City Trail 2022/23 – Zawody 3/5

Największym moim problemem jest fakt, że z reguły dobrze zaczynam (dotyczy to wielu, różnych dziedzin życia) a słabo kończę 🙂 Zachodzą, nieprzewidziane, przeszkadzające okoliczności i jest marnie…

No dobrze. Nie wpadajmy w depresyjny nastrój. Chodzi po prostu o to. że zadowolony z pierwszych zawodów CT nastawiałem się na ciut lepszy wynik w kolejnych. Treningi szły dobrze, delikatnie podnosiłem obciążenia. W międzyczasie okazało się jednak, że mam służbowy wyjazd do Włoch i zawody nr.2 mi przepadną. Nie jest to jakaś tragedia, liczyłem na bieg nr.3 (który dość szybko był po 2). Tak jakoś wychodziło z kalendarza.
Nawet udało mi się wcisnąć do bagażu ciuchy do biegania, No i niestety… „Słoneczna Italia” przywitała mnie prawie 2 tygodniami ciągłego deszczu. Dodatkowo hotel położony był na totalnym zadu…iu. Blisko do drogi szybkiego ruchu, brak chodników itp. Niestety niewiele udało mi się pobiegać przez ten okres.
Po powrocie ruszyłem do trenowania i od razu po zaszkodził mi albo klimat (jednak zimno u nas jest) albo jakieś grypowe bakcyle (covida nie ma to można jak kiedyś łazić kaszlący, kichający do roboty i zarażać innych). Nie rozłożyło mnie nic dokumentnie ale taki byłem nijaki. Nie czułem chęci na biegi więc kolejny tydzień przepadł na odpoczynku i pasieniu się witaminami.

Dochodząc do sedna sprawy. Niewiele niestety potrenowałem i czułem, iż wielkiego wyniku z tego nie będzie.

Też tu jestem. Ten czerwony. Nie z wysiłku a z kurtki 🙂

Sobotni poranek CT przywitał biegaczy sporym zimnem i niezbyt sprzyjającymi warunkami „drogowymi”. Leśne ścieżki były błotniste, z kałużami.
Ciężko było tu cokolwiek planować na bazie swojej dyspozycji więc podobnie jak ostatnio uznałem, że wybiorę strefę ~25-28 min i ruszę z jej początku. Tym razem chyba sporo osób miało podobny pomysł bo po ruszeniu okazało się, że biegnę w grupce, która trzyma dobrze to tempo. O wyprzedzaniu mowy nie było, skupiłem się by trzymać się osoby, która dość równo i troszkę szybciej cisnęła do przodu.

Nie dałem rady utrzymać niestety „mojego zająca”. Jakoś koło 3 km trochę zwolniłem ale tempo i tak było zadowalające. Biegło się, kogoś się wyprzedziło, ktoś wyprzedził mnie…

Bez większych kryzysów, z mocniejszym finish’em doleciałem do mety. Czas mój to 25:18, czyli 4 sekundy wolniej niż w pierwszym biegu. Tym razem dało to miejsce 234 z 398 (OPEN).

Jak na słabe przygotowanie – nie było źle. Nie ma się czego wstydzić, to po prostu mój aktualny poziom. Martwi mnie jednak to, że te nieprzewidziane przerwy zachodzą bo mam duże plany na przyszłość. Duże i ryzykowne. nie ma w nich miejsca na marnowanie czasu. No ale to może w kolejnym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.