Archiwa tagu: las

Kaszubska marszruta 2023

Czyli rodzinne wycieczkowanie na Kaszubach 🙂

Dość dawno temu w poszukiwaniu ciekawych tras, na stronie Polska na Rowerze, wpadła mi w oko propozycja wycieczek po Kaszubach, czyli tytułowa – Kaszubska Marszruta. 4 trasy po około 30-60 km, piękne okoliczności przyrody a przy tym opis, że są to szlaki praktycznie dla wszystkich rowerzystów spowodowały, iż zapadła decyzja by długi, czerwcowy weekend poświęcić właśnie na nie.

Na bazę noclegową wybraliśmy Chojnice, z którego startuje większość szlaków (i do którego jest połączenie kolejowe z ich końca).
Ponieważ z Dolnego Śląska dojazd tam zabiera trochę czasu, po analizach zdecydowałem, że pojedziemy szlak zielony i czerwony, a o ile starczy czasu i sił to jeszcze czarny. Żółty szlak wyglądał na bardzo podobny do czerwonego więc musiał wypaść z planu wycieczki.

Chojnice i przepiękny rynek

Nie będę tu podawał jakiegoś dogłębnego opisu jazdy. Wycieczka to wycieczka 🙂 Nie goniły nas terminy, czas. Jechaliśmy też z synem (12 lat), który raczej nie pała wielką miłością do roweru 🙂 więc miało być wolno, spokojnie i z przerwami tyle razy ile będzie potrzeba.
Żeby jednak zachęcić Was do pokonania Kaszubskiej Marszruty, poniżej parę zdjęć z tras i moje luźne przemyślenia o tym jak się jechało i co można zobaczyć w tym rejonie.

Na sam początek muszę pochwalić Kaszubski rejon za przygotowanie tras. Praktycznie większość drogi prowadzi ścieżkami rowerowymi oddalonymi od szosy. Są to albo odcinki kostkowe, asfaltowe lub leśne, szutrowe drogi.

Rowerami osobno

Tam gdzie jedzie się drogami samochodowymi są to odcinki lokalne, z bardzo małym ruchem kołowym. To wszystko na plus.

Trasy faktycznie są łatwe ale nie całkiem płaskie. Jest na nich sporo „chopek” czyli krótkich podjazdów i zjazdów. Większość pokonuje się leciutko, parę jednak potrafiło zmęczyć 🙂

Dostępne pliki GPX w sumie są ok. Prowadzą dobrze niemniej … zwłaszcza pod koniec szlaku czerwonego track pokazuje, iż powinno się jechać lasem 10 metrów od jezdni a w lesie nie ma żadnej ścieżki. No dobra, może jakiś zarys dawno zaoranej dróżki 🙂 Należy więc poruszać się asfaltową drogą. Nie jest to wielki problem ale informuję by ktoś nie bał się, że nie umie trafić.

Widoki, faktycznie piękne. Większość dróg prowadzi przez tereny leśne, pola uprawne czy malutkie wioski. Mija się oczywiście sporo jezior 🙂 Jednym słowem – obcujemy z naturą. Wszystko bardzo ładnie, mi troszkę brakowało jednak zabytków, ruin, może jakichś bardzo charakterystycznych architektonicznych akcentów Kaszub (o ile są). Szkoda troszkę, u nas na Dolnym Śląsku co wioska to kościół, pałac, zamek itp. Tam może jednak tak jest i należy się z tym pogodzić 🙂

Swornegacie, widok na Jezioro Karsińskie
Pola, maki, chabry
Infrastruktura wodna
Rowerowa autostrada w lesie 🙂
Pola. łaki to częsty widok na trasie

Mam nadzieję, że powyższe zdjęcia pokażą Wam, lepiej niż marny opis, czego można spodziewać się podczas wycieczki. My mieliśmy bardzo dobrą pogodę co dodatkowo uczyniło wyjazd udanym. Jestem zadowolony i każdemu kto tu nie był polecam ten rejon Polski.

City Trail 2022/23 – Zawody 5/5

25/03 odbyły się ostatnie, wrocławskie, zawody CT w tym sezonie. Miałem już wymaganą liczbę biegów ale wystartowałem w nich najbardziej po to by sprawdzić swoją aktualną dyspozycję biegową, a przy okazji odebrać medal za cykl. W tej edycji zrezygnowano bowiem z uroczystej gali i medale rozdano już po biegu.

Warunki pogodowe były całkiem dobre. Temperatura – parę stopni na plusie. Opady deszczu, jakie było w kilku poprzedzających dniach, nie spowodowały tragedii na trasie (mało błota) można było spodziewać się więc całkiem dobrego biegania.

Po cichu liczyłem na poprawę swoich czasów ale, że ostatnio nie wyszło mi zbyt dobrze tym razem nie wydziwiałem. Rozgrzewkę zrobiłem lżejszą, ustawiłem się na czole grupy +25 min i spokojnie czekałem na start.

Bieg 5 Wrocław 1/2

Wyszło zwyczajowo. Pierwszy kilometr dużo za szybko, w drugim utrzymanie czasu z pierwszego a później spowalnianie tempa z powodu zmęczenia. Szczęśliwie nie takie mocne spowalnianie, widać, że coś te treningi maratońskie dają.

Tempa poszczególnych odcinków (odczytane z Garmina) były takie:
1 – 4:41 min/km
2 – 4:59
3 – 5:09
4 – 5:09
5 – 4:59

Czasowo (już oficjalnie) dało to 24:02 min a więc mój rekord sezonu 🙂

Fajnie. W ostatnim biegu zająłem miejsce 180 / 393 ( 150 / 252 mężczyźni).
W całym cyklu wrocławskim byłem – 177 mężczyzną z 248.

Można by powiedzieć, że utrzymałem zwyczajową dyspozycję lokując się w ogonach stawki 🙂

Jak napomknąłem widać poprawę mojej formy z czego jestem zadowolony. Zawsze chciałoby się pobiec jeszcze lepiej ale na to dalej za wcześnie. Zaległości ostatnich lat (ot chociażby masa – marnie wyszedłem na fotach 😉 ) nie pozwalają na szaleństwo.

Bieg 5 Wrocław 2/2

Cóż. Kolejny sezon City Trail za mną. Ciężko wykrzesać z siebie coś odkrywczego o nim ale z pewnością nie ma na co narzekać. To plus. Organizacja w niczym mi nie podpadała, kosztowo jeszcze da się za to zapłacić, trasę znam więc przyjemne spędzenie soboty 🙂
Zwyczajowo polecam tym co nigdy na nim nie byli.

City Trail 2022/23 – Zawody 3/5

Największym moim problemem jest fakt, że z reguły dobrze zaczynam (dotyczy to wielu, różnych dziedzin życia) a słabo kończę 🙂 Zachodzą, nieprzewidziane, przeszkadzające okoliczności i jest marnie…

No dobrze. Nie wpadajmy w depresyjny nastrój. Chodzi po prostu o to. że zadowolony z pierwszych zawodów CT nastawiałem się na ciut lepszy wynik w kolejnych. Treningi szły dobrze, delikatnie podnosiłem obciążenia. W międzyczasie okazało się jednak, że mam służbowy wyjazd do Włoch i zawody nr.2 mi przepadną. Nie jest to jakaś tragedia, liczyłem na bieg nr.3 (który dość szybko był po 2). Tak jakoś wychodziło z kalendarza.
Nawet udało mi się wcisnąć do bagażu ciuchy do biegania, No i niestety… „Słoneczna Italia” przywitała mnie prawie 2 tygodniami ciągłego deszczu. Dodatkowo hotel położony był na totalnym zadu…iu. Blisko do drogi szybkiego ruchu, brak chodników itp. Niestety niewiele udało mi się pobiegać przez ten okres.
Po powrocie ruszyłem do trenowania i od razu po zaszkodził mi albo klimat (jednak zimno u nas jest) albo jakieś grypowe bakcyle (covida nie ma to można jak kiedyś łazić kaszlący, kichający do roboty i zarażać innych). Nie rozłożyło mnie nic dokumentnie ale taki byłem nijaki. Nie czułem chęci na biegi więc kolejny tydzień przepadł na odpoczynku i pasieniu się witaminami.

Dochodząc do sedna sprawy. Niewiele niestety potrenowałem i czułem, iż wielkiego wyniku z tego nie będzie.

Też tu jestem. Ten czerwony. Nie z wysiłku a z kurtki 🙂

Sobotni poranek CT przywitał biegaczy sporym zimnem i niezbyt sprzyjającymi warunkami „drogowymi”. Leśne ścieżki były błotniste, z kałużami.
Ciężko było tu cokolwiek planować na bazie swojej dyspozycji więc podobnie jak ostatnio uznałem, że wybiorę strefę ~25-28 min i ruszę z jej początku. Tym razem chyba sporo osób miało podobny pomysł bo po ruszeniu okazało się, że biegnę w grupce, która trzyma dobrze to tempo. O wyprzedzaniu mowy nie było, skupiłem się by trzymać się osoby, która dość równo i troszkę szybciej cisnęła do przodu.

Nie dałem rady utrzymać niestety „mojego zająca”. Jakoś koło 3 km trochę zwolniłem ale tempo i tak było zadowalające. Biegło się, kogoś się wyprzedziło, ktoś wyprzedził mnie…

Bez większych kryzysów, z mocniejszym finish’em doleciałem do mety. Czas mój to 25:18, czyli 4 sekundy wolniej niż w pierwszym biegu. Tym razem dało to miejsce 234 z 398 (OPEN).

Jak na słabe przygotowanie – nie było źle. Nie ma się czego wstydzić, to po prostu mój aktualny poziom. Martwi mnie jednak to, że te nieprzewidziane przerwy zachodzą bo mam duże plany na przyszłość. Duże i ryzykowne. nie ma w nich miejsca na marnowanie czasu. No ale to może w kolejnym wpisie.

Czas relaksu – część 1

W codziennej gonitwie warto czasem znaleźć chwilę na odpoczynek, wyciszenie i uspokojenie.
W tym celu polecam wybrać się skoro świt na spacer po lesie. Zwłaszcza teraz, kiedy przyroda po zimie budzi się ze snu, pozwala to na mega odstresowanie. Drzewa i krzewy w pełnym rozkwicie, niesamowite ptasie koncerty.

Kto może ten idzie. A tych co jeszcze zastanawiają się czy warto zapraszam, chociaż wirtualnie, na chwilę wyciszenia w lasach koło Gór Sowich.

Poranek w lesie – część 1

City Trail Wrocław – Bieg 4

19/01/2019. Tym razem Wrocław przywitał biegaczy mrozem i delikatną warstewką śniegu leżącego gdzie nie gdzie na trasie. Mimo niemiłego zimna 🙂 warunki na bieganie były bardzo dobre. Ziemia twarda, zamarznięta ale raczej bez śliskich fragmentów. Kto mógł to pewnie zanotował świetne czasy 🙂

Zwyczajowo przybyliśmy na bieg wcześnie, bo synu leci w kategorii D1. Słabo się przygotowaliśmy jednak, bo Żona nie wzięła mu butów do biegania, a ja zabrałem numer z zeszłego roku. Goniłem do biura zawodów wyjaśnić tą pomyłkę, żeby chłopakowi później bieg zaliczyli.
Pozostając w temacie gapiostwa to sobie nie wziąłem paska na numery i musiałem skorzystać z agrafek. W starym stylu zupełnie 🙂

No ale ok, nie ma co przeżywać. Biegi dzieci poszły sprawnie, to później w aucie pozostało czekać na swoją kolej. Z ciekawostek to załapałem się nawet na fotkę. Poza biegową 🙂

Fotoreporteży w gotowości 🙂

Wracając do biegów 🙂 Sporo narzekam ostatnio na swoją dyspozycję więc tym razem stresik był większy niż zawsze. Chciałoby się wypaść jak najlepiej ale wiadomo z drugiej strony, że niewiele z tego będzie 🙂
Najbardziej bałem się, że zacznę dużo za mocno i za szybko mnie odetnie. Stracę wtedy dużo na ostatnich kilometrach (jak to brzmi przy 5 km :)) i finalnie będzie lipa. Często mam z tym kłopot. O ile na treningach spokojnie lecę swoje to zawody zawsze gdzieś mnie podpali i później tragedia.
Rozwiązanie jakie przyszło mi do głowy to ustawić się w późniejszej strefie startowej. Liczyłem, że biegacze z niej zaczną wolniej, więc uda mi się nie szarżować na początku. Później jakoś tylko utrzymać znośne tempo, a ostatni niepełny kilometr będzie takim bonusem czasowym (bo mniej wyjdzie w nim niż w 2-3-4 km 🙂 )
W każdym razie plan minimum więc zakładał by nie było dużo gorzej niż ostatnio a warunek konieczny – mniej niż 25 min.

Stanąłem więc grzecznie w strefie 25 min. Tym razem trochę biegaczy było przede mną, nie pchałem się na pierwszą linię. Poszczególne km po starcie wyszły tak:
1 – 4:28
2 – 5:12
3 – 5:16
4 – 5″15
5 – 4:02

Założenia udało się spełnić. Oficjalnie 24:02. Miejsce 247 z 486.

Cóż można rzec więcej? Niewiele gorzej poszło niż ostatnio, ale wiadomo – jednak gorzej. Plan ratunkowy mojego biegania jeszcze kuleje, aż boję się pomyśleć co będzie za miesiąc.
No nic, trochę czasu mam, powoli, małymi kroczkami powinno się coś dokonać.

City Trail Wrocław 2017/2018 – bieg 1/6

City Trail 17/18

Miniona sobota (07/10) to Wrocławskie rozpoczęcie biegów City Trail. Mimo, że do tej pory startowałem co około 2 cykle, to tym razem zdecydowałem się wystartować bez zwyczajowej przerwy. Ot dla podtrzymania motywacji biegowej w zimie.

W samej formule CT nie zmieniło się praktycznie nic. Ta sama lokalizacja, zasady. Pewne ulepszenia dotknęły stronę internetową (zapisy itp), zwiększył się wybór gadżetów do zakupu (koszulki, magnesy). Raczej nie będę się nad tym rozwodził. Jedyną godną zauważenia nowością było wprowadzenie wydawanych na stałe numerów i chipów (do tej pory trzeba było je pobierać i zdawać w każdy biegowy weekend). Z jednej strony zmiana godna uznania, a i koszt niezbyt duży – 10 zł. Czy jednak rewolucyjna i potrzebna?  Okaże się w kolejnych biegach. W pierwszym kolejki do numerów były spore 🙂

Z imprezy/biegu mam zaś takie wrażenia.

Wrocław przywitał biegaczy trasą mokrą i błotnistą. Dodatkowo niedawne wichury nałamały sporo gałęzi, drzew więc i ekstra utrudnienia na trasie były (np. po 2 kilometrze zwalone drzewo i konieczność ominięcia go).  Podczas biegu był też deszcz, ale w sam raz w lesie to jakoś specjalnie nie przeszkadzało.  Cóż, jednym słowem przeszkadzajki, które nie pozwalały na w pełni komfortowe bieganie.

Od strony sportowej pierwszy bieg mogę uznać za udany. Przewidywałem, iż moje realne możliwości to około 5 min/km., stanąłem więc w strefie startowej 25 min. Trafnie określiłem swoją formę. Na mecie zameldowałem się po 24:57 min zajmując miejsce 248 z 534.
Teoretycznie przy lepszej pogodzie i mniejszej liczbie startujących parę sekund jeszcze dało by się urwać.

No właśnie… biegacze. Z tego czym chwalili się organizatorzy we Wrocławiu pobito rekord frekwencji. Wystartowało ponad 500 osób. Hmmm… tą liczbę czuć już niestety na trasie. Pierwszy kilometr nie pozwala na swobodną rywalizację. Szarpie się tempo, trzeba uważać i na przeszkody terenowe i na innych biegaczy. Wyprzedzają, blokują. Niestety dużo osób nie zważa na strefy startowe i przeszkadza biegnąc wolniej niż inni. Słabo trochę. Z jednej strony rozumiem organizatorów (wieczny pęd ku cyfrom rosnącym) ale wszystko ma swoje limity. Tu już zaczyna być na styk. Las Osobowicki, aż tyle ludzi nie mieści by biegało się im komfortowo.

CT Wroclaw
Prezentacja przedstartowa 🙂