Orlen Warsaw Marathon 2016 – relacja

Logo OMW

Orlen Warsaw Marathon 2016 – relacja

Tegoroczny, czwarty już OWM był dla mnie biegiem z wielu względów szczególnym. Po pierwsze otwierał on mój sezon startowy w 2016r, po drugie miał pokazać czy przygotowania do DFBG (Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich) idą w dobrą stronę. Finalnie liczyłem na mały „rewanż” co do królewskiego dystansu maratonu, który do tej pory zawsze mnie pokonywał.
Przygotowania (trening) w sumie zrobiłem solidny, w porównaniu do poprzednich lat, ale niepewność jest zawsze. Zastosowałem się jednak do motywującego cytatu, który mi się bardzo podoba

Zrób to zanim będziesz gotów, gdyż nigdy nie będziesz gotów jeśli będziesz czekać.
Les Brown

Jak wyszło opiszę poniżej.

OWM jest biegiem stosunkowo młodym ale od początku robionym ze sporym rozmachem i zachowaniem dużej dbałości o szczegóły (obsługi zawodnika, trasy itp). Z tego powodu chwali go naprawdę dużo biegaczy.
Ja również rok po roku mam o nim dobre zdanie. Do tej pory biegłem w jego trzech edycjach, opuszczając tylko pierwszy maraton (nie wiedziałem o nim wtedy :)). Na wszystkich tych trzech edycjach nie miałem się w sumie do czego przyczepić.

Zapisy, wybór płatności jak i i szczegółowe informacje o biegu zawarte są na oficjalnej stronie maratonu.

https://www.orlenmarathon.pl/

Dodatkowo organizator często zamieszcza newsy, przypomnienia na różnych stronach związanych z bieganiem.
Według mnie wszystko jest czytelne i nie ma problemu ze znalezieniem potrzebnych informacji. Gdyby jednak ktoś miał jednak jakieś problemy, kontakt z organizatorami działa (w poprzedniej edycji wysyłałem zapytanie o kilka spraw i otrzymałem pomoc w ich rozwiązaniu).
W tegorocznej edycji ciekawą sprawą była możliwość wybrania jaki rodzaj pakietu startowego chcemy – pełny (z gadżetami) czy ekonomiczny (sam numer). Początkowo planowałem wziąć wersję eco, ale organizator podał fajne ceny dla osób, które już parę razy biegły i skusiłem się na „all inclusive”. Dodatki wraz z Orlenem firmuje Asics są więc dobrej jakości i warto je mieć. W tym roku może aż takiego szału ilościowego nie było, ale koszulka, frotki na rękę, izotonic + kupony zniżkowe (na sprzęt sportowy i paliwo) w cenie 69 zł dalej dają radę 🙂

Odbiory pakietów, expo, start i meta całej imprezy umieszczone są w pobliżu Stadionu Narodowego. Układ miasteczka biegacza jest taki sam we wszystkich edycjach (w których uczestniczyłem) nie miałem więc żadnego problemu z odnalezieniem się. Wszystko jest opisane czytelnie więc i osoby całkiem nowe nie powinny mieć kłopotów z załatwieniem formalności.
Po pakiety przybyłem w sobotę około 12:00. Mnogość stanowisk do ich wydawania spowodowała, że wszystko poszło błyskawicznie. Odebrałem co trzeba, pokręciliśmy się z Żoną i rodzicami (bo przy okazji maratonu zrobiliśmy rodzinną wycieczkę do Warszawy) po expo. Fajne rzeczy prezentowali wystawcy ale raczej nie w moich cenach 🙂 Nie kupiłem nic, za to zrobiłem sobie pamiątkową fotkę (poniżej) + kilka głupich zdjęć w foto-budce na jednym ze stanowisk.

OWM 2016

Niedziela to już dzień typowo biegowy. Wstałem raniutko o 06:00, zjadłem lekkie śniadanie, przygotowanie ciuchów (z domu wyszedłem już w tym co chciałem biec) no i można było ruszać. Fajną sprawą był darmowy transport dla biegaczy. Metro szybko zawiozło mnie na miejsce, można było oddać ciuchy do depozytu i czekać na start.

OMW 2016

Niedziela pod względem pogody była dobra na start. Zimno (około 10 stopni) ale nie padało. Gdyby nie wiejący momentami mocny wiatr byłoby idealnie.

Po testach, namysłach finalnie (gdyby kogoś interesowało) zdecydowałem się na taki zestaw biegowy:
koszulka Nike Pro Combat (Dri Fit Compression) z długim rękawem, legginsy kompresyjne 3/4 z Lidla, skarpetki kompresyjne z Lidla. Bieliznę wziąłem bezszwową z Biedronki (fajna, nie obciera) a buty to testowane ostatnio Adidasy Galactic Elite M. Miałem jeszcze wiatrówkę z Aldi (ale ją zostawiłem w depozycie by mieć coś suchego po biegu).

Przed startem było jednak zimno więc jak większość biegaczy stałem w hali przebieralni. Wyszedłem z niej około 08:07 i postanowiłem skorzystać z toalety. Było ich mnóstwo ale … chyba za późno wpadłem na ten pomysł. Do wszystkich stały wielkie kolejki. Wyczekałem chyba do 08:30 i odpuściłem. Jak wielu dokonałem co trzeba w krzaczkach pod stadionem 😉

Ponieważ do strefy dotarłem późno to nie miałem przynajmniej czasu się stresować. Chwilę jeszcze się porozciągałem (wcześniej robiłem to czekając do ubikacji :)) no i można było startować.

Jak to zwykle przy takiej ilości ludzi ruszyło się powoli, chwilę truchtało, chwilę szło. Za właściwym jednak startem było już ok i dało się biec swoim tempem.
No właśnie… tu jest zawsze problem bo na początku (przy swoim pierwszym Orlenie) zapisałem się do strefy 3:45-04:00 i przez swoje lenistwo nigdy tego nie zmieniłem. Powoduje to, że większość biegnie szybciej niż planuję i psuje mi to plany. By chociaż trochę temu zapobiec stanąłem w tym roku na samym końcu strefy, bliżej 04:00.

Tegoroczny maraton zaskoczył mnie trochę zmianami na trasie. Startowało się w drugą stronę, Do 21 km inaczej też prowadziła trasa. Plusem tego był fakt, że mogłem pooglądać inny kawałek Warszawy.  Szkoda trochę, że w Polsce nie ma mega dopingu kibiców. Poza grającymi zespołami większość osób to przechodnie czekający, by przelecieć przez trasę biegu na drugą stronę jezdni. Na Starówce rano było w sumie pusto…smutno trochę.
Od połowy biegu trasa prowadziła znanymi mi już okolicami. Niestety dość nudnymi (jakieś podwarszawskie okolice) by dopiero przy około 30 km znów wrócić do miasta. Odcinek „pozamiejski” w tym roku dokładał do trudności fakt, że mocno wiał tam wiatr co powodowało zimno i zwolnienie biegu.
Sama trasa Orlenu jest raczej przyjazna biegaczom. Podbiegi są niewielkie, w większości jest płasko i można myśleć o życiówkach.
Punkty żywieniowe na tym maratonie są co około 2,5 km i oferują wodę, izotoniki, banany i czekoladę. By nie zaszkodzić sobie, sumiennie piłem na wszystkich punktach wodę. Na tych z prowiantem jadłem banany i z raz, dwa chyba czekoladę. Wystarczyło, nie musiałem dźwigać żeli itp.

Przechodząc finalnie do sedna sprawy czyli samego biegu 🙂
Plan miałem taki by biec spokojnie tempem około 06:00-06:30 (tak jak na treningach 30 km jakie zrobiłem). Chciałem przede wszystkim cały czas biec a nie skupiać się na czasie.
Już po ruszeniu plan ten zaczął mi się lekko modyfikować. Pierwsze kilometry zrobiłem sporo szybciej (bliżej 05:45-05:50). Biegło się dobrze i zacząłem dumać, że może jednak spróbuję tym tempem. W końcu bieg jest płaski, pogoda dobra. Na maratonie w Jelczu Laskowicach (01/05 :)) będę pewnie już bardziej zmęczony (bo w sumie tylko tydzień odstępu) więc jeśli atakować to tylko teraz.
No i leciałem. Odcinki cały czas po około 05:30-05:45. W głowie ciągle myśl, że za szybko! ale utrzymuję. Mija 10 km jest ok. Nogi nie bolą, oddech ciągle spokojny. Cisnę więc dalej. 20 km i pierwsze obawy czy dam radę. Ale daję. Cały czas tempem około 05:45. Po 30 dalej było ok, chociaż mięśnie nóg już trochę czułem. Ponieważ dalej oddech miałem stabilny (na tym się skupiałem szacując ciągle w miarę niskie tętno i  zasób sił) to starałem się nie zwalniać. Od około 35 km miałem już lekki kryzys. Na punktach żywieniowych wcześniej biegłem wolniej, tutaj przez czas potrzebny do wypicia wody czy zjedzenia szedłem. Niemniej między nimi ciągle bieg. Nieplanowany marsz przez około 1 min miałem dopiero w okolicy 40 km. Po nim zerwałem się jednak do biegu i już do mety wolniej bo wolniej ale biegłem.
OWM 2016

Super jak na mnie! W końcu maraton biegiem! Na metę dotarłem po 04:09:14. Średnie tempo miałem dość równe – spokojniejszy początek i wolniejsza końcówka to około 05:50 min/km, środek to około 05:40. Zacnie 🙂

OWM 2016

Po biegu, dekoracja medalem, dostałem folię przeciw wychłodzeniu. Poszedłem pochwalić się rodzince wynikiem, no a później prysznic i jedzenie. Do prysznica trzeba było chwilę poczekać ale woda była ciepła więc ok. Jedzenie bardzo dobre – wziąłem kuskus z warzywami, na drogę parę 0% Radlerów i można było wracać.
Ponieważ nie czekałem na dekoracje i losowanie nagród, ze Stolicy udało nam się wyjechać przed korkami.

OWM 2016

Weekend uznaję za bardzo udany. Pod względem organizacyjnym i sportowym maraton mnie nie rozczarował. Myślę, że za rok przyjdzie pobiec jeszcze raz.

Kończąc ten długi opis podam jeszcze takie ciekawostki:
– buty sprawiły się dobrze. Biegło mi się w nich ok. Obtarłem sobie wprawdzie najmniejszy palec u prawej nogi, ale w porównaniu do poprzednich maratonów to wielki postęp.
– sfiksował za to mi zegarek. Po około 10 km nagle ześwirował, pokazując, że biegnę 200 km/godz i pokonałem już ze 200 km. Nie wiem o co chodzi 🙁 chyba zgubił GPS ale skąd te dziwne dane??Zgasiłem go i później jak złapał GPS to do końca biegu działał ok. Ale jednak rozjechały mi się oznaczenia kilometrów ze wskazaniami czasomierza. Szkoda.

TRENING (TYDZIEŃ 16/2016)

Trening Biegowy

Maratoński tydzień upłynął mi bez większych problemów. Trening realizowałem zgodnie z założeniami. Chciałem zachować siły na Orlen więc także i tu nie szalałem z kilometrami. Dwa treningi + maraton dały jednak łączny kilometraż – 59,78. Nieźle 🙂

Data: 19/04/2016

Dystans: 11,17 km
Czas: 01:04:49
Średnie tempo: 5:48 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Powtarzając się już trochę – jak zwykle. Dwa kółka po Oleśnicy. W dalszym ciągu rozbieguję buty i dalej nie do końca wiem co o nich sądzić 🙂
Biegło mi się trochę ciężej niż zwykle ale myślę sobie, że to zasługa większego tempa. Coś się ostatnio przestawiam na szybsze biegi.

Data: 21/04/2016

Dystans: 11,17 km
Czas: 00:36:29
Średnie tempo: 5:43 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Tym razem kółko już tylko jedno. Na biegu w Warszawie chciałbym mieć nogi jak najmniej zjechane, tym bardziej, że w sobotę pewnie będziemy trochę zwiedzać.
Biegło się podobnie jak we wtorek. Ciężej ale do przeżycia.

Data: 21/04/2016

Dystans: 42,195 km
Czas: 04:09:14
Średnie tempo: 5:54 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Orlen Warsaw Marathon 🙂 Dokładny opis będzie jutro, dzisiaj powiem tylko, że mimo biegu w ogóle niezgodnego z planami jestem z siebie bardzo zadowolony.

Pierwszy maraton – jak się przygotować

Pierwszy maraton – jak się przygotować?

Maraton – magiczny dystans dla większości biegaczy. Praktycznie każdy trenujący biegi z czasem czuje potrzebę zmierzenia się z nim. Złamania swoich słabości, udowodnienia, że jest się w stanie. Czy warto? Tu już każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Ja uważam, że tak. Żadne relacje, opowieści nie oddadzą wszystkich tych emocji, odczuć przed, w trakcie i po. Warto pobiec te 42,195 km przynajmniej raz by wiedzieć „jak to smakuje”.
Biegacze na trasie maratonuMaraton nie jest oczywiście najtrudniejszym wyzwaniem dla biegacza (są przecież biegi ultra, 24 godzinne i jeszcze parę innych hardcorów jakie potrafi wymyślić człowiek), niemniej dla przeciętnego truchtacza przygotowanie się do niego i samo przebiegnięcie jest na pewno wyczynem niecodziennym.  Warto więc pewne sprawy poukładać sobie by bieg nie był męką.

Tematów o tym jak biec, co przygotować jest w necie sporo ale może i w moim znajdziecie parę przydatnych wskazówek. Zaczynamy więc 🙂

0. Decyzja i trening.
Bieg w maratonie tak naprawdę nie jest aż takim wyzwaniem jak się wydaje. W obecnych czasach limity czasowe na ukończenie go są na tyle duże, że da się osiągnąć metę biegnąc tylko połowę dystansu a drugą idąc szybszym marszem. Daje to pewien komfort – nawet jeśli przydarzy nam się na trasie jakiś spadek formy, kryzys, że nie jesteśmy na przegranej pozycji. Do mety dotrzemy. Absolutnie jednak nie namawiam do stratowania w maratonie bez przygotowania. Satysfakcja z takiego maratonu raczej wielka nie będzie. Dodatkowo, kiedy biegamy np, maksymalnie tylko 5 km – 10 km. nawet to przejście 42 km odczujemy jako wielkie obciążenie dla organizmu. Zmęczenie mięśni, obtarcia, skurcze potrafią mega dać w kość. Jest jeszcze niebezpieczeństwo naprawdę groźnego zaszkodzenia sobie. Nie raz widać na trasie leżących „ambitnych” inaczej. Gdy ktoś zagłusza sygnały organizmu,  przekracza granice wytrzymałości i biegnie mimo braku sił kończy się to z reguły źle. Lepiej czasem odpuścić.
Oczywistym więc jest, iż przed maratonem należy odbyć trening. Jaki? To już zależy od naszej formy wyjściowej, celu (inaczej trenuje się biegnąc na osiągnięcie mety a inaczej np. na złamanie 3 godzin). W internecie są różne fajne plany, warto wybrać i skorzystać. Jak już coś wybierzecie to zobaczycie, że większość trwa 12-15 tygodni  co oznacza przynajmniej taki minimalny czas do przepracowania.

Od strony logistycznej warto na swój wypatrzony maraton zapisać się sporo wcześniej. Nie grozi nam później brak miejsc startowych. Dodatkowo zapisy nawet z pół czy rocznym wyprzedzeniem dają komfort sporo mniejszego wpisowego. Swoje pieniądze warto cenić i szkoda później „przepłacać”.

1. Logistyka przed biegowa.
Maratony z reguły są w większych miastach co wiąże się z konieczności dojechania i zaplanowania pobytu. Jeśli czeka nas przed biegiem długa jazda autem, pociągiem czasem warto wykosztować się na nocleg i przyjechać dzień wcześniej. Zmęczeni długą podróżą na pewno nie pokażemy 100% swoich możliwości.
Warto zorientować się wcześniej (przeglądając np. stronę organizatora) co, kiedy, dlaczego. Większość to sprawy banalne ale zaaferowanie przygotowaniami możemy coś przegapić. Polecam uważać zwłaszcza na:

– dokumenty jakie trzeba mieć ze sobą. Pakietu mogą nam np, nie wydać kiedy nie okażemy dokumentu tożsamośći. Czasami za granicą wymagane są zaświadczenia od lekarza. Jeśli zapłaciliśmy za bieg w ostatniej chwili lepiej wziąść wydrukowane potwierdzenie płatności. Organizatorzy nie zawsze aktualizują te dane i może się okazać, że płaciliśmy ale oni o tym nie wiedzą.

– czas i miejsce biegu. Oczywiste ale można się spóźnić i cały trud długiego treningu na marne. Lepiej przyjechać 2 godziny za wcześnie niż 10 minut za późno (w okolicy biegu często są pozamykane ulice, policja nie puszcza co dodatkowo wydłuża czas dojazdu). Dobrze mieć nawigację lub mapę by w ogóle trafić tam gdzie chcemy. W skrajnych przypadkach miejsce zapisów/wydawania pakietów jest gdzie indziej niż start, Miejcie to na uwadze aby zdążyć w obie miejscówki.

– odbiór pakietu. Doczytajcie kiedy go można brać. Są zawody, że w dzień biegu już ich nie dają. Trzeba przyjechać dzień wcześniej. Dodatkowo nawet jak dają to na ostatnią chwilę odebranie numeru odkłada naprawdę mnóstwo ludzi. Nic miłego gdy do startu 10 minut a wy stoicie w kilometrowej kolejce 🙂

2. Biegowy look 🙂
O ile trening można odbyć w czymkolwiek na maraton lepiej się przygotować. Źle dobrane buty, koszulka potrafią nieźle zaszkodzić i tak umęczonemu biegaczowi. Generalna zasada – na maratonie nigdy nie testujmy nowości. Nowe buty, skarpetki, bielizna itp. nie sprawdzą się. Biegniemy w tym co mamy przetestowane. Używamy  codziennie na treningach i nas nie obciera czy obciska.
Jeśli na maraton wyjeżdzamy gdzieś dalej i nie ma pewności co do pogody warto zabrać kilka ciuchów – i na cieplejszy dzień i na zimny. Biegnąc odczuwa się temperaturę o około 10 stopni większą niż jest realnie, więc lepiej mieć na sobie mniej niż za dużo.

Możecie o tym nie wiedzieć ale ze swojej strony polecam zaopatrzyć się dodatkowo w plasterki (zwykły plaster, chociaż niektórzy polecają wodoodporne), którymi można zakleić sutki. Na dystansie maratonu spocona koszulka można facetowi zrobić w tych okolicach niezłą tarkę 🙁

3. Chwilę przed/Na trasie – jedzenie, picie, strategia.
Szkoły co robić dzień, tydzień przed maratonem, ile jeść, pić itp. są różne ale według mnie najważniejsze to:

– zakładając, że solidnie trenowaliśmy – ostatni tydzień powinniśmy już lekko odpuścić. Zmniejszyć dystans, nie robić jakichś morderczych jednostek treningowych. Po prostu dać organizmowi odpocząć.

– co i ile jeść to też wg, mnie kwestia każdego z osobna. Generalne reguły mogą się nie sprawdzić ale najważniejsze to nie eksperymentować z nowościami w diecie. No i nie objadać się za wiele. Lekkie śniadanie parę godzin przed biegiem (np. 2 godz) będzie ok. Później już raczej tylko pić i ewentualnie coś lekko strawnego (co wiemy, że nam nie szkodzi),

– w czasie biegu dobrze jest się nawadniać, uzupełniać cukry. To co przygotowali organizatorzy z reguły wystarcza, szkoda brać ze sobą wodę, żele. Uwaga tylko – jeśli nigdy nie pijacie izotoników, jecie żeli energetycznych to na trasie lepiej ich nie brać. Nie wiadomo jak zareaguje żołądek. Woda będzie bezpieczniejsza. Przy okazji – żeli energetycznych nie popija się izotonikiem. To dość „wybuchowa mieszanka”, która może utrudnić bieg (przyśpieszyć go ale do toalety :))

– bardzo ważna w maratonie jest strategia i opanowanie. Biegniemy swoim tempem. Najgorsze co można zrobić to porwać się emocjom, tłumowi i wystartować za ostro. Szybko zmęczymy się, odetnie nas i po biegu. Lepiej zacząć wolniej a z czasem jak będą siły przyspieszać. To jest naprawdę trudne – ja parę razy już przez to zepsułem biegi. Jak są strefy startowe to stańcie w tej w której planujecie biec. Nie pchajcie się do przodu. Przeszkodzicie szybszym i jak pisałem porwani tłumem szybko się wymęczycie. Jeśli stref nie ma to lepiej stanąć z tyłu. Świetne uczucie gdy na trasie będziecie wyprzedzać a nie być ciągle wyprzedzani 🙂

– rozgrzewka. Przed samym maratonem jak i przed treningiem trzeba zrobić rozgrzewkę. Wg. mnie jeśli nie atakujecie rekordów wystarczy nawet coś lekkiego – choćby stacjonarne porozciąganie itp.  Start maratonu na 90% jest bardzo wolny. Truchta się, podchodzi, staje bo robi się na trasie korek 🙂 Rozruszacie się zanim przejdziecie do właściwego biegu.

4. Różności
Pewnie nie o wszystkim napisałem (uzupełnię jak coś mi się przypomni) ale kończąc już wspomnę tylko, że warto być wyspanym, wypoczętym. Impreza w noc przed maratonem to średni pomysł tak jak np, biegnięcie po alkoholu.

Cóż. Przy odrobienie wyobraźni, dobrym treningu pierwszy maraton będzie przeżyciem niezapomnianym – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Powodzenia więc 🙂

TRENING (TYDZIEŃ 15/2016)

Trening Biegowy

Przedostatni tydzień przed rozpoczęciem sezonu „zawodowego” to zmniejszenie przebiegniętego dystansu. Niestety trochę nie planowane – spowodowane bardziej brakiem czasu i padającym deszczem (w dni treningowe). Finalnie pokonałem 49,40 km.
Układ treningów standardowy, nic nie kombinowałem z dystansem czy rodzajami biegów.

Data: 12/04/2016

Dystans: 6,30 km
Czas: 00:32:22
Średnie tempo: 5:08 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Hmm… opisywanie zeszłego tygodnia ma ten minus, ze skleroza czasem nie pozwala przypomnieć sobie szczegółów. Wtorkowy bieg zacząłem później, a skoro później, to mniej czasu było by go skończyć o zwykłej porze. Pobiegłem więc tylko jedno kółko za to sporo szybszym niż zwykle tempem. Ot na wiosenne ożywienie 🙂

Data: 14/04/2016

Dystans: 11,89 km
Czas: 01:11:52
Średnie tempo: 6:03 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4 

Ten trening już na zwyczajowym dystansie. Dwa okrążenie, około 12 km.

Data: 16/04/2016

Dystans: 10,14 km
Czas: 01:02:44
Średnie tempo: 6:11 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (2015) 

Sobota przywitała mnie kiepską pogodą. Większość dnia padał deszcz i z tego powodu długie wybieganie przełożyłem na niedzielę. Podobnie jak w poprzednim tygodniu przed biegiem realizowałem sporo prac domowych 🙂 co spowodowało, że sam trening poszedł mi ciężko. Słabo jakoś i z chęciami i z siłami 🙁

Data: 17/04/2016

Dystans: 21,06 km
Czas: 02:24:37
Średnie tempo: 6:52 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (2015) 

Ponieważ w niedzielę nie padał deszcz więc nie wypadało się obijać 🙂 Łącząc przyjemne z pożytecznym trening podzieliłem na dwie części. Pierwsze kółko zrobiłem razem z Żoną. Potem, po około 10 km ona odbiła do domu a ja pobiegłem dalej.
Także w niedzielę nie biegło mi się rewelacyjnie (mimo, że warunki były ok – w miarę chłodno, bez deszczu, wiatru). Hmm.. mam nadzieję, że to jakiś chwilowy spadek mocy a nie np. przetrenowanie.

TRENING (TYDZIEŃ 14/2016)

Trening Biegowy

Miniony tydzień to 3 treningi o łącznej długości 52,79 km. Ładnie, chociaż nie ukrywam, że gdyby nie deszczowy weekend, to było by trochę więcej. A tak w sobotę odpoczywałem 🙂

Data: 05/04/2016

Dystans: 11,82 km
Czas: 01:12:14
Średnie tempo: 6:07 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Cóż, o tygodniowych biegach ciężko powiedzieć coś odkrywczego. Jak zwykle 2 kółka po okolicy. Dalej staram się rozbiegać nowe Adidasy i dalej jeszcze nie jestem z nim zadowolony w 100%. Ciężko się jakoś startuje 🙂

Data: 07/04/2016

Dystans: 11,85 km
Czas: 01:12:38
Średnie tempo: 6:08 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – EB Diamond Star

Powtórka z wtorku. Jedyna zmiana to buty 🙂 By dać sobie ewentualną alternatywę do Adidasów (jeśli nie przekonają mnie do  siebie do czasu maratonu) pobiegłem w dawno nie używanych bucikach EB.  No biegło się …

Data: 10/04/2016

Dystans: 29,12 km
Czas: 03:37:55
Średnie tempo: 7:29 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Kalenji Kapteren Crossover Fw13

Padający całą sobotę deszcz zniechęcił mnie do treningu, dlatego też z pewnym niepokojem oczekiwałem co będzie w niedzielę. W deszczu biegać nie lubię ale kolejny dzień lenistwa to by było już za dużo.
Pogoda dalej była nijaka ale w którymś momencie uznałem, że jednak nie pada. Szybkie wyszykowanie się i w drogę. W sumie po około kilometrze zaczęło padać i mżyło cały czas no ale – już trzeba było biec 🙂
Długie wybieganie podobnie jak poprzednio miało być .., długie. Tym razem jednak z większą domieszką szlaków i gór. Bałem się o „przejezdność” trasy ale podkusiło mnie by z Ludwikowic Kł. pobiec szlakami przez Sokolec na Wielką Sowę. Stamtąd przez Przełęcz Jugowską do Jugowa i z powrotem wrócić do Ludwikowic. Podobną trasę już kiedyś biegłem  i te 30 km miało mniej więcej być.
Taktycznie biegłem podobnie jak do Czech. Wolne tempo, nawadnianie co około 3 km. Ponieważ na szlaku jest kilka niszczących wzniesień to spodziewałem się, że jednak trochę będę podchodził.
W sumie wyszło zgodnie z założeniami. Widzę progres bo w miejscach gdzie kiedyś szedłem to teraz biegłem. Oczywiście parę podejść było (by nie zajechać się już na starcie) ale jednak było ok. Dałem radę.
W górach (zwłaszcza na Wielkiej Sowie) trudne warunki. Mgła, słaba widoczność i padający deszcz. Sporo śniegu dalej. Tam gdzie leżał było ślisko i mocno odjeżdzały mi na boki moje Kalenji. Dziwne, w przód i tył trzymały ale na pochyłościach jazda nóg. Zwalniałem przez to bo nie chciałem się wyłożyć czy skręcić nogi. Dodatkowo mnóstwo płynącej wody. Szybko zmoczyłem buty, niemniej jakoś specjalnie to mi nie przeszkadzało. Dopiero gdy wpadłem nóżką w błoto ponad kostkę musiałem trochę uważać na trasie 🙂

Wielka SowaOgólnie bieg udany. Skoro miałem siłę na ponad 3,5 godziny ruchu, to może i na maratonie nie będzie najgorzej. No zobaczymy. Teraz (2 ostatnie tygodnie przez Orlenem) zejdę trochę z kilometrażu. Zwłaszcza wybieganie weekendowe chyba będą po około 20 km. tak by nie wystartować z zajechanymi nogami.

Skarpetki Nessi RSN – krótki opis

Logo strony Test Sprzetu

Skarpetki Nessi RSN

Po spodenkach kompresyjnych z Lidla, kolejną nowością którą postanowiłem przetestować przed maratonem są skarpetki do biegania – Nessi (model RSN).

Otrzymujemy je zapakowane w foliowy woreczek i kolorową tekturkę, na której są informacje o produkcie.

Skarpetki Nessi RSNKluczowe zalety tej linii (wg info producenta) to:
– Dobrze oddychają,
– Nie obcierają,
– Są termoaktywne.
– Nie uciskają,
– Są wytrzymałe,
– Zapewniają amortyzację,
– Nie przesuwają się na stopie,
– Dopasowują do kształtu stopy,
– Bardzo szybko schną.

Same skarpetki po wyjęciu z opakowania prezentują się całkiem solidnie. Wykonanie bez zastrzeżeń, ja nie widzę jakichś niedoróbek. Mają różnego rodzaju strefy (opisywane przez producenta). Dodatkowo ostre, żywe kolory, logo Nessi dodają im  sportowego charakteru 🙂

Pewnym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że skarpetki zakupione w rozmiarze 42-44 są stosunkowo luźne na mojej nodze (rozmiar 44).
Oczywiście nie spadają, marszczą się czy tym podobne atrakcje ale przyznam się, że spodziewałem się jakiegoś większego dopasowania. Hmm… być może to zasługa tego, że mają nie uciskać, niemniej ciekawe jakie odczucia miałby właściciel nogi o rozmiarze 42.

Biegowo używałem ich kilka razy na dystansie ~ 12 km i jest ok. Noga nie poci się jakoś więcej niż w innych, nie dorobiłem się pęcherzy czy otarć. Czego można chcieć więcej 🙂

Producent deklaruje, że po praniach skarpetki nie stracą kolorów ani kształtu i jak na razie tak jest. Nic im nie dolega.

Cóż. Wiele o skarpetkach wymyślić się nie da, a przynajmniej nie tak szybko. Może po kilkunastu praniach i większej liczbie km będę mógł dodać coś do testu. Na ten moment polecam. Ten model nie jest przesadnie drogi więc można go kupić i poużywać.

 

Skin Compression (Lidl) Power Boost Capri Trousers – krótki opis

Logo strony Test Sprzetu

Skin Compression Power Boost Men’s Workout Capri Trousers

Ostatnio stopuję się z zakupami, bo wszystkiego mam sporo, ale gdy  rzucili te spodnie do Lidla uznałem, że jednak spróbuję.
Nie liczyłem oczywiście na nie wiadomo jakie zdolności kompresyjne (trzeba być realistą wiadomo, że odzież za 30 zł nie zagwarantuje tego co produkty za 300)  ale jako, że ze spodniami zawsze jest loteria , nie wszystkie dobrze pasują, to uznałem, że zaryzykuję. Może te będą wygodne i przydadzą mi się na lepszą pogodę.
Jak wyszło to zapraszam do lektury.

Skin Compression

Spodnie dostajemy w gustownym pudełeczku. Szata graficzna i wymienione zalety spodni aż zapraszają do zakupu 🙂

Skin Compression

Rewolucyjne technologie jaki mają to:
– Power boost legs
– Strefa actiflex
– Stopniowa kompresja
– Taśma antypoślizgowa
– Płaskie szwy
– Potrójna strefa przy kości ogonowej

W dużym skrócie wszystko to ułatwia nam bieganie, utrzymuje optymalne napięcie mięśni, temperaturę ciała.

Skin CompressionSame spodnie po wyjęciu z opakowanie wyglądają solidnie. Dobrze zszyte, materiał przyjemny w dotyku. W środku mają dość spory zestaw metek nad którymi myślałem czy je wyciąć czy nie ale odpuściłem i w biegu nie przeszkadzały. Może jak ktoś biega bez bielizny to byłoby inaczej. Ja latam w bokserkach i metki mi nie przeszkadzały (a wycinając je zawsze istnieje ryzyko uszkodzenia szwu lub zostawienia krótkiej pozostałości która właśnie będzie drapać).
Na obu nogawkach legginsów umieszczone są kontrastowe elementy sprawiające wrażenie gumowanej naprasowywanki. W pierwszej chwili myślałem, że to one mają coś wspólnego z kompresją ale z opisów na pudełku wygląda, że raczej nie, bardziej chodzi o specjalne strefy materiału. Wzory to raczej dekoracja graficzna (ale wg mnie usztywnia ona nogawki i bardziej spina nogi).

Ponieważ zrzucanie wagi idzie mi wolno ale do przodu, to spodenki zakupiłem w rozmiarze L. Na moje 78 kg i 183 cm wzrostu są ok.

Przy zakładaniu spodni czuć ich specyficzną budowę. Trzeba dobrze je ponaciągać na właściwą wysokość, ułożyć na sobie. Same trzymają się świetnie na miejscu i w czasie biegu nie będzie łatwo ich np, podciągnąć. Opięcie mięśni czuć. Ja czułem je zwłaszcza na udach i na pośladkach.

Bieg w nich jest wygodny. Są przewiewne, nie pocimy się w nich. Ucisk mięśni czuć ale nie przeszkadza w ruchu. Dodatkowo to czego trochę się bałem – czyli tylko szeroka guma w pasie (bez sznureczków do zawiązania) trzyma się na nas bardzo dobrze. Spodenki na 12 km biegu mi nie spadały.

Sporo już napisałem o plusach tej odzieży. A minusy?  W sumie doszukałem się tylko jednego. Spodnie nie mają żadnej kieszonki. Trzeba to wziąć pod uwagę idąc na trening i chcąc zabrać np. klucze od domu, auta.

Ogólnie muszę powiedzieć, że odbieram Lidlowe SC bardzo pozytywnie. Są po prostu wygodne, rozmiar pasuje, Myślę, że będę je używał częściej, a może i pobiegnę w nich na maratonie.

TRENING (TYDZIEŃ 13/2016)

Trening Biegowy

Tydzień 13 za mną. Nie zapowiadało się, ale jednak kilometrowo udany. Nabiegałem łącznie 60,38 km. Dodatkowo ponieważ był to ostatni tydzień marca łącznie (w miesiącu) pokonałem 250 km.

Data: 28/03/2016

Dystans: 11,21 km
Czas: 01:30:59
Średnie tempo: 8:07 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (2015)

Bieg jeszcze poświąteczny. Zabrałem Żonkę i potruchtaliśmy troszkę ponad 10 km. Spokojny trening, troszkę po asfalcie, troszkę lasami.

Data: 30/03/2016

Dystans: 12,53 km
Czas: 01:14:55
Średnie tempo: 5:59 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Dwa kółeczka z małym haczykiem po Oleśnicy. Przy okazji był to pierwszy bieg w nowych butach (Adidasy). Jak się biegło to pisałem wcześniej, sam trening znośny. Troszkę szybciej niż ostatnio.

Data: 31/03/2016

Dystans: 5,56 km
Czas: 00:34:21
Średnie tempo: 6:11 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Bieg jak każdy – tyle, że krótki 🙂 Późno się na niego zebrałem i żeby nie wrócić „po nocy” do domu to zdecydowałem się tylko na 1 kółko.

Data: 02/04/2016

Dystans: 31,09 km
Czas: 03:23:17
Średnie tempo: 6:32 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (2015)

Inwazja na Czechy 🙂
Męczyło mnie to zaległe, 30 km, długie wybieganie i z opóźnieniem ale się odbyło.

Czeska granicaMiałem przed nim trochę stres czy dam radę, bo dzień był pracowity – od rana na nogach czy to w sklepach czy przy zmianie opon na letnie. No ale nie ma co się poddawać już na starcie. Zebrałem sprzęt (dzień był ciepły więc wziąłem plecak na wodę) i się pobiegło.
Podczas biegu pilnowałem dwóch rzeczy – spokojnego tempa (ponad 6 min/km) i nawadniania. Co 3 km piłem wodę (pod koniec zwiększyłem częstotliwość i piłem co 2 km). Pijąc te parę metrów podchodziłem ale od razu po skończeniu biegłem dalej. Po 15 km w Czechach miałem około 1-2 minutową przerwę podczas której zakupiłem Lentilky (a co, coś na osłodę wysiłku musi być :)) i baton, który spożyłem na miejscu.

Lentilky :)Nie ma co wpadać w samouwielbienie 🙂 ale jestem z siebie dumny. Cały dystans ubiegłem.
Z jednej strony widzę duży postęp. Do tej pory jeszcze nigdy nie udało mi się przebiec ciągiem 30 km. Z drugiej pod koniec biegu czułem już spore zmęczenie. Trzeba będzie szlifować formę by nie okazało się, że maraton zaczyna się po 30 km 🙂