City Trail On Tour – Wrocław 29/07/2015

CityTrail_onT

City Trail On Tour – Wrocław 29/07/2015

Pomysł na ten bieg narodził się w mojej głowie dość spontanicznie. Zareklamowali się wysyłając na email informacje gdzie i kiedy będzie to niewiele myśląc uznałem, że do Wrocławia mogę się wybrać. W końcu daleko nie jest 🙂

Zapisy internetowe, płatność poszły bez problemów więc pozostało dzisiaj rano spakować torbę ze sprzętem i wyruszać po pracy w drogę.

Mimo, że pilnowałem się jak mogłem (w końcu poranki nie sprzyjają myśleniu :)) to szykując sprzęt na bieg zapomniałem zabrać nerkę do której mógłbym wrzucić dowód osobisty, klucze od auta. Jak na złość w legginsach jakie wziąłem nie ma żadnej kieszonki i miałem trochę dylemat jak ten problem rozwiązać.
Z mojej pracy do domu jest prawie 30 km więc wracać się interes kiepski. Postanowiłem finalnie (bo trochę czasu do biegu miałem mieć), że odwiedzę Lidla. Niedawno były tak różne biegowe gadżety (pasy, bidony) więc może da się coś kupić.
Wielkiego wyboru nie było ale udało mi się zanabyć 🙂 bidon ręczny z małą torebką na klucze, dokumenty. Idealny do tego co potrzebowałem 🙂 Opiszę go w najbliższych dniach ale nawet jestem z niego zadowolony.

Zawody odbyły się o dość nietypowej porze bo w środku tygodnia o 19:00. Myślałem, że zniechęci to większość osób a tu niespodzianka. Samochód podobnie jak na ostatniej edycji City Trail 2015 musiałem zaparkować prawie na końcu lasku Osobowickiego.
Szybkie przebranie, truchcik do biura zawodów i już można było montować numer startowy, chip.

Organizacja wstępna jak to w City Trail dobra. Wszystko czytelnie oznaczone, listy startowe wiszą, wydawanie sprzętu sprawne. Spiker opowiadał co kiedy będzie, przenośne toalety postawione. No nie było się do czego doczepić.

Czasu do startu wiele nie zostało, szybka rozgrzewka i już można było się ustawiać na linii.

Ludzie wystartowali z kopyta 🙂 Mam wrażenie, że większość nie stosuje żadnej strategii tylko zasuwa. Wprawdzie to „tylko” 5 km ale trochę głupio, bo sporo osób już po 1 km zaczęło puchnąć i je wyprzedzałem (chociaż ze mnie żaden mistrz).

Plan na ten bieg miałem taki by pobiec w miarę na swojego maksa czyli po około 5 min/km. Udało mi się te założenia spełnić nawet z lekkim naddatkiem bo pierwsze kilometry zrobiłem szybciej.

1km – 4:46
2km – 4:53
3km – 4:59
4km – 5:11
5km – 4:59

Cóż. Tempo trzymałem dość równe, biegło mi się znośnie chociaż (mimo, że nie było bardzo gorąco) strasznie szybko wyschło mi w gardle. Wkurzało mnie to niemiłosiernie, ale leciałem pilnując poprzedzających mnie zawodników.

Po przekroczeniu linii mety następowało wręczenie medali (nietypowe bo zrobione z drewna), można było napić się wody, izotonika i zjeść banana, arbuza lub ciastko z dżemem.

Na koniec imprezy organizatorzy planowali wręczenie nagród za miejsca punktowane ale, że nic nie wygrałem i zaczęło padać to zrobiłem zwrot do samochodu i wróciłem do domu.

Finalnie na mecie biegu zameldowałem się (czasy organizatora): po 25:26 min i zająłem 137 miejsce (235 sklasyfikowanych).
W porównaniu do edycji zimowej wielkiego wzrostu formy nie zanotowałem. Raczej jest tak samo jak było (pewnie swoje zrobiła kontuzja i mały kilometraż w ostatnim czasie).

Na deser gustowne selfie jakie sam sobie zrobiłem. Szkoda tylko, że medal trzymam zła stroną do aparatu 🙂 🙂

DSC_0079

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.