Archiwa tagu: teren

Ostre Koło – Radio Wrocław (09.10.22)

Wszystko co dobre zmierza ku końcowi. Ostre Koło w roku 2022 dotoczyło się do mety. Skoro na kolejne wyjazdy trzeba czekać aż do 2023 no to oczywiście wypadało stawić się na ostatniej wycieczce w tym sezonie.
Tym razem rowerzystów przywitała Sobótka. Jeśli zaś Sobótka to należało spodziewać się, że będzie górsko (w końcu nie mamy się co Ślęży wstydzić :)).

Wyczytałem w internetach, że w ten weekend odbywają się tam wyścigi kolarskie. Przez myśl przemknęło mi, że pewnie znów będzie wyścig ale jednak nie drążyłem zbyt mocno tematu. Uznałem, iż ścigać mi się zbytnio nie chce, biorę górala i pojedzie się w ogonie stawki 🙂 Dobrze wybrałem rower o czym przeczytacie niżej 🙂

Zbiórka na Stadionie Miejskim
No to jazda

Faktycznie wyścig był ale nie dla nas. Jedyny punkt wspólny to miejsce startu – Stadion Miejski.
Radio Wrocław zorganizowało nam za to świetnego przewodnika, który zabrał nas na wycieczkę rowerową po okolicy. Super sprawą był fakt że jazda okraszona była kilkoma postojami i opowieścią o zabytkach, historii miasta itd.
Ciekawy był też dobór miejsc do zwiedzenia. Zaczęliśmy od centrum (Sobótka), by podjechać do Zamku Górka a później malowniczą trasą, okrążającą Ślężę zwiedzić okolicę. Było trochę asfaltu, trochę terenu. Jednym słowem dla każdego coś miłego 🙂
Widać, że prowadzący jazdę to profesjonalista, przygotował się do „zajęć” i każdemu życzę współpracy z takimi osobami.

Co ciekawego mogliśmy zobaczyć prezentuję na poniższych zdjęciach.

Z tym najczęściej kojarzy się Sobótka i Ślęża
Rynek w Sobótce
Zamek Górka – detale 1/2
Zamek Górka – detale 2/2
Z widokiem na górę
Fani szutru, kamieni powinni też być zadowoleni

Cała jazda w spokojnym tempie zajęła nam około 3 godzin, a pokonany dystans to 25 km. Trochę zmęczeni ale jednocześnie mocno zadowoleni mogliśmy wracać do siebie.

Na ten sezon już większych wypraw rowerowych nie planuję. Jak pogoda dopisze to myślę, że jeszcze trochę się w weekendy pojeździ ale końcówka roku z pewnością należeć będzie do biegania 🙂

Kalenji Run Active Grip

W końcówce zeszłego roku, trochę z konieczności (bo podczas mojego urlopu w Górach Sowich przyszła zima i śnieg) zacząłem rozglądać się za butami, które:
– z jednej strony zapewnią mi lepsze trzymanie drogi,
– z drugiej nie będą hardcorowymi terenówkami,
– da się je kupić/przymierzyć szybko i na miejscu,
– nie będą drogie (cena około 100-150 zł, lepiej jak najtaniej).

Przy takim zestawie wymagań wybór i rozwiązanie problemu z reguły jest jedno – należało udać się do Decathlonu 🙂

Jak postanowiłem, tak zrobiłem. W sklepie owym zaś zakupiłem model Kalenji Run Active Grip. Czy spełnił on moje wymagania? Zapraszam do czytania. Punkty analizujemy od tyłu 🙂

Run Active Grip w niebiesko-żółtej odsłonie.

– nie będą drogie (cena około 100-150 zł, lepiej jak najtaniej). Założenie spełnione.
Wstępną analizę co by mi się podobało dokonałem przez internet. Po prawdzie, liczyłem, iż da się takie buty kupić jeszcze taniej (bliżej 50-70 PLN) ale aż tak dobrze nie ma. „Trailowe” buty jednak kosztują trochę więcej. Wybrany przeze mnie model na tą chwilę ceniony jest na 119,99 zł. W wybranym przeze mnie kolorze buty były jednak przecenione na 99 zł (końcówka serii).

– da się je kupić/przymierzyć szybko i na miejscu. Założenie spełnione.
Tu wiele do napisania nie ma. W mojej okolicy szczęśliwie Decathlony są. Po przejechaniu 25 km mogłem już buszować między półkami. Na czasie i odbiorze osobistym zależało mi bo to jednak urlop 🙂 Buty chciałem na już, na teraz i czekanie aż ktoś wyśle nie wchodziło w grę.

– z drugiej nie będą hardcorowymi terenówkami. Założenie spełnione.
Warunek ten wydawał mi się zasadny z następujących powodów. Po pierwsze naprawdę dobre i terenowe buty za 100zł nie występują. Dać trzeba z 200-300 (lub więcej). Po drugie w trailowych butach nie biega się zbyt rewelacyjnie po asfalcie. Jeśli jednak biega się rewelacyjnie 🙂 to niestety buty takie dość szybko się zużywają. Biegać zaś zamierzam w nich najczęściej tylko po asfalcie. Dziurawym miejscami, popękanym, przede wszystkim zaś pokrytym śniegiem, chlapą pośniegową, wodą po roztopach czy piaskiem którym posypywana była droga. Jeśli skręcę w las to będzie tam zaś twarda, ubita nawierzchnia ziemna. Błotko jak się pojawi to nie takie by się w nim utopić.

Podeszwa z dwu kolorowej gumy (za producentem – 60% guma, 40 % EVA

– z jednej strony zapewnią mi lepsze trzymanie drogi. Założenie spełnione.
Ten punkt wynika z powyższego 🙂 Opisałem tam po czym chcę biegać. Niestety asfaltowe buty Adidasa jakie mam (na weekendowe bieganie po Górach Sowich) nie nadają się zupełnie na zimowe warunki. Mają zbyt śliską podeszwę by ryzykować wywrotkę. Już na mokrym asfalcie czasem czuję stresik, a w śniegu, lodzie to bym chyba nie ogarnął 🙂

Wypostki nie są wielkie (3 mm) ale robotę robią.

Cóż, jak widać z powyższego wszystkie punkty spełnione czyli but idealny 🙂 No dobra, idealnie dobrany do wymagań a sprawujący się poprawnie.

Kalenji wykonane są dobrze. Nie jest to może ekstraliga ale wyglądają ładnie i nie mają niedoróbek. Kolory stonowane, na gorszą pogodę jak znalazł. Nie widać po nich specjalnie zabrudzeń, zachlapań.
Dobrze się je ubiera, są wygodne. Rozmiarowo wziąłem tym razem 46. W sumie myślę, że i 45 dało by radę. W grubszej skarpetce jest ok, w cienkiej czuję za dużo luzu. Trzeba trochę mocniej dociągnąć sznurówki.
Active Grip to but z gatunku lżejszych, bez gigantycznej amortyzacji. Odbieram je (wiadomo nowe jeszcze) jako sztywniejsze. Podeszwa ma swoją grubość izoluje od jakichś kamieni, patyczków. Przez swoją lekkość Kalenji są jednak wygodne, nie mam tu odczucia walki z jakimiś klockami na nogach. Od razu można powiedzieć się polubiliśmy, nie trzeba było okresu na dotarcie 🙂
Najważniejszą sprawą było wiadomo trzymanie podłoża. Tu jest zgodnie z oczekiwaniami. Dobrze 🙂 But dużo lepiej trzyma się zimowej drogi niż moje asfaltówki. Świeży, nieubity śnieg nie jest im straszny. Lekka chlapa, woda też nie podnoszą włosów ze strachu. Oczywiście bądźmy realistami. Na ubitym śniegu, lodzie przejechać się można. Nie ta liga, cudów nie oczekujmy.
Lekki teren w jaki wbiegałem na treningach też nie był im straszny. Dobrze mi się biegło po piasku, rozmiękłej ziemi. Ale uwaga – w błocie po kolana pewnie można przejść w surferski ślizg.
Trwałość jest jeszcze niewiadoma. Do tej pory zrobiłem w nich jakieś 30-40 km. Uszkodzeń brak.

Widok od góry. Klasyka butów biegowych w sumie, nie ma tu jakichś udziwnień..

Kończąc już opis, dostałem to co potrzebowałem. But na lekkie warunki terenowe, tani a solidny. Ze swojego zakupu jestem zadowolony.

Biegowe wycieczki pod Oleśnicą

Wprawdzie w moim przypadku ciężko mówić o jakimś zaawansowanym treningu, ale i tak ostatnio dopadła mnie monotonia i słabe chęci do biegania.
Widać to dobrze w liczbie i jakości biegów jakie ostatnio dokonuję. Prostej recepty jak sobie z tym poradzić nie ma, ale najlepszym wyjściem z kryzysu jest zawsze zmiana 🙂  Może to być jakiś nigdy nie robiony rodzaj treningu, wyprawa w nowy teren, może jakieś zawody?
Dla mnie taką małą odmianą była spokojna  wycieczka po leśnych terenach przy  Oleśnicy. Zrobiłem ją 01/11/2017. Nie biegłem z nastawieniem na czas, tempo. Wziąłem komórkę i puściłem się w las 🙂 Tu stanąłem zrobić fotkę, tu wbiegłem. Na tych trasach latałem już wcześniej, ale tym razem udało się dostrzec sporo nowych dróżek, widoków. Ładne kolory jesieni (mimo stosunkowo słabej pogody) dodatkowo uprzyjemniały sport.
Polecam wszystkim – kontakt z naturą, wysiłek. To prawdę pomaga.
Mały „owoc” mojej wyprawy zaś w galerii poniżej.

Bieg Terenowy Rzepakowa Dycha – 13/05/2017

Logo Biegu Rzepakowa Dycha

Bieg Terenowy Rzepakowa Dycha – 13/05/2017

W miniony weekend zaplanowałem sobie pierwszy start (w tym roku) w zawodach na 10 km. Na miejsce „debiutu” wybrałem mniejszy, lokalny bieg – Rzepakowa Dycha w Chełmcu (gmina Męcinka, Dolny Śląsk). Bieg ten zaciekawił mnie ze względu na to, iż był w miarę blisko od mojej miejscówki 🙂 miał terenową trasę no a lokalność pozwalała zakładać, że będzie to bardziej miłe wydarzenie niż spęd kilku tysięcy ludzi.

Pierwsze prognozy przed weekendem nie były zbyt zachęcające ale z czasem pogoda zaczęła się przejaśniać i finalnie uznałem, że pobiegnę na krótko. Była to dobra decyzja. Warunki podczas biegu były wymagające – parno, ciepło, słonecznie. W tym kontekście całkiem dobrze, że zabrałem też swój zakładany na rękę bidonik. Wprawdzie organizator zapewnił 2 pkt nawadniające na trasie ale jednak swoja woda się przydała.

Zaczynając zaś o biegu od początku było tak:

Informację o biegu znalazłem w internecie. Chyba na DataSporcie lub innej stronie biegowej. Sam organizator nie ma swojego www, jedyne miejsce gdzie umieszcza informację to profil Facebooka. No ale, link do zapisów był, regulamin też to czemu nie 🙂 Zapisałem się.
Sfrajerowałem się trochę (bo nie było to opisane bardzo czytelnie) z płatnością. Owszem wiadomo było, że zapisy Datasport funkcjonują do 04/05 ale nic nie pisało, że po tym terminie przestanie działać link do opłaty. Tym sposobem musiałem opłacić nie 50 zł a 60 w biurze zawodów. Cóż, życie…

Przyjazd na miejsce biegu upłynął całkiem spokojnie. Dobra rzecz to jednak nawigacja 🙂 bo jechałem takimi bocznymi dróżkami, że samemu ciężko by było trafić.

Pierwszym co rzuciło się w oczy po przyjeździe do Chełmca to bardzo dobra organizacja około biegowa. Strażacy i wolontariusze sprawnie kierowali na wolne miejsca parkingowe.

Biuro  zawodów zlokalizowane było na boisku i również tu wszystko szło bez problemów. Opłaciłem startowe dostałem w zamian koszulkę, numer, talon na jedzenie i ankietę co sądzę o biegu (oczywiście do uzupełnienia po imprezie).

Rzepakowa Dycha 2017
Prezentacja przed biegowa

Wszystko załatwiłem szybko i pozostało mi czekać. Wprawdzie w regulaminie pisało, że biuro zawodów czynne od 09:00 do 10:00 ale działało prawie pod 10:45 (a start był o 11:00). Można było jednak przyjechać później.

Oczekiwanie na start poprzedzał bieg 800 m dzieci. Zaskoczony pozytywnie jestem ile dzieci biegło. Walka była zacięta do ostatnich metrów.

Przebrałem się około 10:20. Rozgrzewkę grupową odpuściłem, potruchtałem za to sam, porozciągałem się. Przez startem przekazano ostatnie informacje o trasie, punktach nawadniania, przemówili oficjele i można było biec.

Rzepakowa Dycha 2017
Moment startu

Z opisu w necie (i info przedstartowego) wiedziałem, że pierwsze 2 km będę po płaskim, później czeka nas długie wspinanie pod górę i dopiero końcówka będzie w dół. Mimo, że nie czułem się zbyt na siłach to uznałem, że na początku pobiegnę po około 5 min/km, na wbiegu postaram się za dużo nie iść 🙂 by w końcówce nadrabiać straty.

Potwierdziło się to. Pierwsze 3 km od startu to bieg po szutrowej płaskiej drodze pomiędzy polami. Utrzymałem tu tempo około 04:50 min/km.
1 km – 04:47
2 km – 04:46
3 km – 04:51

Po tym przyjemnym etapie skręciliśmy w lewo w las. Rozpoczęło się mozolne wspinanie w górę.
Początek biegu zrobiłem oczywiście sporo za szybko jak na swoje możliwości i pod górkę szybko osłabłem. Swoje pewnie dołożyła też parna, ciepła pogoda. Niestety zacząłem podchodzić. Tak jak sporo innych osób ale wiadomo, marna pociecha.
4 km – 06:22
5 km – 06:26
6 km – 07:12
7 km – 08:09
Patrząc na cyferki nie było tak tragicznie. Najwolniej 08:09 pod górę, nieraz po płaskim miałem dużo więcej.

Po męce wspinaczki czekała biegaczy nagroda. Ładny zbieg w lesie. Mimo, że byłem dość zmęczony to opierdzieliłem się w myślach, że w dół się nie chodzi i leciałem.
8 km – 05:18
9 km – 04:43
10 km – 04:28

Na mecie Suunto wskazało 10,73 km i czas 1:00:43. Średnie tempo 05:39 min/km.
Czas oficjalny to: 1:00:43 OPEN: 54/90 (Mężczyźni: 46), kategoria M35: 20.

Rzepakowa Dycha 2017
Ostatnie metry przed metą

Oj dał mi ten bieg w kość 🙂 Sam finisz w pełnym słońcu, pomiędzy polami rzepaku wyciskał wszystkie siły. Okazuje się, że jeden biegacz nie dał rady i potrzebował pomocy lekarskiej.

Na mecie dano medal, wodę i nastąpiła degustacja pierogów, zupy gulaszowej i pysznych ciast. Wszystko dobre, nie powiem, chociaż porcje mogły by być większe 🙂

Chwilę poczekaliśmy z Żoną na oficjalne wyniki. Ponieważ nic nie wygrałem pozostało się zbierać do domu.

Cóż. Bieg całkiem przyjemny. Dobrze zorganizowany, ciekawa trasa. Warto czasem pobiegać i w małych miejscowościach.