TRENING (TYDZIEŃ 46/2017)

Trening Biegowy

Aż dziwne, w końcu jakiś bardziej sensowny tydzień. Zrobiłem 4 biegi (o zadowalającym dystansie). Łącznie pokonałem 40,91 km.
Nie były to jakieś wyrafinowane jednostki treningowe. Ot wolno staram się zwiększyć objętość, by powrócić do formy z 2016. Zwiększanie dystansów pewnie będę próbował utrzymać przez całą zimę. Jak nic złego się nie wydarzy myślę, że to na początek 2018 wystarczy. Jakby jeszcze z większym kilometrażem w parze poszła redukcja wagi to w ogóle pełnia szczęścia 🙂

Data: 14/11/2017
Dystans: 10,33 km
Czas: 01:01:46
Średnie tempo: 5:59 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – Adidas Galactic Elite M

Rundka po Oleśnicy. Trochę chodników w mieście, trochę przy terenach wodonośnych. Nie szaleję bo ciągle boję się o nogi. Oby dobra rozgrzewka i spokojne dystanse mnie nie zawiodły 🙂

Data: 16/11/2017
Dystans: 8,34 km
Czas: 00:50:32
Średnie tempo: 6:03 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – EB Brutting Diamond Star

Czwartek to też bieganie po Oleśnicy. To był w sumie najgorszy bieg w tym tygodniu. Głowa mi się buntowała by nie pobiec 2 kółek (po około 5 km) i zamiast drugiego, pełnego zrobiłem jakieś oszukane.  Mniej wyszło kilometrów no ale trudno. Założyłem też mało amortyzowane buty i nogi od razu dostały w kość 🙂 Czułem je ale na szczęście nie skończyło się żadną katastrofą.

Data: 18/11/2017
Dystans: 9,98 km
Czas: 00:59:39
Średnie tempo: 5:59 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – Dunlop

„Góry”. W asfaltowym wydaniu bo tylko rundka przez Ludwikowice-Jugów-Ludwikowice. Rany ale jestem bez formy. Po tej dyszce chciało się już tylko leżakować 🙂

Data: 19/11/2017
Dystans: 12,26 km
Czas: 01:11:59
Średnie tempo: 5:52 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – Dunlop

Jestem starym człowiekiem… W niedzielę czułem nogi i łaziłem dość nijako. Oprócz tego czuć brak mięśni rąk, brzucha i wszelkich innych 🙂 Poczucie obowiązku jednak zwyciężyło i na biegi wylazłem. O dziwo po rozgrzewce nie było tak źle. Najpierw powoli ale rytm złapałem. Trasa, jak i sobotnia, lżejszo-średnia (Ludwikowice-Sokolec-Ludwikowice) ale 12 km na liczniku cieszy.
Po bieganiu dokonaliśmy jeszcze rodzinny spacer. Około 4 km więc całościowo wyszło całkiem, całkiem.
W niedzielę dokonałem też noworocznego postanowienia, że pora ćwiczyć. Dzisiaj (poniedziałek) o dziwo ćwiczyłem. Czy wytrwam? Się zobaczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.