Wszystkie wpisy, których autorem jest Rafal_C

TEST – ADIDAS KANADIA 7 TR

Logo strony Test Sprzetu

TEST – ADIDAS KANADIA 7 TR

Przygotowując się do pierwszego ultramaratonu dużo czasu zajmowały mi rozważania jaki dobrać sprzęt.  O ile koszulka, spodenki aż takich dylematów nie stwarzały to problem miałem z butami. W końcu to jeden z najważniejszych „wspomagaczy” biegu, który będzie musiał zapewnić mi komfort przez kilkanaście ciężkich godzin.

Niestety te, które miałem wydawały mi się nie do końca odpowiednie.
Naczytałem się w internecie opisów, że Salomon Speedcross jest butem raczej na zimę i naprawdę ciężkie warunki (zresztą biegając w nich trochę w zeszłym roku czułem, że na asfalty to one się średnio nadają).
Z koleji Kalenji Kapteren Crossover budziły mój niepokój jeśli chodzi o palce. Wprawdzie teraz mnie nie obcierają (tak jak na początku) ale ultra to jednak trochę więcej jak półmaraton.

Z tych powodów rozglądałem się za czymś nowym. Jak to u mnie niespodziewanie na wyprzedaży wypatrzyłem Adidasy Kanadia 7 TR.
Cena zachęcała do zakupu, marka w mojej ocenie solidna więc postanowiłem spróbować.

Adidas Kanadia TR 7 charakteryzuje się następującymi parametrami (za producentem):

  • Waga: 275 g (rozmiar 42,5)
  • Przewiewna, wykonana z oddychającej siatki cholewka; wspierające, syntetyczne nakładki
  • Osłona przeciwbłotna zapobiega przedostaniu się błota i wody do buta
  • Komfortowa, tekstylna wyściółka
  • Lekka, amortyzowana podeszwa środkowa
  • Zewnętrzna podeszwa TRAXION™ zapewnia maksymalną przyczepność we wszystkich kierunkach; typ stopy: neutralna

Buty dostajemy w standardowym pudełeczku Adidasa. W środku są buty no ale czego innego można oczekiwać 🙂

Adidas Kanadia TR 7

Pierwszy rzut oka na nie nie wykazuje żadnych problemów. Szyte, klejone solidnie – niedoróbek nie widać. But widać, że przeznaczony na teren (ma mocną, agresywną rzeżbę podeszwy). Przód obudowany, wzmocnienia chronią przed uderzeniami palcami np. o kamienie. Mimo to Kanadia jest lekka. Rozmiar 46 waży około 354 gr. Kolororystycznie Kanadii jest sporo. Jest w czym wybierać, chociaż większość modeli jest raczej stonowana (nie ma szalonych połączeń barw). Po szczegóły polecam przejrzeć stronę Adidasa

http://www.adidas.pl/buty-kanadia-7-trail/AQ5041.html

Adidas Kanadia TR 7

Moje (zieleń z czernią + biała podeszwa) zbyt piękne nie są ale taki urok wyprzedaży 🙂 Zawsze jest jakiś haczyk.
Tutaj  oprócz koloru, problemem była też rozmiarówka. Do wyboru miałem 44,5 albo 46. 44,5 były zbyt dopasowane ale na szczęście 46 pasowało całkiem dobrze. Poprzednie moje trailowe Adidasy też miałem w sporym rozmiarze 45 2/3 czyli powinno być ok.

Przymiarka butów przebiegła pomyślnie. W przedniej części jest sporo miejsca na palce. Szanse, że je obetrę raczej są małe. Szerokość buta z kolei nie jest monstrualna i spokojnie da się związać je tak, że noga wewnątrz nie lata.

Adidas Kanadia TR 7
Zakupione buty do tej pory przetestowałem na około 35 km tras (z czego jeden bieg około 24 km i 2:40 godziny czyli sporo). Oprócz błota (bo sucho wybitnie) przebiegłem się w nich po większości nawierzchni jakie można napotkać. Był asfalt, spore kamienie, drobne kamyczki, piach, trawa czy ubite szutry.

Biega się dobrze. Czuć z jednej strony amortyzację podeszwy ale jednocześnie dobrze tłumi ona przeszkody. Mam tu na myśli, iż czujemy np. rodzaj podłoża po którym biegamy. Następując jednak na kamienie nie wybijają się one w stopę. Odbiera się to w sposób stłumiony, nie powodujący dyskomfortu. To dobrze wróży na długie trasy.

Podbiegi, zbiegi nie są w nich problemem. Stopa trzyma się w bucie stabilnie, nie przesuwa. Na nawierzchniach, po których biegałem kontrolujemy ruch, nie ślizgamy się (ale też i podłoże nie było zbyt wymagające po prawdzie).

Plusem buta był także fakt, że po solidnym zawiązaniu go do środka nie leciały mi  żadne kamyczki, piasek (a inne jakie miałem często takie atrakcje gwarantowały). Chyba osłona, o której pisze Adidas działa.

Jedną z rzeczy co do których miałem obawy było zachowanie buta na asfalcie. W Salomonach biegało się po nim średnio. Uniesieni byliśmy nad ziemią 🙂 co powodowało średnie uczucie. Tutaj w pierwszej chwili jest podobnie. Kostki bieżnika są jednak bardziej „stępione”  i większą powierzchnią dotykają podłoża. Po chwili da się do tego przyzwyczaić i leci się całkiem dobrze.

Po treningach nogi miałem ok, bez żadnych uszczerbków. Nie dorobiłem się bąbli, obtarć. To dobrze wróży na dalsze trasy.

Od strony zużycia pokonane dystanse są raczej zbyt małe by wyrokować o trwałości Adidasa ale potwierdzam, że jak na razie jest w porządku. Nic się nie oderwało, starło (podeszwa jak nowa). Jedyne ślady pracy buta to delikatne kreseczki, ubicia pianki z boków (tak mają jednak praktycznie wszystkie buty i nienależy się tego obawiać).

Kanadie będę jeszcze oczywiście rozbiegiwał przed ultramaratonem więc postaram się za jakiś czas zaktualizować wrażenia z ich używania.

TRENING (TYDZIEŃ 19/2016)

Trening Biegowy

Koniec lenistwa. Pora zrzucić wychodowane przy majowym weekendzie brzuszysko 🙂 i wziąć się solidnie do roboty. Treningi jeszcze nie tak ułożone jak w poprzednich tygodniach ale 19 tydzień to łącznie 53,21 km. Jest ok 🙂

Przy okazji wk19 to test dwóch nowych butów – trailowych Adidasów Kanadia TR7 i Lidlowych Crivitów, o których pisano swego czasu, że mocno wzorowane były na Nike. Opiszę je (zwłaszcza Adidasy) przy kolejnych wpisach.

Data: 10/05/2016 Bieg 1

Dystans: 3,24 km
Czas: 00:19:31
Średnie tempo: 6:02 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Data: 10/05/2016 Bieg 2

Dystans: 4,63 km
Czas: 00:26:05
Średnie tempo: 5:38 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Trening prawie jak profesjonaliści 🙂 Dwa razy w ciągu dnia. Nie będę jednak nikogo wkręcał, że to celowo. Na biegi chciałem iść rano ale mam z tym zawsze problem. No nie lubię wstawać wcześnie 🙁 Grzebałem się w domu na tyle długo, że czasu przed pracą starczyło mi tylko na te 3 km. Ponieważ sumienie męczyło mnie, a czas wieczorem był, to poszedłem pobiegać jeszcze raz.
Nastrój od razu lepszy, 7 km z kawałkiem akceptowalne.

Data: 12/05/2016

Dystans: 11,03 km
Czas: 01:08:53
Średnie tempo: 6:15 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Kanadia TR 7

Tak w sumie z grubej rury – 10 km po terenie w nowych butach. Bieg ciężkawy, po okresie obijania się ciężej coś się zbieram ale dałem radę. A buciki ok, chyba się polubimy.

Data: 14/05/2016

Dystans: 10,01 km
Czas: 01:01:14
Średnie tempo: 6:07 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (Nike 2015)

Weekendowa 10-ka pod Sowimi Górami. Też ciężko szło ale to już raczej z winy diety. Na obiad fasolka, godzinę przed biegiem grill 🙂 W sumie dobrze, że sensacji żadnych nie było.

Data: 15/05/2016

Dystans: 24,31 km
Czas: 02:46:24
Średnie tempo: 6:51 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –

Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Kanadia TR 7

W niedzielny poranek wypadało jednak pobiegać. Po lekkim śniadaniu, zebrałem sprzęt (plecak z bukłakiem Quechua MT5, nowe Adidasy Kanadia) i w drogę. Pogoda niezbyt zachęcająca do biegów – zimno, szaro ale szczęśliwie dla mnie nie rozpadało się. Miejscami nawet były przebłyski słońca co widać na zdjęciach.

Długie wybieganie - Góry SowieDzień wcześniej analizowałem gdzie pobiec. Pomysłów miałem parę ale finalnie zdecydowałem się na trasę XXL 🙂 Z Ludwikowic przez Zdrojowisko, Jugów na Przełęcz Jugowską, a stamtąd powrót do Ludwikowic. Ciężko bo praktycznie do 15-16 km pod górkę. Zbiegi na tym kawałku to jakieś 2,5 km (i to w sumie tylko w jednym miejscu) czyli czysto pod górę 12,5 km!

Długie wybieganie - Góry SowieTym razem trasa przegrała. Wolno bo wolno ale cały czas biegiem.
Jedyne postoje jakie zrobiłem to tylko na czas pstryknięcia fotki.
Nieźle. Do tej pory nie udało mi się jeszcze tego kawałka nigdy przebiec. Dość blisko sukcesu byłem przy początku roku ale wtedy pokonał mnie śnieg.

Długie wybieganie - Góry SowieCo można chcieć więcej 🙂 Zwycięstwo ze swoimi słabościami podbudowuje. Ładne górskie widoki, buty sprawiły się dobrze. Oby więcej takich biegów.

TEST – SmartyFit Hykker (opaska inteligentna)

Logo strony Test Sprzetu

TEST – SmartyFit Hykker (opaska inteligentna)

Pozwolę sobie zaprezentować urządzenie nie do końca zgodne z biegami ale, że „zahacza” o tą tematykę może kogoś zaciekawi.

Ostatnimi czasy tzw. inteligentne opaski pozwalające monitorować naszą aktywność zdobywają coraz większą popularność. Praktycznie każdy producent oferuje coś w tym temacie (i to Ci bardziej znani np. Samsung jak i nieznane, chińskie firmy). Są urządzenia rozbudowane, z kolorowymi wyświetlaczami jak i proste opaski np. tylko z diodami.

Tytułowe urządzenie należy raczej do tej drugiej kategorii (mniej znanych i prostszych). Wykonane jest ono dla sieci sklepów Biedronka i kosztowało 59 zł. Podobno istnieją identyczne pod innymi logami ale ja nie miałem przyjemności ich widzieć.

Opaskę dostajemy w częściowo przeźroczystym plastikowym opakowaniu. Pudełeczko solidne, ładnie (wg mnie) zaprojektowane. W środku oprócz samej opaski mieści się kabel usb do ładowania, instrukcja obsługi po polsku i karta gwarancyjna. Jednym słowem wszystko co potrzeba do używania.

Opaska

Jesli kogoś interesują jednak jeszcze jakieś dodatkowe szczegóły może pooglądać i poczytać o opasce na stronie producenta. Da się z niej pobrać również instrukcję i aplikację:

http://www.hykker.com/produkty/smartfit-opaska-inteligentna/

Urządzenie ma takie parametry (ze strony producenta):

Krokomierz, pomiar przebytego dystansu
 
Licznik spalonych kalorii.
 
Wskaźnik daty i godziny. Możliwość ustawienia przypomnień alarmu
 
Akumulator Li-Ion 55mAh – czas czuwania do 7 dni
 
Wyświetlacz OLED o rozdzielczości 64×32 px
 
Kompatybilność: Android 4.3 lub nowszy
 
Synchronizacja i obsługa za pomocą dedykowanej aplikacji
 
Funkcja wyzwalania kamery smartfona
 
Pasek z wytrzymałego tworzywa dostępny w kilku kolorach : pomarańczowy, zielony, szary, czarny

SmartyFit po wyjęciu z opakowania należy przed pierwszym użyciem naładować. Później by moć cieszyć się w pełni z jego możliwości trzeba zainstalować na telefonie aplikację VeryFit 2.0. Bez aplikacji niestety nie możliwe jest ustawienie daty, godziny ale da się korzystać z opcji krokomierza, kalorii i monitora snu.

Opaska

Urządzenie wykonane jest z przyjemnego w dotyku silikonowo-gumowego tworzywa. Jest parę wersji kolorystycznych. Ja wybrałem tą opisaną – szary, chociaż dla mnie to ona wygląda na bardziej niebieską 🙂

Spasowanie elementów jest ok, chociaż w mojej ma się wrażenie, że silikon wokół ekranu miejscami lekko odstaje. Wyświetlacz (czarne tło i niebieskie cyfry) jest czytelny. Przycisk obsługi menu działa w właściwym oporem. Czuć kliknięcie gdy się go naciska.

Opaska

No to pora poużywać 🙂 Po sparowaniu opaski ze smartfonem, wskazuje ona ładnie czas. Wyczuwa ruch ręki kiedy chcemy sprawdzić godzinę i wtedy włącza się wyświetlacz.

Co do funkcji krokomierza/kalorii. Wrażenie mam mieszane. Ilości nalicza ona z ruchu ręki. Kiedy idziemy/biegniemy jest ok. Testowałem ją kiedyś przy 10 km biegu i wskazała 10000 kroków trochę wcześniej niż dystans wskazał GPS. Zważywszy na długość kroku można przyjąć tą dokładność za wystarczającą. Problem jest jednak kiedy np, siedzimy i pracujemy (np, pisząc na komputerze) czy jedziemy autem. Wstrząsy liczone są jako kroki i nie ruszywszy się ani na metr od biurka możemy zanotować przejście kilku ładnych km 🙂

Kalorie to wiadomo. Program wylicza je na podstawie podanych przez nas parametrów i ilości kroków. Ciężko podważyć czy ilość jest ok czy nie więc nawet nie próbuję.

Monitor snu – jest, ale trzeba go ręcznie włączyć i wyłączyć więc użyteczność średnia.

Obsługa aparatu. Działa, da się robić zdjęcia klikając w opaskę 🙂

W opasce (przez aplikację) można ustalić tzw. dzienne cele. Np. przejście 5000 kroków. Po osiągnięciu ich opaska wibruje i wskazuje flagę sukcesu 🙂 Mała rzecz a cieszy.

VeryFit

Cóż więcej. Nasze rekordy dzienne prześlemy do komórki gdzie można pooglądać statystyki dzienne, miesięczne czy roczne.  Jeśli jednak nie robimy tego codziennie to przepadają. Urządzenie nie zapisuje w pamięci zeszłych dni.

Podsumowując.
SmartyFit jest w sumie adekwatny do swojej ceny. Szału nie ma ale za te pieniądze nie ma co narzekać. Możliwość popatrzenia ile się przeszło i spaliło kalorie motywuje do pracy nad sobą. Nie mając przy sobie zegarka z gps czy komórki z Endomondo możemy jednak określić jaki pokonaliśmy dystans. Ot fajny gadżet przed solidniejszym sprzętem.
Od strony technicznej/wizualnej jest ok. Działa i się nie psuje. Bateria trzyma parę dni (około 3, a jeśli opaski nie nosimy i leży na biurku to i z tydzień potrafi wytrzymać).
Jedyny minus Hykkera jaki zauważyłem to zapięcie. Dość słabe w specyficznych okazjach. W używaniu jest ok (biegałem, nosiłem i nie spadło) ale zakładając/ściągając bluzę czy kurtkę wystarczyło rękawem zahaczyć i opaska mi się odpinała. Oj, trzeba uważać bo łatwo zgubić (opaska lekka to nawet nie poczujemy kiedy spadła).

TRENING (TYDZIEŃ 18/2016)

Trening Biegowy

Po Jelczańskim maratonie zrobiłem sobie praktycznie tydzień wolnego. No ok, były dwa treningi, ale ani czas ani dystans nie porażają. Gorzej jednak, że lenistwo poszło w parze z dobrym odżywianiem (ach ten majowy weekend – grille, słodycze) więc czuję, że będzie co znów zrzucać 🙂

Data: 05/05/2016

Dystans: 5,62 km
Czas: 00:41:45
Średnie tempo: 7:26 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Lekki bieg po lasach i łąkach pod Oleśnicą. Wyszliśmy na niego z Żoną i biegliśmy jej tempem. Ciepły dzień i terenowa nawierzchnia wcale nie pomagały w bieganiu. Ciężko mi się truchtało 🙂

Data: 08/05/2016

Dystans: 5,60 km
Czas: 00:32:44
Średnie tempo: 5:51 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Ten bieg w założeniu miał być jednak dłuższy. Celowałem w około 10 km ale po około 3 km zaczął padać deszcz. Samo w sobie to nie przeszkadzało bo było ciepło jednak pogoda psuła się gwałtownie. Przy 5 km usłyszałem grzmoty więc uznałem, że jednak starczy. Szanse, że mnie trafi może i nieduże ale po co kusić los 🙂
Tak więc po jednym kółku zakończyłem.

15 Maraton Jelcz Laskowice – 01/05/2016

Logo maratonu JL

15 Maraton Jelcz Laskowice – 01/05/2016 (11 Memoriał Barbary Szlachetki)

Idea wystartowania w drugim maratonie, w przeciągu 7 dni, narodziła mi się dość przypadkowo i z perspektywy czasu zbyt rozsądna nie była. Czułem to sam ale motywowałem swoją chęć na dwa sposoby. Pierwszy, bardziej poważny to odbycie długiego biegu w stanie lekkiego zmęczenia (trening przed ultramaratonem), a powód bardziej żartobliwy to chęć wygrania pralki (która byłą jedną z nagród w tym biegu). Dodatkowo bieg wydawał mi się ciekawy z racji tego, że to zawody o dość długiej tradycji, a i w miejscowości bliskiej mi zawodowo.
W każdym razie zapisałem się sporo wcześniej, opłaciłem i plan był dobiec do mety nie (dużo) gorzej niż w Warszawie.

Zwyczajowo już (jak na obecne czasy) większość informacji o biegu zamieszczana była na jego oficjalnej stronie:

http://www.maraton-jelcz-laskowice.pl/

Wydaje mi się, że podano je w sposób dostatecznie jasny, ja bowiem nie miałem problemów by się zapisać, zapłacić czy odnaleźć już na miejscu.
By nie tracić czasu w niedzielę, po odbiór pakietów udałem się z moją małżonką dzień wcześniej – w sobotę. Mieliśmy ze sobą dodatkowo upoważnienia na odbiór pakietów dla kolejnych, dwóch zawodników (taki mały rodzinny najazd na Jelcz – w maratonie biegliśmy ja i Michał, moja żona wraz z kolejnym siostrzeńcem na 10 km. Dodatkowo na 10 km startował również mój wujek wiec było nas jak mrówek :)).
Pakiety wzięliśmy bez problemów, upoważnienia jakoś przesadnie dokładnie kontrolowane nie były.

Cena za start w Jelczu Laskowicach nie była wygórowana. Dość długo startowe kosztowało 40 zł, a pakiet dawano całkiem fajny. Koszulka, ręczniczek, izotonik i baton. Wszystko dobrej jakości  – ja jestem zadowolony.

Po wszystkich tych atrakcjach, pozostało więc oczekiwać na start.

Spory dylemat miałem co do stroju biegowego bo z jednej strony prognozy zapowiadały temperatury do 10 stopni, z drugiej pogoda w sobotę zwiastowała raczej słońce. Po namyśle wybrałem opcję na krótko co okazało się bardzo dobrym wyborem. Było wietrznie ale gorąco. Słońce na asfaltowej trasie grzało solidnie i w innym ubiorze było by po prostu za gorąco.
W maratonie pobiegłem więc w butach i spodenkach tych samych co w Warszawie. Koszulkę wziąłem Kalenji (w klubowych barwach USKS Ludwikowice Kł.) Jedyną niezapowiedzianą zmianą (na ostatni moment) okazały się skarpetki. Moje białe kompresyjne skarpety z Lidla okazały się bowiem … podrzeć. Nie zwróciłem na to uwagi bo ostatnim biegu ale gdy uprane wyjąłem z półki to miały solidne dziury na stopach 🙁 Szkoda, spróbuję je pociąć i zrobić z nich same opaski kompresyjne na  łydkę, a tymczasem założyłem podobne ale czarne (też z Lidla ale z jakiegoś późniejszego wypustu).

Do Jelcza dotarliśmy sporo za szybko (bo prawie godzinę przed biegiem). Spokojnie zaparkowaliśmy przy Ośrodku Sportu i Rekreacji, poczekaliśmy na resztę rodzinki no i udaliśmy się w okolice startu.

Biegacze zbierali się powoli, speaker umilał czas opowieściami by przyszło w końcu robić rozgrzewkę i ustawiać się na linii.

Przed startem w maratonie J-L

Razem odbywał się start biegów na 10 km, półmaratonu i maratonu. Nie pchałem się zbytnio do przodu ale w sumie i tak stanąłem sporo przed balonikami na 04:00.

Chwila oczekiwania i start.

Planu na ten bieg raczej nie miałem. Uznałem, że zastosuję strategię z Orlenu czyli cisnąć a później się zobaczy.
Bliskość zawodników na 10 i 21 km powodowała, że cisnąłem chyba nawet za szybko. Kilometry wchodziły po około 05:20 (do 20 km). Od 20 do około 30 km po około 05:30-06:00. Po 30 km zaczął mi się mega kryzys. Zwolniłem znacząco a od punktu odżywczego na około 33 km zaliczyłem zgon formy. Praktycznie w każdym kilometrze szedłem (czasy 07:00-08:00 min/km). Spowodowało to, że do mety dotarłem w 04:20:21. W klasyfikacji generalnej zająłem 136 miejsce.

Na trasie J-LZawiedziony byłem tym wynikiem ale po analizie uznaję, że wcale nie poszło tak źle. Trasa biegu była bardziej wymagająca. Na każdym z 4 kółek były 2 wiadukty (czyli podbiegi). Dodatkowo biegło się w większości po odkrytym terenie a wiało dość mocno. Zwłaszcza od 3 kółka, gdy na trasie zrobiło się już pusto czuło się stopowanie przez wiatr. Swoje na pewno dołożyła też pogoda – jak pisałem wcześniej grzało słońce.
Jako ciekawostkę powiem, że Michała (sporo lepszy ode mnie) miałem w zasięgu wzroku.  Na nawrocie na tzw. torze prób odległość między nami wynosiła około 1 km. Mówił już po biegu, że napędziłem mu sporego strachu gdy na ostatnim kółku mnie zobaczył 🙂 Niestety jemu udało się wtedy przyśpieszyć a ja zwalniałem. No szkoda, szkoda. On dobiegł w około 4 godziny, mi zabrakło tej pary na ostatnie 5 km 🙂

Finish w maratonie

Po biegu wręczono medale, wodę. Można było zjeść ciastko, banana i udać się na ciepły posiłek do szkolnej stołówki. Dawali makaron z mięsem ale słabo mi wchodził bo na trasie sporo piłem i czułem się pełny.
Skoro już o piciu. Punkty odżywcze na trasie były 4 (jak dobrze liczę) i były na nich woda, izotoniki a z rzeczy jadalnych banany i czekolada. Małym zgrzytem okazał się punkt nr. 4 na którym to w pewnym momencie zabrakło kubków. Szczęśliwie kolejny był za około 2 km i dobiegłem. Później już kubeczki mieli.

Ponieważ do momentu dekoracji i losowań nagród było jeszcze sporo czasu udałem się na miejską pływalnię by w spokoju się odświeżyć i przebrać. Darmowy wstęp był w pakiecie, co było fajnym bonusem. Nie wziąłem niestety kąpielówek więc był tylko prysznic a basenowanie odpuściłem.

Bieg ogólnie można powiedzieć, że udany pod względem sportowym. Żona ma dobiegła w swoim tempie do mety. Piotrek wycisnął około 53 min (trochę mniej). Wujek niecałe 58. Michał zaś swoim niezbyt powalającym wynikiem 🙂 wygrał kategorię wiekową, za co jednak należą mu się brawa 🙂

W losowaniu szczęścia niestety nie miał nikt z naszej grupki pozostało więc zebrać się i jechać do domu.

Podsumowując, imprezę w Jelczu uznaję za udaną. Lokalne biegi wcale nie są gorsze niż duże maratony i warto pobiegać też „u siebie”.

TRENING (TYDZIEŃ 17/2016)

Trening Biegowy

Forma po maratonie nie prezentowała się najgorzej ale skoro planowałem za 7 dni przebiec kolejny to wrzuciłem na luz i odbyte treningi były lekkie.

Data: 27/04/2016

Dystans: 5,50 km
Czas: 00:33:51
Średnie tempo: 6:09 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Pierwsze rozbieganie po maratonie. Spokojne 5 km po mojej stałej trasie. Niby jest ok, nic nie przeszkadza ale nogi  lekko ciężkie.

Data: 29/04/2016

Dystans: 6,28 km
Czas: 00:36:32
Średnie tempo: 5:49 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4

Ot, znów jedno kółko po  Oleśnicy.  Bez sensacji 🙂

Data: 01/05/2016

Dystans: 42,195 km
Czas: 04:20:21
Średnie tempo: 6:09 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Maraton w Jelczu Laskowicach. Bieg cięższy niż w Warszawie –  pełny opis w osobnym poście.

Orlen Warsaw Marathon 2016 – relacja

Logo OMW

Orlen Warsaw Marathon 2016 – relacja

Tegoroczny, czwarty już OWM był dla mnie biegiem z wielu względów szczególnym. Po pierwsze otwierał on mój sezon startowy w 2016r, po drugie miał pokazać czy przygotowania do DFBG (Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich) idą w dobrą stronę. Finalnie liczyłem na mały „rewanż” co do królewskiego dystansu maratonu, który do tej pory zawsze mnie pokonywał.
Przygotowania (trening) w sumie zrobiłem solidny, w porównaniu do poprzednich lat, ale niepewność jest zawsze. Zastosowałem się jednak do motywującego cytatu, który mi się bardzo podoba

Zrób to zanim będziesz gotów, gdyż nigdy nie będziesz gotów jeśli będziesz czekać.
Les Brown

Jak wyszło opiszę poniżej.

OWM jest biegiem stosunkowo młodym ale od początku robionym ze sporym rozmachem i zachowaniem dużej dbałości o szczegóły (obsługi zawodnika, trasy itp). Z tego powodu chwali go naprawdę dużo biegaczy.
Ja również rok po roku mam o nim dobre zdanie. Do tej pory biegłem w jego trzech edycjach, opuszczając tylko pierwszy maraton (nie wiedziałem o nim wtedy :)). Na wszystkich tych trzech edycjach nie miałem się w sumie do czego przyczepić.

Zapisy, wybór płatności jak i i szczegółowe informacje o biegu zawarte są na oficjalnej stronie maratonu.

https://www.orlenmarathon.pl/

Dodatkowo organizator często zamieszcza newsy, przypomnienia na różnych stronach związanych z bieganiem.
Według mnie wszystko jest czytelne i nie ma problemu ze znalezieniem potrzebnych informacji. Gdyby jednak ktoś miał jednak jakieś problemy, kontakt z organizatorami działa (w poprzedniej edycji wysyłałem zapytanie o kilka spraw i otrzymałem pomoc w ich rozwiązaniu).
W tegorocznej edycji ciekawą sprawą była możliwość wybrania jaki rodzaj pakietu startowego chcemy – pełny (z gadżetami) czy ekonomiczny (sam numer). Początkowo planowałem wziąć wersję eco, ale organizator podał fajne ceny dla osób, które już parę razy biegły i skusiłem się na „all inclusive”. Dodatki wraz z Orlenem firmuje Asics są więc dobrej jakości i warto je mieć. W tym roku może aż takiego szału ilościowego nie było, ale koszulka, frotki na rękę, izotonic + kupony zniżkowe (na sprzęt sportowy i paliwo) w cenie 69 zł dalej dają radę 🙂

Odbiory pakietów, expo, start i meta całej imprezy umieszczone są w pobliżu Stadionu Narodowego. Układ miasteczka biegacza jest taki sam we wszystkich edycjach (w których uczestniczyłem) nie miałem więc żadnego problemu z odnalezieniem się. Wszystko jest opisane czytelnie więc i osoby całkiem nowe nie powinny mieć kłopotów z załatwieniem formalności.
Po pakiety przybyłem w sobotę około 12:00. Mnogość stanowisk do ich wydawania spowodowała, że wszystko poszło błyskawicznie. Odebrałem co trzeba, pokręciliśmy się z Żoną i rodzicami (bo przy okazji maratonu zrobiliśmy rodzinną wycieczkę do Warszawy) po expo. Fajne rzeczy prezentowali wystawcy ale raczej nie w moich cenach 🙂 Nie kupiłem nic, za to zrobiłem sobie pamiątkową fotkę (poniżej) + kilka głupich zdjęć w foto-budce na jednym ze stanowisk.

OWM 2016

Niedziela to już dzień typowo biegowy. Wstałem raniutko o 06:00, zjadłem lekkie śniadanie, przygotowanie ciuchów (z domu wyszedłem już w tym co chciałem biec) no i można było ruszać. Fajną sprawą był darmowy transport dla biegaczy. Metro szybko zawiozło mnie na miejsce, można było oddać ciuchy do depozytu i czekać na start.

OMW 2016

Niedziela pod względem pogody była dobra na start. Zimno (około 10 stopni) ale nie padało. Gdyby nie wiejący momentami mocny wiatr byłoby idealnie.

Po testach, namysłach finalnie (gdyby kogoś interesowało) zdecydowałem się na taki zestaw biegowy:
koszulka Nike Pro Combat (Dri Fit Compression) z długim rękawem, legginsy kompresyjne 3/4 z Lidla, skarpetki kompresyjne z Lidla. Bieliznę wziąłem bezszwową z Biedronki (fajna, nie obciera) a buty to testowane ostatnio Adidasy Galactic Elite M. Miałem jeszcze wiatrówkę z Aldi (ale ją zostawiłem w depozycie by mieć coś suchego po biegu).

Przed startem było jednak zimno więc jak większość biegaczy stałem w hali przebieralni. Wyszedłem z niej około 08:07 i postanowiłem skorzystać z toalety. Było ich mnóstwo ale … chyba za późno wpadłem na ten pomysł. Do wszystkich stały wielkie kolejki. Wyczekałem chyba do 08:30 i odpuściłem. Jak wielu dokonałem co trzeba w krzaczkach pod stadionem 😉

Ponieważ do strefy dotarłem późno to nie miałem przynajmniej czasu się stresować. Chwilę jeszcze się porozciągałem (wcześniej robiłem to czekając do ubikacji :)) no i można było startować.

Jak to zwykle przy takiej ilości ludzi ruszyło się powoli, chwilę truchtało, chwilę szło. Za właściwym jednak startem było już ok i dało się biec swoim tempem.
No właśnie… tu jest zawsze problem bo na początku (przy swoim pierwszym Orlenie) zapisałem się do strefy 3:45-04:00 i przez swoje lenistwo nigdy tego nie zmieniłem. Powoduje to, że większość biegnie szybciej niż planuję i psuje mi to plany. By chociaż trochę temu zapobiec stanąłem w tym roku na samym końcu strefy, bliżej 04:00.

Tegoroczny maraton zaskoczył mnie trochę zmianami na trasie. Startowało się w drugą stronę, Do 21 km inaczej też prowadziła trasa. Plusem tego był fakt, że mogłem pooglądać inny kawałek Warszawy.  Szkoda trochę, że w Polsce nie ma mega dopingu kibiców. Poza grającymi zespołami większość osób to przechodnie czekający, by przelecieć przez trasę biegu na drugą stronę jezdni. Na Starówce rano było w sumie pusto…smutno trochę.
Od połowy biegu trasa prowadziła znanymi mi już okolicami. Niestety dość nudnymi (jakieś podwarszawskie okolice) by dopiero przy około 30 km znów wrócić do miasta. Odcinek „pozamiejski” w tym roku dokładał do trudności fakt, że mocno wiał tam wiatr co powodowało zimno i zwolnienie biegu.
Sama trasa Orlenu jest raczej przyjazna biegaczom. Podbiegi są niewielkie, w większości jest płasko i można myśleć o życiówkach.
Punkty żywieniowe na tym maratonie są co około 2,5 km i oferują wodę, izotoniki, banany i czekoladę. By nie zaszkodzić sobie, sumiennie piłem na wszystkich punktach wodę. Na tych z prowiantem jadłem banany i z raz, dwa chyba czekoladę. Wystarczyło, nie musiałem dźwigać żeli itp.

Przechodząc finalnie do sedna sprawy czyli samego biegu 🙂
Plan miałem taki by biec spokojnie tempem około 06:00-06:30 (tak jak na treningach 30 km jakie zrobiłem). Chciałem przede wszystkim cały czas biec a nie skupiać się na czasie.
Już po ruszeniu plan ten zaczął mi się lekko modyfikować. Pierwsze kilometry zrobiłem sporo szybciej (bliżej 05:45-05:50). Biegło się dobrze i zacząłem dumać, że może jednak spróbuję tym tempem. W końcu bieg jest płaski, pogoda dobra. Na maratonie w Jelczu Laskowicach (01/05 :)) będę pewnie już bardziej zmęczony (bo w sumie tylko tydzień odstępu) więc jeśli atakować to tylko teraz.
No i leciałem. Odcinki cały czas po około 05:30-05:45. W głowie ciągle myśl, że za szybko! ale utrzymuję. Mija 10 km jest ok. Nogi nie bolą, oddech ciągle spokojny. Cisnę więc dalej. 20 km i pierwsze obawy czy dam radę. Ale daję. Cały czas tempem około 05:45. Po 30 dalej było ok, chociaż mięśnie nóg już trochę czułem. Ponieważ dalej oddech miałem stabilny (na tym się skupiałem szacując ciągle w miarę niskie tętno i  zasób sił) to starałem się nie zwalniać. Od około 35 km miałem już lekki kryzys. Na punktach żywieniowych wcześniej biegłem wolniej, tutaj przez czas potrzebny do wypicia wody czy zjedzenia szedłem. Niemniej między nimi ciągle bieg. Nieplanowany marsz przez około 1 min miałem dopiero w okolicy 40 km. Po nim zerwałem się jednak do biegu i już do mety wolniej bo wolniej ale biegłem.
OWM 2016

Super jak na mnie! W końcu maraton biegiem! Na metę dotarłem po 04:09:14. Średnie tempo miałem dość równe – spokojniejszy początek i wolniejsza końcówka to około 05:50 min/km, środek to około 05:40. Zacnie 🙂

OWM 2016

Po biegu, dekoracja medalem, dostałem folię przeciw wychłodzeniu. Poszedłem pochwalić się rodzince wynikiem, no a później prysznic i jedzenie. Do prysznica trzeba było chwilę poczekać ale woda była ciepła więc ok. Jedzenie bardzo dobre – wziąłem kuskus z warzywami, na drogę parę 0% Radlerów i można było wracać.
Ponieważ nie czekałem na dekoracje i losowanie nagród, ze Stolicy udało nam się wyjechać przed korkami.

OWM 2016

Weekend uznaję za bardzo udany. Pod względem organizacyjnym i sportowym maraton mnie nie rozczarował. Myślę, że za rok przyjdzie pobiec jeszcze raz.

Kończąc ten długi opis podam jeszcze takie ciekawostki:
– buty sprawiły się dobrze. Biegło mi się w nich ok. Obtarłem sobie wprawdzie najmniejszy palec u prawej nogi, ale w porównaniu do poprzednich maratonów to wielki postęp.
– sfiksował za to mi zegarek. Po około 10 km nagle ześwirował, pokazując, że biegnę 200 km/godz i pokonałem już ze 200 km. Nie wiem o co chodzi 🙁 chyba zgubił GPS ale skąd te dziwne dane??Zgasiłem go i później jak złapał GPS to do końca biegu działał ok. Ale jednak rozjechały mi się oznaczenia kilometrów ze wskazaniami czasomierza. Szkoda.

TRENING (TYDZIEŃ 16/2016)

Trening Biegowy

Maratoński tydzień upłynął mi bez większych problemów. Trening realizowałem zgodnie z założeniami. Chciałem zachować siły na Orlen więc także i tu nie szalałem z kilometrami. Dwa treningi + maraton dały jednak łączny kilometraż – 59,78. Nieźle 🙂

Data: 19/04/2016

Dystans: 11,17 km
Czas: 01:04:49
Średnie tempo: 5:48 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Powtarzając się już trochę – jak zwykle. Dwa kółka po Oleśnicy. W dalszym ciągu rozbieguję buty i dalej nie do końca wiem co o nich sądzić 🙂
Biegło mi się trochę ciężej niż zwykle ale myślę sobie, że to zasługa większego tempa. Coś się ostatnio przestawiam na szybsze biegi.

Data: 21/04/2016

Dystans: 11,17 km
Czas: 00:36:29
Średnie tempo: 5:43 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Tym razem kółko już tylko jedno. Na biegu w Warszawie chciałbym mieć nogi jak najmniej zjechane, tym bardziej, że w sobotę pewnie będziemy trochę zwiedzać.
Biegło się podobnie jak we wtorek. Ciężej ale do przeżycia.

Data: 21/04/2016

Dystans: 42,195 km
Czas: 04:09:14
Średnie tempo: 5:54 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Orlen Warsaw Marathon 🙂 Dokładny opis będzie jutro, dzisiaj powiem tylko, że mimo biegu w ogóle niezgodnego z planami jestem z siebie bardzo zadowolony.

Pierwszy maraton – jak się przygotować

Pierwszy maraton – jak się przygotować?

Maraton – magiczny dystans dla większości biegaczy. Praktycznie każdy trenujący biegi z czasem czuje potrzebę zmierzenia się z nim. Złamania swoich słabości, udowodnienia, że jest się w stanie. Czy warto? Tu już każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Ja uważam, że tak. Żadne relacje, opowieści nie oddadzą wszystkich tych emocji, odczuć przed, w trakcie i po. Warto pobiec te 42,195 km przynajmniej raz by wiedzieć „jak to smakuje”.
Biegacze na trasie maratonuMaraton nie jest oczywiście najtrudniejszym wyzwaniem dla biegacza (są przecież biegi ultra, 24 godzinne i jeszcze parę innych hardcorów jakie potrafi wymyślić człowiek), niemniej dla przeciętnego truchtacza przygotowanie się do niego i samo przebiegnięcie jest na pewno wyczynem niecodziennym.  Warto więc pewne sprawy poukładać sobie by bieg nie był męką.

Tematów o tym jak biec, co przygotować jest w necie sporo ale może i w moim znajdziecie parę przydatnych wskazówek. Zaczynamy więc 🙂

0. Decyzja i trening.
Bieg w maratonie tak naprawdę nie jest aż takim wyzwaniem jak się wydaje. W obecnych czasach limity czasowe na ukończenie go są na tyle duże, że da się osiągnąć metę biegnąc tylko połowę dystansu a drugą idąc szybszym marszem. Daje to pewien komfort – nawet jeśli przydarzy nam się na trasie jakiś spadek formy, kryzys, że nie jesteśmy na przegranej pozycji. Do mety dotrzemy. Absolutnie jednak nie namawiam do stratowania w maratonie bez przygotowania. Satysfakcja z takiego maratonu raczej wielka nie będzie. Dodatkowo, kiedy biegamy np, maksymalnie tylko 5 km – 10 km. nawet to przejście 42 km odczujemy jako wielkie obciążenie dla organizmu. Zmęczenie mięśni, obtarcia, skurcze potrafią mega dać w kość. Jest jeszcze niebezpieczeństwo naprawdę groźnego zaszkodzenia sobie. Nie raz widać na trasie leżących „ambitnych” inaczej. Gdy ktoś zagłusza sygnały organizmu,  przekracza granice wytrzymałości i biegnie mimo braku sił kończy się to z reguły źle. Lepiej czasem odpuścić.
Oczywistym więc jest, iż przed maratonem należy odbyć trening. Jaki? To już zależy od naszej formy wyjściowej, celu (inaczej trenuje się biegnąc na osiągnięcie mety a inaczej np. na złamanie 3 godzin). W internecie są różne fajne plany, warto wybrać i skorzystać. Jak już coś wybierzecie to zobaczycie, że większość trwa 12-15 tygodni  co oznacza przynajmniej taki minimalny czas do przepracowania.

Od strony logistycznej warto na swój wypatrzony maraton zapisać się sporo wcześniej. Nie grozi nam później brak miejsc startowych. Dodatkowo zapisy nawet z pół czy rocznym wyprzedzeniem dają komfort sporo mniejszego wpisowego. Swoje pieniądze warto cenić i szkoda później „przepłacać”.

1. Logistyka przed biegowa.
Maratony z reguły są w większych miastach co wiąże się z konieczności dojechania i zaplanowania pobytu. Jeśli czeka nas przed biegiem długa jazda autem, pociągiem czasem warto wykosztować się na nocleg i przyjechać dzień wcześniej. Zmęczeni długą podróżą na pewno nie pokażemy 100% swoich możliwości.
Warto zorientować się wcześniej (przeglądając np. stronę organizatora) co, kiedy, dlaczego. Większość to sprawy banalne ale zaaferowanie przygotowaniami możemy coś przegapić. Polecam uważać zwłaszcza na:

– dokumenty jakie trzeba mieć ze sobą. Pakietu mogą nam np, nie wydać kiedy nie okażemy dokumentu tożsamośći. Czasami za granicą wymagane są zaświadczenia od lekarza. Jeśli zapłaciliśmy za bieg w ostatniej chwili lepiej wziąść wydrukowane potwierdzenie płatności. Organizatorzy nie zawsze aktualizują te dane i może się okazać, że płaciliśmy ale oni o tym nie wiedzą.

– czas i miejsce biegu. Oczywiste ale można się spóźnić i cały trud długiego treningu na marne. Lepiej przyjechać 2 godziny za wcześnie niż 10 minut za późno (w okolicy biegu często są pozamykane ulice, policja nie puszcza co dodatkowo wydłuża czas dojazdu). Dobrze mieć nawigację lub mapę by w ogóle trafić tam gdzie chcemy. W skrajnych przypadkach miejsce zapisów/wydawania pakietów jest gdzie indziej niż start, Miejcie to na uwadze aby zdążyć w obie miejscówki.

– odbiór pakietu. Doczytajcie kiedy go można brać. Są zawody, że w dzień biegu już ich nie dają. Trzeba przyjechać dzień wcześniej. Dodatkowo nawet jak dają to na ostatnią chwilę odebranie numeru odkłada naprawdę mnóstwo ludzi. Nic miłego gdy do startu 10 minut a wy stoicie w kilometrowej kolejce 🙂

2. Biegowy look 🙂
O ile trening można odbyć w czymkolwiek na maraton lepiej się przygotować. Źle dobrane buty, koszulka potrafią nieźle zaszkodzić i tak umęczonemu biegaczowi. Generalna zasada – na maratonie nigdy nie testujmy nowości. Nowe buty, skarpetki, bielizna itp. nie sprawdzą się. Biegniemy w tym co mamy przetestowane. Używamy  codziennie na treningach i nas nie obciera czy obciska.
Jeśli na maraton wyjeżdzamy gdzieś dalej i nie ma pewności co do pogody warto zabrać kilka ciuchów – i na cieplejszy dzień i na zimny. Biegnąc odczuwa się temperaturę o około 10 stopni większą niż jest realnie, więc lepiej mieć na sobie mniej niż za dużo.

Możecie o tym nie wiedzieć ale ze swojej strony polecam zaopatrzyć się dodatkowo w plasterki (zwykły plaster, chociaż niektórzy polecają wodoodporne), którymi można zakleić sutki. Na dystansie maratonu spocona koszulka można facetowi zrobić w tych okolicach niezłą tarkę 🙁

3. Chwilę przed/Na trasie – jedzenie, picie, strategia.
Szkoły co robić dzień, tydzień przed maratonem, ile jeść, pić itp. są różne ale według mnie najważniejsze to:

– zakładając, że solidnie trenowaliśmy – ostatni tydzień powinniśmy już lekko odpuścić. Zmniejszyć dystans, nie robić jakichś morderczych jednostek treningowych. Po prostu dać organizmowi odpocząć.

– co i ile jeść to też wg, mnie kwestia każdego z osobna. Generalne reguły mogą się nie sprawdzić ale najważniejsze to nie eksperymentować z nowościami w diecie. No i nie objadać się za wiele. Lekkie śniadanie parę godzin przed biegiem (np. 2 godz) będzie ok. Później już raczej tylko pić i ewentualnie coś lekko strawnego (co wiemy, że nam nie szkodzi),

– w czasie biegu dobrze jest się nawadniać, uzupełniać cukry. To co przygotowali organizatorzy z reguły wystarcza, szkoda brać ze sobą wodę, żele. Uwaga tylko – jeśli nigdy nie pijacie izotoników, jecie żeli energetycznych to na trasie lepiej ich nie brać. Nie wiadomo jak zareaguje żołądek. Woda będzie bezpieczniejsza. Przy okazji – żeli energetycznych nie popija się izotonikiem. To dość „wybuchowa mieszanka”, która może utrudnić bieg (przyśpieszyć go ale do toalety :))

– bardzo ważna w maratonie jest strategia i opanowanie. Biegniemy swoim tempem. Najgorsze co można zrobić to porwać się emocjom, tłumowi i wystartować za ostro. Szybko zmęczymy się, odetnie nas i po biegu. Lepiej zacząć wolniej a z czasem jak będą siły przyspieszać. To jest naprawdę trudne – ja parę razy już przez to zepsułem biegi. Jak są strefy startowe to stańcie w tej w której planujecie biec. Nie pchajcie się do przodu. Przeszkodzicie szybszym i jak pisałem porwani tłumem szybko się wymęczycie. Jeśli stref nie ma to lepiej stanąć z tyłu. Świetne uczucie gdy na trasie będziecie wyprzedzać a nie być ciągle wyprzedzani 🙂

– rozgrzewka. Przed samym maratonem jak i przed treningiem trzeba zrobić rozgrzewkę. Wg. mnie jeśli nie atakujecie rekordów wystarczy nawet coś lekkiego – choćby stacjonarne porozciąganie itp.  Start maratonu na 90% jest bardzo wolny. Truchta się, podchodzi, staje bo robi się na trasie korek 🙂 Rozruszacie się zanim przejdziecie do właściwego biegu.

4. Różności
Pewnie nie o wszystkim napisałem (uzupełnię jak coś mi się przypomni) ale kończąc już wspomnę tylko, że warto być wyspanym, wypoczętym. Impreza w noc przed maratonem to średni pomysł tak jak np, biegnięcie po alkoholu.

Cóż. Przy odrobienie wyobraźni, dobrym treningu pierwszy maraton będzie przeżyciem niezapomnianym – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Powodzenia więc 🙂

TRENING (TYDZIEŃ 15/2016)

Trening Biegowy

Przedostatni tydzień przed rozpoczęciem sezonu „zawodowego” to zmniejszenie przebiegniętego dystansu. Niestety trochę nie planowane – spowodowane bardziej brakiem czasu i padającym deszczem (w dni treningowe). Finalnie pokonałem 49,40 km.
Układ treningów standardowy, nic nie kombinowałem z dystansem czy rodzajami biegów.

Data: 12/04/2016

Dystans: 6,30 km
Czas: 00:32:22
Średnie tempo: 5:08 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Adidas Galactic Elite M

Hmm… opisywanie zeszłego tygodnia ma ten minus, ze skleroza czasem nie pozwala przypomnieć sobie szczegółów. Wtorkowy bieg zacząłem później, a skoro później, to mniej czasu było by go skończyć o zwykłej porze. Pobiegłem więc tylko jedno kółko za to sporo szybszym niż zwykle tempem. Ot na wiosenne ożywienie 🙂

Data: 14/04/2016

Dystans: 11,89 km
Czas: 01:11:52
Średnie tempo: 6:03 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Nike LunarSwift +4 

Ten trening już na zwyczajowym dystansie. Dwa okrążenie, około 12 km.

Data: 16/04/2016

Dystans: 10,14 km
Czas: 01:02:44
Średnie tempo: 6:11 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (2015) 

Sobota przywitała mnie kiepską pogodą. Większość dnia padał deszcz i z tego powodu długie wybieganie przełożyłem na niedzielę. Podobnie jak w poprzednim tygodniu przed biegiem realizowałem sporo prac domowych 🙂 co spowodowało, że sam trening poszedł mi ciężko. Słabo jakoś i z chęciami i z siłami 🙁

Data: 17/04/2016

Dystans: 21,06 km
Czas: 02:24:37
Średnie tempo: 6:52 min/km

Średnie tętno: –
Maksymalne tętno: –
Sprzęt: SpoQ SQ100. Buty – Crivit (2015) 

Ponieważ w niedzielę nie padał deszcz więc nie wypadało się obijać 🙂 Łącząc przyjemne z pożytecznym trening podzieliłem na dwie części. Pierwsze kółko zrobiłem razem z Żoną. Potem, po około 10 km ona odbiła do domu a ja pobiegłem dalej.
Także w niedzielę nie biegło mi się rewelacyjnie (mimo, że warunki były ok – w miarę chłodno, bez deszczu, wiatru). Hmm.. mam nadzieję, że to jakiś chwilowy spadek mocy a nie np. przetrenowanie.