Archiwa tagu: rok

Trochę matematyki z 2023 i przemyśleń przyszłościowych

Dla porządku mialem wpisać cóż tam się biegało w ostatnich miesiącach ale, ze cyferki szalu nie robią to podsumujmy lepiej cały rok:

Bieganie: 1711km
Rower: 3207 km
Chodzenie: 169 km

Nie tak zle w sumie ale ilość dziwnie nie przekłada się na jakość u mnie 🙂

 Rekordów żadnych nie zanotowano w ubiegłym roku.

Mam wrażenie, ze wiem bardzo dobrze co powinienem zmienić, tylko gorzej z chęciami do tych zmian. Cóż… nie każdemu widać dane 🙂 no ale zobaczymy jak to pójdzie w 2024.

W każdym razie… Żeby podtrzymać chęci do roboty wybrałem już 2 główne biegi. Będzie to Maraton w Dębnie a później 3 x Śnieżka. Biegi „poboczne” to pare moich ulubionych 10 kilometrówek które gdzieś tam od czerwca do września będą. Później się zobaczy, może City Trail by tradycji było za dosc (start co 2 lata).

Na ten moment jestem w podobym punkcie przygotowania jak w 2023. Waham się czy trenować jak rok temu czy postawić wszystko na jedna kartę i docisnąć do oporu. Rozum podpowiada ostrożnie, bo czuje swoje niedomagania ale mam obawy, ze ostrożnie = skończę jak ostatnio. Czyli – słabo.

Po okręgu

Moje bieganie prowadzi po sinusoidzie. A może po okręgu? A najlepiej po sinusoidowanym okręgu 🙂

Statystyka 2019. Kilometraż tygodniowy, tygodniowa ilość treningów biegowych i waga

Wspinam się mozolnie na kolejną górkę, widać szczyt, już na nim jestem by za chwilę zacząć opadać w dół. Droga w dół dobija, zniechęca ale uparty jestem więc dalej prę w przód. Kolejna górka, kolejny krok w przód…. Finalnie zaś ląduję w punkcie wyjścia. Jak zawsze w dole by mozolnie zacząć kolejną drogę. Każdy kolejny szczyt jest jednak trudniejszy, coraz słabiej drze się do przodu…

Taki był ten rok. Wiem dlaczego (a może i nie?) ale niewiele robię by to zmienić. Tyle lat te same błędy, tyle razy niefartowne sytuacje… Ciężko mieć do kogoś pretensje skoro sam tak decyduję.

Pobiegałem już co chciałem, byłem na zawodach, na których być chciałem. Dalsza turystyka mnie nie kręci – jechanie w inny kraj by pobiec to nie dla mnie. I kasy szkoda (nie ma) i czasu.
W głuchą noc przemierzać górskie ścieżki to już też nie. Cóż to da, skoro meta daleko, a limit czasu ku końcowi zmierza.
Szybszy niż wiatr nie będę 🙂 Lata lecą, kilogramy stoją. Od lat biegam źle. Trenuję? Nie, biegam tylko, lecz ciągle nie tak jak należy. Strach mi towarzyszy na starcie, że znów zabrakło czasu, kilometrów, za gorąco, za zimno. I znów nie tak będzie na mecie…

Cóż widać tak musi być. Chciałbym, by 2020 był jakimś przełomem ale chyba nie stanie się nic niezwykłego. Stoję na starcie a widzę już metę. Niestety bez zadowolenia z pokonanego wyścigu.
Oby chociaż w ten kolejny, 8 już rok tej wytrwałości nie zabrakło by mozolnie piąć się pod górę…

Co w 2018 i dalej…

Pasja uczy pokory… widzę ten napis biegając w swoich górach. Dużo w tym prawdy.

Koniec starego roku i rozpoczęcie nowego to z reguły czas podsumowań.
Miałem i ja napisać takie podsumowanie zeszłego roku ale może i dobrze, że długo się do tego zbierałem (suche liczby można znaleźć parę postów poniżej). Pierwotnie były to bardzo zgorzkniały tekst. Teraz też nie jest mi wesoło, niemniej, kiedy biegam w miarę regularnie widzę światełko w tunelu 🙂
Długo przynudzał nie będę, ot parę przemyśleń bardziej dla mnie.

2017
Zeszły rok niewiele dobrych rzeczy przyniósł mi od strony biegowej. Sporo zawaliłem sam, swoje dołożył splot nieszczęśliwych wydarzeń (wypadek w sierpniu).  Ogólnie stracony czas – życiówek chyba żadnych, większość biegów jak w początku „kariery”.
Spirala powoli się nakręcała – im gorzej szło, tym mniej się chciało biegać czyli każdy kolejny trening słabszy.
Co za tym idzie brak ciekawych wyników/zawodów itd. zniechęcał też do pisania. Sporo wpisów dałem mocno skrótowych, słabo pewnie zredagowanych.  Nieładnie względem samorozwoju jak i ewentualnych czytelników.
Cóż rok się skończył nie warto roztrząsać już dalej co było.

2018
Nie powiem, sporo pracy kosztowało mnie znalezienie motywacji by się podnieść po 2017. Ciągle moja stabilizacja treningowa jest krucha ale powoli wyznaczam sobie nowe cele i wyzwania. Gdyby nie one, pewnie dalej tuptałbym po parę kilometrów, rozpamiętując minione  lata chwały (dobra poniosło mnie ;)).
W 2018 r. z jednej strony postawiłem sobie ambitne wyzwania. Z drugiej pewne rzeczy odpuściłem.
Odpuściłem np. maraton. Wszystkie do tej pory pobiegłem tragicznie. Dołuje mnie jak słucham, iż ludzie biegają pół roku i lecą maraton w 3:30 (jak nie lepiej). Kurcze ja męczę się 5 lat! i najlepiej co ubiegłem to koło 4:07.  Wiem, brak talentu można zastąpić tu sumienną pracą (zawsze mi jej coś chyba brakuje). Jednak chwilowo coś mi nie po drodze z maratonem. Może z treningu jaki zrobię do wyzwań 2018 on mi w końcu wyjdzie, ale będzie to skutek uboczny a nie zaplanowane działanie.
A co będzie/ma wyjść?
Gdy zakosztowało się górskiego biegania ciężko z tego zrezygnować. Góry mnie nakręcają, walka z dystansem, samym sobą. I tu chcę spróbować znów swoich sił. Nie będą to mega killery ale biegi ciekawe, coś w sobie mające.
Chcę sprawdzić się zwłaszcza w dwóch z nich. Bieg 3xŚnieżka = 1xMontBlanc na dystanie 2xŚnieżka. Drugi z biegów w jakim wystartuję to Łemkowyna Ultra Trail – Łemko Maraton. Powinno być fajnie a o to chyba najbardziej chodzi w amatorskim bieganiu 🙂
A no i 🙂 nie byłbym sobą bym nie wymyślił czegoś szalonego. To proszę – Bieg Kreta 110km. Co lepsze to będzie pierwsze z tegorocznych ultra 🙂 Jak wyjdzie zobaczymy, pobiegnę/przejdę go ot tak dla siebie bez presji na wynik.
Oprócz biegów długich będzie też parę stałych pkt. programu. Z dwie, trzy lokalne 10-ki, Bieg na Wielką Sowę, Półmaraton Wałbrzych.
Na pewno biegów będzie mniej. Nie ma co zapisywać się na coś co tydzień a później żałować, iż ciągle nie w formie. Zawody też coraz mniej zaczynają mi się podobać – dużo imprez masowych, nastawionych na golenie frajerów (czytaj biegaczy, a niech płacą $$ jak chcą startować).

Poza sportowo – pewne zmiany wprowadzę też na blogu. Miałem aspiracje kiedyś, że ruszy to prężnie. Wpisy, komentarze, zainteresowani przesyłający sprzęt do testów. Fantazja… teraz co drugi to bloger. A wielu reprezentuje poziom o wiele klas lepszy ode mnie. Nie ma sensu się scigać. Nie mam czasu ani chęci. Będzie więc kameralnie. Pisałem kiedyś we wstępie, że to bardziej dla mnie. I tak niech będzie. Po prostu ku pamięci 🙂

A co dalej?
E, co za rok to za wcześnie. Wszystko może się zdarzyć. Chciałbym jednak by rok 2018 był dla mnie rokiem przełomowym.
Doszło do mnie, iż biegam już prawie 6 lat. Kawał czasu, wyniki jednak nie porażają. W sumie wiem czemu (w skrócie – za duża waga, brak „prawdziwego” treningu a przynajmniej solidnej bazy). Muszę to odmienić w 2018. Głodny jestem sukcesu. Może nie miejsc w czołówce bo to mało realne, ale zadowolenia z siebie samego na mecie. Jeśli nie sprężę się tym razem, później już się chyba nie uda. Wtedy pozostanie raczej zakończyć szarpanie się z marzeniami. Trzeba będzie wyluzować i po prostu sobie biegać. A ciągle to kocham 🙂
Jak więc będzie? Zobaczymy w styczniu 2019 🙂