Legginsy ocieplane Kiprun Run 500

Zimy już nie takie jak kiedyś ale jednak przyjemnie jak ciepło w tyłek 🙂

Ostatnie kilka lat na zmianę używałem zimowych legginsów z Decathlonu i Aldi. Czas już je trochę nadgryzł więc gdy Mikołaj zapytał co chcę to uznałem, że nowe spodnie 🙂

Zerknąłem najpierw w net by obadać co na topie. Niestety, jakoś ceny mnie nie porwały. Wiem, że tanio to było kiedyś ale jednak nie wydaje mi się zasadne wydawać około 300 zł na legginsy. Zwyczajowo więc skończyło się na wizycie w Decathlonie. Wiadomo, drożej jest i tu ale jednak aż tak nie boli.

Po zapoznaniu się z ofertą padło na ocieplane legginsy – Kiprun Run 500 w kolorze czarno-szarym.

Zdjęcie zapożyczone ze strony Decathlon, moja fotka gdzieś mi przepadła z komórki 🙂

Niezbyt jest tu co wymyślać z opisem no to tak na szybkości…

Materiał faktycznie trochę solidniejszy niż w takich letnich. Z tyłu (na łydkach) wstawki z trochę innego materiału. Są delikatne odblaski. Całość dość przyjemna, wygląda, że potrafi oddychać – nie pocimy się jakoś przesadnie w nich. Materiał nie jest też jednolity, ma swego rodzaju fakturę co być może pomaga by spodnie nie zsuwały się nam z nóg.

Na dole nogawek zameczki. U góry (tył) zapinana kieszonka. Pas ma w sobie gumkę i wiązany sznurek. Zakres regulacji powiedziałbym więcej niż zadowalający. Tym razem wygodniej było mi wziąć 2XL i trochę się bałem czy nie będzie za luźno. Jest jednak ok, sznurkiem spokojnie się zacisnę i w biegu jest dobrze. Nic nie spada, nie luzuje się.

Biegam w nich już około 2 miesięcy i wrażenia są pozytywne. Wygodne, lekko luźniejsze, nie krępują ruchu (to pewnie zasługa XXL). Wyprowadzają wilgoć na zewnątrz, nie pływam w nich. No i co najważniejsze nie spadają mi z okrągłego brzuszka 🙂
Za krótko by wyrokować coś o trwałości ale przez ten czas wyglądają dalej jak nowe, nic złego z nimi się nie dzieje (żadnych rozdarć, puszczających szwów itp).

Jeśli ktoś lubi ten rodzaj spodni to czemu nie. Warto spróbować.

Smartwatch Garett GRS PRO

Szalony pęd technologii powoduje, że funkcjonalności zarezerwowane do tej pory dla urządzeń drogich i wyspecjalizowanych schodzą „pod strzechy”.

Jednym z takich tanich, a mających interesujące dla sportowca funkcje, jest smartwatch Garett GRS Pro. Zegarek który kosztuje około 300 zł ma GPS, ekran AMOLED. A co najważniejsze zapisane aktywności można wyeksportować do Stravy.

Czy to może działać? Czy producenci drogich zegarków sportowych już muszą się bać? 🙂 Zapraszam na film:

DrWitt Power Gel

DrWitt – żele energetyczne

O odżywianiu przy okazji biegania napisano już chyba wszystko, nie będę się więc silił na jakieś naukowe wywody 🙂 Mi pasują, nie szkodzą raczej 😉 więc na okazje biegów dłuższych zawsze staram się coś kupić.

Od pewnego czasu zauważyłem, że marka DrWitt (kojarząca się kiedyś głownie z sokami ) weszła bardziej w segment sportowy. Dostępne są napoje izotoniczne, napoje witaminowe jak i tytułowe żele.

Zachęcony niewielką ceną kupiłem kiedyś parę na próbę i powiem, że jestem nimi pozytywnie zaskoczony.

Przyjemną dla mnie niespodzianką jest ich konsystencja. Są to żele bardziej płynne, można je przyjmować w sumie bez popijania wodą. To duży plus. Nie zapychają a i można by zaryzykować tezę, że jakieś dodatkowe nawodnienie jest to w czasie biegu. Taka forma z pewnością zmniejsza także ewentualny dyskomfort trawienny. Nie powinniśmy mieć uczucia ciężkości, guli na żołądku.

Smaki jakie próbowałem to wiśnia i mango. Oba ok (dla mnie), przyswajam je i żadnych dyskomfortów nie miałem.

Co do składu, właściwości – pozostawiam to już Waszej ocenie. Na zdjęciu widać ile czego mają. Jak ktoś chce to musi porównać ze stosowanymi przez siebie produktami.

Żele dostępne są w niektórych marketach (ja kupiłem w Aldi). Są również i na allegro. Cena około 3 zł za 100gr opakowanie. W pakietach trochę taniej.

Polecam więc obadać samemu może będzie to ciekawa alternatywa i dla Was.

Witam w 2025 :)

Nowy rok, nowe możliwości. Gorzej tylko jak skończy się jak wszystkie poprzednie 😉

Mimo wielkich planów „rozruch” idzie mi słabo. Motywacja coś leży i trochę cieszę się, że nie pozapisywałem się (jak to nieraz wcześniej bywało ) na jakieś ultra killery 🙂 Przygotowania pod maraton majowy (o ile będzie) też niezbyt idą.
No ale… zwycięstwo i przegrana w dużej mierze zależy od głowy, kto wie może jeszcze nadzieja jest 🙂

Nazbierało mi się za to trochę przemyśleń, strategii, opisów biegowych gratów. Liczę, że znajdę w sobie chociaż siłę i zapał by to wrzucać w najbliższych dniach.

Kończąc tematy z 2024, kilka danych historycznych:
Bieganie: 1215 km
Rower: 3367 km
Spacery (zarejestrowane): 266 km

Sobie i innym życzę wytrwałości i zadowolenia z biegowych dokonań 🙂