Archiwa tagu: dycha

XXIX Międzynarodowy Bieg Uliczny w Twardogórze 2023

10 kilometrowe zawody, które lubię i od paru lat staram się w nich zawsze pobiec. Blisko mam do miejscowości startu. Są sprawnie zorganizowane. Jest losowanie nagród po wyścigu, w którym często udawało mi się coś zdobyć. No nie ma powodów do narzekań i pasuje mi w nich wszystko 🙂
Trasa w Twardogórze nie jest płaska (+78/-71m) ale sprzyja szybkiemu bieganiu. Widać to po wynikach. Mimo, że to raczej lokalny bieg, większość startujących mieści się w godzinie. Z tego powodu zawsze mam lekki stresik by nie być tym jednym z ostatnich.

Po starcie w Oławie (tydzień wcześniej) mniej więcej wiedziałem na czym stoję. Zakręcę się koło pięćdziesięciu kilku minut ale ich złamanie może być ciężkie. Mało trenowałem, będzie gorąco. Z tego powodu jakoś bliżej weekendu zeszło ze mnie ciśnienie i uznałem, że co będzie to będzie. Nie ma się co stresować. Przestałem więc analizować co i jak z biegiem a zorganizowałem sobie twórczą sobotę – wygrzebałem ze strychu sprzęt grający car-audio (subwoofery, wzmacniacz, kondensator) i uznałem, że muszę go mieć w aktualnym aucie. A co, tylko młodzi mogą się bawić? 🙂
Proces tworzenia jest jednak bardzo satysfakcjonujący. Pod koniec dnia zmęczony staniem i pracą wyrzeźbiłem jednak szykowną półeczkę, która może wstrząsnąc samochodem 🙂

Car-Audio po latach przerwy

Same zawody biegowe zaś odbyły się utartym wzorem. Przybyłem do Twardogóry jakoś godzinkę szybciej. Zaparkowałem auto, poszedłem po pakiet startowy. Tym razem zamiast zwyczajowych koszulek dawali fajne ręczniki kąpielowe. Ostatnio wywaliłem parę starych w domu więc można powiedzieć, że organizatorzy trafili w 10 🙂

 Na Rynku oprócz biegowych atrakcji zorganizowany był również zlot zabytkowych aut i motocykli więc troszkę sobie pochodziłem, popatrzyłem a później przysiadłem w cieniu i czekałem na start.

Już prawie czas – 10 min do odliczania więc zrobiłem rozgrzewkę, przecisnąłem się w dalsze szeregi biegaczy no i można lecieć. Tegoroczną ciekawostką była nowa trasa. Tym razem nie robiło się 2 kółek ale wydłużono ją do jednego. Kończyła się wprawdzie tak samo ciasnym nawrotem jak zwykle no ale zawsze to coś innego. Teraz, już po biegu mogę powiedzieć, że odczuciowo pierwsza połowa jest chyba trudniejsza. Więcej jest pod górkę.

Chwila startu

Wiedząc jakie są moje możliwości tempowo uznałem, że spróbuję około 5 min/km. Pod górkę trochę się zwolni, z górki spróbuję szybciej. Szło to tak:
01 – 04.54 min/km
02 – 05.15
03 – 05.17
04 – 05.10
05 – 05.11
06 – 05.09
07 – 05.10
08 – 05.12
09 – 05.00
10 – 05.04

Na trasie zgodnie z przewidywaniami było gorąco. Korzystałem co kilometr ze swoich soft-flasków z wodą. Biegłem jak widać dość równo, ciężko jednak było wykrzesać z siebie coś więcej.
Jakoś koło 5-6 kilometra wyprzedziły mnie ze 2 osoby, które do tej pory trzymały się z tyłu. Jeden z nich odszedł mi dość daleko, drugi jednak trzymał się dość blisko, widać, że chyba robił ostatkiem sił jak i ja 🙂

 Około dziewiątego kilometra spiąłem się i udało mi się go wyprzedzić. Miejsce utrzymałem do mety, zyskując 4 sekundową przewagę.

W tegorocznych zawodach uzyskałem 42 miejsce (z 67 sklasyfikowanych). Kategoria M40-7 miejsce. Czas 51:44 min. Może nie robi to wielkiego wrażenia ale jak podpowiada mi Data Sport – SUPER PROGRESS. W zeszłym roku miałem bowiem 53:22 min. Nieźle 🙂

Po biegu skusiłem się na bufet. Był dobry makaron ze szpinakiem, mięsem i posypką. Do tego bezalkoholowe piwo. Wzmocniony oczekiwałem na dekoracje i losowania. Niestety!, tym razem szczęścia nie miałem mimo tego, że bardzo dużo numerków było pustych (nie było już tych osób). Cóż, taki los. Myślę jednak, że wszystko wyszło tak jak powinno, jestem zadowolony.

Co teraz? Jako, że plany warto mieć to wymyśliłem (i opłaciłem) pod koniec listopada start w górach – Półmaraton Górski „Orzeł”. Mam jednak obawy co do wyniku. Chciałem sprężyć się i potrenować trochę lepiej. Teraz mam jednak nieplanowaną przerwę, bierze mnie jakieś przeziębienie. Oby nie okazało się, iż zwyczajowo zabraknie czasu.
Myślę jeszcze nad City Trail-em. Syn mój jednak zapiera się rękami i nogami (że nie) i trochę się waham. Czy mi samemu się będzie chciało 🙂

 Niby brat będzie biegł to może…?

W przyszłym roku zaś spróbuję jeszcze raz (może ostatni) zmierzyć się z maratonem. W Dębnie będzie jubileuszowy, 50 maraton. Nie byłem tam nigdy to czemu nie. Chodzi mi po głowie, iż może będzie to wyzwanie nieudane – jest w maju czyli na 100% marne warunki będą no ale… kolejnego setnego maratonu tam pewnie nie doczekam 🙂

Bieg Terenowy Rzepakowa Dycha – 13/05/2017

Logo Biegu Rzepakowa Dycha

Bieg Terenowy Rzepakowa Dycha – 13/05/2017

W miniony weekend zaplanowałem sobie pierwszy start (w tym roku) w zawodach na 10 km. Na miejsce „debiutu” wybrałem mniejszy, lokalny bieg – Rzepakowa Dycha w Chełmcu (gmina Męcinka, Dolny Śląsk). Bieg ten zaciekawił mnie ze względu na to, iż był w miarę blisko od mojej miejscówki 🙂 miał terenową trasę no a lokalność pozwalała zakładać, że będzie to bardziej miłe wydarzenie niż spęd kilku tysięcy ludzi.

Pierwsze prognozy przed weekendem nie były zbyt zachęcające ale z czasem pogoda zaczęła się przejaśniać i finalnie uznałem, że pobiegnę na krótko. Była to dobra decyzja. Warunki podczas biegu były wymagające – parno, ciepło, słonecznie. W tym kontekście całkiem dobrze, że zabrałem też swój zakładany na rękę bidonik. Wprawdzie organizator zapewnił 2 pkt nawadniające na trasie ale jednak swoja woda się przydała.

Zaczynając zaś o biegu od początku było tak:

Informację o biegu znalazłem w internecie. Chyba na DataSporcie lub innej stronie biegowej. Sam organizator nie ma swojego www, jedyne miejsce gdzie umieszcza informację to profil Facebooka. No ale, link do zapisów był, regulamin też to czemu nie 🙂 Zapisałem się.
Sfrajerowałem się trochę (bo nie było to opisane bardzo czytelnie) z płatnością. Owszem wiadomo było, że zapisy Datasport funkcjonują do 04/05 ale nic nie pisało, że po tym terminie przestanie działać link do opłaty. Tym sposobem musiałem opłacić nie 50 zł a 60 w biurze zawodów. Cóż, życie…

Przyjazd na miejsce biegu upłynął całkiem spokojnie. Dobra rzecz to jednak nawigacja 🙂 bo jechałem takimi bocznymi dróżkami, że samemu ciężko by było trafić.

Pierwszym co rzuciło się w oczy po przyjeździe do Chełmca to bardzo dobra organizacja około biegowa. Strażacy i wolontariusze sprawnie kierowali na wolne miejsca parkingowe.

Biuro  zawodów zlokalizowane było na boisku i również tu wszystko szło bez problemów. Opłaciłem startowe dostałem w zamian koszulkę, numer, talon na jedzenie i ankietę co sądzę o biegu (oczywiście do uzupełnienia po imprezie).

Rzepakowa Dycha 2017
Prezentacja przed biegowa

Wszystko załatwiłem szybko i pozostało mi czekać. Wprawdzie w regulaminie pisało, że biuro zawodów czynne od 09:00 do 10:00 ale działało prawie pod 10:45 (a start był o 11:00). Można było jednak przyjechać później.

Oczekiwanie na start poprzedzał bieg 800 m dzieci. Zaskoczony pozytywnie jestem ile dzieci biegło. Walka była zacięta do ostatnich metrów.

Przebrałem się około 10:20. Rozgrzewkę grupową odpuściłem, potruchtałem za to sam, porozciągałem się. Przez startem przekazano ostatnie informacje o trasie, punktach nawadniania, przemówili oficjele i można było biec.

Rzepakowa Dycha 2017
Moment startu

Z opisu w necie (i info przedstartowego) wiedziałem, że pierwsze 2 km będę po płaskim, później czeka nas długie wspinanie pod górę i dopiero końcówka będzie w dół. Mimo, że nie czułem się zbyt na siłach to uznałem, że na początku pobiegnę po około 5 min/km, na wbiegu postaram się za dużo nie iść 🙂 by w końcówce nadrabiać straty.

Potwierdziło się to. Pierwsze 3 km od startu to bieg po szutrowej płaskiej drodze pomiędzy polami. Utrzymałem tu tempo około 04:50 min/km.
1 km – 04:47
2 km – 04:46
3 km – 04:51

Po tym przyjemnym etapie skręciliśmy w lewo w las. Rozpoczęło się mozolne wspinanie w górę.
Początek biegu zrobiłem oczywiście sporo za szybko jak na swoje możliwości i pod górkę szybko osłabłem. Swoje pewnie dołożyła też parna, ciepła pogoda. Niestety zacząłem podchodzić. Tak jak sporo innych osób ale wiadomo, marna pociecha.
4 km – 06:22
5 km – 06:26
6 km – 07:12
7 km – 08:09
Patrząc na cyferki nie było tak tragicznie. Najwolniej 08:09 pod górę, nieraz po płaskim miałem dużo więcej.

Po męce wspinaczki czekała biegaczy nagroda. Ładny zbieg w lesie. Mimo, że byłem dość zmęczony to opierdzieliłem się w myślach, że w dół się nie chodzi i leciałem.
8 km – 05:18
9 km – 04:43
10 km – 04:28

Na mecie Suunto wskazało 10,73 km i czas 1:00:43. Średnie tempo 05:39 min/km.
Czas oficjalny to: 1:00:43 OPEN: 54/90 (Mężczyźni: 46), kategoria M35: 20.

Rzepakowa Dycha 2017
Ostatnie metry przed metą

Oj dał mi ten bieg w kość 🙂 Sam finisz w pełnym słońcu, pomiędzy polami rzepaku wyciskał wszystkie siły. Okazuje się, że jeden biegacz nie dał rady i potrzebował pomocy lekarskiej.

Na mecie dano medal, wodę i nastąpiła degustacja pierogów, zupy gulaszowej i pysznych ciast. Wszystko dobre, nie powiem, chociaż porcje mogły by być większe 🙂

Chwilę poczekaliśmy z Żoną na oficjalne wyniki. Ponieważ nic nie wygrałem pozostało się zbierać do domu.

Cóż. Bieg całkiem przyjemny. Dobrze zorganizowany, ciekawa trasa. Warto czasem pobiegać i w małych miejscowościach.