Archiwa tagu: singletrack

Ostre Koło – Radio Wrocław (11.09.2022)

Po wakacyjnej przerwie, wraz z moją Żonką zdecydowaliśmy, że wybierzemy się na jeszcze jedną wycieczkę z Radiem Wrocław.

Tym razem wyprawa startowała z Domu nad Wodospadem w Międzygórzu.

Jak można było się domyślić (po miejscu) i tym razem czekała nas górska jazda po single tracku 🙂

Nie jest to już może dla nas taka nowość ale zawsze jedzie się fajnie. Techniczne trasy, sporo pod górkę a bonusowo zjazdy na których można poczuć trochę adrenaliny. Wszystko to zachęca by wybrać się i trochę rowerem pokręcić 🙂

Przy okazji wycieczka ta była też treningiem przed solidnym wyzwaniem, jakie szykujemy sobie na koniec września. Nie będę jeszcze zdradzał co to będzie, zapraszam do czytania/oglądania po 25/09 🙂

Weekendowa pogoda nie zachęcała niestety do jazdy. Od rana padało. Zmokłem zakładając rowery na dach auta. Później pojawiło się niby małe okienko pogodowe ale cóż… na wycieczce w większości lało 🙂

Nie zrażeni tymi przeszkadzajkami zjawiliśmy się w Domu pod Wodospadem gdzie była już większość uczestników. Widzę, że klaruje się powoli stała ekipa jeżdżąca na te wycieczki bo parę osób już kojarzę. Fajnie, zawsze to raźniej z osobami, które się zna 🙂

Jak zwykle jedzą…

Śniadanko było wyśmienite, później przy kawie posłuchaliśmy jakie ciekawostki przygotowali dla nas organizatorzy. Tym razem miał to być około 8 km po Pętli pod Śnieżnikiem.

Odprawa przed wycieczką 🙂
Ekipa w komplecie. Zaraz ruszamy.

By niepotrzebnie nie tłuc się przez miasto, podjechaliśmy na parking pod skocznią i tam nastąpiło rozładowanie rowerów, przygotowanie się i start.

Pętla pod Śnieżnikiem nie była tak mocna jak trasa z ostatniego Ostrego Koła. Oczywiście techniczna ale przewyższenia nie zabijały 🙂 Jechało się dość dobrze mimo deszczu, który zaczął dość solidnie padać.

Około 4 km w górę minęło szybciutko i … okazuje się, że to już punkt w którym zjeżdżamy w dół albo wybieramy kolejną trasę. Trochę mało… Okazuje się, że podobne przemyślenia miała większa połowa uczestników i postanowiliśmy, że lecimy dalej – tym razem już sami, na Pętlę Ostoja, która ma około 14 km. Prowadzący poinformował nas, że na tej pętli nie ma wielkich przewyższeń i spokojnie damy radę. Tak 🙂 Zapomniał tylko wspomnieć, że na trasie jest kilka momentów z wielką ilością korzeni, czy też prowadzących nad przepaścią 😉 Po deszczu trochę strach było tam jechać i nie będę ukrywał coś tam się prowadziło.
Tu wtrącę jeszcze małą uwagę co do trasy. W paru momentach jechało się momentami po szutrowych drogach leśnych. Trochę powinno się ulepszyć na nich oznakowanie singletracka bo było dość mylne. Nie do końca było wiadomo gdzie skręcić. No ale jakoś daliśmy radę.

Wraz z moją Żoną stanowiliśmy ogon tej wyprawy (bo jeździć potrafimy długo ale niekoniecznie szybko). Górscy wyjadacze polecieli szybciej do przodu ale (co należy docenić) w kilku miejscach na nas czekali tak, że większość trasy pokonaliśmy razem. Dzięki! 🙂

Z całej wyprawy szczególnie polecam zjazd z Pętli pod Śnieżnikiem. Był w miarę szeroki, wysypany ubitym żwirkiem i świetny technicznie. Zjeżdżało się szybko, były zakręty, hopki. Mega, polecam nawet mniej wprawnym rowerzystom.
A co podobało się mniej? Przy samiutkiej trasie rosło mnóstwo grzybów. I to jakich wielkich! Moja małżonka strasznie przeżywała, że nie ma koszyka 🙂 🙂 🙂

Na sam koniec, kiedy już z mozołem pakowałem rowery na dach auta to złapało mnie oberwanie chmury 🙂 Rany, jak podczas jazdy tak nie zmokłem to tu, po paru minutach zlało mnie dokumentnie. Ups 🙂 W każdym razie niedzielny czas minął bardzo fajnie i wszystkim polecam wyprawy z Radiem Wrocław.

Ostre Koło – Radio Wrocław (10.07.22)

Do kolekcji ostrych kół postanowiłem dodać jeszcze jedno 🙂 Tym razem górskie klimaty z okolic Śnieżnika.

Na wyprawę oprócz żony zapisałem syna mimo, że wielkim fanem rowerów to on nie jest. Trasy nie są jednak mega trudne, powinien dać radę, no i przy okazji odpocząć trochę od wakacyjnego komputeryzowania 😉

Tym razem przygotowany został stosowny sprzęt, górskie rowerki załadowane i można było zaczynać.
Obawy były o pogodę – w nocy padało a sam dzień mocno pochmurny. Nie było jednak źle, wytrzymało 🙂

Ktoś tu sobie nie żałował 😉

Startowaliśmy z Hotelu Holimo (Stara Morawa) gdzie po wyśmienitym śniadaniu posłuchaliśmy ekspertów.
Ciekawie zwłaszcza opowiadał Pan związany z Singletrack Glacensis. Można było dowiedzieć się sporo o sieci tych tras, ich przygotowaniu czy zasadach jakie na nich panują.
Łącznie jest już ich ponad 250 km więc jak ktoś lubi to może jeździć i jeżdzić…

Ekipa gotowa do startu

Po śniadaniu wiadomo rower 🙂 Jak można się już domyślić pojechaliśmy na kolejny singletrack – Pętla Rudka.
Uczestników było sporo, grupa ochoczo ruszyła. Część szybciej, część wolniej. My nie szaleliśmy, swoim tempem jechaliśmy do przodu.

Na trasie

Ta trasa szczerze mówiąc trochę w kość dawała. Sporo było pod górkę i synu mój poczuł czym są braki kondycyjne 🙂
Niemniej należy go pochwalić, nie skarżył się i wydarł na szczyt. Spodobał mu się za to z pewnością zjazd – ten był mniej kamienisty i można było szybciej puścić się w dół. Zwłaszcza bez problemów technicznych – mój rowerek spisywał się dzielnie 🙂 Jednak co góral to góral, nie ukrywam, że to chyba mój ulubiony typ jednośladu.

Zakręty trzeba lubić

Fajnie. Z dojazdami nakręciliśmy około 14 km i spokojnie można było wracać do domu.

Ostre Koło – Radio Wrocław (09.05.22)

W Radiu Wrocław jest audycja Ostre Koło, która jak łatwo się domyślić dotyczy tematów rowerowych. W jej ramach, w różnych miastach naszego regionu, cyklicznie organizowana jest impreza rowerowa.

Zaczyna się ona od śniadania, w międzyczasie ciekawi goście opowiadają (w radio) o rowerach i nie tylko, a finalnie zebrana grupa jedzie na interesującą trasę.

Rozmawialiśmy swego czasu z Żoną, że mogłoby to być ciekawe i trzeba by kiedyś się zgłosić, wysyłając SMS. Za rozmowami nie zawsze idą czyny 🙂 ale, że miałem ostatnio trochę czasu i usłyszałem, że tym razem jazda odbywa się blisko nas to myślę, ok spróbuję 🙂 Jakież było moje zdziwienie, gdy miła Pani z radia, oddzwoniła i powiedziała, że zapraszają 🙂

Sprzęt został przygotowany, zmieścił się do samochodu, rowerowe ciuchy ubrane no to ruszyliśmy do miejscowości Spalona, położonej blisko masywu Jagodna.

Owca z widokiem

Start imprezy mieścił się w hotelu Owca z Widokiem, który dla przybyłych uczestników zaproponował pyszne, wegetariańskie śniadanie.
Niby sportowiec nie powinien się objadać ale wszystko wyglądało na tyle pysznie, że nie będę ukrywał próbowałem i próbowałem 🙂

Co by tu…?

Po śniadaniu, udało się machnąć jeszcze szybką kawę, sprawdzić sprzęt i można było startować.

Ruszamy

Wybrana trasa to całkowita nowość dla mnie – single track, jakich sporo przygotowano, w rejonie Kłodzka. Ten liczył około 15 km i określony był jako łatwy.
Trochę stresowało mnie, że większość uczestników przybyła góralami, a chyba tylko ja na swoim starutkim trekkingu Meridy. No ale … do odważnych świat należy 🙂

Więcej o takich trasach możecie poczytać na stronie:

Singletrack Glacensis

Singletrack to naprawdę ciekawa sprawa! Ścieżka jest mocno techniczna. Sporo na niej zakrętów (i to ostrych), pomostów, podjazdów i zjazdów. Szerokość faktycznie dla singla 🙂 jeśli chcemy kogoś wyprzedzić, trzeba liczyć na jego dobrą wolę i kulturę i poczekać aż nam ustąpi.

Fajną sprawą jest na pewno fakt, że ludzie nie robią tu głupot. Podczas jazdy, nie spotkaliśmy nikogo, kto jechałby „pod prąd”. Nie było też turystów pieszych.

Mimo, że dana trasa miała być łatwa, to jednak trzeba na niej wykazać sporo uwagi i trochę się zmęczyć. Około 10 km prowadziło pod górę, na szczyt Jagodnej, a dopiero stamtąd rozpoczynał się 5 km zjazd w dół.

Jeżeli chodzi o nawierzchnię to jedziemy lasem po ubitej ziemi. Wiadomo są to góry więc sporo tu kamieni, skał. I faktycznie były to warunki na górala.
Ujechałem około 3 km gdy Żona mówi, że zaczyna mi bić tylne koło 🙁 Słabo, miałem to już kiedyś nad morzem – puściła któraś szprycha. Niezbyt jest co z tym dokonać, pozostało modlić się by wytrwało i jechać do przodu. Zwolniłem, przez hopki starałem się przejeżdżać delikatnie. Mocniej też musiałem kręcić, bo latające koło, ocierało o gumki hamulca. Większość grupy nas wyprzedziła a my wolno turlaliśmy się do przodu.

Chwila oddechu na szczycie.

Na szczycie Jagodnej zrobiliśmy, krótką przerwę by się napić i podziwiać widoki z wieży. Robią wrażenie, warto było się zmęczyć.

Pięknie tu

Zjazd w dół w mojej ocenie był trochę trudniejszy niż wspinaczka na szczyt. Nawierzchnia w wielu miejscach to spore skały, nie było to totalnie miejsce dla mojego roweru. Mimo to dzielnie sobie radził 🙂 i udało mi się zjechać bez przygód (finalnie jak sprawdziłem poluzowały mi się 2 szprychy i koło zdecentowało się).

Z górki na pazurki 🙂

Ufff… hotel. Dojechaliśmy mimo technicznych problemów. 15 km trasę pokonaliśmy w około 1.5 godziny i dała mi ona trochę w kość. Nie spodziewałem się takich atrakcji ale jestem bardzo zadowolony. Widoki były piękne, ścieżka dobrze przygotowana i pozwalająca pojeździć po czymś nowym (dla mnie).

Profil, przebieg trasy.


Na koniec dostałem mapę z zaznaczonymi wszystkimi trasami w regionie i myślę, że to nie było nasze ostatnie spotkanie z single trackami. Na właściwym rowerze będzie to fajna przygoda :), już planujemy gdzie wybrać się kolejny raz. Polecam wszystkim przybyć na Dolny Śląsk i samemu pokręcić po naszych drogach.