Archiwa tagu: maraton

Orlen Warsaw Marathon 2016 – relacja

Logo OMW

Orlen Warsaw Marathon 2016 – relacja

Tegoroczny, czwarty już OWM był dla mnie biegiem z wielu względów szczególnym. Po pierwsze otwierał on mój sezon startowy w 2016r, po drugie miał pokazać czy przygotowania do DFBG (Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich) idą w dobrą stronę. Finalnie liczyłem na mały „rewanż” co do królewskiego dystansu maratonu, który do tej pory zawsze mnie pokonywał.
Przygotowania (trening) w sumie zrobiłem solidny, w porównaniu do poprzednich lat, ale niepewność jest zawsze. Zastosowałem się jednak do motywującego cytatu, który mi się bardzo podoba

Zrób to zanim będziesz gotów, gdyż nigdy nie będziesz gotów jeśli będziesz czekać.
Les Brown

Jak wyszło opiszę poniżej.

OWM jest biegiem stosunkowo młodym ale od początku robionym ze sporym rozmachem i zachowaniem dużej dbałości o szczegóły (obsługi zawodnika, trasy itp). Z tego powodu chwali go naprawdę dużo biegaczy.
Ja również rok po roku mam o nim dobre zdanie. Do tej pory biegłem w jego trzech edycjach, opuszczając tylko pierwszy maraton (nie wiedziałem o nim wtedy :)). Na wszystkich tych trzech edycjach nie miałem się w sumie do czego przyczepić.

Zapisy, wybór płatności jak i i szczegółowe informacje o biegu zawarte są na oficjalnej stronie maratonu.

https://www.orlenmarathon.pl/

Dodatkowo organizator często zamieszcza newsy, przypomnienia na różnych stronach związanych z bieganiem.
Według mnie wszystko jest czytelne i nie ma problemu ze znalezieniem potrzebnych informacji. Gdyby jednak ktoś miał jednak jakieś problemy, kontakt z organizatorami działa (w poprzedniej edycji wysyłałem zapytanie o kilka spraw i otrzymałem pomoc w ich rozwiązaniu).
W tegorocznej edycji ciekawą sprawą była możliwość wybrania jaki rodzaj pakietu startowego chcemy – pełny (z gadżetami) czy ekonomiczny (sam numer). Początkowo planowałem wziąć wersję eco, ale organizator podał fajne ceny dla osób, które już parę razy biegły i skusiłem się na „all inclusive”. Dodatki wraz z Orlenem firmuje Asics są więc dobrej jakości i warto je mieć. W tym roku może aż takiego szału ilościowego nie było, ale koszulka, frotki na rękę, izotonic + kupony zniżkowe (na sprzęt sportowy i paliwo) w cenie 69 zł dalej dają radę 🙂

Odbiory pakietów, expo, start i meta całej imprezy umieszczone są w pobliżu Stadionu Narodowego. Układ miasteczka biegacza jest taki sam we wszystkich edycjach (w których uczestniczyłem) nie miałem więc żadnego problemu z odnalezieniem się. Wszystko jest opisane czytelnie więc i osoby całkiem nowe nie powinny mieć kłopotów z załatwieniem formalności.
Po pakiety przybyłem w sobotę około 12:00. Mnogość stanowisk do ich wydawania spowodowała, że wszystko poszło błyskawicznie. Odebrałem co trzeba, pokręciliśmy się z Żoną i rodzicami (bo przy okazji maratonu zrobiliśmy rodzinną wycieczkę do Warszawy) po expo. Fajne rzeczy prezentowali wystawcy ale raczej nie w moich cenach 🙂 Nie kupiłem nic, za to zrobiłem sobie pamiątkową fotkę (poniżej) + kilka głupich zdjęć w foto-budce na jednym ze stanowisk.

OWM 2016

Niedziela to już dzień typowo biegowy. Wstałem raniutko o 06:00, zjadłem lekkie śniadanie, przygotowanie ciuchów (z domu wyszedłem już w tym co chciałem biec) no i można było ruszać. Fajną sprawą był darmowy transport dla biegaczy. Metro szybko zawiozło mnie na miejsce, można było oddać ciuchy do depozytu i czekać na start.

OMW 2016

Niedziela pod względem pogody była dobra na start. Zimno (około 10 stopni) ale nie padało. Gdyby nie wiejący momentami mocny wiatr byłoby idealnie.

Po testach, namysłach finalnie (gdyby kogoś interesowało) zdecydowałem się na taki zestaw biegowy:
koszulka Nike Pro Combat (Dri Fit Compression) z długim rękawem, legginsy kompresyjne 3/4 z Lidla, skarpetki kompresyjne z Lidla. Bieliznę wziąłem bezszwową z Biedronki (fajna, nie obciera) a buty to testowane ostatnio Adidasy Galactic Elite M. Miałem jeszcze wiatrówkę z Aldi (ale ją zostawiłem w depozycie by mieć coś suchego po biegu).

Przed startem było jednak zimno więc jak większość biegaczy stałem w hali przebieralni. Wyszedłem z niej około 08:07 i postanowiłem skorzystać z toalety. Było ich mnóstwo ale … chyba za późno wpadłem na ten pomysł. Do wszystkich stały wielkie kolejki. Wyczekałem chyba do 08:30 i odpuściłem. Jak wielu dokonałem co trzeba w krzaczkach pod stadionem 😉

Ponieważ do strefy dotarłem późno to nie miałem przynajmniej czasu się stresować. Chwilę jeszcze się porozciągałem (wcześniej robiłem to czekając do ubikacji :)) no i można było startować.

Jak to zwykle przy takiej ilości ludzi ruszyło się powoli, chwilę truchtało, chwilę szło. Za właściwym jednak startem było już ok i dało się biec swoim tempem.
No właśnie… tu jest zawsze problem bo na początku (przy swoim pierwszym Orlenie) zapisałem się do strefy 3:45-04:00 i przez swoje lenistwo nigdy tego nie zmieniłem. Powoduje to, że większość biegnie szybciej niż planuję i psuje mi to plany. By chociaż trochę temu zapobiec stanąłem w tym roku na samym końcu strefy, bliżej 04:00.

Tegoroczny maraton zaskoczył mnie trochę zmianami na trasie. Startowało się w drugą stronę, Do 21 km inaczej też prowadziła trasa. Plusem tego był fakt, że mogłem pooglądać inny kawałek Warszawy.  Szkoda trochę, że w Polsce nie ma mega dopingu kibiców. Poza grającymi zespołami większość osób to przechodnie czekający, by przelecieć przez trasę biegu na drugą stronę jezdni. Na Starówce rano było w sumie pusto…smutno trochę.
Od połowy biegu trasa prowadziła znanymi mi już okolicami. Niestety dość nudnymi (jakieś podwarszawskie okolice) by dopiero przy około 30 km znów wrócić do miasta. Odcinek „pozamiejski” w tym roku dokładał do trudności fakt, że mocno wiał tam wiatr co powodowało zimno i zwolnienie biegu.
Sama trasa Orlenu jest raczej przyjazna biegaczom. Podbiegi są niewielkie, w większości jest płasko i można myśleć o życiówkach.
Punkty żywieniowe na tym maratonie są co około 2,5 km i oferują wodę, izotoniki, banany i czekoladę. By nie zaszkodzić sobie, sumiennie piłem na wszystkich punktach wodę. Na tych z prowiantem jadłem banany i z raz, dwa chyba czekoladę. Wystarczyło, nie musiałem dźwigać żeli itp.

Przechodząc finalnie do sedna sprawy czyli samego biegu 🙂
Plan miałem taki by biec spokojnie tempem około 06:00-06:30 (tak jak na treningach 30 km jakie zrobiłem). Chciałem przede wszystkim cały czas biec a nie skupiać się na czasie.
Już po ruszeniu plan ten zaczął mi się lekko modyfikować. Pierwsze kilometry zrobiłem sporo szybciej (bliżej 05:45-05:50). Biegło się dobrze i zacząłem dumać, że może jednak spróbuję tym tempem. W końcu bieg jest płaski, pogoda dobra. Na maratonie w Jelczu Laskowicach (01/05 :)) będę pewnie już bardziej zmęczony (bo w sumie tylko tydzień odstępu) więc jeśli atakować to tylko teraz.
No i leciałem. Odcinki cały czas po około 05:30-05:45. W głowie ciągle myśl, że za szybko! ale utrzymuję. Mija 10 km jest ok. Nogi nie bolą, oddech ciągle spokojny. Cisnę więc dalej. 20 km i pierwsze obawy czy dam radę. Ale daję. Cały czas tempem około 05:45. Po 30 dalej było ok, chociaż mięśnie nóg już trochę czułem. Ponieważ dalej oddech miałem stabilny (na tym się skupiałem szacując ciągle w miarę niskie tętno i  zasób sił) to starałem się nie zwalniać. Od około 35 km miałem już lekki kryzys. Na punktach żywieniowych wcześniej biegłem wolniej, tutaj przez czas potrzebny do wypicia wody czy zjedzenia szedłem. Niemniej między nimi ciągle bieg. Nieplanowany marsz przez około 1 min miałem dopiero w okolicy 40 km. Po nim zerwałem się jednak do biegu i już do mety wolniej bo wolniej ale biegłem.
OWM 2016

Super jak na mnie! W końcu maraton biegiem! Na metę dotarłem po 04:09:14. Średnie tempo miałem dość równe – spokojniejszy początek i wolniejsza końcówka to około 05:50 min/km, środek to około 05:40. Zacnie 🙂

OWM 2016

Po biegu, dekoracja medalem, dostałem folię przeciw wychłodzeniu. Poszedłem pochwalić się rodzince wynikiem, no a później prysznic i jedzenie. Do prysznica trzeba było chwilę poczekać ale woda była ciepła więc ok. Jedzenie bardzo dobre – wziąłem kuskus z warzywami, na drogę parę 0% Radlerów i można było wracać.
Ponieważ nie czekałem na dekoracje i losowanie nagród, ze Stolicy udało nam się wyjechać przed korkami.

OWM 2016

Weekend uznaję za bardzo udany. Pod względem organizacyjnym i sportowym maraton mnie nie rozczarował. Myślę, że za rok przyjdzie pobiec jeszcze raz.

Kończąc ten długi opis podam jeszcze takie ciekawostki:
– buty sprawiły się dobrze. Biegło mi się w nich ok. Obtarłem sobie wprawdzie najmniejszy palec u prawej nogi, ale w porównaniu do poprzednich maratonów to wielki postęp.
– sfiksował za to mi zegarek. Po około 10 km nagle ześwirował, pokazując, że biegnę 200 km/godz i pokonałem już ze 200 km. Nie wiem o co chodzi 🙁 chyba zgubił GPS ale skąd te dziwne dane??Zgasiłem go i później jak złapał GPS to do końca biegu działał ok. Ale jednak rozjechały mi się oznaczenia kilometrów ze wskazaniami czasomierza. Szkoda.

Pierwszy maraton – jak się przygotować

Pierwszy maraton – jak się przygotować?

Maraton – magiczny dystans dla większości biegaczy. Praktycznie każdy trenujący biegi z czasem czuje potrzebę zmierzenia się z nim. Złamania swoich słabości, udowodnienia, że jest się w stanie. Czy warto? Tu już każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Ja uważam, że tak. Żadne relacje, opowieści nie oddadzą wszystkich tych emocji, odczuć przed, w trakcie i po. Warto pobiec te 42,195 km przynajmniej raz by wiedzieć „jak to smakuje”.
Biegacze na trasie maratonuMaraton nie jest oczywiście najtrudniejszym wyzwaniem dla biegacza (są przecież biegi ultra, 24 godzinne i jeszcze parę innych hardcorów jakie potrafi wymyślić człowiek), niemniej dla przeciętnego truchtacza przygotowanie się do niego i samo przebiegnięcie jest na pewno wyczynem niecodziennym.  Warto więc pewne sprawy poukładać sobie by bieg nie był męką.

Tematów o tym jak biec, co przygotować jest w necie sporo ale może i w moim znajdziecie parę przydatnych wskazówek. Zaczynamy więc 🙂

0. Decyzja i trening.
Bieg w maratonie tak naprawdę nie jest aż takim wyzwaniem jak się wydaje. W obecnych czasach limity czasowe na ukończenie go są na tyle duże, że da się osiągnąć metę biegnąc tylko połowę dystansu a drugą idąc szybszym marszem. Daje to pewien komfort – nawet jeśli przydarzy nam się na trasie jakiś spadek formy, kryzys, że nie jesteśmy na przegranej pozycji. Do mety dotrzemy. Absolutnie jednak nie namawiam do stratowania w maratonie bez przygotowania. Satysfakcja z takiego maratonu raczej wielka nie będzie. Dodatkowo, kiedy biegamy np, maksymalnie tylko 5 km – 10 km. nawet to przejście 42 km odczujemy jako wielkie obciążenie dla organizmu. Zmęczenie mięśni, obtarcia, skurcze potrafią mega dać w kość. Jest jeszcze niebezpieczeństwo naprawdę groźnego zaszkodzenia sobie. Nie raz widać na trasie leżących „ambitnych” inaczej. Gdy ktoś zagłusza sygnały organizmu,  przekracza granice wytrzymałości i biegnie mimo braku sił kończy się to z reguły źle. Lepiej czasem odpuścić.
Oczywistym więc jest, iż przed maratonem należy odbyć trening. Jaki? To już zależy od naszej formy wyjściowej, celu (inaczej trenuje się biegnąc na osiągnięcie mety a inaczej np. na złamanie 3 godzin). W internecie są różne fajne plany, warto wybrać i skorzystać. Jak już coś wybierzecie to zobaczycie, że większość trwa 12-15 tygodni  co oznacza przynajmniej taki minimalny czas do przepracowania.

Od strony logistycznej warto na swój wypatrzony maraton zapisać się sporo wcześniej. Nie grozi nam później brak miejsc startowych. Dodatkowo zapisy nawet z pół czy rocznym wyprzedzeniem dają komfort sporo mniejszego wpisowego. Swoje pieniądze warto cenić i szkoda później „przepłacać”.

1. Logistyka przed biegowa.
Maratony z reguły są w większych miastach co wiąże się z konieczności dojechania i zaplanowania pobytu. Jeśli czeka nas przed biegiem długa jazda autem, pociągiem czasem warto wykosztować się na nocleg i przyjechać dzień wcześniej. Zmęczeni długą podróżą na pewno nie pokażemy 100% swoich możliwości.
Warto zorientować się wcześniej (przeglądając np. stronę organizatora) co, kiedy, dlaczego. Większość to sprawy banalne ale zaaferowanie przygotowaniami możemy coś przegapić. Polecam uważać zwłaszcza na:

– dokumenty jakie trzeba mieć ze sobą. Pakietu mogą nam np, nie wydać kiedy nie okażemy dokumentu tożsamośći. Czasami za granicą wymagane są zaświadczenia od lekarza. Jeśli zapłaciliśmy za bieg w ostatniej chwili lepiej wziąść wydrukowane potwierdzenie płatności. Organizatorzy nie zawsze aktualizują te dane i może się okazać, że płaciliśmy ale oni o tym nie wiedzą.

– czas i miejsce biegu. Oczywiste ale można się spóźnić i cały trud długiego treningu na marne. Lepiej przyjechać 2 godziny za wcześnie niż 10 minut za późno (w okolicy biegu często są pozamykane ulice, policja nie puszcza co dodatkowo wydłuża czas dojazdu). Dobrze mieć nawigację lub mapę by w ogóle trafić tam gdzie chcemy. W skrajnych przypadkach miejsce zapisów/wydawania pakietów jest gdzie indziej niż start, Miejcie to na uwadze aby zdążyć w obie miejscówki.

– odbiór pakietu. Doczytajcie kiedy go można brać. Są zawody, że w dzień biegu już ich nie dają. Trzeba przyjechać dzień wcześniej. Dodatkowo nawet jak dają to na ostatnią chwilę odebranie numeru odkłada naprawdę mnóstwo ludzi. Nic miłego gdy do startu 10 minut a wy stoicie w kilometrowej kolejce 🙂

2. Biegowy look 🙂
O ile trening można odbyć w czymkolwiek na maraton lepiej się przygotować. Źle dobrane buty, koszulka potrafią nieźle zaszkodzić i tak umęczonemu biegaczowi. Generalna zasada – na maratonie nigdy nie testujmy nowości. Nowe buty, skarpetki, bielizna itp. nie sprawdzą się. Biegniemy w tym co mamy przetestowane. Używamy  codziennie na treningach i nas nie obciera czy obciska.
Jeśli na maraton wyjeżdzamy gdzieś dalej i nie ma pewności co do pogody warto zabrać kilka ciuchów – i na cieplejszy dzień i na zimny. Biegnąc odczuwa się temperaturę o około 10 stopni większą niż jest realnie, więc lepiej mieć na sobie mniej niż za dużo.

Możecie o tym nie wiedzieć ale ze swojej strony polecam zaopatrzyć się dodatkowo w plasterki (zwykły plaster, chociaż niektórzy polecają wodoodporne), którymi można zakleić sutki. Na dystansie maratonu spocona koszulka można facetowi zrobić w tych okolicach niezłą tarkę 🙁

3. Chwilę przed/Na trasie – jedzenie, picie, strategia.
Szkoły co robić dzień, tydzień przed maratonem, ile jeść, pić itp. są różne ale według mnie najważniejsze to:

– zakładając, że solidnie trenowaliśmy – ostatni tydzień powinniśmy już lekko odpuścić. Zmniejszyć dystans, nie robić jakichś morderczych jednostek treningowych. Po prostu dać organizmowi odpocząć.

– co i ile jeść to też wg, mnie kwestia każdego z osobna. Generalne reguły mogą się nie sprawdzić ale najważniejsze to nie eksperymentować z nowościami w diecie. No i nie objadać się za wiele. Lekkie śniadanie parę godzin przed biegiem (np. 2 godz) będzie ok. Później już raczej tylko pić i ewentualnie coś lekko strawnego (co wiemy, że nam nie szkodzi),

– w czasie biegu dobrze jest się nawadniać, uzupełniać cukry. To co przygotowali organizatorzy z reguły wystarcza, szkoda brać ze sobą wodę, żele. Uwaga tylko – jeśli nigdy nie pijacie izotoników, jecie żeli energetycznych to na trasie lepiej ich nie brać. Nie wiadomo jak zareaguje żołądek. Woda będzie bezpieczniejsza. Przy okazji – żeli energetycznych nie popija się izotonikiem. To dość „wybuchowa mieszanka”, która może utrudnić bieg (przyśpieszyć go ale do toalety :))

– bardzo ważna w maratonie jest strategia i opanowanie. Biegniemy swoim tempem. Najgorsze co można zrobić to porwać się emocjom, tłumowi i wystartować za ostro. Szybko zmęczymy się, odetnie nas i po biegu. Lepiej zacząć wolniej a z czasem jak będą siły przyspieszać. To jest naprawdę trudne – ja parę razy już przez to zepsułem biegi. Jak są strefy startowe to stańcie w tej w której planujecie biec. Nie pchajcie się do przodu. Przeszkodzicie szybszym i jak pisałem porwani tłumem szybko się wymęczycie. Jeśli stref nie ma to lepiej stanąć z tyłu. Świetne uczucie gdy na trasie będziecie wyprzedzać a nie być ciągle wyprzedzani 🙂

– rozgrzewka. Przed samym maratonem jak i przed treningiem trzeba zrobić rozgrzewkę. Wg. mnie jeśli nie atakujecie rekordów wystarczy nawet coś lekkiego – choćby stacjonarne porozciąganie itp.  Start maratonu na 90% jest bardzo wolny. Truchta się, podchodzi, staje bo robi się na trasie korek 🙂 Rozruszacie się zanim przejdziecie do właściwego biegu.

4. Różności
Pewnie nie o wszystkim napisałem (uzupełnię jak coś mi się przypomni) ale kończąc już wspomnę tylko, że warto być wyspanym, wypoczętym. Impreza w noc przed maratonem to średni pomysł tak jak np, biegnięcie po alkoholu.

Cóż. Przy odrobienie wyobraźni, dobrym treningu pierwszy maraton będzie przeżyciem niezapomnianym – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Powodzenia więc 🙂

Orlen Warsaw Marathon 2015 – czyli biegowy weekend w Warszawie

Orlen Warsaw Marathon 2015 – czyli biegowy weekend w Warszawie

Poza Biegiem Rzeźnika, maraton w Warszawie jest najdłuższym biegiem jaki chcę pokonać w tym roku. Przygotowania do niego przebiegały niejako po drodze do Rzeźnika (nie wykonywałem żadnego specjalnego treningu skupionego na maratonie) – ale liczyłem, że obiegane kilometry w końcu poskutkują dobrym wynikiem na maratonie. Wyszło niezbyt dobrze ale o tym niżej.

Przygotowania do Maratońskiego weekendu nie były trudne.  Bazując na doświadczeniach z zeszłego roku wyjazd, miejsce noclegowe zaplanowałem odpowiednio wcześniej więc było bezstresowo. No może nie całkiem, bo w drodze do Warszawy padła nam nawigacja.
Zakupiona za 8 zł mapa na stacji benzynowej i osoba mojej Żony pozwoliła jednak bezbłędnie trafić na miejsce 🙂

Dzień przed właściwym biegiem był Charytatywny marszobieg Orlenu, w którym to wystartowaliśmy całą czwórką przybyłą do stolicy.

Dystans: 4,905 km
Czas: 00:37:03
Średnie tempo: 7:56 min/km
Średnie tętno: –

Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Sandic SD1525 🙂

Ponieważ dziewczyny mocy za wiele nie miały to bieg odbył się zgodnie z jego założeniami. Trochę wolnym biegiem, trochę marszem. Ale żonę swoją muszę pochwalić bo przerwy zrobiła może ze 2.
Niemiłą niespodziankę zrobił mi tylko zegarek SpoQ bo zestresował mnie przed samym startem nie reagując na żaden przycisk. Szczęśliwie jednak udało mi się go wyłączyć i po włączeniu działał już ok. Niemniej pod względem elektroniki ten weekend nie był rewelacyjny 🙂

26/04/2015 – Orlen Warsaw Marathon 2015.

Dystans: 42,195 km
Czas: 04:50:09
Średnie tempo: 6:52 min/km
Miejsce w generalce: 6602

Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Bieg właściwy. Pogoda i warunki wydawały mi się całkiem dobre. Po upalnej sobocie w niedzielę było chłodno i kropił deszcz.
Przed biegiem rozgrzewka no i planowo – START.  Już od razu czułem jednak, że coś nie idzie tak jak powinno.  Startowałem z strefy 3:45-4:00 i to tempo było za szybkie jak dla mnie.  Planowałem biec po około 06:00 min/km (albo troszkę wolniej) a w tej strefie kolejne kilometry wchodziły po 05:40. Stopowałem ile mogłem ale jednak tłum ciągnie za sobą i dalej było za szybko. Zgodnie z przewidywaniami oznaczało to kłopoty.  I tak też było. Poszło jak wszystkie maratony do tej pory. Do połowy miałem siłę a później zaczęło się podchodzenie.
Traciłem kolejne minuty by finalnie doczłapać do mety prawie w 5 godzin.
Kiepsko. Wiem, że słabo zacząłem taktycznie, ale jednak nie sadzę by zwolnienie spowodowało, że dałbym radę przebiec cały dystans. Ciężko mi znaleźć więc przyczynę porażki bo mimo, że nie miałem długich wybiegań (ponad 20 km) to jednak ostatnie miesiące przepracowałem dość sumiennie.
Chyba jednak dystans 42 km jeszcze nie dla mnie 🙂

Od strony logistycznej Maraton muszę pochwalić. Tak jak i poprzedni OWM 2014 tak i ten zorganizowany był w mojej ocenie dobrze. Nie było problemów z trafieniem we właściwe miejsce, wydawanie pakietów szło sprawnie. Oby na wszystkich biegach było tak samo.
Ja żadnych znaczących uchybień w każdym razie nie widziałem. No może poza punktami nawadniania. Na kilku wolontariusze nie nadążali z nalewaniem wody i można było trafić na puste kubeczki. Dla biegacza mojej klasy to nie tragedia (woda była na kolejnych stołach albo nalali za chwilkę) ale jak ktoś walczył o ułamki sekund na pewno nie był zadowolony z takiego spowolnienia.