Marzec 2020 – Podsumowanie

Parę dni temu zakończył się trzeci i niestety ostatni miesiąc moich przygotowań do majowego maratonu. Ostatni, bo jak można się domyślić z powodu panującej sytuacji maraton odwołano. Można było się tego spodziewać ale jakoś tak do ostatniej chwili człowiek żył w niepewności.
O dziwo organizatorzy wysłali mail, iż płatności zostaną zwrócone, a sama impreza (jak wyczytałem na ich FB) będzie za rok. Pochwalić można orgów za zwrot $$, bo jak wyczytuje w internecie, nie zawsze jest to tak oczywiste. Może to i lepiej, chociaż po zastanowieniu wcale nie jest powiedziane, że miałbym jakiś problem by moja płatność przeszła np. na konto 2021. No ale, sytuacja jest jasna i czytelna, nie ma jakichś pretensji, uwag.
Czy mi szkoda tego maratonu? Tak i nie. Tak, bo jednak pracę w przygotowanie włożyłem. Nie, bo w marcu wystąpiły problemy z przygotowaniami (moimi) co finalnie i tak przekreśliło by wartościowy wynik. Podsumowując:

Statystyki 03/2020

WAGA
Stanęła coś w miejscu. Plus, że mimo coraz mniej możliwości poruszania się (home office i zakaz rządowe), nie wzrasta. Duża w tym zasługa mojej Żony, która sprawuje nade mną troskliwą opiekę w czasie siedzenia w domu (i ogranicza słodkie zachcianki :))

REGULARNOŚĆ i KILOMETRAŻ
Pierwsze trzy tygodnie marca szły jeszcze zgodnie z planem, ale im później tym zaczynało się dziać gorzej. Przed szałem koronawirusa mieliśmy niestety w pracy (w biurze) delikwenta, który łaził chyba z jakimś przeziębieniem, anginą, grypą czy czymś. Leczył się doraźnie jakimiś proszkami ale co bakterii nam sprzedał to nasze. Nie siekło mnie całkowicie, ale zaczynałem czuć zatoki, trochę gardło i inne atrakcje. Dodatkowo nie wiem czy nie zaczęło się coś pylić bo przy mocniejszych biegach zaczynało mnie przytykać i szybciej się męczyłem. Tu (okolice Gór Sowich) jest też ciągle, mroźne, górskie powietrze co też potrafi dokuczyć. Nie ukrywam, przestraszyłem się bo teraz nawet niezbyt jest jak (i gdzie) się leczyć i postanowiłem dać sobie chwilowo z biegami spokój. Lepiej nie rozłożyć się w tych trudnych czasach. W skutek tego ostatnie 2 tyg. marca to w sumie tylko chodzenie nordic-walking z moją małżonką.
Dało to poniższe wyniki:
– bieganie: 119 km,
– nordic-walking: 56,07 km
– spacery (pomierzone :)): 8,84 km
-rower: 6,59 km

Ogólnie, jakby zebrał to w całość miesiąc nie byłby stracony, ale jednak ciężko to nazwać dobrym, maratońskim przygotowaniem.

CO W KWIETNIU?
Coraz liczniejsze ograniczenia i zakazy powodują, że ciężko teraz biegać. Ja o dziwo mam gdzie się ruszyć, bo siedząc przy Górach Sowich wynalazł bym łączki, górki gdzie żywej duszy nie ma, a i szanse na policję, gajowego są niewielkie 🙂 Nie wiem jednak czy jest sens kusić los i czy jednak chwilowo nie ograniczyć się do aktywności domowych. Treningi prowadzę dość sumiennie, rozszerzyłem je dodatkowo o czas na orbitreku (przydał się w końcu na coś, a nie kurzy się latami :)) i rowerze stacjonarnym (zakupiłem sobie, wypróbuję już niedługo). A co z tego wyjdzie, zobaczymy. Prywatnie mam wizję, że będzie długo jeszcze źle i chyba na spokojne bieganie przyjdzie poczekać z miesiąc, dwa. Zobaczymy.

Na zakończenie zaś, trochę ku pokrzepieniu serc, trochę by z łezką w oku powspominać, takie warunki miałem na swoim ostatnim marcowym biegu:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.