Archiwa tagu: Lidl

Dwustronna kurtka rowerowa (Lidl)

Wiosenne akcje rowerowe – czas start 🙂 W każdym markecie coś ciekawego można wypatrzyć i w Lidlu w oko wpadły nam dwustronne kurtki rowerowe.
Jedna strona ma ostre kolory dzięki którym jesteśmy dobrze widoczni na drodze (żółte, różowe i niebieskie + paski odblaskowe), a druga jest bezpiecznie czarna.
Na sklepie, o dziwo dostać można tylko kurtki męskie (a przynajmniej my w żadnym nie widzieliśmy damskich). Wersja dla kobiet dostępna jest jednak bezproblemowo online i moja Żona pierwsza uznała, iż jej potrzebuje 🙂

No, skoro ona ma to i ja nie chciałem być ubogim krewnym – poleciałem szybko do marketu i kupiłem.

Kurtka męska. Niebieska

Nie wiem czy to przypadek ale w necie obie kosztują 149 zł, a ja za męską stacjonarnie zapłaciłem 119 zł. Jakaś promocja chyba 🙂

Kurtka w mojej ocenie zorientowana jest na początek okresu wiosennego lub na chłodniejszą jesień. Jest ciepła. Testowałem ją w miniony weekend i stopni więcej niż 7-10 nie było, a jechało się całkiem, całkiem. Nie przeszkadzał pęd wiatru, nie było chłodno mimo, że pod nią miałem tylko techniczną bluzę z długim rękawem. Fajna sprawa, można przedłużyć komfortowo okres jeżdżenia rowerem.
Jednocześnie trzeba stwierdzić, iż to ciuch bardziej dla amatorów spokojnych, dłuższych wycieczek niż wyczynowców. Obawiam się, że im może w niej po prostu być za gorąco.

Materiał z którego je zrobione to sztuczne włókno ale trzeba powiedzieć uczciwie, że całkiem przyjemne w dotyku. Sprawiają miłe wrażenie.

Kurtki mają luźny krój, nie są przesadnie dopasowane do sylwetki. Jak widać na załączonych zdjęciach damska jest taliowana, męska zaś prosta na całej długości. W oby lekko przedłużany tył, tak by nie wiało nam po nerkach nawet jak się lekko podwinie, podciągnie.

Lekkie różnice występują też w siatkowanych obszarach „wietrzenia”. Męska ma je na rękawach i plecach, a damska w obszarze rękawów i boków kurtki.

Krtka damska. Żólta.

Obie kurteczki Crivita mają czarny kaptur co przy kapryśnej pogodzie jest sporym plusem.

A wady? Raczej nic nie widzę. Pewnym minusem wynikającym z dwustronności jest brak kieszeni, schowków. Obie kurtki mają tylko po małej kieszonce na stronie czarnej. Zmieszczą się tam klucze, może portfel, telefon ale nie liczcie na przesadne zdolności transportowe.

Na tą chwilę jestem z okrycia zadowolony. Nie miałem kurtki, w której można by jeździć na przełomie zimy/wiosny więc zakup jak najbardziej udany. Żona, a to spory zmarzluch, też chwali swoją 🙂

Buty Crivit jak Nike (lato 2015) – krótki opis

Logo strony Test Sprzetu

Buty Crivit jak Nike (lato 2015) – krótki opis

Ponieważ opisywane buty to już „staroć” a i szanse, że takie same (lub podobne) znów pojawią się w Lidlu są minimalne to wspomnę o nich krótko, ot z tytułu, że je mam i trochę w nich pobiegam.

Kupiłem je w okolicach wakacji 2015r. Poleżały (bo poprzednie buciki z Lidla trzymały się całkiem dobrze) i dopiero niedawno przyszła kolej by w nich pobiegać.

Crivit 2015 - jak Nike

But, w porównaniu do tego co oferowali w marketach do tej pory, rzeczywiście jest inny. Wykonany „w całości” z  jednolitego arkusza materiału, bez naszywanych wzmocnień, gum, plastików.  Wielu miało za złe Lidlowi, że nawiązuje do jednego z modeli Nike. Rzeczywiście idea wykonania materiału przypomina Nike, w całości jednak ja jakoś aż tak wielkiej zrzyny się dopatrzyć nie mogłem.

W każdym razie ten Crivit wygląda ciekawie i może się podobać. Mi dobór kolorów jak i idea pasowała co potwierdziłem zakupem 🙂

Wykonanie ogólne buta – dobre. Brak niedoróbek, kiepskich szwów, zabrudzeń klejem itp. Trzyma poziom. Wkładka wewnętrzna jest profilowana i w tylnej, górnej części wygląda na delikatnie zmarszczoną (nie przeszkadza to jednak w niczym).

Crivit 2015 - jak Nike

Pierwsze przymiarki w sklepie pokazały, że ta seria słabo wyszła pod względem rozmiarów. Są sporo zaniżone. Mierzyłem i r.45 i 46. Niby wielkiej różnicy między nimi nie zanotowałem, ale 45 jakoś takie na styk były więc dla bezpieczeństwa wziąłem 46.

Teraz już po paru biegach mogę powiedzieć, że rozmiary naprawdę były takie jakieś nijakie. Szerokością, na moją nogę, 46-ka wydaje się za duża, trzeba pokombinować z mocniejszym wiązaniem. Miejsce na palce jest, to plus. Wydaje mi się, że jednak mogłem próbować z 45. Przy lżejszej skarpetce też by pasował, a lepiej trzymał nogę (co opisuję niżej).

Od strony biegowej. Po założeniu but sprawia wrażenie sztywnego i mało giętkiego (mówię tu o cholewce). Trzeba się do niego przyzwyczaić. W trakcie biegu jest ok, zapomina się o sztywności i jakoś specjalnie nie przeszkadza.

Amortyzacja w bucie jest średniej klasy. Biegałem po asfaltach i nie dobija nogi. Nie jest to też jednak nie wiadomo jaki materac, który tłumi naszą energię. Przy moich tempach biegów ciężko powiedzieć czy but jest dynamiczny, ale do spokojnych treningów może być. Mam wrażenie, że Nike LunarSwift, który posiadam amortyzuje dużo mocniej.

Plusem tej edycji Crivitów jest fakt, że nie obcierał mi nóg. Poprzednie powyżej 10 km cięły mnie mocno (bok – spód stopy) i musiałem wymienić wkładkę. Tu biegałem na standardowej i jest ok.

Minusy to słabe sznurówki. Takie śliskie jakby. Wiązałem je na podwójną kokardę a i tak na końcu potrafiły się rozwiązać. Z tym poradziłem sobie wymieniając je na inne (znalezione w domu). Teraz supełek trzyma dobrze 🙂

Jak wspomniałem na asfalcie jest ok. Buty  dają radę. A co w terenie?
Pod względem trzymanie się i amortyzacji dawały radę na kamienisto-szutrowych trasach (ale zaznaczam bez błota).  Przeszkody terenowe nie doskwierały więc i w średni teren można je brać. Niestety niedopasowanie rozmiarowe daje o sobie znać przy zbiegach. Noga w bucie leciała mi do przodu i palcami uderzałem w przód. Może gdyby zawiązał je jeszcze mocniej było by lepiej ale to już zgadywanie. W tym momencie na długi bieg po górach bym ich nie zabrał. Moje paznokcie nie byłyby zadowolone.

Cóż. But jak każdy z marketu. Ujdzie dla początkujących biegaczy. A i ja przynajmniej jeden trening w tygodniu też w nim wykonam.

Skin Compression (Lidl) Power Boost Capri Trousers – krótki opis

Logo strony Test Sprzetu

Skin Compression Power Boost Men’s Workout Capri Trousers

Ostatnio stopuję się z zakupami, bo wszystkiego mam sporo, ale gdy  rzucili te spodnie do Lidla uznałem, że jednak spróbuję.
Nie liczyłem oczywiście na nie wiadomo jakie zdolności kompresyjne (trzeba być realistą wiadomo, że odzież za 30 zł nie zagwarantuje tego co produkty za 300)  ale jako, że ze spodniami zawsze jest loteria , nie wszystkie dobrze pasują, to uznałem, że zaryzykuję. Może te będą wygodne i przydadzą mi się na lepszą pogodę.
Jak wyszło to zapraszam do lektury.

Skin Compression

Spodnie dostajemy w gustownym pudełeczku. Szata graficzna i wymienione zalety spodni aż zapraszają do zakupu 🙂

Skin Compression

Rewolucyjne technologie jaki mają to:
– Power boost legs
– Strefa actiflex
– Stopniowa kompresja
– Taśma antypoślizgowa
– Płaskie szwy
– Potrójna strefa przy kości ogonowej

W dużym skrócie wszystko to ułatwia nam bieganie, utrzymuje optymalne napięcie mięśni, temperaturę ciała.

Skin CompressionSame spodnie po wyjęciu z opakowanie wyglądają solidnie. Dobrze zszyte, materiał przyjemny w dotyku. W środku mają dość spory zestaw metek nad którymi myślałem czy je wyciąć czy nie ale odpuściłem i w biegu nie przeszkadzały. Może jak ktoś biega bez bielizny to byłoby inaczej. Ja latam w bokserkach i metki mi nie przeszkadzały (a wycinając je zawsze istnieje ryzyko uszkodzenia szwu lub zostawienia krótkiej pozostałości która właśnie będzie drapać).
Na obu nogawkach legginsów umieszczone są kontrastowe elementy sprawiające wrażenie gumowanej naprasowywanki. W pierwszej chwili myślałem, że to one mają coś wspólnego z kompresją ale z opisów na pudełku wygląda, że raczej nie, bardziej chodzi o specjalne strefy materiału. Wzory to raczej dekoracja graficzna (ale wg mnie usztywnia ona nogawki i bardziej spina nogi).

Ponieważ zrzucanie wagi idzie mi wolno ale do przodu, to spodenki zakupiłem w rozmiarze L. Na moje 78 kg i 183 cm wzrostu są ok.

Przy zakładaniu spodni czuć ich specyficzną budowę. Trzeba dobrze je ponaciągać na właściwą wysokość, ułożyć na sobie. Same trzymają się świetnie na miejscu i w czasie biegu nie będzie łatwo ich np, podciągnąć. Opięcie mięśni czuć. Ja czułem je zwłaszcza na udach i na pośladkach.

Bieg w nich jest wygodny. Są przewiewne, nie pocimy się w nich. Ucisk mięśni czuć ale nie przeszkadza w ruchu. Dodatkowo to czego trochę się bałem – czyli tylko szeroka guma w pasie (bez sznureczków do zawiązania) trzyma się na nas bardzo dobrze. Spodenki na 12 km biegu mi nie spadały.

Sporo już napisałem o plusach tej odzieży. A minusy?  W sumie doszukałem się tylko jednego. Spodnie nie mają żadnej kieszonki. Trzeba to wziąć pod uwagę idąc na trening i chcąc zabrać np. klucze od domu, auta.

Ogólnie muszę powiedzieć, że odbieram Lidlowe SC bardzo pozytywnie. Są po prostu wygodne, rozmiar pasuje, Myślę, że będę je używał częściej, a może i pobiegnę w nich na maratonie.

TEST – CRIVIT Drinking Bottle (Bidon Ręczny)

Test_sprzetu

TEST – CRIVIT Drinking Bottle (Bidon Ręczny)

Nie planowałem tego zakupu ale konieczność szybkiego wyszukania czegoś co pozwoli mi w czasie biegu zabrać ze sobą klucze od auta i dowód osobisty spowodowała, że bardzo ucieszyłem się widząc te bidony w Lidlu.

Posiadam już plecak z bidonem, pas z bidonem więc kupienie kolejnego podobnego „urządzenia” była by trochę bez sensu. Mały poręczny bidon zaś zawsze może się przydać 🙂

Drinking bottle otrzymujemy w niewielkim kartoniku, który oprócz bidonu (wraz z paskowym mocowaniem) mieści jeszcze wielojęzyczną instrukcję obsługi.

bidon1Bidoniki widziałem w 2 kolorach.  Męskim niebieskim i różowym dla Pań 🙂 Zaznaczone jest to na rysunku na opakowaniu więc ciężko się pomylić.

A jak sprawia się to to w użyciu?

Nie ma tu żadnej skomplikowanej technologii więc czytanie instrukcji można sobie darować. Pierwsze wyjęcie z opakowania –  bidon sprawia dobre wrażenie.
Butelka z mlecznego plastiku, paskowe mocowanie w odcieniach szarości i niebieskiego. Producent deklaruje, że są też elementy odblaskowe.
W części „szelkowej” mamy zamykaną na zamek sporą kieszonkę na klucze i drobiazgi, w której wydzielona jest jeszcze wodooporna przegródka na dokumenty.
Po drugiej stronie flaszki jest malutka kieszonka zamykana na rzep. Była w niej kartonikowa karteczka na której możemy wpisać nasze dane, adres kontaktowy w razie wypadku. Ciekawe rzecz ale hmm… jeśli nam na tym nie zależy to wielkość przegródki jest raczej symboliczna i nie wiem co innego można tam włożyć.

bidon2
Na potrzeby biegu chciałem użyć tylko samą torebkę więc po chwili walki udało mi się wyjąć butelkę z mocowań. Gumkowe obejmy są dość ciasne co powinno gwarantować, że w czasie biegu bidon nam nie wypadnie.

W pozostałej części regulacja długości paska na rzepie trzyma całkiem dobrze. Zamek błyskawiczny działa czyli wszystko ok.

Trzeba jednak powiedzieć uczciwie, że sprzęt ten powinno się używać jako całość. Gdy wyjąłem bidon to paski na ręce mają luz, którego nie da się skompensować regulacją. Przy butelce w środku jest już ok, nawet trochę rzepy popuszczałem.

Nie jest to jakiś mega minus. Bidon trzyma się w ręce dość wygodnie, nie spada podczas wymachów rękami. W czasie zawodów mi nie przeszkadzał.
Oczywiście nic ze środka nie wypadło z czego jestem zadowolony najbardziej  🙂

Po 5 km dystansu mimo luzu na paskach trochę rękę miałem w miejscu założenia bidonu zawilgoconą. Pewnie w upalnym dniu całość się przepoci i wtedy dopiero można by wypowiedzieć się o nieprzemakalności jego wnętrza.

Cóż. Nie bardzo jest tu co wymyślać więcej. Bidon był w miarę niedrogi, mieści podstawowe rzeczy. Jeśli butelka nie będzie przeciekać (sprawdzę przy kolejnych biegach) to uważam, iż warto go mieć.
Do tej pory gdy nie chciałem brać pasa z bidonami (albo plecaka) to biegałem z butelką w ręce. Ręka się poci, butelka zaczyna przeszkadzać. Tu wszystko trzyma się pewniej i tak mocno nie czujemy, że coś nosimy.
W upalne dni, do 10 km dystansu  będzie jak znalazł. Więcej to chyba nie bo jednak 300 ml to mało – ja szybko bym wypił wodę z niego i był spragniony.
Polecam.

 UPDATE 1 – 04/08/2015

Postanowiłem dzisiaj sprawdzić jak biega się z pełnym bidonem.

Po zalaniu go wodą i włożeniu w uprzęż jest ok – nie przecieka nie kapie.

Biegnie się dobrze. Nie czuć przesadnie ciężaru niesionego na ręce. Paski trzymają. Nic nie luzuje się, nie odpina.
Po pewnym czasie oczywiście ręka poci się od butelki ale nawet to nie wpływa na „stabilność” konstrukcji.
Trochę to pocenie ręki mnie wkurzało bo o ile trzymając zwykłą butelkę można ją przełożyć do drugiej to tu ściąganie i wkładanie byłoby utrudnione. No ale nie jest to wina bidonu, trzeba się przyzwyczaić.

Co do korzystania w czasie biegu. Po otworzeniu  trzeba obejmować ustami ustnik trochę głębiej po przy samej krawędzi bardzo łatwo wciska się go w pozycję zamkniętą i zmniejsza to przepływ wody. Na początku ciężko to wyczuć ale z czasem nabywa się wprawy i jest ok.

Ogólnie w dalszym ciągu na plus 🙂

 

UPDATE 2 – 19/10/2015 (Finalny)

Tytułem zamknięcia testu tego „urządzenia” muszę powiedzieć, że jest warte polecenia ze wszech miar. Używałem go już wiele razy podczas biegów zarówno treningowych jak i zawodów. Ciągle bardzo dobrze pełni swoją rolę.
Nic nie odpadło, urwało się. Butelka jest dalej szczelna. Przyzwyczaiłem się do swojego bidonu i nie ma nawet co porównywać wygody jego używania do noszenia zwykłej butelki (bidon na +). Biegnąc można podtrzymywać buteleczkę palcami, można polegać tylko na jej paskach. Nie spada, nie majta się.
Pasuje mi ona dużo lepiej niż pas biodrowy, który mi cały czas zsuwał się w dół.
Jeśli ktoś jeszcze gdzieś ją dostanie (chyba, że będą kolejne rzuty do sklepów) to polecam nabyć.

 

Lidl, Aldi, Biedronka… – czyli marketowe ciuchy dla biegaczy

Lidl, Aldi, Biedronka… – czyli marketowe ciuchy dla biegaczy

Bieganie ostatnimi laty stało się modne. Biega coraz więcej osób, coraz częściej o bieganiu słychać. Skoro zaś coś jest popularne to da się na tym zarobić.

Z tego też założenia wychodzą sprzedawcy coraz częściej włączając do oferty „sprzęt” do biegania. O ile jeszcze niedawno akcje „sport” były sporadyczne, to teraz praktycznie raz w miesiącu w marketach rzucając buty, ciuchy i inne gadżety do biegania.

Dla klienta to teoretycznie dobrze. Oferta jest szeroka, da się wygrzebać zawsze coś dla siebie – co jest nam potrzebne albo uważamy, że się przyda. Czy ta szeroka moda na sport/biegi niesie również wzrost poziomu oferowanych towarów? A z tym to jest już różnie.

crivit2_01

Jako wielki fan wizyt w tytułowych sklepach :), wydaje mi się, że jestem na bieżąco z tym co oferują. Sporo rzeczy już kupiłem, sporo oglądałem. Chciałbym więc podsumować w paru słowach co myślę o takim, marketowymm podstawowym wyposażeniu biegacza (koszulki, spodnie, buty).

Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że oferowany w marketach towar skierowany jest dla biegaczy sporadycznych, początkujących. O ile robimy treningi po parę kilometrów pasować będzie nam wszystko i nie zauważymy praktycznie żadnych wad takiego sprzętu.

Wraz ze wzrostem zaangażowania (kilometrażu) niedostatki wyposażenia wyjdą wcześniej lub później.

Najlepszym przykładem są tutaj buty. Ładne, kolorowe, posiadające wiele różnych systemów wspomagających. Kilka różnych par (z ostatnich lat) już miałem i o ile biegając mało żadnych kłopotów nie miałem, to przekraczając na treningach dystans 10 km większość z nich zaczynała mnie obcierać.
Da się takie buty jakoś uratować – mi np. pomogła wymiana wkładek ze standardowych na żelowe (też z marketu :)) no ale nie o to chodzi. But jako „całość” takich atrakcji oferować nie powinien.

Dość drastycznie spada też komfort używania tanich butów już po kilkunastu treningach. Ubijają się, bardzo szybko ściera się podeszwa. Zwłaszcza nieporozumieniem jest dla mnie fakt, że ostatnio coraz więcej producentów daje buty, w których na podeszwie nie ma żadnej warstwy gumy/tworzywa mającego za zadanie ten wpływ czasu zniwelować. Konkretnie chodzi mi o buty z białymi podeszwami jak na załączonym obrazku. Ścierają się momentalnie.

intertek_biedronka

Troszkę lepiej wypadają tu ciuchy. Bluzy, koszulki, legginsy. Raczej złego słowa o nich powiedzieć nie mogę. Swoje „robią”, nie obierają, nie drażnią. Pewną loterią jest tylko dobry dobór rozmiaru. Najczęściej rozmiarówka marketowa jest zawyżona – używając firmowych ciuchów XL w markecie warto kupić L. Powinno by wtedy ok, ale … niektóre z tych ciuchów mają troszkę dziwny krój. Raczej dotyczy to spodni bo w koszulkach to naprawdę ciężko coś zepsuć.
Dziwny krój najczęściej oznacza, że o ile rozmiar wydaje się ok, to legginsy potrafią być gdzieniegdzie luźne albo zbyt ciasne (krępując np. długość stawianego kroku).

Spodnie_Shamp_01

Wszystko to oznacza, że w przypadku zakupu w markecie trzeba mieć trochę szczęścia. Niektóre wypusty ciuchów są genialne, inne byle jakie.

Bluza_Shamp_01

Czy warto w takim razie je kupować? Ja uważam, że przy akceptowaniu, że to nie półka dla zawodowców – tak. Jakościowo ubrania/buty te są solidne. Nigdy jeszcze nic mi się w nich nie urwało, odpadło,  podarło. Wprawdzie w markecie dokładnie wszystkiego nie przymierzymy ale duże sieci nie robią żadnych problemów ze zwrotem/wymianą. A w przypadku zakupu w zwykłych sklepach z tym potrafi być różnie.
Uważam, że swoją biegową przygodę można zacząć od poziomu marketu. Jeśli bieganie  nas wciągnie, poznamy swoje preferencje, upodobania wtedy spokojnie można przejść i z ciuchami na „wyższą półkę”.

TEST – Crivit Skin Compression (Skarpetki do biegania)

Test_sprzetu

TEST – Crivit Skin Compression (Skarpetki do biegania)

Lidl był jednym z pierwszych marketów, które wyczuły duże zapotrzebowanie na produkty przeznaczone do uprawiania sportu.
Ich wypusty odzieży do biegania, na rower czy narty pojawiają się już od ładnych paru lat. Cześć z tych rzeczy całkiem zasłużenie zdobyła duża renomę wśród biegaczy bowiem w niskiej cenie gwarantują dobrą jakość i spore walory użytkowe. Był okres, że po dostawie, całość towaru rozchodziła się jak świeże bułeczki i trzeba było się spieszyć by cokolwiek kupić.
W tym momencie rynek już się trochę nasycił (konkurencja również co moment organizuje akcje na sprzęt sportowy) i takich problemów już nie ma. W sklepach na Dolnym Śląsku potrafią leżeć koszulki, buty z kilku ostatnich wypustów.
By przyciągnąć klientów ostatnio w marketach spod znaku L pojawiła się zupełna nowość czyli kompresyjne skarpetki do biegania – Crivit Skin Compression.

Przyznaję się, że nigdy takiego sprzętu nie miałem. Sens wcześniejszego zakupu blokowała mi na pewno cena bo uznani producenci za skarpety kompresyjne wołają sporo ponad 100 zl.
W cenie Lidlowej warto natomiast spróbować bo jest to praktycznie koszt zwykłej pary skarpet sportowych.
Do marketu udałem się drugiego dnia wieczorem (od rozpoczęcia akcji). Skarpetki były. W moim rozmiarze (43-44) zestawów (białych – nie wiem czy były dostępne inne kolory) było sporo tak więc stałem się dumnym posiadaczem swoich pierwszych skarpet kompresyjnych 🙂

skin_comp_01

Skarpetki zapakowane są w papierową obwolutkę, do której przyszyte są nitką. Z opakowania wyczytać można szereg informacji o zastosowanych w nich systemach chroniących poszczególne elementy stóp. Według producenta chronią one kostki, podbicie, ściegna Achillesa, podeszwę, pięty i palce. Czyli w dużym skrócie wszystko 🙂 Z właściwości kompresyjnych wymienione są redukowanie wibracji mięśni, optymalizacja ukrwienia i odprężenie dla nóg.

skin_comp_02

Po uporaniu się z pudełeczkiem naszym oczom ukazują się skarpetki w całej okazałości. Wykonane są całkiem solidnie. Materiał większości jest cieńki w newralgicznych miejscach grubszy. Widać pasy wzmocnień. Czarne wstawki napisów, linii są hatfowane (bo od środka wisi sporo niteczek).

skin_comp_03skin_comp_04
Cóż… pozostaje założyć i przebiegnąć się trochę.
Skarpety zakłada się na odpowiednią nogę (są opisy Lewa, Prawa). Po zainstalowaniu 🙂 ładnie opinają nogę. Nie jest to jakieś mega ściskanie ale czuć, że dobrze przylegają.
U mnie po naciągnięciu sięgnęły na około 10 cm przed dół kolana czyli praktycznie do najszerszego miejsca łydki. Z biegów widziałem, że dużo osób ma skarpetki kompresyjne wyższe, praktycznie pod samo kolano. Czy to dobrze czy źle niestety nie mogę się wypowiedzieć bo nie mam z czym porównać.
Mimo, że skarpety sprawiały wrażenie cieńkich, przez swoje warstwy wzmocnień są jednak grubsze od zwykłych. W porównaniu do najtańszych Kalenji (w których zawsze biegam) czuło się, że w bucie zostaje mniej miejsca.
Podczas biegu żadnych minusów Crivitów nie czułem. Obciskają nogę, nie zsuwają się. Opięcie nie przeszkadza, nie czuć żadnego dyskomfortu.
Po biegu muszę powiedzieć, że pewne plusy kompresji są widoczne. Nie miałem nóg „wybitych” jak po rundce w zwykłych skarpetkach i o to raczej chodzi. Muszę jednak uczciwie powiedzieć, że moim zdaniem podobny efekt stabilizacji mięśni można uzyskać mocniej opiętymi spodenkami  czy dopasowanymi podkolanówkami.
Pierwsze pranie Crivity przeżyły ok, nic im się nie stało i wyglądają dalej ładnie. Szkoda jednak, że są białe. Boje się, że po dłuższym używaniu już takie piękne nie będą. Jednak ciemne kolory są z reguły praktyczniejsze dla faceta 🙂

Finalnie, w tej cenie uważam, że warto je kupić. Chociaż na spróbowanie, a może będzie to właśnie ten towar, który pokaże, że Lidla dalej liczy się na rynku biegowym 🙂 bo nie ma co ukrywać, że większość z dostępnych w tym markecie artykułów zorientowanych jest na początkujących biegaczy jak i osoby uprawiające sport rekreacyjnie. „Wyczynowi” biegacze raczej sięgną po sprzęt innych producentów.