Archiwa tagu: analiza

Grudzień 2020 i Podsumowanie całości roku

No i ten tego… miał ten grudzień trochę lepszy być a wyszło jak zawsze. Wskazówka na liczniku zatrzymała się na 119,5 km. Coś w podobieństwo listopada.

Na swoją obronę podam, że mniej było spacerów w tej liczbie a więcej czystego biegania. Ile dokładnie to jednak nie podam 🙁 Strava coś w tej materii jest dla mnie nieczytelna całkowicie. Nie umiem prosto kliknąć i podzielić sobie ile było biegów, ile spacerów ile roweru.
Pewnie się da ale jakoś nie czuję się na siłach i chęci w tym jeszcze grzebać, douczać 🙂

Sprzętowo robię teraz mały come-back do stajni Garmina więc myślę, że od stycznia wszystkie treningi będą zapisywane w jednym systemie. Może wtedy uda mi się uzyskać interesujące mnie (statystycznie) liczby.

* I tak… Grudniowe bieganie było w sumie takie jak i poprzednie okresy. Nijakie. Regularne (co parę razy już pisałem) ale nierozwojowe. Zmuszam się by pobiegać coś dłużej, jak już z raz, dwa o dyszkę zahaczę to później znów przysiadam.
Hamuje mnie też takie zdrowotne „balansowanie na linie”. Zapuściłem się kilogramowo (i to sporo), zaczęły mnie boleć kolana i nie chcę przegiąć. Boję się, że coś klęknie całkiem jak będę na siłę nabijał kilometry.
Zauważam problem, staram się do niego podejść racjonalnie – zacząłem walkę z dieta więc liczę, że jest dla mnie jeszcze nadzieja.

OK. A co do całego roku 2020 to proponuję cofnąć się do punktu oznaczonego (*) i czytać znów. W sumie cały ten roku był „taki se” 🙂

Ciężko mi nawet teraz policzyć ile ja w nim pobiegałem. Endo już nie działa, w Stravie wszystkiego nie mam (też lenistwo, nie chciało mi się tego kopiować mimo, że dane mam).

Trudno, nie drążmy już. 2021 specjalnie lepszy nie będzie pewnie ale może chociaż to i owo uda się poprawić. Czego i Wam życzę.

Samsung Galaxy Watch 46mm

YOUTUBE: Samsung Galaxy Watch 46mm

Tytułowy smartwatch to kolejna moja próba sprawdzenia czy nie wchodząc w „profesjonalne” zegarki biegowe można z powodzeniem używać smartwatcha do zastosowań codziennych jak i trenowania sportu.

Wcześniej za każdym razem coś mi nie wyszło. A to brakowało jakiejś opcji, a to słaby był gps. Jak nie powyższe zaś to okazywało się, że urządzenie się zepsuło 🙂

Tym razem jest dobrze. Samsung działa, w sumie ma wszystko co mi potrzeba no i całkiem sprawnie radzi sobie z zapisem trasy. A, no i eksportuje dane 🙂 Czyżby w końcu strzał w dziesiątkę?

No dobrze, nie przedłużam, zapraszam do obejrzenia małej galerii zdjęć a więcej o zegarku w moim filmie:

Test Samsung Galaxy Watch 46 mm

Galeria zdjęć zegarka:

Wrzesień 2020

Żeby nie wprowadzać ponurego nastroju nie będę smucił już jak to słabo pobiegałem we wrześniu. No słabo, co zrobić 🙂

Bieganie: 61.06 km
Rower: 251 km
Chodzenie: 15.80 km

Wrzesień wpisuje się trochę w kanon poprzednich miesięcy. Krótkie odcinki biegowe, sporo roweru.
Całość nie wyglądałaby tak źle, ale tak naprawdę to biegowe miałem pierwsze 2 tygodnie. Później bieganie w sumie już nie było.
Trzeci tydzień to mój wyjazd rowerowy. Po nim, wiadomo zrobiłem kilka dni odpoczynku ( i tylko 1 bieg).
Czwarty tydzień trafiła mnie jakaś infekcja (bo raczej nie covid :)). Katar, zatoki, osłabienie ogólne. We wtorek jeszcze trening był a później siedziałem w domu 5 dni i wracałem do siebie.
Piąty, niedawno zakończony tydzień to taki okres resetu. Biegać, rowerem jeździć bym mógł ale mi się nie chciało. Potrzebowałem jakoś się wyluzować, wrócić do siebie fizycznie i psychicznie.

Myślę, że wracam powoli na lepsze tory i teraz już pójdzie lepiej.

Lipiec 2020

No i pyk i po lipcu.

Bieganie: 58.03 km
Chodzenie: 20.31 km
Rower: 432 km

Z pewnością miesiąc specyficzny. Pod względem biegowym tragiczny. Całościowo jednak nie wyszło to tak źle, widzę pewne plusy, które w mojej ocenie przeważają negatywne aspekty.
Jak powiedziałem, biegowo dokonałem … nic. Dystans jaki pokonałem podchodzi pod wartości rekordowo niskie. Malutko, oj malutko. Wszystkie biegi w dalszym ciągu tak do około 5 km, w swoim spokojnym, jednolitym tempie. Nie jest to rozwojowe.
Szczęśliwie dla mnie, lepiej robi się jednak z moim kolanem. Lepiej się już zgina, jeszcze jakaś sztywność w skrajnym punkcie czuję ale to i tak niebo a ziemia do tego co było wcześniej. No i przy chodzeniu, bieganiu jest ok, nie przeszkadza nic.
Niedobory biegowe pokryłem w lipcu rowerem. Dystans godny 🙂 a i same wycieczki rowerowe więcej niż przyjemne. Sporo było tu górskich wypraw (Góry Sowie i okolice), koniec miesiąca zaś to powrót w Oleśnickie niziny. Siadłem wtedy na starutką kolażówkę i okazuje się, że da się na niej całkiem szybko i przyjemnie jeździć.
Ogólnie jakoś, rower mi ewidentnie dobrze wchodził. Szybko wróciłem do dobrej,turystycznej formy. Fajnie 🙂
Dodatkowym plusem dwóch kółek okazało się być zrzucenie 2 kg wagi. Z dołującego mnie 92,5 spadłem na około 90,3-90,6. To naprawdę dobry news dla mnie.

Nie lubię składać obietnic przed sobą, bo wiele razy mi coś nie wychodziło, ale mam wrażenie, że punkt wyjścia jest ok. Trzeba teraz spróbować szarpnąć bieganie. Jak nie teraz bowiem, to kiedy sam już nie wiem 🙂
We wrześniu powinienem mieć 10 km bieg w Twardogórze. Zmieniona (ale pewnie i tak szybka) trasa zachęca by pokazać się z dobrej strony. Czy będę w stanie? Zobaczymy ale jak wyżej, koniecznie muszę zacząć biegać solidniej bo inaczej będzie wstyd, że hej!


Czerwiec 2020 – jest źle a nawet gorzej

Pół roku już za nami. Jakby było co, można by poświętować. A. że nie ma…

Biegowo, mój czerwiec nie wyróżniał się w żaden lepszy sposób od maja. Utrzymałem praktycznie takie same numery:
Przebiegłem – 94,82 km,
Przejechałem rowerem – 137 km,
Przeszedłem (z kijkami lub bez) – 24,56 km

Kolorowo aż miło 🙂

We wszechobecnym kulcie sukcesu rzekłbym, że zacnie 🙂 Sportowy miesiąc, w ruchu, formie. Endomondo pęka od kolorów i kółeczek. Regularnie trenowane, no szok i niedowierzanie.

Rzeczywistość jednak w mojej ocenie nie jest tak świetna. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że się całkiem obijałem. Coś tam jeździłem i biegałem. Są to jednak na tyle małe aktywności, że zaczęło się to odbijać na mojej wadze. Z przerażeniem zauważyłem ostatnio 92, 5 kg. Kurcze, tyle to ja miałem X lat temu i źle się czułem/wyglądałem. Widać, że słabe nawyki żywieniowe przeważyły spalanie kalorii z aktywności fizycznej. Oj, katastrofa, katastrofa.

Drugą, nie wiem czy nie gorszą wiadomością jest fakt, że zaczyna mnie boleć prawe kolano. Nie wiem z czego, nie kojarzę bym je jakoś przeciążył, uszkodził na biegach. Zginać się zgina, nóżką mogę wychylić w przód, tył ale coś je czuje. Tak samo przy chodzeniu. A tragedia zupełna jakbym chciał machnąć przysiad na szybkości. Bym się chyba nie podniósł po nim. Przy samym końcu ruchu zaczynam czuć jakąś sztywność. Na tyle sporą, że zaczynam unikać takiego ruchu. Awaria, strasznie mnie to martwi bo kolano to organ raczej średnio się regenerujący (a powiedziałbym, że nawet wcale).

Niezbyt wiem co robić w tej sytuacji. Odpuszczać ruchu chyba nie ma sensu, jakoś zbyt mocno się przeforsować raczej też. No nie wiem. Chyba trzeba poobserwować z tydzień, dwa i jak się samo nie naprawi to pozostanie biegać po doktorach.

Cóż, tym mało optymistycznym akcentem kończę raport czerwcowy. Lipiec będzie pewnie podobny, chociaż widzę sens powolnego podnoszenia się „z kolan” (jak to brzmi w mojej sytuacji :)). W każdym razie jakieś biegi (na ten moment) od września do listopada są aktywne w kalendarzu czyli warto by się przygotować.

Maj 2020

Bliżej już ku końcowi czerwca no ale… lepiej późno napisać niż wcale 🙂

Maj w moim wykonaniu to typowo rekreacyjne bieganie. Ani solidnych treningów nie było, ani powalających rekordów (liczbowych). Zafiksowałem się jakoś na swojej ulubionej trasie łąkowo-pagórkowo-leśnej no i prawie codziennie te 5 km tam robię.

Z jednej strony fajnie, bo sumiennie biegam prawie 4-5 razy w tygodniu z drugiej mało to rozwojowe, coś sam tak czuję. Wydaje mi się, że formy z tego nie będzie żadnej. Niby jest ta górka, niby chwilę po prostej no i zbieg też jest ale… Mało coś i ciągle to samo :/

Czasem myślę, że kontrolnie bym się mógł wypuścić na te 10 km albo więcej ale jakoś tak przekładam i przekładam 🙂 Poranne bieganie jak wiele razy mówiłem coś mi słabo służy. Człowiek nierozbudzony, nierozruszany.

No nic. W narzekaniu jestem dobry ale może i uda się w sobie zebrać realnie. Tym bardziej, że zaczynam zastanawiać się czy przypadkiem jakiegoś biegu nie zorganizują w drugiej połowie roku na jaki się zapisałem (np. Półmaraton Wałbrzych?). Oj by było 🙂 Pobiec go z bieżącej formy to prawie jak w 2012, na początku mojej biegowej ścieżki 🙂

Podsumowując zaś krótko maj – jakby nie fakt, że sporo się też chodzi i coś tam rowerowo zaczyna działać to powiedziałbym, że miesiąc słabiutki. A tak ujdzie 🙂

Dla spragnionych liczb podaję, że pokonało się:

92,57 km biegiem,
46,81 km chodząc,
131 km rowerem.

Kwiecień 2020 – podsumowanie

Kwiecień już za nami pora więc pochylić się trochę nad tym, minionym już okresem. Zestawienia i tabele czekają 🙂
Żartuję oczywiście, bo nie ma sensu robić nawet tych moim prostych analiz (jak wcześniej). Niewiele się bowiem działo.
Kronikarskim obowiązkiem, coś jednak napisać trzeba.

Biegi: 89,8 km
Chodzenie (nordic walking): 29,04 km
Rower: 29,33 km

Mimo klimatu (wirusowemu) wybitnie niesprzyjającego bieganiu nie odpuściłem całkowicie. Na biegi wychodziłem nawet regularnie.
By nie narażać się na jakieś nieprzyjemności, wynalazłem świetną trasę w okolicy. Prowadzi łąkami, przez odludne tereny więc udało się nie łamać zakazów leśnych, jak i szanse na spotkanie żywego człowieka ograniczone zostały do minimum. Trasa ma około 2.5-3 km (jest solidne podejście jak i spokojny zbieg). Jak chcę więcej to już muszę robić na niej pętelki (z lenistwa po płaskiej części).
Pewnym wyzwaniem była dla mnie godzina aktywności, bo by dodatkowo zapewnić sobie spokój treningowy, na bieganie chodziłem około 07:00.
Pod tym względem należy być zadowolonym. Regularność jest utrzymana, nie ma tak, że jestem na 0% formy.
Minusowo zaś wyglądało moje zacięcie do tych biegów. Chęci jakoś wystarczało mi co dnia na rundkę 5-7 km truchtania. Słabo trochę. Czuję, że to mało, a dodatkowo lenistwo wspomożone solidnymi domowymi obiadkami powoduje, że widzę w lustrze ciągle solidny bęben z przodu 🙂

Oprócz biegów w dalszym ciągu coś tam się ćwiczyło w domu. Im jednak robi się ładniej na dworze + poluzowali możliwości poruszania się (czyli np. można już wyjść na rower) tym gimnastyka zaczyna upadać. No niestety, jakoś brak mi zaparcia do biegów, roweru, chodzenia i jeszcze ćwiczeń. Silna wola to ciężka sprawa 🙂

Tyle w sumie mogę napisać o kwietniu. Nie trenuję wybitnie, ot biegam dla siebie z czystej chęci biegania. Czy to źle? Chyba nie, brak na horyzoncie jakichś zawodów biegowych, nie ma co rozpaczać, że biegam te paręnaście sekund wolniej niż kiedyś. Przyjdzie czas to się chyba jeszcze uda spiąć.

Poniżej takie widoczki mam przy bieganiu. Aż się nie chce wracać do miasta 🙂

Poranek
Konkurencja do biegania.
Wiosna na całego już i tu.

Luty 2020 – Podsumowanie

Drugi miesiąc 2020 roku zakończony. Chcąc podsumować to jakoś krótko stwierdziłbym, że są plusy i minusy minionego okresu. A jakie? To poniżej.

Luty 2020 – podsumowanie kolejnego miesiąca treningowego.

WAGA
Ten punkt to w dalszym ciągu moja porażka. Niestety nic z masy nie urwałem, a nawet rzekłbym, że jeszcze przybrałem 🙁 Jak zacząłem zauważać na skali okolice 93 kg to poczułem się marnie. Źle bardzo, zły jestem na siebie. Tragiczna dieta dalej u mnie funkcjonuje i jak widać ilość treningu nie przeważyła jeszcze szali u wagi w stronę kiedy jednak spalam więcej niż przyjmuję.
Powiedzmy szczerze będą z tego kłopoty. Nie umiem (i nie uważam za zdrowe) jakiegoś turbo odchudzania. Przez pozostałe do maratonu 2 miesiące raczej nie schudnę więcej niż 8 kg (a i to nierealne raczej). Oznacza to, że na starcie stanę z wynikiem sporo powyżej 85-86 czyli umęczę się fest 🙁

REGULARNOŚĆ
Tu wszystko ok. Każdy tydzień to minimum 4 treningi. Zawziąłem się w sobie na tyle, że i deszcz mi nie przeszkadza by wyjść z domu 🙂 A to oznacza w moim przypadku wiele, bo z definicji nie biegałem kiedyś kiedy padało przed rozpoczęciem biegu 🙂

KILOMETRAŻ
Fajnie poszedł mi luty. Z suchych, miesięcznych dat pokonałem 160 km. Jeśli zaś liczyć pełnymi tygodniami (a tak wychodzi na wykresie) to klepnąłem 180,37 km. Założenia moje spełnione zostały w każdym razie w 100%. Dystans zwiększony w bezpieczny sposób. Nic zdrowotnie się nie posypało czyli ok.
Jeśli kogoś ciekawi co biegałem to raczej było to biegi spokojne, jednolitym tempem. Pilnuje tempa by nie biec zbyt szybko (powyżej swoich możliwości). Ewentualne urozmaicenia w moim przypadku to część treningów w wymagającym trailowym terenie (początek miesiąca) a końcówka to przeniesienie się na asfalt. Weekendy to zwyczajowe trasy w okolicy Gór Sowich, czyli sporo siły biegowej (podbiegi) i zbiegi. Jedyne szaleństwa na jakie sobie pozwoliłem to jeden bieg z narastającą prędkością (3 km, każdy szybciej) no i jakieś biegowe zabawy w stylu ostatnie x-set metrów niektórych biegów mocno.
Musi to wystarczyć bo nadwaga i spory deficyt wytrzymałości nie pozwalają jeszcze na nie wiadomo jakie cuda runningowe 🙂

DZIAŁANIA UZUPEŁNIAJĄCE
Również tu mogę dopisać sobie plusika. Utrzymałem ćwiczenia w domu, do biegania dodawałem też sporo spacerów i chodzenia z kijkami. Plan na kolejny miesiąc to delikatne zwiększenie dynamiki rozwoju ćwiczeń (w znaczeniu czasowym jak i dodanie trochę ciężarów) jak i wolne włączanie w plan roweru. Liczę, że pogoda i dłuższy dzień pozwoli już spokojnie kręcić dystanse jednośladem.

CO W MARCU?
Plan na marzec to dystans 200 km. Dojść do tego chcę w sposób zrównoważony, czyli dokładając jeszcze po trochę do każdego treningu, a nie krótko w tygodniu i jakieś dzikie longi w weekend. Oczywiście sumarycznie dłuższe wybiegania muszą się pojawić ale to w jakiś kombinowany sposób. Np. teraz w końcu lutego zrobiłem 6 km spacer nordic walking i bezpośrednio po tym przebiegłem 13,5 km. Fajnie to weszło, zmęczyło. Pewnie coś takiego powtórzę a jeśli będą tylko same biegi to z zakresu 15-17 km.

Styczeń 2020 – Podsumowanie

Pierwszy miesiąc roku 2020 już za nami. Szybko to idzie, powiedziałbym nawet, że stanowczo za szybko 🙂
Jako, że wykonałem mocny krok w stronę sfinalizowania moich biegowych planów – zapisałem się (i opłaciłem) maraton w Jelczu-Laskowicach to wypadałoby skończyć obijanie się i zacząć treningową orkę 🙂
Z tej okazji postanowiłem powrócić do krótkich podsumowań miesięcznych okresów treningowych. Może to być ciekawe dla tych co czytają. Zobaczą co można nabiegać stosując moje pomysły i dlaczego tak samemu nie robić 🙂
No to lecimy.

Styczeń 2020

WAGA
Jak to u mnie poziom startowy projektu niziutki. Po świątecznych obżarstwach waga wskoczyła na niepokojące obszary 91-92 kg. Na ten moment zaczynam powolutku schodzić w dół, ale ciągle są to gramy a nie kilogramy. To źle, czuję zwyżkę wagi, Jednak jak było 85-86 kg biegało się lżej (cóż za nowość :)). No cóż, pochylę się nad swoją dietą a jak wrócę znów do większych dystansów biegowych powinno to się samoistnie poprawić.

REGULARNOŚĆ
Jest ok. Swoją normę 3-4 treningów biegowych trzymam. Praktycznie w całym styczniu robiłem po 4 treningi na tydzień, chyba tylko jeden raz były 3 (a to tylko dlatego, że wstrętnie padało -a jak pada przez rozpoczęciem to nie biegam 🙂 )

KILOMETRAŻ
Oj, nie ma się czym pochwalić. Jakieś uwstecznienie nastąpiło. W środku tygodnia biegałem po 5-7 km/trening, a weekendy to nie więcej niż 12 km/trening. Dawało to przebiegi poniżej 30 km/tydzień. Styczeń zamknąłem więc wynikiem 90,7 km, co jest wartością tragiczną 🙁
Mały plus to fakt, że z każdym kolejnym tygodniem trochę dystansu dokładałem i już pod koniec stycznia weszło prawie 30 km.

DZIAŁANIA UZUPEŁNIAJĄCE
Oprócz biegania sporo było w styczniu chodzenia. W sposób „zorganizowany” czytaj zmierzony nabiłem 35,35 km. Zwłaszcza pierwszy tydzień roku to dużo spacerków. Świeżo byłem wtedy po chorobie i biegać jeszcze sił, chęci nie było.
Co ważniejsze, w końcu … regularnie zacząłem w domu ćwiczyć. 5 treningów/tydzień robię. Jakieś efekty już widzę, ciało obudziło się z uśpienia 🙂 I pompek parę się już machnie lżej niż na początku i brzuch, grzbiet,barki trochę już mocniejsze. Jest więc dobrze. W dni niebiegowe tuptam jeszcze na steperze, symulując sobie wchodzenie po schodach. Siła z tego powinna być.

CO W LUTYM?
Żartów nie ma, trzeba by wydłużać bieganie i zadbać o miskę. Zastanawiam się tylko jak mocno dowalić sobie na treningach. Z 90 km na 200 to by chyba było samobójstwo i wątpię bym wytrzymał. Chyba trzeba celować w jakieś 150 km a dopiero w marcu powitać 2xx. Tylko wiadomo… czasu mało i do maratonu znów super dyspozycji nie będzie.

Zaczynam 2020

Nie no, tak źle to nie jest. Nowy rok zaczął się sporo wcześniej i o dziwo fakt ten odnotowałem 🙂 Ułożyłem sobie (w głowie) również plany startowe na 2020 bo wiadomo, jak to biegać a planów nie mieć 🙂
Będzie to ciekawy rok. Imprezowo – może nie, bo kalendarz biegowy układam dość typowo . Będą w nim praktycznie wszystkie moje stałe punkty programu, ale chcę powrócić do paru imprez, które biegłem sporo lat temu. Ot, taki powrót do przeszłości.
Ciekawy rok ma być przede wszystkim z powodu próby połączenia „wody z ogniem” czyli pogodzenia mojego trenowania z zawodami, do których w.w. trening raczej średnio nadaje. Czemu tak uważam to napiszę niżej.
W każdym razie uważam, że może to być interesujące połączenie. Trudne, nie wróżące sukcesu, ale kto wie co przyniesie los 🙂

W skrócie założenia roczno-treningowe są zaś takie:

Zawody:
1. Maraton w Jelczu-Laskowicach – maj (o ile będzie :)),
2. Nocny Bieg Szerszenia – czerwiec,
3. Półmaraton Wałbrzych – sierpień,
4. Bieg Pustelnika, Bieg w Twardogórze – wrzesień,
5. Bieg Niepodległości Świerki i Półmaraton Górski Orzeł w Sokolcu – listopad
6. Jak będzie chęć i zapał to pobiegnę City Trail we Wrocławiu w końcówce roku. To już tak dla przyjemności 🙂

Trening:
Zbyt szerokie mam tu przemyślenia by rozpisywać się dokładniej. W telegraficznym skrócie, trening będzie zorientowany na maraton. Chcę go poprowadzić nietypowo, bo o ile maraton ma być płaski to biegać chcę głównie „terenowo i górsko”. W sumie tak jak do tej pory – sporo terenu pod Oleśnicą a weekendy to Góry Sowie.
Dodatkowo sporo będzie w tym roku roweru no i tych nieszczęsnych ćwiczeń ogólnorozwojowych 🙂

A czemu to ma służyć i dlaczego tak?

Przez lata swojego biegania udało mi się dość dobrze poznać swoje możliwości. Wiem, jakie są moje mocne i słabe strony.
Moją największą słabość upatruję w braku diety (a co za tym idzie tragicznej wadze) i „olewaniu” wszystkiego tego co może pomóc w lepszym i łatwiejszym osiąganiu celów biegowych. Mam tu na myśli np. zerową ilość ćwiczeń ogólnorozwojowych, „głupie” trenowanie (np. brak długich wybiegań tak gdzie są one potrzebne). Te rzeczy powodują, że nie jestem zadowolony ze swoich postępów i wiem, że mam ogromne rezerwy, do których nawet nie sięgam.
Z drugiej strony najmocniejszą moją cechą jest systematyczność i upartość w dążeniu do celu (kiedy ten cel mam jasno określony).

Wiedząc powyższe wybrałem na swój główny cel w pierwszej połówce roku – maraton. Ma to być maraton w Jelczu-Laskowicach. Z reguły odbywa się on na początku maja. No chyba, że go w tym roku nie zrobią jak pisałem wyżej 🙂 🙂
Maraton (dla mnie) uważam za bardzo rozwojowy. Jako osoba cięższa i starsza raczej nie mam szans na szybki progres skupiając się teraz tylko na krótkich dystansach. Prędzej skończyło by to się jakąś kontuzją.
Przygotowania do maratonu zaś ładnie „oddają” i pozwalają stopniowo poprawiać się na wszystkich dystansach. Trening teoretycznie może być lżejszy bo bazował będę na sile i zwiększeniu kilometrażu. Przy takim bieganiu (wiem z poprzednich lat), w którymś momencie rusza mi ładnie w dół masa. Jeśli ogarnę w końcu i dietę efekty mogą być piorunujące.

Powiem uczciwie, że na maratonie nie spodziewam się sukcesu. To chyba jednak za szybko (tylko ~3 miesiące z teraźniejszej, słabej formy) by osiągnąć spektakularny czas. „Terenowe” bieganie jest też pewną niewiadomą w przełożeniu na asfalt. Finalnie, w maju jest też ryzyko, że będzie gorąco.
W świetle tego – gdyby złamał 4 godziny byłbym bardzo zadowolony. Chodzi jednak bardziej o wdrożenie się do reżimu treningowego, rozkręcenie maszyny 🙂 Na lepsze efekty liczę w drugiej połowie roku kiedy to więcej mam 10 km i 21 km.

A jak będzie to zobaczymy 🙂 Ostatnio niewiele piszę o swoim bieganiu/trenowaniu, ten projekt będzie świetną okazją by na bieżąco, trochę więcej popatrzyć czy mogę jeszcze dobrze biegać.