Archiwa tagu: analiza

Maratońskie przygotowania – 02/2024

Mocno narzekałem na swoją dyspozycję w początku maratońskich przygotowań. Boję się trochę tak napisać (bo jeszcze się okaże, że da się gorzej) ale w lutym poziom niefartu osiągnął chyba swoją kulminację.

Biegałem w kratkę i tyle co nic. Co trafił się akceptowalny tydzień to w kolejnym masakra. W sumie odpadły mi dwa pełne tygodnie, a kolejny trzeci był taki sobie.

Pierwszy niefart to zasygnalizowane w poprzednim raporcie problemy z achillesem. W głupiej sytuacji – w łazience ściągając skarpetkę, szarpnąłem za nią mocno wyginając nogę (można by powiedzieć ściskając go). Wystarczyło to, że coś sobie naciągnąłem. Bolał mnie i zastosowałem sprawdzony sposób biegaczy – przerwę i może samo przejdzie. Samo przeszło ale tydzień wypadł.
Taka mała dygresja – zdarzenie to z pewnością nie jest winą skarpetki 😉 a pewnie mojego zapuszczenia, pospinania i marnej kondycji ogólnej.

Oczywiście w kolejnym tygodniu nie szalałem, wolno rozkręcałem się po kilka kilometrów a tu niestety kolejny pech. Syn przyciągnął jakieś choróbsko ze szkoły w piątek. Jemu oczywiście prawie nic nie było a ja po kilku dniach umierałem. We wtorek zrobiłem jeszcze bieg czując gardło. Później mnie połamało, spływało z zatok, kaszel i o żadnym bieganiu mowy nie było. Przeszło mi w sumie dopiero gdzieś po tygodniu ale w sumie do tej pory odczuwam dyskomfort. Niby nic nie boli ale spływa dalej z zatok, słabszy jestem w dalszym ciągu.

Statystyki miesięczne mówią, że:
Bieg: 53,8 km
Spacery: 17,6 km
Rower: 63,5 km

Jedynymi dobrymi zdarzeniami w lutym był fakt, iż:
– zacząłem codziennie ćwiczyć (w domu) i udało mi się to zachować do tej pory. Na ten moment ćwiczenia takie bardziej na rozruszanie zastanego latami organizmu (strasznie byłem zapuszczony) ale widzę już powoli pozytywne zmiany i postaram się tego nie zmarnować,
– udało się z wagi jakiś 1 kg zejść.

Cóż. Miesiąc temu czułem, że znów maraton będzie stracony i myślę, że już teraz można to potwierdzić. Zdaję sobie sprawę, że nie działa to dobrze motywacyjnie ale też trzeba być realistami. Przez 2 miesiące z poziomu 50-100 km ja nie dam rady się do niego dobrze przygotować. Szkoda, ale może będzie motywacja by za rok znów spróbować.

Na ten moment zaś próbuję przeanalizować jaką strategię treningową na kolejne miesiące przyjąć – czy ciągnąć przygotowania wg pierwotnego planu czy też może spróbować coś nietypowego. Tylko co?

Maratońskie przygotowania 2023/24 – start

Jak już wspominałem, w maju chciałbym pobiec w 50 Dębno Maraton. Plan zakładał przygotowania, realizowane wg podobnego schematu, jak rok temu.
Grudzień miał znów być miesiącem rozruchowym, a od stycznia już jazda z treningiem 🙂
Bazując na ubiegłorocznych przygotowaniach miałem obawy, iż zakończy się to podobnie jak w 2023. Forma będzie taka sobie i przebiegnę go raczej „turystycznie”. Mam ciągle jakieś tam ambicje, po głowie chodziła mi więc myśl, że może jednak docisnąć mocniej. Trochę bardziej dołożyć kilometrów, trochę szybciej, może diety i ćwiczeń przypilnować w końcu…

Będę szczery – idzie bardzo źle 🙁

Po pierwsze i najważniejsze – Zastrajkowała mi coś głowa. Nie chce mi się „poważniej” biegać. Mam tu na myśli fakt, że wychodziłem te 4 razy w tygodni ale zadowalałem się truchcikiem na 5, 8 km. Zawsze był jakiś wykręt. A to zmęczony, a to rozruch, mocniej będzie na kolejnym treningu, pogoda nie ta…

Po drugie – biegało mi się tak sobie nawet na tych marnych dystansach. Jak poleciałem ciut dłużej to później zmęczony, nogi bolą. Kontuzje też mnie trochę łapały w głupich sytuacjach. Zmieniałem koło w aucie, poderwałem się z kucków – w kolanie coś chrupło. Szarpałem się w łazience ze skarpetką – jak nogę zgiąłem to myślałem, że achilles mi się urwał! Ufff.. nadwyrężyłem tylko bo pracował jednak. Dwa dni go czułem ale przeszło.
Dumałem trochę czemu i chciałem zrzucić to trochę na wiek (48 lat już :)) ale swoje zrozumiałem jak wlazłem na wagę. 95 kg się ma.

No masakra. Jestem w pupie. Zmarnowanego czasu mnóstwo i to nie koniec. Zadbać muszę najpierw o siebie (ogólnie). W lutym więc nie będę się porywał na mocniejsze treningi. Oznacza to, że zostanie mi jakieś 2 miesiące – marzec, kwiecień. Cóż, wynik jest już chyba przesądzony no ale może jakieś światło nadziei dla mnie zaświeci.

Cyferki zaś wyglądały tak:

Grudzień 2023
Bieganie: 77,2 km
Rower: 44 km
Spacery: 23,4 km

Styczeń 2023
Bieganie: 106 km
Rower: 47,3 km
Spacery: 46,1 km

Trochę matematyki z 2023 i przemyśleń przyszłościowych

Dla porządku mialem wpisać cóż tam się biegało w ostatnich miesiącach ale, ze cyferki szalu nie robią to podsumujmy lepiej cały rok:

Bieganie: 1711km
Rower: 3207 km
Chodzenie: 169 km

Nie tak zle w sumie ale ilość dziwnie nie przekłada się na jakość u mnie 🙂

 Rekordów żadnych nie zanotowano w ubiegłym roku.

Mam wrażenie, ze wiem bardzo dobrze co powinienem zmienić, tylko gorzej z chęciami do tych zmian. Cóż… nie każdemu widać dane 🙂 no ale zobaczymy jak to pójdzie w 2024.

W każdym razie… Żeby podtrzymać chęci do roboty wybrałem już 2 główne biegi. Będzie to Maraton w Dębnie a później 3 x Śnieżka. Biegi „poboczne” to pare moich ulubionych 10 kilometrówek które gdzieś tam od czerwca do września będą. Później się zobaczy, może City Trail by tradycji było za dosc (start co 2 lata).

Na ten moment jestem w podobym punkcie przygotowania jak w 2023. Waham się czy trenować jak rok temu czy postawić wszystko na jedna kartę i docisnąć do oporu. Rozum podpowiada ostrożnie, bo czuje swoje niedomagania ale mam obawy, ze ostrożnie = skończę jak ostatnio. Czyli – słabo.

Podsumowanie Lipiec + Sierpień 2023

Kurcze, już się bałem, że ciężko będzie mi podsumować miniony okres ale miła niespodzianka 🙂 W końcu, łatwo w apce Suunto uzyskać dane za okres miesiąca. 2 kliknięcia i jest 🙂 Utwierdza mnie to w przekonaniu, że zakup zegarka był dobrym krokiem.

Lipiec 2023
Bieg: 114 km
Rower: 565 km
Chodzenie: 15.3 km

Sierpien 2023
Bieg: 71 km
Rower: 545 km
Chodzenie: 20.7 km

No a wracając na ziemię. Nie ma co tu wymyślać – nie chciało mi się biegać ostatnie 2 miesiące. Najpierw, po Śnieżce był odpoczynek, później okres rowerowo-urlopowy i tak jakoś zleciało. Głowa zadecydowała by się nie męczyć 🙂

 Owszem, jak to u mnie starałem się biegać dość regularnie (3-4 razy na tydzień) ale dystanse siadły dokumentnie. Truchtałem po 5-10 km i to tyle. Sporo było w zamian roweru. Wraz z rodziną kręciliśmy długie wycieczki po Dolnym Śląsku. Polecam tu stronę:

https://dolnyslaskrowerem.pl/

Trasy fajne, dobrze poprowadzone (przynajmniej te z Ziemi Kłodzkiej). Wrzucę niedługo na swoją stronę coś więcej o tych jazdach + zdjęcia, to może ktoś zechce odwiedzić nasz rejon.

Biegowo, cóż wielkiego pożytku z tego nie będzie. Forma jeśli jakaś po maratonie/Śnieżce była to przepadała. Niemniej nie chcę ogłosić porażki sezonu dlatego coś tam jeszcze chciałbym w tym roku powalczyć.

Na początek września miałem w planach Półmaraton Wałbrzych ale zbulwersowało mnie wpisowe (ponad 100 zł do zapłacenia). Długo myślałem czy mi nie szkoda i finalnie dałem sobie spokój. Biegałem tu już tyle razy, Toyoty nigdy nie wygrałem. W połączeniu z aktualnie marną formą nie miało to sensu.

Z zaskoczenia wystartuję jednak 10/09 w Biegu Koguta (Oława). Firma moje zmontowała ekipę biegową, opłaciła start to czemu nie. Zobaczę na co mnie stać aktualnie.

Na bazie tego postaram się wypaść dobrze w kolejnym biegu, który lubię czyli w Twardogórze (tydzień później). Chciałbym pobiec szybko (na swoje możliwości) żeby nie wylądować całkiem w ogonie 🙂

 Czy się uda, zobaczymy.

Na koniec sezonu zaś chodzi mi po głowie Półmaraton Górski Orzeł. Tu by wypadało się jednak sprężyć i solidny trening dokonać. Niby mam wszelkie warunki ku temu – co tydzień jestem w Górach Sowich. Nic tylko biegać, biegać … zobaczymy 🙂

Koniec czerwca

Ostatni tydzień czerwca był dość owocny w numery sportowe.

Tydzień 26
Bieg: 47,43 km
Rower: 148,46 km (58,1 na elektryku)
Spacer: 4,62 km

Sporo nakręciłem na rowerze. Część wprawdzie na elektryku, bo mimo słabej pogody w środę zdecydowałem się na jazdę do pracy, ale większość to jazda normalna, po górkach. Przy okazji wyprawy do roboty udało mi się w końcu wytestować ile wytrzyma bateria mojego pojazdu.
Na pełnym wspomaganiu daje radę jakieś 12km a później trzeba przełączyć na średnie. Też się jedzie ale to już nie ta prędkość 🙂

 Przy tej okazji naszło mnie głębokie przemyślenie, że sens zakupu używanego elektryka za około 2-3k (jak niektórzy sprzedają) i by miał tyle wytrzymać jest dyskusyjny. Dobrze, że mój kosztował sporo mniej 🙂

To co najciekawsze czyli bieganie odbyło się na zasadzie – musi być 4 x w tygodniu i przynajmniej po 10 km. Spełnione w 100%.
Pogoda zresztą, nie nastrajała do szaleństw. Strasznie gorąco u nas było. Pełne słońce, a często jeszcze „parówa” po deszczu.

Katastrofą za to zupełną jest fakt, że wybrałem sobie trasę z solidnym, górskiem zbiegiem w niedzielę. Rajusku ale nogi mam nieprzyzwyczajone do takich doznań 🙂  Będzie fun na naszej górze 🙂

 Ale co tu teraz lamentować, trzeba było wcześniej o tym myśleć.

Przy okazji weekendowego biegania robiłem też ostatnie testy sprzętu, w którym chce polecieć 2xŚnieżkę. Zdecydowałem się nietypowo na wojskowe buciki, które kiedyś opisywałem na swojej stronie. „Normalne” buty trailowe jakie mam są już bowiem stare i nie sądzę, że lepsze.
A w tych całkiem ok. Fajnie amortyzują, bieżnik jakiś tam mają. Te parę gram więcej można odżałować.
Męczy mnie jeszcze koszulka bo niby coś wybralem ale chyba trochę mnie obciera na dole pleców. Nie mogę zgadnąć na 100% czy to ona + pasek od plecaka czy jednak spodenki. Dzisiaj (wtorek) zrobię ostatni trening w ciuchach, w których kiedyś biegałem ultra (inny zestaw) i albo będzie ok albo nie  🙂

Obijamy się

Biegowo. A przynajmniej ja.
Coś po maratonie ciężko mi było ostro wrócić do biegania i tylko truchtałem. Sporo za to weszło roweru. Był w tym w sumie pewien cel bo na koniec maja wybrałem się na ciekawy rajd rowerowy – Rowerowe Sowie, o którym opowiem w kolejnym wpisie.

Jako, że biegowo nic konkretnego nie trenowałem to podam tylko numerki tygodniowe.

Tydzień 20 / 2023
Bieganie: 34,54 km (3 treningi)
Rower: 85,93 km (2 treningi)
Chodzenie: 6,27 km (1 spacer)

Tydzień 21 / 2023
Bieganie: 22,15 km (2 treningi)
Rower: 148,54 km (2 treningi)
Chodzenie: 6,24 km (1 spacer)

Kolejne 2 tygodnie (bieżący i przyszły) będą jeszcze z przewagą roweru ale później biorę się ostro za treningi biegowe. Ostro, bo na początku lipca zmierzę się z górskim bieganiem na Śnieżkę 🙂 Zapisałem się dość dawno na zawody 2 x Śnieżka (w ramach 3x…)więc cóż… wypada zmieścić się chociaż w limitach 🙂


MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 16-2023

Co się nie na trenowałem to już się nie na trenuję 🙂
Przedostatni tydzień przygotowań miał przebiegać już w kierunku zmniejszania obciążeń treningowych. Luzowanie z pewnością przydatne było mi i z powodu zbyt mocnego tygodnia 15.
Szło to chyba w dobrą stronę bo Fenix w kolejnych biegach powoli powrócił do „normalności” i wskazywał dodatnie korzyści treningowe 🙂

Patrząc zaś na detale zrealizowałem takie biegi:

18/04/2023
Bieg. Dystans: 16,16km, czas:1:34:42, śr. tempo:5,52 min/km, śr. tętno:152 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +56/-57 m.

Po nauczce z zeszłego tygodnia zwolniłem, starając się trzymać tempo lekko poniżej 06:00. W sumie wyszło bliżej 5:50 ale mam mieszane uczucia co do tego. Biegło mi się tak sobie, nawet te tempo wydawało mi się ciężkawe do zrealizowania w dystansie maratońskim. Muszę jeszcze dobrze przemyśleć te tematy. Lecąc tak całkiem treningowo (czyli bliżej 06:05-06:10) to szału wynikowego nie będzie. Z drugiej strony są szanse na przebiegnięcie w znośnej formie i stylu.

20/04/2023
Bieg. Dystans: 12,01km, czas:1:05:55, śr. tempo:5,29 min/km, śr. tętno:163 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +42/-43 m.

Trening jakościowy. Plan był (na 10 km) biec odcinki : 1 km wolno-1 km szybko (2 pierwsze rozruchowo). Źle coś wliczyłem bo wyszło 12 km i końcówka dwóch kilometrów ciągiem ale w sumie ok:
01km – 6:22
02km – 5:50
03km – 4:59
04km – 5:42
05km – 5:00
06km – 5:51
07km – 5:04
08km – 5:50
09km – 5:07
10km – 5:45
11km – 5:00
12km – 5:01

Odczuciowo biegło mi się dobrze, nie miałem problemów z utrzymaniem tempa. Pierwszy szybki odcinek wydał mi się trochę za mocny, ale skoro kolejne też wpadły podobnie to znaczy, że było to realne do zrobienia.

22/04/2023
Bieg. Dystans: 12,17km, czas:1:16:48, śr. tempo:6,19 min/km, śr. tętno:157 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +215 / -213 m.

Górski bieg. Zaplanowaliśmy z Żoną nadrabianie zaległości domowych (wymiana opon, prace ogrodnicze itp.) więc słusznie przewidywałem, że lepiej biec na samym początku dnia niż na końcu. Dobrze zrobiłem, po całym dniu robót nie było już ani czasu ani chęci.

23/04/2023
Rower. Dystans: 26.46km, czas:1:58:51, śr.prędkość:13,40 km/h, śr. tętno: x ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +141/-150 m.
Bieg. Dystans: 4,56km, czas:0:27:22, śr. tempo:6,00 min/km, śr. tętno:150 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +76m / -71 m.

Czułem wiele różnych mięśni po pracach domowych 🙂 Z powodu tego (jak i sprawdzenia, że w sumie przebiegłem trochę „za dużo”) zdecydowałem się na rodzinną wycieczkę rowerową. A bieg późniejszy to tak pro forma.

Cały tydzień to przebiegnięte 44,9 km.

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 15-2023

Ciężki tydzień. Co podbuduję się trochę psychicznie, że idzie mi dobrze coś się musi zepsuć 🙂 Chociaż, zastanawiając się realnie może miewam przebłyski formy a później następuje realna dyspozycja? W każdym razie było tak:

10/04/2023
Rower. Dystans: 33.28km, czas:2:19:53, śr.prędkość:14,30 km/h, śr. tętno:75 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +191/-243 m.
Spacer. Dystans: 4.13km, czas:1:06:31, śr. tempo:16.10 min/km. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +50/-64 m.

W ramach poświątecznego rozruchu i w miarę ładnej pogody zdecydowaliśmy się z Żoną na rowery, a później na rodzinny spacer. Co się na narzeka moje dziecię, że musi iść to szok (chociaż to i tak nie ta skala jak rower). Ja w jego wieku chyba chętniej łaziłem z rodzicami. Ale może rozrywek było mniej to i się chciało bardziej 🙂

12/04/2023
Bieg. Dystans: 30,23km, czas:3:03:40, śr. tempo:6,05 min/km, śr. tętno:161 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +107/-111 m.

Long przełożony z wtorku bo dzień wcześniej mocno padało.
Jakiś niefartowny dzień albo jednak przeceniłem swoje możliwości. 30 km poskładało mnie niemożliwie szybko 🙁
Zrobiło się ciepło, prawie 19 stopni w słońcu (pierwszy raz chyba w tym roku). Wiał też spory wiatr. Nie chcę jednak narzekać na warunki atmosferyczne. W maju, w Jelczu całkiem możliwe, że będzie tak samo.
Męczyłem się z tym wiatrem. Do 16 km jeszcze jakoś 5:30 utrzymywałem ale reszta do 20 km już wpadły pod 5:30-5:47 i czułem, że jest źle. Po 20 km wyłączyło mi totalnie prąd. Nie dałem rady biec, praktycznie co kilometr robiłem kawałek spaceru. A jak biegłem to też bliżej 6:30. W nogach coś najbardziej czułem niemoc, tętno aż tak w górę nie poszybowało ale to jakaś taka „maratońska ściana” chyba.

Opierdzielili mnie mądrzejsi za ten bieg (na forum bieganie.pl Jak ktoś nie czytał nigdy, to warto czasem zajrzeć po cenne wskazówki treningowe). Po części się zgadzam z uwagami, po części mam swoje jakieś przemyślenia więc je tu przekleję

To miał być ostatni tak długi bieg przed maratonem. Zrobiony bo:

  • chciałem upewnić się, że daję radę przebiec kolejny raz 30 km. Wtedy do końca maratonu zostaje już tyle, że musi się udać 🙂
    Do dystansów 30 km dochodziłem bardzo spokojnie i wypada (po mojemu), że dopiero teraz byłem gotowy na ich cykliczne bieganie. Nie czuję bym miał wrodzony talent do biegu stąd potrzebuję potwierdzenia w głowie, że jestem gotowy na takie wyzwanie. W przeszłości, przygotowując się do maratonów zawsze zawaliłem długie wybiegania i zawsze się to mściło. Robiłem te 20-25km i był koniec.
  • tempo maratońskie na złamanie 4 godzin (3:59) to 5:39. Ostatnio przebiegłem tak tylko 20 km a pozostaje jeszcze kolejne 20, w których zawsze (kiedyś) szło mi słabo. Stąd chciałem potwierdzić swoją dyspozycję czy faktycznie mam szanse na łamanie 4.00
    Co do tempa – ~5:30 to nie aż tak rozbieżnie od 5:39. Wiadomo, że nie lecę jak szwajcarski zegarek. Trafi się 5:25 jak i 5:35 (zależy od wiatru, nawierzchni itp. itd). Znam siebie jednak na 100% by wiedzieć, że negative splita bym w maratonie nie zrobił. Nie ma bata, stąd wolę mieć zapas na późniejsze tracenie. Na pewno jednak zbyt optymistycznie oceniłem swoje aktualne możliwości. Ok, 20 km zrobiłem po te 5:3x co mnie nakręciło, że 4.00 jest w zasięgu. Ale jak widać kolejnych 20km tak nie ma szans. Za szybko jak na mnie, moją masę (to pewnie też robi swoje – wydatek energetyczny jest inny niż u osób w idealnej wadze).

Bieg w każdym razie mega dał mi w kość, co faktycznie odczuwałem w kolejne dni.

15/04/2023
Rower. Dystans: 15.53km, czas:1:11:25, śr.prędkość:13,00 km/h, śr. tętno:97 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +107/-121 m.
Bieg. Dystans: 12,02km, czas:1:16:50, śr. tempo:6,23 min/km, śr. tętno:154 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +212/-209 m.

Sobotę zacząłem od rodzinnego roweru. Tym razem udało się zmotywować syna na jazdę. Sprawdziłem mu maszynę, dopompowałem koła, przesmarowałem łańcuch no i przede wszystkim podniosłem siodło. Podskoczyło mu się wzrostowo od zeszłego roku (a lat ma 12 i pewnie jeszcze sporo przed nim). Narzekał straszliwie, że dzisiaj krótko bo on nie może od razu dystansów robić ale jak zawróciliśmy w stronę domu wyrwał tak, że ciężko było go dogonić. Ot, młodość 🙂

Co było do przewidzenia bieganie po rowerze + hardcorowa środa zaowocowała ciężkimi nogami na bieganiu. Garmin pokazał mi po ~1km, że forma spadła mi na „-2” czego od dawna nie miałem. Ostatnio z reguły było +2, +3. Spokojnym tempem jednak swoje pagórki obleciałem.

16/04/2023
Rower. Dystans: 24.16km, czas:1:55:43, śr.prędkość:12,50 km/h, śr. tętno:108 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +360/-374 m.
Bieg. Dystans: 10,39km, czas:1:03:48, śr. tempo:6,08 min/km, śr. tętno:157 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +145/-142 m.

Podobny zestaw jak w sobotę. Tym razem rower tylko z małżonką. Zadysponowaliśmy sobie solidną, górką trasę z dużą ilością podjazdów. Żałowałem, że sam ją wymyśliłem, nie było nawet na kogo później ponarzekać 🙂

Bieganie już na dobicie kilometrów, znów spokojnie. Tym razem Garmin przemówił – „0” więc trochę lepiej 🙂
Oba treningi (sobota + niedziela) zrobione w boostowych Adidasach. Powoli się do nich przekonuję, może i maraton się uda oblecieć. Nogi pewnie by były wdzięczne bo jednak amortyzują dużo fajniej niż modele budżetowe.

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 14-2023

Tydzień świąteczny ma swoje prawa 🙂 Przekładając rozkosze stołu nad treningiem zdecydowałem, że pobiegam tylko 3 razy.
Żeby nie stracić za wiele z dystansu (wg mnie to za szybko na zmniejszenie obciążeń biegowych) wymyśliłem autorski plan trzech treningów po około 20 km. Konkretnie to 2x 20km i na koniec 17 km po górach. Wpadłem przy tym na ideę zweryfikowanie swojej formy i dokonania jednego biegu w ciągłym, mocnym tempie. Mocnym oczywiście jak na mnie. Po co? Miało mi to dać pogląd na jaki czas będzie mnie stać na maratonie. Na tą chwilę widzę bowiem, iż przebiec go z pewnością przebiegnę (pomijając jakieś przypadki losowe i niespodziewane) ale w czasie około 4:20. Nie powiem by mnie to zadowalało, wolałbym zobaczyć coś bliżej 4:00 a najlepiej poniżej. Marzenia 🙂 chociaż…
W każdym razie obraz mi się trochę zaciemnił, ciekawy jestem fachowej opinii tych którzy czytają.

Aktywności jakie odbyłem to:

04/04/2023
Bieg. Dystans: 20,15km, czas:1:59:26, śr. tempo:5,56 min/km, śr. tętno:154 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +72/-92 m.

Biegło mi się całkiem, całkiem. Nie planowałem tego ale udało mi się samoistnie przyśpieszyć troszkę poniżej 6 min/km. Sam siebie hamowałem by nie szaleć, nie taki był zamysł tego treningu.

05/04/2023
Rower1. Dystans: 8.88km, czas:0:29:35, śr.prędkość:18,00 min/km, śr. tętno:72 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +7/-28 m.

Rower2. Dystans: 8.88km, czas:0:26:57, śr.prędkość:19,80 min/km, śr. tętno:72 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +21/-7 m.

Skoro kupiłem sobie ostatnio elektryka to wypada nim coś pojeździć. Mała wycieczka do i z powrotem moich rodziców. Do nich jechałem na najmniejszym stopniu wspomagania, z powrotem chcąc zobaczyć czy bateria ma w sobie życie 🙂 wskoczyłem na średnie. Widać różnicę w pedałowaniu no i chociażby po prędkości 🙂
Korzyść z wycieczki w sumie taka, że tyłek przyzwyczaja się do siodełka. Mam w planach majowych dość solidną trasę to trzeba się wprawiać.

06/04/2023
Bieg. Dystans: 20,15km, czas:1:51:47, śr. tempo:5,33 min/km, śr. tętno:168 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +65/-64 m.

Dzień testu. Z kalkulatorów biegowych wychodzi, iż planując czas 04:00 w maratonie trzeba biec około 05:41 min/km. Wystartowałem za szybko, bliżej 05:30 ale, że udało mi się rozkręcić na tym tempie postanowiłem utrzymać je jak najdłużej a w końcówce najwyżej zwalniać (nie mniej niż te ~05:40). Pierwsza dziesiątka weszła równo pod ~5:30 a w drugiej trochę szarpałem ale w sumie z zakresu 5:30-5:40. Do mety dowiozłem średnią 05:33.
Odczuciowo trochę mi to dało w kość ale… kawałek jeszcze bym tak poleciał. Nie mogę jednak wymyślić ile to ten kawałek tak naprawdę by wyniósł – czy z 5 km więcej i umrę czy może padnę bliżej końca i jakoś dowiozę tą 4 z małymi minutami 🙂
No i mam teraz kłopot 🙂 Pojawił się apetyt na 04:00. Optymizm chyba zbyt nieuzasadniony. Kalkulatory z jednej strony wskazują z takiego treningu bliżej 04:08. Z drugiej widziałem jakieś inne, z positive splitem, które wyglądają mi na możliwe do spróbowania.
Kurcze… sam nie wiem. Jedno co mi przychodzi do głowy to pobiec w kolejnym tygodniu 30 km (chciałem) szybszym tempem. Wtedy już chyba będzie można dokładniej zdecydować o realnej strategii na maraton.

08/04/2023
Bieg. Dystans: 17,03km, czas:1:47:06, śr. tempo:6,17 min/km, śr. tętno:150 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +239/-236 m.

Nordic-Walking. Dystans: 6,50km, czas:1:33:40, śr. tempo:14,22 min/km, śr. tętno:130 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +64/-92 m.

Koniec tygodnia to trasa po pagórkach pokonana spokojnym tempem. Planowałem w sumie około 15 km ale, że dawno nie biegłem tą trasą to wyszło mi jednak 17km. Spoko. Większe przewyższenie, dłuższy dystans ale dobrze mi się biegło.

Po odpoczynku poszliśmy jeszcze z Żoną na spacerek, który dał 6,50 km.

Cały tydzień to biegowy dystans – 57,33 km.

Ostatni miesiąc

Jak zauważyłem 🙂 zaczął się ostatni miesiąc przedmaratońskich przygotowań. To może być ciężki czas. Niewiele da się już poprawić a bardzo dużo można zepsuć.

Najbardziej boję się tego zepsucia. Swoje nabroić mogę ja – albo zapodam zbyt mocny trening albo za słaby i wypracowaną formę się straci. Im bliżej do startu tym większe znaczenie mogą mieć też czynniki zewnętrzne. Wiadomo pogoda (jakiś atak gorąca) ale bardziej np. choroby/alergie. Niech zacznie się pylić jakieś zielsko i może być pozamiatane. A z tym u mnie różnie. Albo miałem lata bez żadnych „przygód” albo coś mnie męczyło.
No ale dobra. Nie można mieć kontroli nad wszystkim więc nie martwmy się na zapas.

Z mozołem policzyłem co też nalatałem w poprzednich miesiącach. Wyszło tak:
LISTOPAD – 73 km
GRUDZIEŃ – 131,5 km
STYCZEŃ – 200,17 km
LUTY – 213,24 km
MARZEC – 246,17 km

To na duży plus. Spełniłem (z nawiązką) zaplanowane ilości liczbowe. Generalnie poza jakimiś dniami słabszej dyspozycji widzę, że forma rośnie, biega mi się dość dobrze.

Mniej optymistycznie wyglądają inne sprawy. Waga leci w dół (4 kg od początku) ale za późno zacząłem tego pilnować. Gdybym działał od razu myślę, że dodatkowe parę kg by jeszcze zeszło. A tak wystartuję z pułapu ~90 kg czyli niestety sporo będzie do noszenia na maratonie.

Porażkę zaliczyłem z pewnością jeśli chodzi o ćwiczenia ogólnorozwojowe. Miałem ale … jak to starzy ludzie nie chce się, może później, nie trzeba. Źle, bo sam czuję swoje ograniczenia. Mięsnie biegowe ok a cała reszta, szkoda gadać. Wystarczy porobić coś innego niż codziennie i człowiek połamany dzień później 🙂

W każdym razie, przechodząc do planów na kwiecień ma taką wizję:
Tydzień 14 – 3 treningi po około 20 km z czego środkowy spróbuję zrobić tempem trochę lepszym niż 06:00. Zależy mi na sprawdzeniu czy są szanse pobiec w maratonie na czas ~4 godzin czy skończy się to spektakularna porażką,
Tydzień 15 – 4 treningi. W longu raz jeszcze zaatakuję 30 km by wzmocnic się psychicznie i zobaczyć czy jestem przygotowany powtarzalnie na taki wysiłek,
Tydzień 16 – 4 treningi. Powoli będę schodził z ilości kilometrów
Tydzień 17 – 3 treningi. J.w. im bliżej startu to już lżej.

Co z tego wyjdzie zobaczymy już niedługo 🙂