie później przeliczył?)

I na mecie.

Cóż. W tym momencie relację można by skończyć (bo reszta podobnie jak w latach ubiegłych :)). Grill po biegu był, pokazy teatru ognia też. Szczęście miałem w losowaniu nagród (karnet rodzinny do groty solnej) czyli ok 🙂

Nawiążę jeszcze w ostatnim zdaniu do organizacji całości. Biura, impreza po biegu prowadzone sprawnie. Kłopoty były z nagłośnieniem bo szwankował mikrofon i nie wszystko dało się usłyszeć. Trasa oznaczona dobrze, wygrodzona taśmami, wolontariusze kierowali gdzie trzeba. Słyszałem jednak, że prowadzący czołówkę pomylił się gdzieś na niej, za co organizatorzy przepraszali biegaczy, Ja tym razem kłopotów z wyborem ścieżki nie miałem więc nie będę tu krzywdował.
Zwyczajowo polecam pobiec za rok 🙂

Podsumowanie – maj 2019

No i fajnie. Pierwszy w miarę dobry miesiąc za mną. Małymi kroczkami wspinam się ku lepszemu, chociaż nie ukrywam, że walka ciągle rozgrywa się w głowie. Pokus by odpuścić nie brakuje, często muszę pilnować się by nie spocząć na laurach 🙂

WAGA
Z 89 spadłem w końcu na 88. Niby słabo ale wydaje mi się, że wraz ze wzrostami kilometraży (patrz kolejny pkt 🙂 ) powinno to ruszyć trochę bardziej. Szkoda tylko, że trzymanie diety idzie mi raz lepiej, raz gorzej. Niby pewne, szkodliwe rzeczy ograniczam ale… wiadomo 🙂

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Przebiegłem 148 km. Więcej by trochę było, ale ostatni tydzień miesiąca z datami czerwcowymi i kilometry uciekły.
Niemniej ostatnie dwa tygodnie to już ładne bieganie, ponad 40 km na tydzień porobione.

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Ćwiczeń dalej brak (oj, czuję, że to się zemści), za to kolejny udany miesiąc pod względem 2 kółek. 172 km pokonane na rowerze.

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Ujdzie mówiąc po polsku 🙂 Na nic specjalnie się nie uskarżałem, nic nie odpadło, zatarło się itp. 🙂 Czasem głową podpowiada tylko by trening skrócić, odpuścić ale się nie daję. Już za późno by się obijać.

Czyli…
Powoli, do przodu, staramy się 🙂 Idzie w miarę w dobrą stronę wszystko, chociaż nie ukrywam trochę za późno się zebrałem. Wszystkich zaległości nie nadrobię.