Kubek składany – Sea to Summit XCup

Ekologiczne klimaty wchodzą coraz bardziej i w bieganie. Większość biegów masowych rezygnuje z używania na punktach plastikowych kubeczków, a w przypadku wielu biegów górskich (ultra) w regulaminie znajduje się zapis, iż należy posiadać swój własny kubek, bidon.

Sporo osób uzna pewnie, że do napicia się na punkcie wystarczy im softflask czy jakiś bidon. Jest w tym sporo racji o ile pijemy wodę, izo czy colę. Pod górkę zaczyna być jednak jeśli zachce nam się np. ciepłej zupy, kawy. Pomijając już kłopot z nalaniem zupki do softflaska wydaje mi się, że pomysł picia z niego np. rosołku, a później izo jest dość hardcorowy smakowo 🙂 Ja przynajmniej na to bym się nie zdecydował. Płukanie softlaska na trasie biegu też nie brzmi zbyt zachęcająco dlatego też uważam, że warto zainwestować w dodatkowy kubeczek.

Dla biegacza ważne są wymiary i masa. Z tego powodu łatwo wydedukować, iż najlepszy były kubek elastyczny, składany i oczywiście z jakiegoś tworzywa by był lekki. Takie naczynie zajmie mało miejsca w plecaku, w razie jakiejś wywrotki nie pęknie.

Parę lat temu stojąc przed dylematem co wybrać na biegi ultra zdecydowałem się na kubek Sea To Summit XCup o pojemności 250 ml.

Kubeczek ten ma następujące „parametry”:
Waga: 45 gr,
Pojemność: 250 ml,
Średnica: 95 mm,
Wysokość: 70mm,
BPA free,
Składane ścianki,
Wymiary po złożeniu: 15mmx95mm

Sea To Summit – rozłożony

W użyciu kubek sprawia się całkiem dobrze. Wykonany jest z przyjemnego, miękkiego, aksamitnego tworzywa. Nie śmierdzi ono jakoś specjalnie 🙂 więc należy podejrzewać, iż toksyczne też zbytnio nie będzie 🙂
Trzyma się go całkiem dobrze, kubeczek nie jest śliski. Jego kształt (sekcje zwężające się ku dołowi, płaskie dno) powoduje, że naczynie po rozłożeniu jest całkiem „stabilne”. Spokojnie można je postawić na stole i czekać aż nam je napełnią.
Podnosząc go, nie ma tu się wrażenia, że zaraz nam rozlezie się w rękach. Wrażenie powyższe dodatkowo wzmacnia czarny, usztywniony pierścień wokół górnej krawędzi. Trzyma on kubeczek „w kupie”.

Pierścień pomaga stabilnie trzymać kubek w dłoni.

Po napełnieniu czy to zimnym czy ciepłym napojem dobrze trzyma się go w dłoni. Specjalnie jakoś ciepłe napoje nie parzą (no chyba, że nalejcie równo z górnym brzegiem i długo trzymacie). To kolejny plus.

Pomocną sprawą może być fakt, że na wewnętrznej ściance naczynia zaznaczone są miarki cieszy. Pierwsza w ml od 100 do 250 ml (co 50 ml). Z drugiej strony zaś podziała na 3 (1/3, 2/3…) i 4 części (czyli 1/4, 2/4…). Fajna sprawa, potrzebując wykonać jakąś skomplikowaną miksturę możemy precyzyjnie wymierzyć składniki.

Składanie i rozkładanie kubeczka jest banalne. Ściskamy i ładnie składa się w płaski walec. Wypychamy denko i już naczynie gotowe 🙂 Są na rynku kubki jeszcze bardziej płaskie (np. softcupy Salomona) ale wydaje mi się, że 95x15mm to nie tragedia. Zawsze mieścił mi się w plecaczku.

Kubeczek złozony – widok od strony środka.
Kubeczek złozony – widok z zewnętrznej strony.

Higienicznie naczynie jest godne polecenia. Nie zostały mi w nim żadne przebarwienia po napojach, zabrudzenia. Dobrze się go myje. Co ważne, mam go już parę lat dalej nie widać na nim upływu czasu – plastik w żaden sposób nie degraduje się, nie zrobił się klejący, niemiły.

W świetle wszystkich przytoczonych argumentów uważam, iż ten kubeczek warty jest zakupu. Nie jest on może najtańszy ale nie będą to pieniądze stracone.