TRENING (TYDZIEŃ 13+14/2018)

Trening Biegowy

Kolejne 2 biegowe tygodnie za mną. O ile pierwszy (świąteczny) śmiało mogę uznać za udany to kolejny wyszedł słabiutko. Złapała mnie jakaś choroba i udało mi się wymęczyć tylko jeden bieg! Katastrofa jakaś, bo wytrwałem całą zimę, a poległem u przednówka wiosny.
Poza biegowe projekty zajęły zaś tak skutecznie mój czas, iż znów spóźniłem się z wpisem biegowym. Z perspektywy czasu, mam dylemat czy warto opisywać teraz wszystko zwyczajowym tokiem. No i chyba nie ma, bo i detali nie pamiętam i odczuć „około biegowych” też. Będzie więc krótko.
Finalnie zaś. Nie wszystkie rzeczy idą tak jak bym chciał. Co gorsze mam wrażenie, że dzieje się tak prawie zawsze jak już blisko mam do jakiegoś wyzwania – tu w kontekście Biegu Kreta jaki w sobotę. No nic, temu poświęcę kolejny wpis, a teraz już krótko o tym co dokonało się w ostatnich 2 tygodniach.

Tydzień 12 – 49,16 km przebiegnięte.
27/03/2018. Dystans: 8.88 km, Czas: 51:31, Średnie Tempo: 5:48 min/km

29/03/2018. Dystans: 8.15 km, Czas: 43:39, Średnie Tempo: 5:21 min/km
31/03/2018. Dystans: 22.02 km, Czas: 2:48:20, Średnie Tempo: 7:39 min/km
01/04/2018. Dystans: 8.88 km, Czas: 1:00:16, Średnie Tempo: 5:57 min/km

Zrealizowałem 4 treningi. Dwa pierwsze to biegi krótsze (ach to lenistwo!). By nie uznać je za stracone staram się ostatnio, by ostatni kilometr biec sporo większym tempem niż reszta. Jest to różnica około 5:50 (spokojne) a 4:30 (szybszy odcinek) czyli sporo jak na mnie. No biegnie się, ale odczucia mam, że trochę taki zamulony jestem. Ciekawe jak takim tempem wszedłby dłuższy dystans. Trzeba spróbować…
Biegi weekendowe zaś to znów długie wybieganie (ponad 22 km) i dzień po nim lekki trening.
Tu jestem zadowolony. Długie wybieganie wygląda na słabe tempowo ale… wybiegłem na Wielką Sowę, czyli pierwsze 10 km ciągiem pod górę 🙂 Dużym utrudnieniem okazało się podłoże. Na Sowie śnieg! Zbity, zlodowacony i płynący wodą. W pewnym momencie stanąłem i nie dało już rady zrobić ani kroku. Zjeżdżałem w dół 🙂 Dalszą część drogi jak inni turyści pokonałem lasem, omijając szlak. Szczęśliwie droga w dół była lepsza. Śnieg już bardziej świeży i dało się biec.

Tydzień 13 – 9,04 km przebiegnięte.
04/04/2018. Dystans: 9.04 km, Czas: 59:37, Średnie Tempo: 6:36 min/km
Nie wiem o co chodzi ale pod koniec świąt Żonka moja trochę narzekała na gardło, a syn wyśmienicie smarkał. Niby trzymałem się dobrze ale już we wtorek – oho, coś źle. Czuję gardło, zaczyna coś mnie rozkładać.
Na środowy bieg wyszedłem ale od startu szło słabo. Zdrowie j.w. Co gorsza jeszcze włączyło się wiosenne słonce, skok temperatury na 20 stopni a ja ubrałem się jak idiota. Softshell, termiczna koszulka, czapka i rękawiczki! Rękawiczki zdjąłem po kilometrze, w reszcie zalewając się potem musiałem biec. Szybko wyschło mi w gardle, trasa wymęczona. Biegałem pod Oleśnicą po terenie więc nie warto patrzyć, iż słabiutkie tempo.
Niby w kolejnych dniach się całkiem nie rozłożyłem, ale nic lepiej zdrowotnie nie było i dałem spokój z bieganiem. Niestety, tydzień w plecy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.