Archiwa tagu: 2019

Po okręgu

Moje bieganie prowadzi po sinusoidzie. A może po okręgu? A najlepiej po sinusoidowanym okręgu 🙂

Statystyka 2019. Kilometraż tygodniowy, tygodniowa ilość treningów biegowych i waga

Wspinam się mozolnie na kolejną górkę, widać szczyt, już na nim jestem by za chwilę zacząć opadać w dół. Droga w dół dobija, zniechęca ale uparty jestem więc dalej prę w przód. Kolejna górka, kolejny krok w przód…. Finalnie zaś ląduję w punkcie wyjścia. Jak zawsze w dole by mozolnie zacząć kolejną drogę. Każdy kolejny szczyt jest jednak trudniejszy, coraz słabiej drze się do przodu…

Taki był ten rok. Wiem dlaczego (a może i nie?) ale niewiele robię by to zmienić. Tyle lat te same błędy, tyle razy niefartowne sytuacje… Ciężko mieć do kogoś pretensje skoro sam tak decyduję.

Pobiegałem już co chciałem, byłem na zawodach, na których być chciałem. Dalsza turystyka mnie nie kręci – jechanie w inny kraj by pobiec to nie dla mnie. I kasy szkoda (nie ma) i czasu.
W głuchą noc przemierzać górskie ścieżki to już też nie. Cóż to da, skoro meta daleko, a limit czasu ku końcowi zmierza.
Szybszy niż wiatr nie będę 🙂 Lata lecą, kilogramy stoją. Od lat biegam źle. Trenuję? Nie, biegam tylko, lecz ciągle nie tak jak należy. Strach mi towarzyszy na starcie, że znów zabrakło czasu, kilometrów, za gorąco, za zimno. I znów nie tak będzie na mecie…

Cóż widać tak musi być. Chciałbym, by 2020 był jakimś przełomem ale chyba nie stanie się nic niezwykłego. Stoję na starcie a widzę już metę. Niestety bez zadowolenia z pokonanego wyścigu.
Oby chociaż w ten kolejny, 8 już rok tej wytrwałości nie zabrakło by mozolnie piąć się pod górę…

Podsumowanie – lipiec 2019

Ostatni miesiąc treningowy przed biegiem już za mną. Był to chyba pierwszy (i jedyny 😉 ) miesiąc, z którego jestem zadowolony.
Regularność biegów, sensowne dystanse i korzystny układ treningów zaprocentowały zmniejszeniem wagi, zwiększeniem formy i co najważniejsze brakiem kontuzji.
Detale poniżej, na końcu zaś moje przemyślenia o bieżącej sytuacji przed BUGT.

WAGA
Systematycznie leciała w dół. Na obecną chwilę zrzuciłem do około 86 kg co mnie cieszy. Spory tu był jeszcze potencjał bo wszystko odbyło się z treningów bez żadnych diet no ale.. Zrzucałem mało, wolno, nie ma przynajmniej strachu, że odbije się to na formie.
Jakbym miał jeszcze parę takich miesięcy jak lipiec to myślę, że jeszcze coś by się urwało 🙂

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
W końcu powyżej 200 km. 223 dokładnie czyli zacna ilość. W lipcu kontynuowałem systematyczne i powolne powiększanie kilometrażu. Biegi w środku tygodnia od 10-14 km, weekendowo rozbiegania 12-21 km. Parafrazując punkt z wagą – jeszcze parę miesięcy to coś by się dodało 🙂
Uzupełnieniem biegów było parę spacerów z kijkami i oczywiście rower. Tym razem ujechałem 242 km.

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Tu bez zmian. Dalej nie ćwiczyłem. Słabo, przyznaję się, nie ogarnąłem. Rano nie mam jednak siły wstawać wcześniej (nawet te 30 min), a po całym dniu (zwłaszcza biegowym) z reguły mi się już nie chciało. Cóż, nie ma co wymyślać – szkoda bo byłoby to dużym ułatwieniem na biegu (silny brzuch, plecy lepiej by stabilizowały sylwetkę, a ręce dużo pomogły z kijkami).

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Może być 🙂 Kontuzje dalej mnie omijały co bardzo mnie cieszy.

Czyli…
Co się natrenowałem to moje. Miesiąc udany, wiele więcej już nie dokonam. Do BUGT zostały około 2 tygodnie, trzeba liczyć na utrzymanie formy i uważać by coś sobie nie zrobić.
W ramach testu ostatnim weekendem zrobiłem 21,5 km pętelkę biegową z osiągnięciem szczytu Wielkiej Sowy. Trasa pół na pół czyli około 10 km pod górę a później druga połowa ciągle z góry.
Najdłuższy mój bieg w przygotowaniach i najbardziej górski jak do tej pory. W sumie jestem z niego umiarkowanie zadowolony.
Pod górkę momentami podchodziłem ale uznałem, że na ultra też tak robił będę. Nie ma sensu się zarzynać próbując ciągle biec. Samo wejście w górę dało mi trochę w kość co mnie zasmuciło. Coś tam można zrzucić na duchotę i 30 stopni, coś na rower w tym samym dniu i taneczną zabawę poprzedniej nocy, no ale liczyłem, na więcej mocy.
Zadowolony byłem za to ze zbiegu. Rower chyba mi pomógł, nogi miałem mocne, nie bolały mnie.
Cóż… uważam, że pobiegnę Bieg Ultra Granią Tatr zwyczajowo średnio-słabo przygotowany. Bardzo dużo straciłem w początku roku. Gdyby takie miesiące jak 07/2019 zdarzyłyby się z dwa, trzy wcześniej było by ok. Tu zaś pozostanie liczyć na łut szczęścia i sprzyjające warunki na trasie.
Relacja będzie już pewnie po biegu bo teraz zaczynam urlop i komputera planuję mniej 🙂

Podsumowanie – czerwiec 2019

Kolejny miesiąc odhaczony. W mojej ocenie dobry. Gdyby nie ostatnie 2 tygodnie, z mniejszą ilością biegania, w końcu pękłoby 200 km biegu. A tak wyszło 180 🙂

WAGA
88km udało się utrzymać. Przez moment na liczniku pokazało się nawet 87 ale to jeszcze pozycja przejściowa. Za wcześnie by świętować.

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Przebiegłem 180 km. Jak zapodałem we wstępie widoki były i na 200, ale „przeszkadzajki” amatorskie (a to sytuacja rodzinna, a to weekend przeznaczony na co inne) zmniejszyły mi osiągi w ostatnich 2 tygodniach. Ogólnie jest ok, bo mimo chwilowych spadków to czasy i dystans pojedynczego treningu jest dobry. Zawsze więcej niż 10 km (a bliżej 12-14 km). Brakuje mi długich wybiegań ale nietypowo uderzyłem w równomierne (a mniejsze) zwiększenie wszystkich treningów. Wydaje mi się, że da to lepszą formę i dyspozycję niż 3 mniejsze treningi i długi long w weekend. Czy miałem rację okaże się za jakieś 1,5 miesiąca 🙂

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Ćwiczeń brak (żal.pl), za to kolejny udany miesiąc pod względem 2 kółek. 408 km przejechałem, co jest mega wynikiem. Liczę, że to zaprocentuje w połączeniu z bieganiem.

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Może być 🙂 Kontuzje dalej mnie omijały co bardzo mnie cieszy.

Czyli…
„Powoli, do przodu, staramy się 🙂 Idzie w miarę w dobrą stronę wszystko, chociaż nie ukrywam trochę za późno się zebrałem. Wszystkich zaległości nie nadrobię”.
Tak napisałem w maju i jest to ciągle aktualne. Boję się, że trochę zbyt zachowawczo dokręcam śrubę, ale jak pisałem parę razy obawa, że coś w organizmie rozwalę jest silniejsza. Lepiej już małymi kroczkami iść do przodu niż po skoku upaść i nie wstać.

Podsumowanie – maj 2019

No i fajnie. Pierwszy w miarę dobry miesiąc za mną. Małymi kroczkami wspinam się ku lepszemu, chociaż nie ukrywam, że walka ciągle rozgrywa się w głowie. Pokus by odpuścić nie brakuje, często muszę pilnować się by nie spocząć na laurach 🙂

WAGA
Z 89 spadłem w końcu na 88. Niby słabo ale wydaje mi się, że wraz ze wzrostami kilometraży (patrz kolejny pkt 🙂 ) powinno to ruszyć trochę bardziej. Szkoda tylko, że trzymanie diety idzie mi raz lepiej, raz gorzej. Niby pewne, szkodliwe rzeczy ograniczam ale… wiadomo 🙂

KILOMETRAŻ + ILOŚĆ/JAKOŚĆ TRENINGÓW
Przebiegłem 148 km. Więcej by trochę było, ale ostatni tydzień miesiąca z datami czerwcowymi i kilometry uciekły.
Niemniej ostatnie dwa tygodnie to już ładne bieganie, ponad 40 km na tydzień porobione.

TRENING UZUPEŁNIAJĄCY
Ćwiczeń dalej brak (oj, czuję, że to się zemści), za to kolejny udany miesiąc pod względem 2 kółek. 172 km pokonane na rowerze.

SAMOPOCZUCIE/MOTYWACJA/ZDROWIE
Ujdzie mówiąc po polsku 🙂 Na nic specjalnie się nie uskarżałem, nic nie odpadło, zatarło się itp. 🙂 Czasem głową podpowiada tylko by trening skrócić, odpuścić ale się nie daję. Już za późno by się obijać.

Czyli…
Powoli, do przodu, staramy się 🙂 Idzie w miarę w dobrą stronę wszystko, chociaż nie ukrywam trochę za późno się zebrałem. Wszystkich zaległości nie nadrobię.

Podsumowanie roku 2018 / Plany 2019

Pasowałoby zacząć w amerykańskim stylu przedstawiajać szereg sukcesów i wizji jeszcze lepszych prognoz w przyszłości… jako polski pesymista zacznę jednak narzekać 🙂

wykres rodzajów aktywności
Statystki 2018

Bieg: 1787km
Rower: 662km

Miniony rok niestety nie należał do najbardziej udanych biegowo. Szereg różnych przeciwności do których zaliczyłbym:

  • lenistwo (swoje)
  • zdarzenia życiowe (zabierające czas na bieganie)
  • zdrowie (mam wrażenie, że niedomaga to i owo, trzeba by się zainteresować tym tematem)
  • motywacja (brak w początku roku)

Spowodowały, że biegałem mało, słabo i bez zapału.

Dla każdego z w.w. podpunktów można by rozpisać długą listę usprawiedliwień i wyjaśnień tylko czy ma to sens. Siebie raczej nie ma co przekonywać, że było świetnie skoro nie było. Było nijako.

Z jednej strony rok ten był lepszy niż 2017. Zwiększyłem trochę kilometraż, żadnej wielkiej kontuzji nie złapałem, jakieś zawody się do mety dociągnęło. Z drugiej jednak wynikowo kręcę się ciągle w tym samym miejscu od 6 lat. Najlepsze co ubiegałem to ledwie ocierało się o stare rekordy życiowe.
Nie ma co ściemniać obniża to morale, zniechęca i koło się zamyka.

Taka byle jakość męczyła mnie większość roku. Dopiero pod koniec coś drgęło. Światełkiem w tunelu dla mnie było trochę zmienienie podejścia do trenowania (szybciej, krócej, intensywniej), sporo roweru (co widać w słupkach). Będę kontynuował te wizje w 2019 (ale oczywiście kilometraż też musi się poprawić)

No nic, starczy smucenia. Co w 2019r? Ambitnie 🙂

Początek roku będzie wychodzeniem z zapaści. Po świetach złapało się dużo za dużo kg, więc zajmie trochę powrót do normalności.

Dodatkowo planuję w końcu solidnie schudnąć. Ciężkie to będzie, oj ciężkie ale widzę w tym swoją ostatnią szansę na wartościowe bieganie.

By waga zleciała, chcę w końcu zacząć ćwiczyć ogólnorozwojowo (dodatkowo oprócz biegania). Latka lecą, czuć jaki człowiek jest zastany. Lepszy brzuch, grzbiet, ręce by się przydały. Życiowo i biegowo.

Pod względem startowym zaś, to mam pewien zamysł, który niestety ujawnię dopiero jak wejdzie w fazę realizacji. Szkoda robić szum jak się nie uda ogarnąć, a ryzyko porażki wielkie 🙂
Gdyby jednak nie wyszło to tragedii nie będzie. Chcę skupić się na bieganiu 10-21 km w górach. Lokalne biegi z klimatem, bez tłoku, szaleństwa przy zapisach i kosztach $$$.
To mnie kręci ciągle i widzę tu swoją szanse na podtrzymanie pasji biegowej.
Czego i Wam życzę w 2019.