Roztocze – Album fotograficzny

Oprócz biegania, jedną z moich, innych pasji jest fotografia. Zdjęcia zaś swoje piękno ukazują najbardziej wtedy gdy możemy je „posmakować fizycznie” – popatrzyć na nie na wydruku, dotknąć.
W obecnych czasach kiedy podróże są mocno utrudnione z tym większą radością chciałbym pokazać Wam album o Roztoczu.

Jest to praca zbiorowa, trzech fotografów (Krystian Kłysewicz, Tomasz Michalski, Tomasz Mielnik).
Dzieło monumentalne 🙂 bo 424 strony, wydane w 2021r. przez wydawnictwo Libra.

Album wydany jest solidne. Sztywna okładka, ładny papier. Duża liczba stron gwarantuje, że długo będzie cieszył nasze oczy i swoje smaczki odkrywał powoli, nie od razu.

Oprócz zdjęć znajdziecie też wstęp historyczny i przyrodniczy o tytułowej krainie.

Czy ma jakieś wady? Hmmm.. w sumie nie. No może jakby chciał się do czegoś przyczepić to wyszukał bym parę zdjęć z których można by zrezygnować. Można by jeszcze ewentualnie popracować nad układem fotografii bo w większości są to po prostu całostronicowe reprodukcje.
Nie są to jednak w żadnym wypadku jakieś problemy, ot po prostu różnice między wizją autorów a tym jak widzałbym to ja.

Piękno Roztocza jak i artyzm fotografii ciężko opisać tu słowami dlatego też nie przedłużam – zachęcam by każdy kupił sobie sam. I oglądał, oglądał…

Prezentacja albumu

A na koniec jeszcze parę zdjęć albumu i jego zawartości:

Hoffen – waga smart

YouTube: Waga smart Hoffen

Dobra dieta połączona z aktywnością treningową są jednymi ze sposobów na uzyskanie (utrzymanie) właściwej masy ciała. Jak ważne jest to dla zdrowia chyba nikogo nie trzeba przekonywać.
A jak sprawdzić czy jesteśmy na dobrej drodze ku wymarzonym kilogramom? Ano, najlepiej wagą 🙂

Hoffen SE-0992
W zestawie instrukcja po polsku.

Zapraszam na film, prezentujący smart wagę łazienkową firmy Hoffen (model SE-0992).

Test wagi smart (Hoffen)

Podsumowanie – Luty 2021

Tak dobrze żarło i zdechło.
Niestety, idealnie opisuje to moją sytuację treningową w lutym. Tydzień po tygodniu ładnie zwiększałem objętości, biegało mi się całkiem przyjemnie aż do ostatniego tygodnia, kiedy to przy wtorkowym biegu poczułem lewe kolano. Z raz, dwa odezwało się na treningu ale bez tragedii, spokojnie dobiegłem sobie do domu, posiedziałem i czuję … coś niezbyt. Boli mnie, sztywne takie jakieś. Kilka następnych dni, czułem je (zwłaszcza przy rozruchu np. wstając z krzesła, zaczynając iść) więc z bieganiem dałem sobie spokój. Smarowałem oszczędzałem. Szału jednak nie było. Niby nic mi nie napuchło, nic nie boli przy zgięciu, wyproście ale jakby mi kazali pełny przysiad zrobić to bym się chyba ufajdolił 🙂
No i wyprzedzając fakty tak to się coś ciągnie do teraz. W sumie nie wiem czy to coś z kolanem, czy jakieś ścięgna/wiązadła przy nim (?). Problem mam z takim pełnym wyprostem nogi i czuję okolice kolana trochę przy przekrzywieniu nogi w bok.
Ogólnie oba coś mi kolana doskwierają od momentu jak się upasłem wagowo 🙁 Cóż, pretensje można mieć do siebie.
Ratując sytuację zmniejszyłem radykalnie intensywność sportu. W opasce usztywniającej zacząłem spacerki, teraz dopiero delikatnie próbuję coś pobiegać. Zobaczymy, jak nie odpuści to za jakieś dwa, trzy tygodnie to trzeba będzie się pofatygować do lekarza niech obada sprawę.
Oprócz tego wziąłem się za ćwiczenia w domu.

Sam luty siłą rozpędu wyszedł całkiem ładnie, kontuzję widać będzie dopiero teraz w marcu. Wynikowo wyszło mi tak:
Bieganie: 98,4 km
Chodzenie: 33,83 km
Waga: znów kilogram w dół, okolice 93 🙂

Cóż… Inteligentny człowiek wysnuje właściwy wniosek, że chwilowo już po planach startowych. Majowy maraton chociażby i się odbył to beze mnie.
Nawet jak pozbieram się po kontuzji to czasu będzie za mało na sensowne przygotowania. Trzeba zapomnieć i liczyć, że chociaż biegi jesienne jakieś uda się wykonać.
Jedyny plan jaki mam na obecną chwilę to nie zastać się całkiem, utrzymać chociaż resztki aktywności i pracować nad wagą by ciągle szła w dół.
Czy tak będzie? Opiszę za miesiąc.