Archiwa tagu: maraton

MARATOŃSKIE PRZYGOTOWANIE – TYDZIEŃ 05-2023

Zaległość złapałem trochę w pisaniu, kolejny tydzień się już kończy 🙂
Zabrałem się jednak za skanowanie starych filmów fotograficznych (moich rodziców) i absorbuje mnie to bardziej wieczorami niż pisarskość. Roboty fotograficznej mam na jakieś pół roku 🙂 ale może uda się nie stracić zapału do bloga.

Tydzień 05 wszedł gorzej niż myślałem. Zepsuł mi się trochę układ treningów, poszedłem w szybkość 😉 niż dystans. Kilometrowo może tak źle może nie było bo 49,37 ale jakoś nie do końca byłem zadowolony z formy i dokonań.
Wchodząc w detale było tak:

31/01/2023
Bieg. Dystans: 12,1km, czas:1:10:35, śr. tempo:5:50min/km, śr. tętno:158 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +48/-46 m.

Straszliwie padało we wtorek. Sumiennie ruszyłem na trasę ale jak już koło 5 km poczułem, że przesiąka przez kurtkę, robi się chłodniej to uznałem, że pora kończyć. Doleciałem do 6 km i zawróciłem. Ułożyłem sobie w głowie, że trudno skrócę a pobiegnę 3 razy pod rząd (wtorek-środa-czwartek). Nie wiem tylko co mnie podkusiło by wracać dużo szybciej – przyśpieszyłem o jakieś 30 sek na km. Mało rozsądnie zważywszy na plany 3 dniowe.

01/02/2023
Bieg. Dystans: 8,4km, czas:0:46:12, śr. tempo:5:30min/km, śr. tętno:165 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +37/-34 m.

Nie układało mi się w głowie by dzień po dniu biegać długie dystanse to tym razem postanowiłem pobiec „ile fabryka dała”. No, z umiarem oczywiście 🙂 Celowałem w bieg po około 5 min/km (po 2 km rozgrzewce). Nie szło niestety z powodu dużego wiatru. Dopiero bliżej 4 km udało mi się rozkręcić pod zakładane tempo. Zmęczyłem się.

02/02/2023
Bieg. Dystans: 12,08km, czas:1:12:41, śr. tempo:6:01min/km, śr. tętno:155 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +51/-56 m.

Dwa wcześniejsze dni biegania pod rząd to sporo (jak na mnie). Zmęczony byłem, nogi czułem więc tym razem spokojny bieg. Wypadało zresztą trochę odpuścić przed sobotnimi zawodami.

03/02/2023 (Zawody City Trail Wrocław)
Bieg. Dystans: 4,72km, czas:0:25:34, śr. tempo:5:25min/km, śr. tętno:180 ud/min (max 195). Całkowity wznios/ spadek (trasa) +2/-5 m.

Nordic-walking. Dystans: 2,01km, czas:0:30:32, śr. tempo:15:12min/km, śr. tętno:- ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +10/-8 m.

Ten dzień miał być dniem zwycięstwa. Wzmocniony psychicznie dwoma miesiącami solidnych treningów nastawiałem się na rekord sezonu. Po dotarciu na miejsce zawodów dokonałem nawet solidnej rozgrzewki – prawie 1,5 km dodatkowo co u mnie raczej jest niespodziewane 🙂
Z reguły ustawiałem się w wolniejszych strefach i biegłem w ich czole. Tym razem wpadłem na pomysł startu z końca szybszej. No bo inni ruszą ostro a ja będę ich gonił co może mnie dodatkowo mobilizować.
Niestety, plan planem a życie życiem. Na trasie, przez całe 5 km było mega błoto. Strasznie ciężko się biegło. Trzeba było uważać, omijać. Inni biegacze nie biegli wcale tak szybko i stanowili dodatkowe utrudnienie. Słabo. Czułem trudy biegu i na metę wpadłem w bardzo podobnym czasie jak ostatnio. Dało to oficjalny czas 25:25 i miejsce 232 z 417.

Sportową sobotę zakończył 2 km spacerek do bankomatu połączony z chęcią zrobienia jakichś zdjęć Oleśnicy. Tu udało się wszystko. I kasa i zdjęcia były.

04/02/2023
Bieg. Dystans: 12,07km, czas:1:13:10, śr. tempo:6:04min/km, śr. tętno:153 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +42/-41 m.

Niedzielę zaczałem w sumie też od solidnego spaceru bo wybrałem się na giełdę staroci we Wrocławiu. Godzinka łażenia była, kupiło się coś tam z interesujących mnie tematów (stare aparaty fotograficzne). Nie właczałem jednak gps to ciężko określić ile tego łażenia było. Na pewno wystarczająco by się zmęczyć 🙂

Finalnie na zamknięcie tygodnia zrobiłem 12 km po zwyczajowej trasie pod Oleśnicą. Spokojny taki na uzupełnienie kilometrów.

Dało mi te 7 dni w kość. Takie treningi, dzień po dniu (połączone ze średnim odpoczynkiem bo spać kładę się z reguły niezbyt wcześnie) jednak męczą. Sporo było też szybkiego biegania co wcale nie pomogło. Na kolejny tydzień (kończący się już powoli) założyłem powrót do „normalności”. Treningi z przerwami i nastawienia na dłuższy dystans.

Maratońskie przygotowanie – Tydzień 04-2023

Co się odwlecze to nie uciecze 🙂 jak podaje mądrość ludowa. Tydzień 4 zamknąłem rekordowym wynikiem 53,32 km dokonany w czterech biegach. Rozłożenie biegów udało się zachować standardowe, a w detalach wyglądały one tak:

24/01/2023
Bieg. Dystans: 17,28km, czas:1:45:01, śr. tempo:6:05min/km, śr. tętno:153 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +61/-59 m.

Warunki pogodowe dopisały, nie było śniegu ani deszczu więc w całkiem dobrym nastawieniu ruszyłem do długiego biegu. Nie miałem w głowie sprecyzowanego dystansu, ot zakładałem, że na 100% musi być trochę więcej niż ostatnio. Starałem się za to pobiec troszkę szybciej nie patrząc aż tak na tętno. Nie wyszło w sumie źle. Pierwsze 10 km oscylowało w granicy ~6:10 min/km. Później przyśpieszyłem kręcąc się w zakresie tempa 5:40-6:00 min/km.
Biegło mi się bardzo dobrze. Owszem jakoś koło 13-14 km poczułem, że zaczęło się cięższe trenowanie 🙂 czułem łydki i podudzia ale nie były to sprawy wykluczające mnie z gry. Wytrzymałem do końca, notując lekko ponad 17 km. Fajnie, jestem z tego bardzo zadowolony.

26/01/2023
Bieg. Dystans: 11,93km, czas:1:08:31, śr. tempo:5:45min/km, śr. tętno:158 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +43/-41 m.

Na czwartkowe bieganie wymyśliłem sobie zabawę (pewnie to się jakoś bardziej fachowo nazywa ale co tam 🙂 ) polegającą na przemiennym bieganiu odcinków 1 km raz wolniej, raz szybciej (pierwsze 2 rozgrzewkowe). Całość „na czuja” – szybsze odcinki planowałem biec tempem o około 30 sek szybszym niż te wolne. Wyszły nawet lepiej, po około 40-50 sek szybciej. W szczególe było tak:
01 – 06:37 min/km
02 – 06:10 min/km
03 – 05:20 min/km
04 – 05:59 min/km
05 – 05:10 min/km
06 – 06:01 min/km
07 – 05:23 min/km
08 – 06:01 min/km
09 – 05:15 min/km
10 – 05:55 min/km
11 – 05:04 min/km
12 – 05:30 min/km
W sumie ten trening miał mieć około 10 km długości ale źle wyliczyłem trasę i pokonałem kilometrów 12. Nie powiem, że nie odczułem tego biegu ale o dziwo aż do końca miałem siłę na przyśpieszenia. Z jednej strony to dobrze, z drugiej zastanawiam się czy nie biegam zbyt zachowawczo jak na swoją, aktualną dyspozycję. Niemniej… początkowe miesiące (łącznie z lutym) chciałem poświęcić na budowanie bazy, a dopiero marzec, kwiecień szlifować trochę tempo. Fajnie, że daję rade już teraz, nie chcę jednak przegiąć – za dużo, za szybko.

28/01/2023
Bieg. Dystans: 12,03km, czas:1:21:52, śr. tempo:6:48min/km, śr. tętno:148 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +127/-125 m.

Nordic-walking. Dystans: 1,96km, czas:0:27:06, śr. tempo:13:48min/km, śr. tętno:- ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +55/-53 m.

Pogoda trochę się na mnie uwzięła już kolejny weekend. W piątek i sobotnią noc w Górach Sowich padał marznący deszcz i zrobiło się lodowisko. Łażąc po podwórku zaliczyłem malowniczy siad na tyłku 🙂 A z samochodu, w sobotę wieczorem musiałem obłupać około 2-3 mm lodu!
Z tego powodu wolałem nie przeginać z bieganiem góra/ dół i poszedłem znów na ścieżkę rowerową. Była to dobra decyzja. Odśnieżyli ją, wysypali piaskiem (lepiej niż biegnący koło niej chodnik) więc trening był udany. No, powiedzmy szczerze – spokojny bieg. Nie chciałem już szaleć z obciążeniami (wtorek i czwartek były solidne) to tylko przedłużyłem do 12km.

Dodatkowo, po południu spacerek z synem. Do sklepu ale 2 km zawsze brzmi dobrze 🙂

29/01/2023
Bieg. Dystans: 12,08km, czas:1:17:29, śr. tempo:6:25min/km, śr. tętno:155 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +122/-118 m.

Nordic-walking. Dystans: 4,43km, czas:1:01:56, śr. tempo:14:00min/km, śr. tętno:- ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +79/-76 m.

Powtórka soboty. Drogi wyglądała jeszcze lepiej niż dzień wcześniej więc biegłem trochę szybciej. Bez szaleństw w każdym razie jednak.

Na dobitkę spacerek z Żoną. Spokojna rundka po okolicy dała około 4,5 km do statystyk. Zacnie.

Podsumowując.
Dobry czas. Udało mi się wskoczyć na 50 km na tydzień. Nie było to okupione jakimś strasznym cierpieniem. Wygląda, iż jestem w stanie powtórzyć takie treningi w kolejnych tygodniach, co cieszy mnie tym bardziej, że już czas po tyle biegać 🙂
5 tydzień będzie troszkę mniejszy, mam w nim sobotnie zawody City Trail ale później już szlifujemy kilometry ile się da 🙂

Styczeń coraz szybciej zmierza ku końcowi. Teoretycznie został mi jeszcze jeden bieg, który powinien wejść do rozliczenia miesięcznego. Przyjmując jednak za jednostkę rozliczeniową pełny tydzień to udało się całość zamknąć wynikiem – 181.82 km (planowane 150 km). Cel styczniowy został zrealizowany.

Maratońskie przygotowanie – Tydzień 03-2023

Kolejny tydzień przygotowań do maratonu zakończony. Do jego połowy wydawało mi się, że lecę na rekord (kilometrowy) ale jak to bywa w życiu – zawsze coś 🙂
Tym razem moje plany pokrzyżowała pogoda. Atak zimy był nagły i na tyle mocny, że popsuł weekendowe bieganie.

W szczegółach zaś, tydzień wyglądał tak:

17/01/2023
Bieg. Dystans: 15,06km, czas:1:32:42, śr. tempo:6:09min/km, śr. tętno:152 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +54/-53 m.

Będąc w dobrej dyspozycji uznałem, że należy w dalszym ciągu powiększać dystans wtorkowego biegu – dołożyłem więc kolejny kilometr. Szczerze mówiąc szło to całkiem dobrze. Wracając (bo biegnę po tej samej trasie) trochę mi się nudziło już to człapanie i samoistnie przyśpieszyłem 🙂 Ostatnie 3 kilometry to tempo około 5:46 podczas gdy resztę biegu trzymałem mniej więcej 6:10 min/km. Nie zanotowałem żadnych problemów z tym – to cieszy.

19/01/2023
Bieg. Dystans: 8:39km, czas:0:49:09, śr. tempo:5:52min/km, śr. tętno:152 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +36/-33 m.

W swoich założeniach treningowych w czwartkowy bieg miały być wplatane elementy „zabaw biegowych”. Tak też się stało. Zdecydowałem się na krótszy bieg, z końcówką (3-4 km) w narastającym tempie. Dokładniej wyszło to tak:
1 – 6:43
2 – 6:13
3 – 6:10
4 – 6:03
5 – 6:06
6 – 5:24
7 – 4:50

8 – 5:26
9 – 5:35 (uśrednione)
Nie będę ukrywał, układ terenu był dość korzystny, było lekko z górki. Pewnie na idealnie płaskiej trasie aż takich szybkości bym nie osiągnął, niemniej siły by przyśpieszać były. Po 7 km zwolniłem, kolejnego kilometra w tempie 4:50 bym już nie wytrzymał, ale te ~5:26 szło w miarę lekko. Gdyby trzeba było jeszcze trochę tak, to bym dał radę.

21/01/2023
Bieg. Dystans: 9,74km, czas:1:08:36, śr. tempo:7:02min/km, śr. tętno:151 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +101/-101 m.

Weekend zaczął się słabo. W piątek chyba czymś się strułem bo w nocy z 4 razy biegałem do toalety. Spanie było przez to marne.
Rano okazało się dodatkowo, że w Górach Sowich przyszła zima na całego. Spadło około 30-40 cm śniegu. Nałopatowałem się 😉 przez cały dzień chyba z 3 razy więc była niezła ogólno-rozwojówka.
Dodatkowo zmęczyłem się walką z samochodem. Chcieliśmy z małżonką wybrać się do Wałbrzycha ale drogowcy odśnieżanie rozpoczęli tak sobie (delikatnie mówiąc). Drogi wszędzie były białe i śliskie. Udało nam się dojechać do Jedliny, gdzie pod górką, stanął TIR blokując drogę. By go minąć też trzeba było stanąć i … było po jeździe. Mój Opelek nie miał już chęci wspinać się dalej. Naszarpałem się w śniegu z łańcuchami, no i zmęczony i wkurzony zdecydowałem, że trzeba wracać jednak do domu.
Cóż, bieganie przez te wszystkie atrakcje zeszło trochę na drugi plan i wyszedłem z domu dopiero bliżej 14:00. Trasy dalej były marne – tam gdzie służby odgarnęły to porobili spore, śniegowe bandy. Nie byłoby nawet jak usunąć się z drogi przed samochodem więc porzuciłem myśl o stałej trasie i ruszyłem bardziej po płaskim, ścieżką rowerową w stronę Nowej Rudy.
Wszystko było po śniegu, cięższe, siłowe przez to. Zmęczyłem się trochę, dobiegłem do końca w miarę dobrej drogi i po zawróceniu zanotowałem dystans około 10 km.

22/01/2023
Bieg. Dystans: 9,79km, czas:1:04:46, śr. tempo:6:37min/km, śr. tętno:153 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +95/-92 m.

Bieg niedzielny w sumie taki sam jak w sobotę. Trochę lepiej było już odśnieżone ale zrobiło się za to cieplej i śnieg był „taki luźniejszy”. Wstrzymywał nogi albo ślizgałem się po nim 🙁 przez co w sumie biegło się tak samo ciężko jak dzień wcześniej.
Miałem trochę moralnego kaca, że mniej biegania wyjdzie (niż tydzień wcześniej) ale nie znalazłem zapału na dobicie dystansu. W domu czekało kolejne odśnieżanie podwórka więc i tak aktywności było sporo. A plecy czuję i dzisiaj 🙂

Cały tydzień to – 42,98 km. W sumie nie jest źle.

Maratońskie przygotowanie – Tydzień 02-2023

Drugi tydzień zacząłem od dość stresującego zajęcia – czyli wstąpienia na wagę. O dziwo nie wyszło tak źle. Pomimo świąt pełnych pokus kulinarnych i urlopu urządzenie wskazało 92 kg. Poprzednie ważenie, dokonane jeszcze przed świętami, wskazywało 94,5kg. Oczywiście, daleko do sukcesu ale jest progres. I to cieszy 🙂

Skoro wszystko zmierza ku dobremu należało kontynuować treningi 🙂 Uprzedzając fakty, 4 biegi odbyłem zgodnie z ustalonym harmonogramem. Ich układ popsuła mi trochę pogoda, bo we wtorek były tak ulewne deszcze, że wyjście na trening było raczej bez sensu. A przynajmniej jak uznałem, że aż takim desperatem nie jestem bym w ulewie, kałużach i nocy biegał gdzieś po drogach gminnych. Jeszcze mnie jakiś kierowca przetrąci i po co mi to (zachowywanie odstępu od pieszego to nie u wszystkich niestety reguła).
Z tego powodu wtorkowy bieg przeniosłem na środę i pobiegłem w dwóch blokach (środa-czwartek, sobota-niedziela).

11/01/2023
Bieg. Dystans: 14,17km, czas:1:29:07, śr. tempo:6:17min/km, śr. tętno:151 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +49/-50 m.

Na start tygodnia miały być długie wybiegania więc to taki ich przedsmak. Nie spodziewałem się jakichś większych problemów ale pobiegłem wolno, utrzymując podobne tempo jak na poprzednich treningach. Fajnie to szło, pod koniec czułem wprawdzie łydki ale to jedyny dyskomfort jaki zanotowałem.

12/01/2023
Bieg. Dystans: 8,36km, czas:0:54:42, śr. tempo:6:33min/km, śr. tętno:145 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +38/-38 m.

Ponieważ dzień wcześniej pobiegałem całkiem solidnego „longa” tym razem uznałem, że muszę trochę odpuścić. Gdybym miał dzień przerwy pewnie zaatakowałbym 10 km ale tu zadowoliłem się 8 km.
Strategii treningowej nie miałem, no może taką, iż pilnowałem tętna, starając się by nie przekroczyło 150 uderzeń. Jak widać udało się w 100% 🙂

14/01/2023
Bieg. Dystans: 12,10km, czas:1:15:24, śr. tempo:6:14min/km, śr. tętno:163 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +220/-217 m.

Sobotni bieg odbyłem w tym samym miejscu co poprzednio. „Górska” trasa przez Ludwikowice, Sokolec. Pamiętając ostatni weekend uznałem, że zmęczę się bardziej, a w niedzielę po prostu sobie polecę tak by zgadzały mi się kilometry.
Cel spełniono. Początek (w górę) spokojniej a później jak już się zrobiło z górki starałem się biec szybciej. Faktycznie, tak było – tempa około 5:30 zanotowałem w sześciu kolejnych kilometrach. Całość biegu około 2 minuty szybciej niż poprzednie jestem więc zadowolony.

15/01/2023
Bieg. Dystans: 10,29km, czas:1:04:55, śr. tempo:6:19min/km, śr. tętno:158 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +153/-153 m.

Bez przedłużania. Spokojny bieg, starałem się tym razem z górek nie szaleć ale widzę, że jednak można było troszkę wolniej. No ale… wytrzymane, nic złego się nie działo.

Nordic-walking. Dystans: 5,74km, czas:1:08:39, śr. tempo:11:58min/km, śr. tętno:- ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +82/-84 m.

By tradycji stało się zadość, po obiadku wyszliśmy z Żoną na rundkę nordic-walking. Spacerek zaliczony, pod koniec złapał nas deszcz więc przebieraliśmy szybciej nogami by wrócić do domu.

Biegowo, tydzień dał mi 44.92 km. Dobrze. W dalszym ciągu jest zapał, strat w sprzęcie (i ludziach) nie ma czyli można zaczynać kolejne 7 dni przygotowań.

Maratońskie przygotowanie – Tydzień 01-2023

Pierwszy tydzień nowego roku minął mi na urlopowaniu się 🙂 więc w spokoju i komforcie można było skupić się na przygotowaniach do maratonu.

Jako że czas wolny spędzałem w „swoim” Sowiogórskim terenie to uznałem, iż nie ma sensu przesadnie kombinować z jednostkami treningowymi. Układ terenu i dystans będzie wystarczającym wyzwaniem. Ważne tylko bym pilnował założonego kilometrażu, liczby biegów i nic nie nabroił.

03/01/2023
Bieg. Dystans: 12,09km, czas:1:17:00, śr. tempo:6:22min/km, śr. tętno:151 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +219/-219 m.

Skoro obiecałem sobie, że wtorki miały być dniem dłuższych wybiegań to puściłem się na 12 km trasę. Biegłem na niej w poprzednim tygodniu ale, że czekała mnie później ważna misja (zawieźć teściową do lekarza) to starałem się przebierać nogami trochę żywiej, by mieć później chwilę na odpoczynek.
Biegło mi się średnio. Ubrałem się za grubo a mocniejsze tempo narzuciłem już na początku, na podbiegu. Niemniej dobiegłem bez większych problemów a trasę faktycznie zrobiłem w około 1.5 min szybciej.

05/01/2023
Bieg. Dystans: 12,19km, czas:1:17:16, śr. tempo:6:20min/km, śr. tętno:150 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +221/-217 m.

To samo w sumie co we wtorek. Tym razem zacząłem spokojnie, nie cisnąłem pod górkę. Fantazja włączyła mi się za to w drugiej połowie treningu i z góry puściłem się sporo szybciej. Oj, mięsnie zapomniały jak to jest na zbiegach 🙂 Dało mi to solidnie w kość, pod koniec biegu przyszło za to odpokutować. Ostatnie 3 km wymęczone.

07/01/2023
Bieg. Dystans: 6,04km, czas:0:37:09, śr. tempo:6:09min/km, śr. tętno:151 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +79/-76 m.

Tym razem bardziej po płaskim i jak widać krócej. Nic więcej ciekawego o tym biegu powiedzieć się nie da.

08/01/2023
Bieg. Dystans: 10,28km, czas:1:06:00, śr. tempo:6:25min/km, śr. tętno:148 ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +151/-150 m.

Nordic-walking. Dystans: 4,23km, czas:0:57:36, śr. tempo:13:38min/km, śr. tętno:- ud/min. Całkowity wznios/ spadek (trasa) +68/-64 m.

Dyszka na klasycznej (dla mnie w tym terenie) trasie „pół na pół” podbiegów i zbiegów. Odczuciowo szło mi tak sobie. Czułem się lekko zmęczony i bez większych chęci (z tętna, tempa nie wynika bym miał jakieś problemy). Żałowałem w sumie, że sobotę zrobiłem lekką. Lepszym pomysłem pewnie byłoby kolejność zamienić i na zakończenie tygodnia zafundować sobie taki krótszy bieg na dopełnienie kilometrów. No ale nie ma co płakać, najwyżej za tydzień się zmieni.

Po odpoczynku, obiedzie wyszliśmy jeszcze z Żoną na rundkę nordic-walking i dodatkowe 4 km wpadły.

Biegowo tydzień zamknął się dystansem – 40.6 km. Wyszło dokładnie tak jak chciałem. Generalnie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji. Treningi zostały zrealizowane – czułem je momentami ale nie były to obciążenia zbyt duże do udźwignięcia. Ot, człowiek się trochę zmęczył bo dawno solidniej nie biegał 🙂

Maratońskie przygotowanie – grudzień 2022

Mimo, że to dopiero początek przygotowań jestem bardzo zadowolony z faktu, że udało mi się zrealizować plan przewidziany na grudzień.

Podczas całego miesiąca przebiegłem 131,5km. Zrealizowane było to podczas takich treningów:

01/12 – 4,1km
03/12 – 5,2km
04/12 – 4,2km

06/12 – 7,2km
08/12 – 5,9km
10/12 – 4,6 km (City Trail)
11/12 – 8,9km

13/12 – 7,2km
15/12 – 7,2km
17/12 – 6,8km
18/12 – 4,9km

20/12 – 10,3km
22/12 – 10,4km
24/12 – 5,5km
25/12 – 10,4km

27/12 – 12,1km (T:1:18:23, śr. tempo:6:28min/km, śr. tętno:152 ud/min)
29/12 – 6,1km (T: 37:56, śr. tempo: 6:15min/km, śr. tętno:151 ud/min)
31/12 – 10,4km (T: 1:07:30, śr. tempo 6:29min/km, śr. tętno:153 ud/min)
01/01 -6,2km (T: 40:37, śr. tempo 6:30min/km, śr. tętno: 149 ud/min)

Początek miesiąca to jeszcze takie moje zwykłe truchtanie nie będę więc wymyślał tu jakiejś głębszej ideologii. Biegałem spokojnie, jedynym przerywnikiem był wrocławski City Trail gdzie należało trochę szybciej przebierać nogami 🙂

Głównym założeniem miesiąca (jak pisałem wcześniej) było regularne realizowanie treningów (biegów 4x na tydzień) i spokojne zwiększanie dystansu. Tak by znów przyzwyczaić się do obciążeń biegowych.

Widać to najbardziej w ostatnich dwóch tygodniach grudnia. W bieganiu pojawiły się odcinki 10 km. Robię je tempem konwersacyjnym, staram się na niskim tętnie (max. zmierzony zegarkiem mam 193 ale większość ostatnich treningów jest w górkach więc ciężko się tu tylko tętnem sugerować) i widzę, że jest całkiem ok. Przebiegam je bez problemów, na końcu mam siłę. Nie pojawiły się też żadne dolegliwości, urazy z czego jestem zadowolony najbardziej. Dobrze to rokuje na przyszłość.

Plan na styczeń jest podobny, z tym, że dystanse ponad 10 km muszą pojawiać się już regularnie, praktycznie w każdym treningu. Nie chcę jeszcze w jakiś hardcorowy sposób wykonywać długiego wybiegania (by nie przeciążyć się) więc stawiam na regularność całości. W lutym myślę, że będzie czas na już wyraźniejsze akcentowanie długich wybiegań.

Powoli do przodu, staramy się :)

Mimo wielu świątecznych pokus, przygotowania maratońskie nie upadły. Druga połowa grudnia idzie mi nawet lepiej niż pierwsza. Widać postęp kilometrowy, siły też są 🙂

 Ciągle to taki bardziej rozruch, wstrzymam się jeszcze z opisywanie tego dokładniej (do końca miesiąca). Podsumuję wtedy cały miesiąc, zobaczę czy trzeba wprowadzić jakieś zmiany. A od stycznia postaram się pisać co tydzień, co ciekawego dzieje się w treningu.

Praca koncepcyjna za to działa 🙂 chyba wprowadzę małą rewolucję do swoich treningów.

Ostatnie lata biegałem zawsze tak:
Wtorek (po płaskim)
Czwartek (po płaskim)
Sobota (góry)
Niedziela (góry + długie wybieganie)

Miało to sens kiedy próbowałem szykować się do różnych biegów górskich ale teraz gdy myślę o maratonie to chyba zmienię układ na:
Wtorek (po płaskim + długie wybieganie)
Czwartek (po płaskim + zabawa biegowa)
Sobota (góry)
Niedziela (góry)

Skąd taka wizja? Ano przemyślałem temat, że w przeszłości często zbyt ciężko było mi wykonać długie wybieganie w górach. Wiadomo teren męczy sam w sobie i te długie wybiegania były zawsze za krótkie. Dodatkowo (to teraz) w weekendy często łażę z kijkami + jeżdżę rowerem. Przy takim natłoku aktywności treningi biegowe kuleją. Jak nie zacznę dnia od biegu to później mi się już nie chce go robić. I odwrotnie po mocnym bieganiu nierozsądnie jest jeszcze „zarzynać” się rowerem, chodzeniem. To bez sensu przecież.

W teorii sens tej zmiany brzmi dla mnie akceptowalnie. Jedyny minus mojego pomysłu to fakt, że bliżej kwietnia może być już gorąco. Bo w tygodniu biegam po pracy, bliżej 17:00. Ale chyba nie ma się co tym przejmować teraz…

Maraton 2023

Ostatnie kilka (biegowych) lat w moim wydaniu to równia pochyła. Jak nie przyplątały się jakieś kłopoty zdrowotne (niewyjaśnione i w większości przechodzące samoistnie), to siadły chęci i psychika. Nigdy nie biegałem dobrze, ale jednak był czas, że byłem z siebie zadowolony. Tak jakoś koło 2016 roku 🙂

Dość długo narzekałem, narzekałem ale niewiele z tego wynikało. Finalnie uznałem, że wystarczy. Trzeba się zebrać w sobie. Chciałbym powrócić do solidnego biegania stąd też pomysł na maraton w maju 2023. Póżniej zaś 2x Śnieżka ale tym jeszcze się nie przejmujemy 🙂

Zanim przedstawię sytuację wyjściową i plan na bieganie to napiszę wprost – nie spodziewam się sukcesu pod względem czasu, miejsca. Maraton – tak naprawdę ma być dla mnie celem, który pchnie mnie znów do biegania. Niezależnie więc co w nim nabiegam to przede wszystkim chciałbym na jego Starcie/Mecie być przekonany, że w końcu zrobiłem dobrze co mogłem. Zdaję sobie sprawę, że wybierając za cel np. przebiegnięcie 10 km szybciej niż w 2022 r byłoby to dużo bardziej realne ale powiedzmy – albo grubo albo wcale. Czy się uda zobaczymy 🙂

Osiągnięcie celu musi być w jakiś sposób rozliczone więc zakładam takie targety:
– Trenować i wystartować w maratonie (Jelcz Laskowice, 1 maja 2023),
– Zakręcić się koło 4 godzin w tymże wydarzeniu (spełnienie najskrytszych snów to poniżej, ale w to niezbyt wierzę),

No dobra. Zanim przedstawię swoje pomysły na plany biegowe, trening zacznijmy od sytuacji wyjściowej. Bo ta jest zła.

Minusy
– Na obecną chwilę biegam około 50-100 km na miesiąc,
– ważę jakieś 94 kg przy 183 cm wzrostu,

Plusy:
– nic mnie nie boli 🙂
– ciągle biegam regularnie 3-4 razy w tygodniu,

Czyli droga do sukcesu będzie długa i wyboista.

Łamałem sobie głowę dość długo co by było dla mnie najlepsze, najefektywniejsze w przygotowaniach, a przy tym bezpieczne i oczywiście realne do zrealizowania.

Wyszło mi, że niezbyt jest czas i miejsce na całkowite rewolucje. 5 miesięcy to oczywiście sporo ale gdy jesteśmy w jakiś sposób do maratonu przygotowani i chcemy tylko wynik poprawić. Mi niestety brakuje bazy, wytrzymałości i na tym będę chciał się skupić.
Poprzednie miesiące to pokonane 50-100 km. Co miesiąc planuję więc zwiększać kilometraż. Ambitnie założyłem po ~50 km na miesiąc z tym, że widzę to tak:

GRUDZIEŃ -100 km
STYCZEŃ -150 km
LUTY – 150-200 km (wolałbym 200 ale miesiąc jest krótki może nie wyjść)
MARZEC – 200 km (jakby luty wszedł pod 200 to może w marcu coś dołożę)
KWIECIEŃ – 200 km

Jak pisałem to mało na rewelacyjny wynik czasowy. Boję się jednak zbyt mocno zwiększać dystans bym się nie posypał zdrowotnie. Dodatkowe treningi, kilometry chcę trochę „oszukać” dokładając chodzenie z kijkami i jazdę rowerem. No i ćwiczenia ogólnorozwojowe … wypadałoby chociaż ze 2 dni w tygodniu się poruszać i tak.

Jednocześnie spróbuję skupić się na tym, z czym zawsze mam kłopot – dieta. No niestety trzeba schudnąć przynajmniej do 85-86 kg (wolałbym na 82kg ale wątpię bym aż tyle dał radę ogarnąć).

Bez wchodzenia jeszcze w jakieś detale przygotowanie biegowe zrobię w oparciu o najprostszy plan do maratonu. Zakładam 4 treningi na tydzień. w czym będzie jedno długie wybieganie.
Długie wybieganie to zawsze był mój słaby punkt. W przeszłości leniłem się tu i dawało to złe efekty. Jestem typem, który nie ma wrodzonych zdolności do biegu, muszę raczej przepracować czyli tym razem nie ma zmiłuj 🙂 Długie wybiegania muszą być.
Co do reszty raczej bez sensacji. Chciałbym wpleść tu jakieś zabawy biegowe i na pewno siłę biegową (bo zwyczajowo 2 treningi będą w górach).

Patrzę na to sam i sensacji nie widzę 🙂 Jest jednak takie przygotowanie realne i powinno zaprocentować.

No to pora brać się do roboty 🙂

LISTOPAD – 73 km w nogach. A jak idzie w grudniu, w kolejnym wpisie.

Zawody biegowe z ostatnich 2 miesięcy

Pod tym nijakim tytułem chciałbym zamieścić króciutkie relacje z ostatnich 3 zawodów w jakich biegałem. Dawno to było i nie sądzę by pełny opis miał jakiś wielki sens w tym momencie.
Ot, wpis bardziej dla mnie bym pamiętał w kolejnych latach jak mi szło.
Uważni czytelnicy z pewnością wyczają, że w większości tych biegów startuję cyklicznie więc ciężko też oczekiwać jakichś mega rewelacji organizacyjnych (kto ciekawy to poczyta relacje z ubiegłych roczników).

13/08 – 8 Bieg na Wielką Sowę
Wielka Sowa była ostatnim moim biegiem w którym wystartowałem jeszcze w miarę przygotowany.  Owszem, ze sporym niedosytem (co do formy) ale jeszcze przed finalną katastrofą.
Trasę znam więc tym razem zacząłem dużo spokojniej. Nie chciałem spacerować już po pierwszym kilometrze. Oczywiście podejścia były ale taktycznie nie skiepściłem 🙂 W końcówce dystansu miałem jeszcze siły by biec.
Oficjalnie: 01:06:06. Miejsce 383.

Regatta 8 Bieg na Wielką Sowę
Regatta 8 Bieg na Wielką Sowę

10/09 – 35 PKO Wrocław Maraton
Już na starcie nie miałem złudzeń. To nie może się udać. Pewnie człowiek ma nadzieję – a może… no ale realnie się nie da. No nie ma szans.
We Wrocławiu wiedziałem, że jestem dużo za ciężki, od dawna nie biegałem długich wybiegań a i ogólny kilometraż słabiutki. Dodatkowo osłabienie po operacji i było wiadomo, że będzie spacer. Był. Po 25 kilometrze wyszły braki przygotowanie i nogi odmówiły posługi. Zwyczajowo szedłem, podbiegałem i tak do mety. Tragicznie wyszło:
04:42:33. Miejsce OPEN 3776.
Przez czas moich treningów maratonu nie pobiegłem jeszcze dobrze (ok, jeden Orlen miałem prawie ok), we Wrocławiu zaś nie błysnąłem nigdy. Podjąłem więc postanowienie, że kolejny start na tym dystansie będzie dopiero wtedy gdy będę pewien, że przełamię 4 godziny (marzy mi się kiedyś mniej niż 3). Obie opcje chyba będą nieprędko 🙂

35 PKO Wrocław Maraton
35 PKO Wrocław Maraton

17/09 – XXIII Bieg Uliczny w Twardogórze.
Jedno z moich ulubionych 10 km. Zawsze w miarę leciałem, szczęście miałem też do losowań 🙂 W 2017 nie mogło mnie na starcie zabraknąć.
Po maratonie byłem wypompowany tak, że nie udało się już nic potrenować. Poleciałem więc spontanicznie wierząc, że 10 jakoś wymęczę. Pewnie gorzej niż rok temu ale może nie tragicznie. Wiara i logika mówiły mi, że po około 05:00 może wytrzymam.
Pierwsze 3 km zrobiłem nawet trochę lepiej (bliżej 5 ale 4 z przodu :)). Później spadło do około 05:15.
Finalnie: 50:48. Miejsce 54. Na osłodę znowu udało mi się wylosować drobiazg po biegu 🙂

XXIII Międzynarodowy Bieg Uliczny w Twardogórze
XXIII Międzynarodowy Bieg Uliczny Twardogóra

Supermaraton Gór Stołowych – 01/07/2017

Supermaraton Gor Stolowych

Supermaraton Gór Stołowych – 01/07/2017

Supermaraton miał być takim moim biegiem na poprawę humoru 🙂 po nieudanych losowaniu na Bieg Ultra Granią Tatr. Całkiem fajny dystans, blisko mnie więc odpada skomplikowane logistyka. Nie myślałem długo tylko szybciutko się zapisałem i pozostało szlifować formę 🙂
Z tym szlifowanie to wyszło coś słabo ale nie uprzedzajmy faktów 🙂

Zapisy na bieg jak i wszelkie informacje o nim można znaleźć na oficjalnej stronie wydarzenia:

Supermaraton Gór Stołowych

Sporo informacji podają również organizatorzy na swoim FB więc ciężko cokolwiek pomieszać, zapomnieć.

Czas płynął … a przygotowania szły słabo. A to problemy zdrowotne, a to kiepski trening. Dość powiedzieć, że w 2017 r.  tylko dwa razy przebiegłem dystans 20 km (z czego raz po górach). Co gorsza krótsze biegi też były niezbyt często. Im bliżej było do SGS tym większy czułem niepokój. Cóż, nie jestem jednak osobą, która poddaje się bez walki (przynajmniej w bieganiu :)) więc bieg był aktualny.

Dzień przed startem udałem się z moją Małżonką do Pasterki by odebrać pakiet. Sporo było już ludzi na miejscu ale obsługa sprawna i miła. Wszystko migiem załatwiliśmy.
Sam pakiet natomiast więcej niż rozczarowuje. Były w nim… 3 ulotki innych biegów, mapa trasy, żel i baton energetyczny. Yyyy… no jak na wydaną kasę trochę ubogo. Tym bardziej, że cenowo zawody nie odbiegały od innych ultra (nawet trochę dłuższych). Tutaj minus dla organizatorów.

SGS 2017 Pasterka
Pasterka – ale napis można odnieść do wielu gór. Coś w sobie mają, że chce się w nie wracać

Niedzielny poranek to już standardowe przygotowania. Pobudka, sprawdzenie sprzętu i ubieranie się w startowy strój.
Ponieważ w dzień biegu nie dało się dojechać autem na start to czekał mnie około 2,5 km spacerek z sąsiedniej miejscowości. Jednym słowem taka rozgrzewka przez właściwym wysiłkiem 🙂 Ultrasów szło sporo, nie można było się zgubić.
Na miejsce przybyłem nawet sporo wcześniej, ale dołożywszy postój w kolejce do kibelka, czas był ok. Spiker ubarwiał pozostałe minuty różnymi gadkami, więc 20 min czekania poszło szybciutko, ostatnie rozciągnięcie, poprawa butów i poszli 🙂

SGS 2017 Start biegu
Widoczek na Start

Ilość ludzi startujących w SGS dość spora, chociaż z tego co widziałem wolne pakiety były aż do końca. Oznaczało to, iż etap do pierwszego punktu odżywczego nie pozwalał na żadne szaleństwa. Było za ciasno na trasie by wyprzedzać, przyśpieszać. W mojej części peletonu wszyscy spokojnie przesuwali się do przodu. Nawet trafiłem z tempem i nie męczyło mnie to.
Po pierwszym wodopoju poszło już sprawniej. Ludzi gdzieś ubyło, rozciągnęła się stawka. Tu biegłem już raczej sam, od czasu do czasu widząc biegaczy z przodu, czy tyłu.

Mały przerywnik o pkt. odżywczych i trasie. Jadłodajnie były tam gdzie powinny (dla mnie to ważne, nic tak nie boli jak wyliczyć sobie, że punkt powinien być a jest do niego dodatkowe 2 km :)). Wyposażone w wodę, izo (od 3 czy 4 w colę). Do zjedzenia arbuzy, pomarańcze, rodzynki, orzeszki i żelki. Obsługa miła i życzliwa.
Trasa bardzo dobrze oznaczona. Wstążki, tabliczki, malunki na ziemi. Ciężko się zgubić i to doceniam.

Jakoś po 20 kilometrze (no może bliżej 30) moje bieganie zakończyło się. Wyszły braki przygotowania i więcej zacząłem iść niż biec. Utrudnieniem była na pewno trudna, techniczna trasa, Strome podejścia wiadomo spacerkiem, ale i zbiegi były trudne. Duże nachylenie, kamienie, korzenie, błoto. Niestety biegacz mojej klasy nie mógł tu za wiele nadrobić i w dół szło też wolno.
Bliżej Błędnych Skał wystąpiła nietypowa jak na tą imprezę sytuacja (podobno pierwszy raz) czyli mocny deszcz 🙂 Dodatkowo utrudniło i zwolniło to nijaki bieg.
Braki kondycyjne + trasa, zaczęły skutkować skurczami mięśni (podobnie jak na Piekle Czantorii). Co mocniej spiąłem nogę to czułem, że moment i mnie złapie mega skurcz łydek. Z tego powodu od czasu do czasu próbowałem rozruszać mięśnie lekkim masażem no i zmiennością ruchu. Jakoś to szło ale moment katastrofy był blisko 🙂

45 km, blisko już do końca. W tym momencie zacząłem mieć stres czy nie będzie to pierwszy bieg, którego nie ukończę. Na punkcie przy Błędnych Skałach zameldowałem się jakieś 10-15 min po terminie. Składali się już powoli ale mata pomiarowa chodziła. Uff… Szybka cola i napieram dalej. Za mną już ostatki stawki więc starałem się rywalizować chociaż z tymi z tyłu. Czułem, że ktoś zwiększa tempo, bo stukot butów coraz bliżej. Niestety dziewczyna wyprzedziła mnie i szybko znikła z horyzontu. Za mną (w zasięgu wzroku) pozostał zawodnik z kijkami. Zmęczony chyba jak i ja bo mimo, że tylko szedłem nie dał rady mnie dojść.
Do walki zerwał się przed samym Szczelińcem. Na asfalcie ruszył do biegu i nawet mnie wyprzedził mimo, że i ja starałem się podbiegać. Jednak to był już jego finalny zryw. Przed schodami zaczął sobie szykować kijki i tu wyszedłem na prowadzenie. Niesiony wizją klęski (3 min do limitu) i dopingiem schodzących z góry ostro ciągnąłem do mety. Ostatnie metry, próba niezgrabnego biegu (jeszcze z 10 metrów i by mnie skurcze rozwaliły) ale dałem radę. Ufff….  Tego z tyłu wyprzedziłem o jakieś 40 sekund.

SGS 2017
Prawie koniec. Jeszcze tylko 665 schodów na Szczeliniec. Ale jak fajnie, że są moi kibice.

Dobiegłem na pozycji 383 (3 osoby jeszcze za mną się zmieściły w czasie). Wynik 09:06:05 netto. M40-135.

Wielkiej celebracji nie było. Wziąłem medal, zjadłem kilka pomarańczy (na mecie było do jedzenia tylko to co na punktach trasowych), rozmasowałem sobie solidnie łydki, fotka gór ze szczytu i można było schodzić w dół do rodziny.

SGS 2017 Meta
Widoki na Góry Stołowe z mety

Cóż. Bieg ciężki. Ciężki dodatkowo na moje życzenie bo zrobiłem go raczej siłą woli niż treningiem. Mam złe przeczucie, że kilka następnych zawodów będzie wyglądać podobnie – czasu już do nich mało i wiele nie nawojuję. Poddawać się jednak nie można, zobaczymy jak to będzie.

 Czy SGS polecam innym? Hmm… ogólnie tak. Sportowo bieg dobrze zorganizowany. Trasa ciekawa mimo, że ciężka. Jeśli jednak lubicie pamiątki (pakiety) to będzie słabo. Raczej impreza nie dla Was.