Archiwum kategorii: Roznosci

Postanowienia noworoczne

Postanowienia (zarówno noworoczne jak i te mniejsze) mają z reguły to do siebie, że zaczynają się od poniedziałku 🙂

Mamy już trzeci tydzień, poniedziałki minęły dwa i… nie zmieniło się u mnie nic. Co gorsza postanowienia jakieś podjąłem więc początek roku zaczynam słabo.
Źle, sumienie mnie męczy więc nie ma wyjścia. Trzeba określić się jaśniej i brać do roboty.
Systematyzując całość podam cele jakie pragnę osiągnąć, a pod koniec roku będzie można łatwo do tego wrócić i zobaczyć co udało się zrealizować 🙂
Część celów jest ogólna, nie do końca związana z bieganiem, ale widzę możliwość korzystnego oddziaływaniach ich właśnie na biegi.

No to lecimy 🙂 Cele podane są w kolejności dowolnej, pozwoliłem sobie wpisać pokrótce co przez nie chcę osiągnąć.
Regularne treningi biegowe. Zakładam przynajmniej 4 na tydzień, przy czym chciałbym w końcu osiągnąć przyzwoity kilometraż jak i „jakość” realizowanych jednostek. Zaczynam z niskiego poziomu, początkowo będę „wracał” do swoich najlepszych czasów. Konkretyzacja biegania nastąpi pod koniec lutego, kiedy to będę wiedział jakie zawody będą tymi ważnymi w 2019r.
Ćwiczenia uzupełniające. Przynajmniej 4 razy w tygodniu, realizowane w większości w domu. Zakładam tu podniesienie sprawności ogólnej, lepsze rozciągnięcie. Ale… jako fajne uzupełnienie biegania widzę też rower, który sporo chcę w tym roku rozruszać.
Spadek wagi. Od 5 lat kręcę się ciągle przy 88 kg. Nie pomaga to wcale w bieganiu. W tym roku chciałbym zejść przynajmniej do 80 kg. W pakiecie z dobrym treningiem powinno to zaprocentować ładną zwyżką formy.
Systematyczne, cotygodniowe aktualizowanie postępów na stronie (jak i samej strony). Blogowanie u mnie kuleje ostatnio. Nie chce mi się pisać (bo i o czym jak nic nie idzie). Profesjonalnej kariery blogowej wprawdzie już nie zrobię na 100% ale chciałbym jednak prowadzić to lepiej dla siebie samego (co deklarowałem na początku pisania).
Lepsza regeneracja = sen. Ostatnimi czasy mam jakiś życiowy dołek. Po pracy siedzę sporo przy PC. przy czym robię właściwie nic. I to nic trwa mi przynajmniej do 24 (albo lepiej) a później rano pobudka o 6:00. Tak się nie da, wypadałoby kłaść się spać o bardziej przyzwoitej porze.
Przynajmniej 1 pożyteczne dokonanie na dzień 🙂 To już całkiem poza treningami. Takie życiowe. Mniej marnować czasu np. przy komputerze a dokonać chociaż jedną pożyteczną czynność. W moim przypadku może to być przeczytanie książki, rozwój fotograficzny albo cokolwiek inne, co przez moje obijactwo kuleje.

Ambitnie, ale lepiej zacząć z wysoka i trochę spaść (będąc ciągle wyżej niż teraz) niż zacząć słabo i nie podnieść się nawet o krok.

Pierwszy raporcik więc za tydzień 🙂

Podsumowanie roku 2018 / Plany 2019

Pasowałoby zacząć w amerykańskim stylu przedstawiajać szereg sukcesów i wizji jeszcze lepszych prognoz w przyszłości… jako polski pesymista zacznę jednak narzekać 🙂

wykres rodzajów aktywności
Statystki 2018

Bieg: 1787km
Rower: 662km

Miniony rok niestety nie należał do najbardziej udanych biegowo. Szereg różnych przeciwności do których zaliczyłbym:

  • lenistwo (swoje)
  • zdarzenia życiowe (zabierające czas na bieganie)
  • zdrowie (mam wrażenie, że niedomaga to i owo, trzeba by się zainteresować tym tematem)
  • motywacja (brak w początku roku)

Spowodowały, że biegałem mało, słabo i bez zapału.

Dla każdego z w.w. podpunktów można by rozpisać długą listę usprawiedliwień i wyjaśnień tylko czy ma to sens. Siebie raczej nie ma co przekonywać, że było świetnie skoro nie było. Było nijako.

Z jednej strony rok ten był lepszy niż 2017. Zwiększyłem trochę kilometraż, żadnej wielkiej kontuzji nie złapałem, jakieś zawody się do mety dociągnęło. Z drugiej jednak wynikowo kręcę się ciągle w tym samym miejscu od 6 lat. Najlepsze co ubiegałem to ledwie ocierało się o stare rekordy życiowe.
Nie ma co ściemniać obniża to morale, zniechęca i koło się zamyka.

Taka byle jakość męczyła mnie większość roku. Dopiero pod koniec coś drgęło. Światełkiem w tunelu dla mnie było trochę zmienienie podejścia do trenowania (szybciej, krócej, intensywniej), sporo roweru (co widać w słupkach). Będę kontynuował te wizje w 2019 (ale oczywiście kilometraż też musi się poprawić)

No nic, starczy smucenia. Co w 2019r? Ambitnie 🙂

Początek roku będzie wychodzeniem z zapaści. Po świetach złapało się dużo za dużo kg, więc zajmie trochę powrót do normalności.

Dodatkowo planuję w końcu solidnie schudnąć. Ciężkie to będzie, oj ciężkie ale widzę w tym swoją ostatnią szansę na wartościowe bieganie.

By waga zleciała, chcę w końcu zacząć ćwiczyć ogólnorozwojowo (dodatkowo oprócz biegania). Latka lecą, czuć jaki człowiek jest zastany. Lepszy brzuch, grzbiet, ręce by się przydały. Życiowo i biegowo.

Pod względem startowym zaś, to mam pewien zamysł, który niestety ujawnię dopiero jak wejdzie w fazę realizacji. Szkoda robić szum jak się nie uda ogarnąć, a ryzyko porażki wielkie 🙂
Gdyby jednak nie wyszło to tragedii nie będzie. Chcę skupić się na bieganiu 10-21 km w górach. Lokalne biegi z klimatem, bez tłoku, szaleństwa przy zapisach i kosztach $$$.
To mnie kręci ciągle i widzę tu swoją szanse na podtrzymanie pasji biegowej.
Czego i Wam życzę w 2019.

Huawei Watch GT testu ciąg dalszy (+ import danych do Endomondo)

Logo strony Test Sprzetu

Mimo, że osłabł mi trochę zapał do Huaweia (z powodu braku możliwości prostego eksportu aktywności) postanowiłem zegarka nie skreślać całkowicie a dać mu jeszcze szansę. Noszę go codziennie, do sportu zaś używam od czasu do czasu.
Liczę, że z czasem Huawei jednak doda możliwości eksportu danych i wtedy będzie można poszaleć.

Co ciekawego udało mi się zaobserwować po 2 tygodniach używania:

Akumulator faktycznie wytrzymuje sporo. Po 15 dniach używania (4 aktywności z GPS na około 3-4 godziny, wyłączony całodzienny pulsometr, synchronizacja danych raz dziennie) zostało mi około 22 % baterii.
Po tym okresie naładowałem go i teraz patrzę ile wytrzyma z całodniowym monitoringiem tętna 🙂

Widoczność ekranu w nocy. Pewnie to nic odkrywczego ale strasznie podoba mi się fakt, że świetnie widać wszystko co pokazuje kolorowy ekran GT. W „normalnych” zegarkach sportowych nie widać nic i trzeba włączać podświetlanie. W moim Suunto jest ono bardzo mocne i przez to też widoczność szału nie robi (tło zlewa się z cyframi). Mała rzecz a cieszy.

Dokładność GPS. Zrobiłem w końcu dłuższy bieg, starając się dokładnie i szybko startować Huaweia/Suunto. Wyszło tak:

SUUNTO Ambit
Dystans: 9,98 km
Czas: 00:59:45
Średnia tempo: 5:59
Tempo średnie najlepszy km: 5:35.01
Kalorie:

HUAWEI Watch GT
Dystans: 9,80 km
Czas: 00:59:47
Średnia tempo: 6:06
Tempo maksymalne:  5:38
Tempo średnie najlepszy km: 5:38
Kalorie: 919

Porównywałem też wyniki na mojej stałej trasie do rodziców. Z Suunto wychodziło mi ~8.09-8:36 km (dane archiwalne z zeszłych miesięcy), Huawei zanotował 8.04 km.

Wstępnie przyjąć można, iż GT pokazuje trochę mniej niż Suunto. Dla mnie różnice są pomijalne i nie wchodząc w rozważanie, który pokazuje trafniej, zadowala mnie taka dokładność.

Na ten moment dalszych zaawansowanych testów robić nie będę. Do biegów jednak używam Suunto (lub inne zegarki typowo sportowe jakie mam). Dlaczego? Z lenistwa bo nie chce mi się bawić w ściaganie danych z Huaweia czy wpisywanie ich w Endo ręcznie. Huawei jest używany na co dzień. Rezerwowo jak przyjdzie mi chęć na sport a nie będę miał ze sobą nic innego to mierzył będę nim.

TRANSFER DANYCH z SMARTWATCHa

Finalnie chciałem podać skrócony sposób transferu danych z Watch GT do Endomondo (lub na inną platformę treningową). W ogarnięciu pliku tcx pomógł mi kolega Jarek (Keiw z forum bieganie.pl, za co mu bardzo dziękuję)

  1. Instalujemy na smartfonie aplikację Huawei Health (Zdrowie)
  2. Instalujemy na smartfonie aplikację Google Fit
  3. Wiązemy Huawei Health z Google Fit. Jest do tego opcja w HH. Jeśli wszystko poszło ok, to mając dane sportowe w HH po odpaleniu GFit powinny nam pokazywać się i tu. Mi początkowo nie przenosiło danych z komórki na komputer, ale zezwoliłem google na  większość zgód na szpiegowanie i analizowanie mnie 😉 i poszło.
  4. Do transferu potrzebujemy komputer na którym logujemy się do swojego konta Google.
  5. Dokładny opis jak ściągnąć dane z GFit do pliku tcx jest na poniższej stronie:

    Eksport z Google Fit do pliku TCX

Opis jest tam wprawdzie po angielsku ale są obrazki, myślę, że nikt nie powinien mieć problemu.
Po zastosowaniu się do procedury otrzymamy link do pobrania danych (spakowane archiwum). Gotowe.

6. Poprawki w pliku TCX

Ponieważ sygnalizowałem problem z danymi – dostaje się ciąg 60 sekundowych, osobnych aktywności trzeba je połączyć w całość.
* Najpierw walczyłem z konwerterami online, programami na PC (GPS Babel, TCX Konwerter) ale niestety nie dały one rady.
* Później okazało się, że w Endomondo można łączyć po 3 aktywności w 1 plik. Tym sposobem mozolnie klikając po 3 części da się złączyć je w całość. Opcja dla cierpliwych.
* Najbardziej banalne jest jednak użycie dowolnego edytora (np. WordPad czy Notepad2 i poprawki ręczne. Postępujemy jak poniżej:

Otwieramy plik w jakimś edytorze tekstowym (ja używałem WordPada). 

Na początku pliku jest: 
<?xml version=”1.0″ encoding=”UTF-8″?> 
<TrainingCenterDatabase 
xmlns=”http://www.garmin.com/xmlschemas/TrainingCenterDatabase/v2″ 
xmlns:ns2=”http://www.garmin.com/xmlschemas/UserProfile/v2″ 
xmlns:ns3=”http://www.garmin.com/xmlschemas/ActivityExtension/v2″ 
xmlns:ns4=”http://www.garmin.com/xmlschemas/ProfileExtension/v1″ 
xmlns:ns5=”http://www.garmin.com/xmlschemas/ActivityGoals/v1″ 
xmlns:xsi=”http://www.w3.org/2001/XMLSchema-instance” xsi:schemaLocation=”http://www.garmin.com/xmlschemas/TrainingCenterDatabase/v2 http://www.garmin.com/xmlschemas/TrainingCenterDatabasev2.xsd”> 
<Activities> 
<Activity Sport=”Running”> 

Te pierwsze Activity musi zostać. Zostać musi też na samym końcu: 

</Activity> 
</Activities> 
<Author xsi:type=”Application_t”> 
<Name>Google Fit</Name> 
<Build> 
<Version> 
<VersionMajor>0</VersionMajor> 
<VersionMinor>0</VersionMinor> 
<BuildMajor>0</BuildMajor> 
<BuildMinor>0</BuildMinor> 
</Version> 
</Build> 
<LangID>en</LangID> 
<PartNumber>000-00000-00</PartNumber> 
</Author> 
</TrainingCenterDatabase> 

W zaznaczonych pogrubieniem fragmentach ja sobie dołożyłem cyferkę „2” do tego  (za chwilę napiszę dlaczego). Po modyfikacji te wpisy na początku i na końcu będą wyglądać tak: 

Początek: 

<?xml version=”1.0″ encoding=”UTF-8″?> 
<TrainingCenterDatabase 
xmlns=”http://www.garmin.com/xmlschemas/TrainingCenterDatabase/v2″ 
xmlns:ns2=”http://www.garmin.com/xmlschemas/UserProfile/v2″ 
xmlns:ns3=”http://www.garmin.com/xmlschemas/ActivityExtension/v2″ 
xmlns:ns4=”http://www.garmin.com/xmlschemas/ProfileExtension/v1″ 
xmlns:ns5=”http://www.garmin.com/xmlschemas/ActivityGoals/v1″ 
xmlns:xsi=”http://www.w3.org/2001/XMLSchema-instance” xsi:schemaLocation=”http://www.garmin.com/xmlschemas/TrainingCenterDatabase/v2 http://www.garmin.com/xmlschemas/TrainingCenterDatabasev2.xsd”> 
<Activities> 
<Activity2 Sport=”Running”> 

Koniec: 

</Activity2> 
</Activities> 
<Author xsi:type=”Application_t”> 
<Name>Google Fit</Name> 
<Build> 
<Version> 
<VersionMajor>0</VersionMajor> 
<VersionMinor>0</VersionMinor> 
<BuildMajor>0</BuildMajor> 
<BuildMinor>0</BuildMinor> 
</Version> 
</Build> 
<LangID>en</LangID> 
<PartNumber>000-00000-00</PartNumber> 
</Author> 
</TrainingCenterDatabase> 

Teraz w menu edytora wybieramy opcję „Zamień …” – często to skrót CTRL+H 
W pozycji „Szukaj:” wpisujemy </Activity> a w „Zamień na:” nie wpisujemy nic i wybieramy „Zamień wszystko”. 
To samo powtarzamy dla <Activity Sport=”Running”> w przypadku roweru będzie to <Activity Sport=”Biking”>. 
Wszystkie wpisy zostaną usunięte, oprócz tych do których dopisaliśmy „2”.
Teraz te dwójki usuwamy i plik taki zapisujemy.

Endomondo zaimportuje bieg/rower… teraz bez podziału. Naprawdę robi się to bardzo szybko, co osobiście potwierdzam 🙂

Na koniec zaś małe zniechęcenie 🙂
Huawei Zdrowie do Google Fit transferuje bardzo mało danych. Na obecną chwilę są to tylko:
– rodzaj ćwiczenia,
– czas trwania treningu,
– liczba kroków,
– przebyty dystans,
– liczba spalonych kalorii,
– dane dotyczące snu

Co to dla nas oznacza? Oznacza to, że mapy, międzyczasów, tętna nie będzie ani w G-Fit ani później w Endo. Więc…. te parę danych to można w sumie wpisać w Endo ręcznie nie bawiąc się w żadne transfery. Wychodzi na to samo albo i szybciej 🙂 🙂
Szkoda ale cóż… Jest przynajmniej metoda transferu, być może przyda się w przyszłości.

Podsumowanie – sierpień i wrzesień 2018

Trening Biegowy

Minęły właśnie kolejne 2 miesiące treningów.  Solidny kawał czasu, warto więc krótko podsumować krótko swoje dokonania.
08/2018
BIEGANIE: 155 km
ROWER: 156 km

Aktywnosci - 08/2018
Aktywnosci – 08/2018

09/2018
BIEGANIE: 134 km
ROWER: 205 km

Aktywnosci - 09/2018
Aktywnosci – 09/2018

Hmmm… ciężko tak naprawdę wysnuć mi konkretne/jednoznaczne wnioski z podanych powyżej numerków. Postaram się jednak wyartykułować chociaż   kilka moich przemyśleń na ten temat.
Ostatnie dwa miesiące to naprawdę niezwykła ilość treningów jakie wykonałem. Duża w tym zasługa roweru bo i zdarzały się dni z dwoma lub więcej jazdami. Nie ukrywam są to zawsze jazdy rekreacyjne, w spokojnym tempie, niemniej aktywność jest i finalnie ma ona pozytywny wpływ.
Łącznie biegania i jazdy było dużo (widać na obrazkach) i ośmieliłbym się stwierdzić, że pomogło mi to ruszyć z wagą w dół. Ciągle jeszcze sporo kilo na plus mam ale waga stanęła na około 85. I lekkość już jest 🙂 To (i sygnalizowane w relacjach z biegów wzmocnienie psychiczne) z kolei rzutuje raczej na lepsze tempa biegów.  Strasznie mi się to podoba 🙂
Martwi mnie natomiast tendencja biegowa. Jak widać sporo jest tygodni  tylko z 3 treningami. W dalszym ciągu brakowało długich wybiegań (maksymalnie biegałem po 15 km).  Słabo 🙁 Ponieważ za 2 tygodnie pobiegnę Łemko Maraton 48 czuję, że będzie boleć, o i to mocno 🙁

Cóż. Wydźwięk całościowy jest na plus. Forma ruszyła w górę, rekordy na 10 km trasach się sypią (dobra, poniosło mnie… :)) Zwyczajowo, jak to u mnie, zabrakło kropeczki na i.  Czyli finalnie  wyjdzie pewnie jak zwykle.  Ze poczuciem niedosytu.

Kawał czasu…

Minęło od mojego ostatniego wpisu. A to urlop, a to czasu mało, a to lenistwo 🙂  Co tu dużo mówić, zaniedbałem temat i teraz uaktualnienie tego okresu byłby tytaniczną pracą.
Nie jestem przekonany czy wartą wykonania, w końcu to już historia.

Nie wypada jednak całkowicie zaniedbać strony więc pozwolę sobie na mała „pigułkę” historyczną.

LICZBY
Czerwiec 2018
Bieganie: 182 km
Rower: 67,92 km
Chodzenie: 0 km

Lipiec 2018
Bieganie: 101 km
Rower: 106 km
Chodzenie: 7.73 km

Sierpień 2018
W trakcie. Będzie lepiej biegowo niż w lipcu, ale czerwca chyba nie przebiję 🙂

PODSUMOWANIE
Ostatni okres to moja walka z własną psychiką. Zmęczyłem się coś życiowo (praca, różne projekty jakich się podjąłem poza) i coraz częściej rzutowało to na biegi.
Utrzymałem o dziwo regularność – 4 treningi w tygodniu. Klapnęła mi niestety motywacja do solidnego trenowania. Długie wybiegania niestety nie istniały w tym okresie, no bo ciężko nazwać długim wybieganiem trasy 14 km. Teoretycznie nie jest to mało, ale w aspekcie dystansów jakie lubię (półmaraton, maraton, ultra) nie da się tak trenować i coś osiągnąć. Pozostałe, środkowo tygodniowe biegi też spadły z objętości – z 10 km coraz częściej 3, 5, 7 km. Ratowałem się trochę wprowadzeniem w swoje treningi elementu „jakościowego” – a to jakieś umowne przyśpieszenia, interwały ale to słabe półśrodki.
O czym mówić jak na miesiąc wychodzi 100 km biegania…
Spadek formy było niestety widać na 2 zawodach jakie zaliczyłem w sierpniu. Czasy zanotowałem stagnacyjne, a nawet ba!, dużo gorsze niż w poprzednich sezonach. Szkoda.
* O zawodach trochę w kolejnym wpisie.

PRZYSZŁOŚĆ
Sierpniowy urlop trochę mnie odbudował psychicznie. Wizja coraz bliższej Łemkowyny też działa całkiem dobrze i na ten moment treningi idą dobrze. Nie chcę przechwalić, bo jak to u mnie, zwiększam wszystko dość ostrożnie, ale jak nic nie pierdyknie 🙂 to widoki są.
Dostałem też ostatnio dość dobrą wiadomość (biegową), która nakręca mnie do biegania. Nie chcę teraz się tu chwalić bo szkoda będzie jak finalnie nie wyjdzie ale jak by było na + to mega 🙂 Kiedyś ten temat pociągnę.

Kończąc, przytoczę znany dowcip o wakacjach i formie: „lepiej się 2 tygodnie wstydzić niż ćwiczyć pół roku” to myślę, że u mnie będzie odwrotnie *.
*asekuracyjnie trochę dopiszę – wiem, że znów zaczynam za późno więc cudu  nie dokonam ale przynajmniej nie będzie wtopy 🙂

TRENING (TYDZIEŃ 16/2018)

Trening Biegowy

Słabo coś idzie trzeba to powiedzieć wprost. Kwiecień stracony. Niby biegam, niby regularnie (4 treningi zrobiłem + 1 wyście na rower) w poprzednim tygodniu, ale coś mi w głowie nawaliło. Nie chce mi się trenować, motywacja siadła mocno. Biegać a i owszem chęć mam i idę pobiegać. Zrobię jednak z 6 km i wewnętrzny głos podpowiada, że starczy. O ile w marcu ładnie już cisnąłem – dystans był zacny, długie wybiegania były to tu nic 🙁
W domu na dodatek się napcham słodkościami, przepiję colą (a był moment, że całkiem przestałem ją pić) i znów robię się coraz grubszy. Słabo też ćwiczyłem ogólnorozwojówkę – dzień ćwiczeń, trzy bez.
Nie wiem o co chodzi ale szykuje się jakaś katastrofa jak się nie ogarnę. Liczę, że majowy weekend pozwoli mi zresetować się od codziennych problemów i może chęci do życia/biegu nabiorę.

W tygodniu 16 zrobiłem 4 treningi biegowe (łącznie 38,54 km)+ 1 wyjście na rower (około 4,5 km). W szczegółach wyglądało to tak:

Data: 18/04/2018

Dystans: 11,41 km
Czas: 01:05:36
Średnie tempo: 5:45 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – Salming Distance

Połączenie treningu z koniecznością powrotu do domu. Zostawiłem auto u mechanika (pod Oleśnicą), a że nie miał mnie kto odwieźć to sobie do domu pobiegłem. Fajnie mieć taką możliwość/zdolności bo w sumie nie wiem jak bym stamtąd wrócił 🙂
Bieg spokojny bo gorąco było. Dobrze, że wziąłem wodę. Przy okazji zrobiłem drugie podejście do Salmingów, które dostałem jakoś w zeszłym roku. Lepiej trochę niż pamiętałem i może coś z tego będzie.

Data: 19/04/2018

Dystans: 6,21 km
Czas: 00:35:58
Średnie tempo: 5:47 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – EB Brutting Diamond Star

Nietypowy trening ze środy spowodował, że biegłem bez dziennej przerwy. Dziwnie dało mi to w kość 🙁 Szybko (co pisałem wyżej) uznałem też, że będzie. Szkoda, mało ubiegłem.

Data: 21/04/2018

Dystans: 10,92 km
Czas: 01:05:16
Średnie tempo: 5:59 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: GPS NAV Master 2. Buty – Dunlop

Miała być rundka Ludwikowice-Sokolec ale wyszło inaczej.  Za szybko wyszedłem na biegi po obiedzie i niestety mnie natura wezwała w krzaki. Mobilizacja od razu mi siadła i uznałem, że wracam. Zbiegając już w stronę Ludwikowic uznałem, że mogę polecieć szlakiem w lesie (a nie asfaltami). To była dobra decyzja – udało się dokręcić trochę km w trudniejszym terenie.

Data: 22/04/2018

Dystans: 10,00 km
Czas: 00:59:16
Średnie tempo: 5:56 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: GPS NAV Master 2. Buty – Dunlop

Kółko Ludwikowice-Jugów. Jedno z moich łatwiejszych więc niezbyt nawet jest tu co pisać. 10 km obleciałem i spocząłem na laurach.

Bieg Kreta – dylematy przedstartowe

Niesiony polską fantazją wymyśliłem sobie na początek sezonu 2018 (mojego bo roku już trochę przeszło) taki dziwny bieg.
Więcej niż kameralny, ba w sumie nawet nie zorganizowane zawody ale spontaniczny run po górach (z życzliwą pomocą członków Klubu Biegowego Sobotka).
Do Kreta robię w sumie drugie podejście. W 2017 też się zapisałem, ale że nie opłaciłem to uznajmy, iż tematu nie było. Tym razem wpłata (symbolicznych 20 zł na support) była, przygotowania jakieś też więc… no właśnie.

W swojej karierze biegowej jeśli już na zawody się zapisywałem to mimo obaw, słabego przygotowania biegłem zawsze aż do końca. Raz, czy dwa opłaciwszy imprezę wystartować nie dałem rady (np. po szpitalu w zeszłym roku) ale to inny temat. Usprawiedliwiony byłem. Tu natomiast coś poszło nie tak. Powiem wprost – czuję, że to wielkiego sensu nie ma. Staram się poukładać temat w głowie i coś mi nie idzie. Pozostanie chyba się pierwszy raz poddać. No chyba, że jednak sam się jakoś racjonalnie przekonam.

A jest tak:

  • Idea startu na 110 km, na powiedzmy początku roku biegowego, jest sama w sobie dziwna. Ułańska fantazja faktycznie mi to do głowy podała. 2017 w sumie był rokiem straconym. OK, od stycznia się trochę ogarnąłem i biegam regularnie. Zwiększam dystans, walczę z wagą i postępy są. W marcu przebiegłem już łącznie 226 km. No i fajnie ale ciągle to trochę mało by ładnie ogarnąć 110 km po górkach.
  • Po górkach i … na własną rękę. No własnie. Nawigator ze mnie słaby, a tu leciał będę na 100% sam. Przy 20-30 startujących szansa by się do kogoś podłączyć znikoma. Już widzę się na szlaku. Tu wstążeczek organizatorów nie będzie żadnych.
  • 110 km to nie mało. Chyba 🙂 Ostatni taki bieg w 2016 (DFBG 130 km) zniszczył mi stopy dokumentnie. Tydzień prawie nie łaziłem czekając aż się bąble wygoją. Fakt teraz buty, skarpetki mam lepsze ale dla odmiany w terenie mogą być resztki śniegu, pewnie dużo wody. Ciekawe czy nie wyjdzie na to samo. A tym razem urlopu nie mam. W poniedziałek trzeba się stawić do roboty.
    Kolejne biegi, które traktowałem poważniej mam w czerwcu. Zastanawiam się czy regeneracja po tak dużym obciążeniu nie spowoduje, że i w kolejnych pobiegnę źle. Myślałem nawet czy nie potraktować Kreta treningowo i pobiec np. 50 km i dać spokój (chociaż to mocno wbrew mnie).
  • Luz i taniość biegu (20 zł nie majątek jak przepadnie) dodatkowo uśpiła moją czujność. Szkoda mi się zrobiło urlopu w piątek i uznałem, że co będę brał wolne. Po robocie sobie odpocznę, pośpię i Żona mnie zawiezie na start (03:00). No i fajnie tylko mistrz (ja) nie ogarnął, iż na start się autem nie podjedzie. Yyyyy… podejść trzeba jakieś 2 godziny z każdej strony  Śnieżnika. No błysnąłem organizacją. Dobrze, że chociaż odkryłem to 7 dni przed a nie w piątek wieczorem 🙂 🙂
  • Moja Żona mimo, że dobra kobieta jest, swoją szpilę też mi wbiła. Wyszło, iż biegam w sobotę a to data jej urodzin. Ale wtopa, tak sobie zorganizować weekend nie?

    Wszystko powyżej mówi mi, że pomysł startu jest głupi. Biegł będę po przysłowiową pietruszkę. Zmorduje się, zgubię pewnie a jeszcze na dobitkę pogorszę relacje rodzinne. O rany!
    W sumie wypadałoby już nie ciągnąć ale dać spokój.  Głowa mi jednak protestuje trochę – porażka przed sobą, swoimi założeniami i planami. Nie zwykłem poddawać się na starcie.
    Trochę męczy nie też enigmatyczne info „organizatorów”, że ten bieg może już być ostatnim. To chyba w sensie, że chcą go w kolejnych latach trochę bardziej skomercjalizować a nie zlikwidować ale kto wie.
    No i co robić – jak nic nie wiedziałem na początku to nie wiem dalej…

TRENING (TYDZIEŃ 11+12/2018)

Trening Biegowy

Ostatnie 2 tygodnie to trochę słabszy okres biegowy. Psychicznie coś zmęczyła mnie praca (w tygodniu) i co gorsze przełożyło się to na treningi. No nie chciało mi się iść biegać i już 🙁 Zanotowałem też awarię samochodu, co popsuło mi plan treningów 🙂 (no tak, zanim mnie ojciec odholował to zeszło).  Szczęśliwie weekendowe bieganie nie było skażone lenistwem więc jakieś tam numery zanotowałem. Łącznie pokonałem:
Tydzień 11 – 49,39 km
Tydzień 12 – 53,19 km

Data: 13/03/2018
Dystans: 11,04 km
Czas: 01:07:35
Średnie tempo: 6:07 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – EB Brutting Diamond Star

Bez sensacji. 2 kółka po Oleśnicy.

Data: 15/03/2018
Dystans: 6,23 km
Czas: 00:33:32
Średnie tempo: 5:23 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – EB Brutting Diamond Star

Mniej ale szybciej. Jedno kółeczko po Oleśnicy.

Data: 17/03/2018
Dystans: 12,34 km
Czas: 01:16:28
Średnie tempo: 6:12 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: GPS NAV Master 2. Buty – Dunlop

Weekend no i górki. W sumie po asfaltach bo ostatki zimy nie zachęcały do biegów poza utwardzonym szlakiem 🙂 Bieg rozruchowy, nie szalałem z kilometrami.

Data: 18/03/2018
Dystans: 19,77 km
Czas: 02:10:28
Średnie tempo: 6:36 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: GPS NAV Master 2. Buty – Dunlop

W końcu dłuższe wybieganie. Prawie 20 km. Spokojnie leciałem i weszło.

Data: 21/03/2018
Dystans: 6,27 km
Czas: 00:38:01
Średnie tempo: 6:04 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – EB Brutting Diamond Star

Oleśnica. Mimo niechęci życiowej wyszedłem chociaż to jedno kółko pokonać. Pokonałem – i tylko tyle dobrego można napisać.

Data: 22/03/2018
Dystans: 7,88 km
Czas: 00:45:30
Średnie tempo: 5:46 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: Suunto Ambit. Buty – Adidas Galactic Elite M

Kolejny słabszy dzień. Znów mi się nie chciało. By chociaż trochę zagłuszyć moralnego kaca ostatnie kilometry pobiegłem szybciej.  No, w cudzysłowiu bo ledwie 05:25. Oj, szybkośc w tym roku to moja słaba strona. Trzeba będzie nad tym lepiej popracować po Biegu Kreta.

Data: 24/03/2018
Dystans: 17,06 km
Czas: 01:41:00
Średnie tempo: 5:55 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: GPS NAV Master 2. Buty – Dunlop

Wyspałem się, trochę odpocząłem i od razu efekty widać. Sobotni bieg, mimo, że na górskiej trasie wszedł w tempie 5:55. Wow, nieźle.

Data: 25/03/2018
Dystans: 21,97 km
Czas: 02:22:12
Średnie tempo: 6:28 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: GPS NAV Master 2. Buty – Dunlop

Ryzykowne zagranie ale zdecydowałem się na długi dystans. Raz by podratować kilometry, dwa by w końcu wydłużyć dystans, a trzy by zobaczyć jak będzie lecieć się na zmęczeniu. Wyszło tak:
– kilometry uratowane :),
– dystans wydłużony. Pierwsze 2x w tym roku :),
– zmęczenie było. Mimo, że od początku pilnowałem wolnego tempa to po 10 kilometrze nóżki już czułem. Wiosennie było więc szczęśliwy jestem, że przewidziałem to i wziąłem wodę + żel. Oj bez tego ciężko by było.
W czasie treningu zanotowałem trzy drobne przerwy – na spacerek w czasie jedzenia żelu, a resztę na wysypywanie z butów kamyków (niestety, Dunlopy słabe są pod tym względem, non stop coś do buta wyłapuję). Przerwy były jednak pod kontrolą więc ok.
Podsumowując – dobrze. Dałem radę.

City Trail Wrocław (edycja 2017/18) – podsumowanie

City Trail 17/18

W miniony weekend zakończyła się kolejna edycja City Trail (mówimy oczywiście o biegu we Wrocławiu). Mimo całej mnogości różnych biegów, mało jest jednak dalej imprez w okresie zimowym. Przyciąga to ludzi, co dobitnie widać po tłoku na parkingu i trasie. Ale to dobrze, lepiej biegać niż się obijać 🙂 Szacunek dla organizatorów, że od tylu lat udaje im się organizować i rozwijać! to wielkie, cykliczne przedsięwzięcie.
To już kolejny mój sezon z tym biegiem (4 tak dokładniej). Z jednej strony dobrze go znam – wiem co będzie przed, w trakcie, po biegu. Z drugiej strony każdy sezon, przynosi małe ale istotne zmiany (nie można powiedzieć więc, że jest nudno).
Co najważniejsze ciągle jednak cieszy mnie fakt, że mogę tu być i mierzyć się z dystansem, czasem (a może najbardziej z własnymi słabościami). Przez to wszystko myślę, że to jeszcze nie koniec mojej walki z tym biegiem i pewnie nie raz będę opisywał jak mi poszło.

Tegoroczna edycja stała u mnie pod znakiem pewnego odrodzenia. Pierwsze biegi jeszcze w kryzysie. Bez dobrego obiegania, z za dużą wagą.  Wzrost formy (poparty sumiennym treningiem)  przyszedł jednak  i im później tym było lepiej. Widać to dobrze po czasach:
1 – 00:24:57
2 – 00:25:09
3 – 00:24:49
4 – 00:25:14
5 – 00:24:04
6 – 00:23:43

Nie da się ukryć, że poprawa wyników przyszła zbyt późno by coś nawojować (= by być z siebie w pełni zadowolonym) ale jednak tendencja jest ciągle wzrostowa i o to chodzi. Uczciwie trzeba również powiedzieć, że tegoroczna edycja była ciężka pod względem warunków. Poza ostatnim biegiem, wszystkie kolejne w dużym błocie. I to takim przez duże „D”. Sporo na to trzeba było zmarnować energii i pewnie po te kilka sekund by z każdego urwał. No ale było, minęło. Nie ma co płakać.
Finalnie zająłem miejsce 192 z 307 (mężczyźni). W kategorii M40 byłem 48 z 90. Tak ogólnie w połowie stawki 🙂

Przeglądałem sobie archiwalne wyniki i widzę, że co sezon notuję postęp. Wynika więc, że w kolejnym powinno mi pójść znów lepiej 🙂
Dla porównania było tak (klasyfikacja mężczyzn):

Edycja 2016-17
1 – DNS
2 – 00:23:15
3 – 00:23:25
4 – DNS
5 – 00:25:03
6 – 00:25:04
Generalnie – 177 z 285

Edycja 2014-15
1 – 00:27:41
2 – 00:24:48
3 – DNS
4 – 00:25:34
5 – 00:26:09
6 – 00:24:45
Generalnie – 172 z 211

Edycja 2012-13
1 – 00:27:03
2 – 00:26:25
3 – 00:28:42
4 – 00:27:10
5 – 00:26:15
Generalnie – 75 z 81

Co w 2018 i dalej…

Pasja uczy pokory… widzę ten napis biegając w swoich górach. Dużo w tym prawdy.

Koniec starego roku i rozpoczęcie nowego to z reguły czas podsumowań.
Miałem i ja napisać takie podsumowanie zeszłego roku ale może i dobrze, że długo się do tego zbierałem (suche liczby można znaleźć parę postów poniżej). Pierwotnie były to bardzo zgorzkniały tekst. Teraz też nie jest mi wesoło, niemniej, kiedy biegam w miarę regularnie widzę światełko w tunelu 🙂
Długo przynudzał nie będę, ot parę przemyśleń bardziej dla mnie.

2017
Zeszły rok niewiele dobrych rzeczy przyniósł mi od strony biegowej. Sporo zawaliłem sam, swoje dołożył splot nieszczęśliwych wydarzeń (wypadek w sierpniu).  Ogólnie stracony czas – życiówek chyba żadnych, większość biegów jak w początku „kariery”.
Spirala powoli się nakręcała – im gorzej szło, tym mniej się chciało biegać czyli każdy kolejny trening słabszy.
Co za tym idzie brak ciekawych wyników/zawodów itd. zniechęcał też do pisania. Sporo wpisów dałem mocno skrótowych, słabo pewnie zredagowanych.  Nieładnie względem samorozwoju jak i ewentualnych czytelników.
Cóż rok się skończył nie warto roztrząsać już dalej co było.

2018
Nie powiem, sporo pracy kosztowało mnie znalezienie motywacji by się podnieść po 2017. Ciągle moja stabilizacja treningowa jest krucha ale powoli wyznaczam sobie nowe cele i wyzwania. Gdyby nie one, pewnie dalej tuptałbym po parę kilometrów, rozpamiętując minione  lata chwały (dobra poniosło mnie ;)).
W 2018 r. z jednej strony postawiłem sobie ambitne wyzwania. Z drugiej pewne rzeczy odpuściłem.
Odpuściłem np. maraton. Wszystkie do tej pory pobiegłem tragicznie. Dołuje mnie jak słucham, iż ludzie biegają pół roku i lecą maraton w 3:30 (jak nie lepiej). Kurcze ja męczę się 5 lat! i najlepiej co ubiegłem to koło 4:07.  Wiem, brak talentu można zastąpić tu sumienną pracą (zawsze mi jej coś chyba brakuje). Jednak chwilowo coś mi nie po drodze z maratonem. Może z treningu jaki zrobię do wyzwań 2018 on mi w końcu wyjdzie, ale będzie to skutek uboczny a nie zaplanowane działanie.
A co będzie/ma wyjść?
Gdy zakosztowało się górskiego biegania ciężko z tego zrezygnować. Góry mnie nakręcają, walka z dystansem, samym sobą. I tu chcę spróbować znów swoich sił. Nie będą to mega killery ale biegi ciekawe, coś w sobie mające.
Chcę sprawdzić się zwłaszcza w dwóch z nich. Bieg 3xŚnieżka = 1xMontBlanc na dystanie 2xŚnieżka. Drugi z biegów w jakim wystartuję to Łemkowyna Ultra Trail – Łemko Maraton. Powinno być fajnie a o to chyba najbardziej chodzi w amatorskim bieganiu 🙂
A no i 🙂 nie byłbym sobą bym nie wymyślił czegoś szalonego. To proszę – Bieg Kreta 110km. Co lepsze to będzie pierwsze z tegorocznych ultra 🙂 Jak wyjdzie zobaczymy, pobiegnę/przejdę go ot tak dla siebie bez presji na wynik.
Oprócz biegów długich będzie też parę stałych pkt. programu. Z dwie, trzy lokalne 10-ki, Bieg na Wielką Sowę, Półmaraton Wałbrzych.
Na pewno biegów będzie mniej. Nie ma co zapisywać się na coś co tydzień a później żałować, iż ciągle nie w formie. Zawody też coraz mniej zaczynają mi się podobać – dużo imprez masowych, nastawionych na golenie frajerów (czytaj biegaczy, a niech płacą $$ jak chcą startować).

Poza sportowo – pewne zmiany wprowadzę też na blogu. Miałem aspiracje kiedyś, że ruszy to prężnie. Wpisy, komentarze, zainteresowani przesyłający sprzęt do testów. Fantazja… teraz co drugi to bloger. A wielu reprezentuje poziom o wiele klas lepszy ode mnie. Nie ma sensu się scigać. Nie mam czasu ani chęci. Będzie więc kameralnie. Pisałem kiedyś we wstępie, że to bardziej dla mnie. I tak niech będzie. Po prostu ku pamięci 🙂

A co dalej?
E, co za rok to za wcześnie. Wszystko może się zdarzyć. Chciałbym jednak by rok 2018 był dla mnie rokiem przełomowym.
Doszło do mnie, iż biegam już prawie 6 lat. Kawał czasu, wyniki jednak nie porażają. W sumie wiem czemu (w skrócie – za duża waga, brak „prawdziwego” treningu a przynajmniej solidnej bazy). Muszę to odmienić w 2018. Głodny jestem sukcesu. Może nie miejsc w czołówce bo to mało realne, ale zadowolenia z siebie samego na mecie. Jeśli nie sprężę się tym razem, później już się chyba nie uda. Wtedy pozostanie raczej zakończyć szarpanie się z marzeniami. Trzeba będzie wyluzować i po prostu sobie biegać. A ciągle to kocham 🙂
Jak więc będzie? Zobaczymy w styczniu 2019 🙂